A czy przypadkiem z doświadczeniem nie przychodzi również ostrożność z jaką czarodzieje posługują się magią?
Skoro ten podany w przykładzie mag, może sobie pozwolić na 2 piętowy dom jego majątek musi dorównywać przynajmniej majątkowi średnienio-ubogiej szlachcie, lub przynajmniej średnio-bogatej klasie miejskiej.
Oni wszyscy mają ochronę, służbę i - jak nadmienił przedmówca - psy strażnicze.
Zapewne mieszkał by w dobrej dzielnicy. Dodatkowo mag na stałe mieszkający z dala od kolegium lub placówek kolegiów to jak profesor mieszkający z dala od uniwersytetu, lub lekarz mieszkający 100 mil od szpitala w którym jest zatrudniony - nie sparwdza się.
Poza tym mimo że Złoci są lubiani i obdarzani zaufaniem, nie mogą mieć pracowni w miastach z przyczyn bezpieczeństwa. chodzi mi o wybuchy, trujące opary, zanieczyszczenia wody chemikaliami i pachnie też nie za ładnie
.
A mieszkać w centrum i naginać do pracowni za miastem lub na obrzeżach też nie wchodzi w gre. To przeszkadało by Złotemu w badaniach, które przecież wypełnia jego życie.
Czary rzucane na dom też nie wchodzą w gre. Z porstego powodu: one nie są permamentne. Te czary trzeba odnawiać wcziąż na nowo i nawet będąc mistrzem magii, jak myślisz, za którym razem od tego czarowania takiemu magowi pujdzie krew z nosa, lub - opcjonalnie - wyskoczy na czole parch chaosu?
Nawet biorąc pod uwagę natężenie Chammon.
I dalej: kto o zdrowych zmysłach weźmie zamach na dobra czarodzieja?
Jak bardzo zdesperowanym lub chciwym musiałby być ten szaleniec?
Chyba tylko pod długą nieobecność czarodzieja...
Lecz jeśli czarodziej decyduje się kupić dom i otworzyć pracownię (Złoci)
to chyba chce prowadzić osiadły tryb życia. Wędrowni nawet nie wchodzą w rachubę.
A jeśli chce prowadzić wędrowny tryb życia, to czy inwetowanie w tak duży obiekt jakim jest dom nie mija się przypadkiem z celem?
Bardziej opłaca się mała kwatera w kolegium, a kiedy na szlaku, odwiedzanie placówek kolegiów.