Czas odpalić BFG...
Bywam na Krakonach, bywam i gdzie indziej. Miałem przyjemność uczestniczyć także na ostatnim. Niegdyś (czyt. w czasach Encore) miałem okazję spędzić setki godzin nad Ardenami, Grunwaldem, czy ulubionym Battletechem i Aerotechem. Teraz tkwię stricte w rpgach, choć ostatnio zacząłem udzielać się także poza stolikiem sesyjnym. Właśnie przeczytałem forum na NG i nie bardzo wiem, co napisać. Może zawrę to w punktach, aby łatwiej było toczyć dyskusję.
1. Ochrona - co ochrona? Orgowie - co orgowie? Czy Twoi koledzy naprawdę są takimi egocentrykami, iż sądzą, że tylko oni mieli przygody z osobami z plakietkami? Wolne żarty.
2. Klimat dyskusji - padła tam wypowiedź o pryszczatych i łysiejących rpgwcach i nieprzystępnych laskach - wiesz, na miejscu tej czy innej panny też wahałbym się nad kontaktem z kurduplami w wieku 15-20 lat, którzy jeszcze nawet brzytwy na oczy nie widzieli. To tak po bratersku...
3. Z wypowiedzi na NG przebija opinia, jakoby to battlowcy byli najbardziej hardkorowymi i coolowymi ludźmi na ziemi. Jak to niegdyś w windzie na szafie powiedziano -
shit is true, czyli g..no prawda, zresztą to widać z innych postów. Konwenty nie oferują dla Was ponoć odpowiednich standardów, nie ma miejsca, trzeba grać na korytarzach, trzeba stać w kolejce do łazienki, nie ma materacyka i browarka, nie ma suczek, nie ma zaproszonych MG, wynajętej knajpy, filmiku do poduszki, śpicie zaledwie po 6 godzin każdej nocy -
WOW! Standardy - na obozy nie jeździliście (prawda - za komuny nie było wyjazdów do Hiszpanii)? Ja moje kochane (nie 142 na szczęście) podręczniki warte bądź co bądź troszkę zł rzucam gdzie popadnie, kurzą sie i brudzą i taki ich los - a o ile są wrażliwsze od figurek? Nie ma miejsca na grę - na Krakonach (do tego roku) mieliscie przynajmniej własne wydzielone sale - ja mistrzując muszę wpierw zabezpieczać teren i też gramy na korytarzach, gdzie w toku sesji rpg o niebo trudniej grać w chaosie i huku, niż w bitewniaka. Kolejki do łazienki? Norma i co z tego - zapraszam na Woodstock. Materacyk, piwko, suczki, sesja? - Może jeszcze mleczko i ciasteczka, o proszę - fotel dla mistrzów? A co do tych ostatnich - ruszyć dupy i poszukać - jesteśmy, są listy, można też umówić się ad hoc. Knajpki? A samemu w miasto to już strach wyjść? My hardkorowcy musimy mieć rezerwację?
Seji - słyszysz? Rezerwuj knajpy dla rolplejowców.
4. Nieprawdą jest, iż dla rpgwców jesteście złem wcielonym - na poprzednich konach dla mnie byli nimi smarkaci karciarze i dresy. Niestety Krakon 2006 coś nam objawił - brak pomyślunku u niektórych. Napiszę Ci dwie rzeczy, które zaobserwowałem, a Ty się ustosunkuj:
a. okolice sal 21/22 - wąskie przejście do sali - ale ok, ludziska wychodzacy z sal ostrożnie otwierają drzwi, skradaja sie za plecami battlowców, niektórzy sto razy "przepraszają" (jak ja) i dają czas na manewry. Tymczasem pewien arcyinteligentny człowiek
rozkłada sobie notebook na krzesełku wpoprzek jedynego korytarza przejściowego między ścianą a stołami, zawiesza kable na wysokości płotków, po czym irytuje go fakt, iż ktoś ma czelność przechodzić. Hm - sprawdziłem, kompa mógł swobodnie ustawić obok, ale wtedy musiałby sie przesiaść o całe 40 cm w bok - a to już challenge code Z jak myślę.
b. wieczór - battlowcy opuszczają szkołę, zabierają figurki, ale stoły i krzesła zostawiają w totalnym chaosie. Po co je odsunąć i złożyć parę płyt dykty, zaś krzesła usunać z przejść. Przecież można pójsć w stronę zachodzącego słońca, a reszta jest milczeniem.
Dziwne - bo akurat ja i moi znajomi rolplejowcy jesteśmy nauczeni, iż po sesji sprzątamy po sobie, odnosimy ławy i stoliki, wyrzucamy śmieci - jednym słowem: kultura.
Niestety na drugim piętrze szkoły przy ul. Złotego Rogu tego u niektórych zabrakło - i wcale nie u ochrony.
Czy łączenie ma sens? Tak, jak najbardziej - ale jak czytam na NG o "
elytaryzacji" (sic!) tej części fandomu, to z jednej strony przypomina mi się dosć zakurzony już problem
literaci vs reszta a co więcej - odnoszę wrazenie, ze zaczynacie mieć kompleksy wobec karciarzy, którzy chyba jako pierwsi dopracowali sie na świecie własnych profesjonalnych turniejów, gdzie mamy dicho, puby, bryki i te... suczki. I to niestety aż kuje w oczy.