W pierwszej chwili omal nie kliknąłem na link z podpisu - ale się opanowałem. Życie to nie bajka, dobry cyc to sprawa zbyt cenna, by umieszczać go w podpisie.
Ale dobra, wracając do tematu.
Nefarius pisze:Witam, chciałbym dowiedziec się gdzie leży granica między dobrym odgrywaniem a przesadnym odgrywaniem postaci w Warhammerze.
Generalnie uważam, że granica ta ściśle wiąże się z zabawą. Jeśli odgrywanie postaci przeszkadza innym, to dla mnie to przeginka.
Najzabawniejsza sytuacja wiąże się własnie z motywacją do przeżywania przygód - gracze tak zapędzają się w odgrywaniu bohatera, że odrzucając przygodę psują zabawę nie tylko innym, ale i sobie. W końcu przyszli na sesję przeżyć przygodę - ale nie. Psychika postaci jest tą straszliwą siłą kierującą bohatera z dala od emocji, wyzwań i tak dalej. Jest też takim parawanem, który odbija wszelkie zarzuty o idiotzm i psucie zabawy kumplom.
Osobiście widziałem niejeden debilizm, który potem maskowano słowami "no co ty, to przecież świetne odgrywanie postaci". Oczywiście wszelkiego rodzaju działania ekstremalne to kategoria najcześciej podpadająca pod "odgrywanie postaci". Mordowanie postaci innych graczy, odrzucanie propozycji współpracy, mordowanie BNów i tak dalej. I zapewne jeśli pewnego dnia gracz zaciągnałby ochranianą ksieżniczkę na ceremonię bukkake, to też usłyszałbym coś w deseń "No wiesz, to świetne odgrywanie postaci, mój bohater czuł się bardzo samotny".
Na szczęście problem już dla mnie nie istnieje.
Mój sposób jest prosty - nie ma historii bohatera, ani portretu psychologicznego na miarę wydziału behawiorystyki FBI. Jest ogólny zarys postaci i story now. Na czym to polega - na tym, że podejmuję decyzję kierując się tym co uważam za fajne dla historii. W przypadku sesji - to ja tłumaczę dlaczego podjąłem się roboty, mimo że jestem kowalem a terminy naglą. Często robię tak, że dokonuję czynu, a potem wymyślam uzasadnienie. Jasne - to kim gram może mieć na to nielichy wpływ - postać określa dla mnie co będzie fajne, a co nie.
Drugą sprawą jest podejście do gry. Ja sam prezentuję pogląd wedle którego gra nie jest symulatorem życia. Nadrzędnym celem jest zabawa. Trzeba wiedzieć jakimi prawami się gra rządzi. Jeśli gracze zrozumieją, że takie odgrywanie wcale nie jest czymś nobilitującym, ani elitarnym i że psują sobie i innym zabawę, to będzie łatwiej.
Jeśli lubisz metody inwazyjne, to była kiedyś taka sztuczka "Opowiedz mi dlaczego twoja postać podjeła się tej pracy".
Nefarius pisze:Jak wy godzicie te dwie kwestie?
Po stalinowsku. Niezbyt dobrze brzmi, co? Ale chodzi o słynne "Kadry decydują o wszystkim". Króko mówiąc - dobieram graczy którzy widzą sprawę jak ja, albo są na tyle otwarci, że zrozumieją moje argumenty
Hej - to cięzka sprawa. Dla mnie parę lat temu odejście od bezwzględnego odgrywania postaci oraz inne spojrzenie na RPG było nie do pomyślenia. Przyszło z czasem. Większość moich graczy to ludzie z długim stażem i niemałym doświadczeniem. Tacy, którzy na własnej skórze dostrzegli że odgrywanie postaci może być środkiem, ale nie jest celem RPG. Trafiają mi się też ludzie młodsi, jednak nie na tyle mroczni, ambitni, elitarni i poważni by nie można było się z nimi dogadać.
Za to przy moim podejściu cieżko dogadać się z mrocznymi młodzianami w wieku licealnym, gdyż mają absolutnie niezbite przeświadczenie, że tylko grając tak jak oni (w tym wypadku z pełnym odgrywaniem) jest to prawdziwe RPG. Jak ktoś gra inaczej, to wiadomo - nie jest on prawdziwymerprgowcem, profanuje święte RPG i naraża sie na ostracyzm tej części środowiska graczy.