Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Joseppe
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2393
Rejestracja: śr maja 21, 2003 5:47 pm

Piraci z Karaibów: na końcu świata - SPOILERY!

pt maja 25, 2007 1:20 am

Aż mnie dziwi, że nikt jeszcze nie założył tematu :)

Wróciłęm z prapremiery i film rox. Ogólnie pojechali parę razy po bandzie, można zobaczyć starych bohaterów, a film zrobił się jeszcze bardziej piracki (bo któż tam teraz nie jest piratem).

Co prawda, słusznie pisze neishin, że kilka scen było dość niepotrzebnych i nakierowanych na młodszego widza, którego śmieszyć będzie samo błaznowanie Jacka, ale generalnie humor był dobry.

Dodatkowo finałowe walki wgniatały w fotel i oglądałem je z zaciśniętymi pośladami.

Szkoda, że nie zamknęli wszystkich wątków, ale trudno się mówi.

Generalnie film warty polecenia.

[spoiler]Zakład o dychę, że Kalipso nie ma full mocy, bo talarem Jacka jest kapelusz, a nie to coś co mu odciął nasz przemiły zmartwychwstaniec[/spoiler]
 
Kastor Krieg

pt maja 25, 2007 1:23 am

Szynszyla twierdzi że film ssie, bpm twierdzi że wymiata.

A ja kasę na seans znajdę pewnie dopiero jak w kinach będzie przestronniej, jak zwykle. :|
 
Awatar użytkownika
Repek
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 8702
Rejestracja: śr mar 24, 2004 4:41 pm

pt maja 25, 2007 1:30 am

Moga być spoilery.

Ja pewnie skoczę jutro lub pojutrze na repkową repetę. :) Ponieważ jestem fanatykiem cyklu, to i trzecia część super. Wątki, które mieli zamnkąć, zamknęli - zostawili to, co należało zostawić, czyli... w zasadzie nic.

Jacka - bo bez niego nie ma serii. Cała reszta - elegancko zamknięta, połączona opowieść z dwóch części [jedynka nie łączy się w zasadzie fabularnie za mocno] jest perfekcyjnie spójna.

Humor to kwestia względna, dla mnie dobrze oddawał charakter JAcka i pasował do sceny rozmowy z Ojcem. Bez niej ta nie miałaby sensu. Dzięki połączeniu możliwe są finałowe decyzje Jacka i jedyny w historii jego nieegoistyczny czyn. Imho trzyma się to idealnie całości, pasuje do tego, co pojawiło się w części drugiej [budowania Jacka jako egocentryka].

Więcej w recenzji, właśnie kończonej.

Pozdrówka
 
Craven

Re: Piraci z Karaibów: na końcu świata

pt maja 25, 2007 1:30 pm

Spoiler mojej recenzji:

:mrgreen: Aktorstwo
:mrgreen: Efekty
:mrgreen: Zdjęcia
:mrgreen: Muzyka
:mrgreen: ZDJĘCIAAA!!!
:mrgreen: Niektóre akcje, motywy

:cry: Inne akcje, motywy
:cry: klimat
:cry: poziom humoru
:cry: chaos całości
:cry: dłużyzny ujęć
:cry: dłużyzny dialogów
:cry: zmarnowany Chow Yun-Fat

3,5/6

[spoiler] @Józio: Fajny pomysł, nawet jeśli teraz nie taki był plan to bardzo możliwe, że Piraci z Karaibów: Fontanna Życia już coś takiego będą zawierać[/spoiler]
 
Awatar użytkownika
Druss
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 671
Rejestracja: śr kwie 11, 2007 5:26 pm

pt maja 25, 2007 2:12 pm

Chyba najbardziej zwalona część! Uwielbiam I i II część i na III czekałem z niecierpliwością. Oczywiście byłem na prapremierze i... DNO!

3/10

Scenarzysta kase wziął i zwiał. Film jest nielogiczny, dłuży się, ma wiele na siłę wciskanych motywów.

Tak naprawdę to warto na niego pójść tylko dla kpt. Jack'a i kpt. Barbossy. Jedyne postacie zagrane dobrze i ciekawie. Reszta to drewno (ze statku :P).

Urocze (sarkazm) jest przemówienie Elizabeth przed bitwą (aż człowiek widzi powiewającą w tle amerykańską flagę - takie to patetyczne - walka o wolność).

Najbardziej mnie jednak poirytowało zakończenie.

Spoilerowe pytanie (niech ktoś mi powie jak robić te znikające okienka :P)

Czemu Elizabeth się nie zaciągnęła na Latającego Holendra żeby być z Will'em?? Bo my w piątkę (ekipa na seansie) nie daliśmy rady tego uzasadnić niczym poza chęcią wystąpienia w Piraci z Karaibów: W poszukiwaniu większej kasy.
 
Awatar użytkownika
Repek
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 8702
Rejestracja: śr mar 24, 2004 4:41 pm

pt maja 25, 2007 2:24 pm

Spoilery z całą pewnością!

Scenarzysta nie pojechał na wakacje - całość jest całkowicie spójna i każdy wątek jest idealnie logiczny. Do połowy filmu po prostu wszyscy ciągną - jak to Piraci - w swoją stronę, i dopiero później zaczynają działać razem. Głównie za sprawą Jacka, zresztą.

Przemówienie Liz jest potrzebne przed bitwą, bo:
- ma być patetyczne, gdyż ten film jest patetyczny w scenach bohaterskich
- jest odwróceniem przemowy Barbossy na zlocie piratów i pokazuje prawdziwy sens tego, co mówił Barbossa, daje nową nadzieję
- pozwala Willowi zrozumieć, że nie ma już na co czekać [to jest sygnalizowane dwa razy wcześniej, głównie przez Kalipso]

Odpowiadam na pytanie o Elizabeth.
Bo tak wygląda odczynianie klątw w filmach, które opierają się na konwencji tego typu. Jones i Kalipso byli kochankami, którzy się zdradzili i stąd wzięło się zło na morzach. Will i Liz muszą pokonać swoją wiernością tamten grzech - dlatego Will bez szemrania przyjmuje swoją dolę, a Liz swoją. [zostałes po napisach?]

Pozdrawiam
 
Awatar użytkownika
Druss
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 671
Rejestracja: śr kwie 11, 2007 5:26 pm

pt maja 25, 2007 2:31 pm

A co się wydarzyło??????
 
Craven

pt maja 25, 2007 2:40 pm

repek pisze:
- ma być patetyczne, gdyż ten film jest patetyczny w scenach bohaterskich


Tak ale niestety nie wyszło. Jest obsysające do tego kiedy pada "freedom" już totalnie twórcy dobijają całość.
 
Awatar użytkownika
Druss
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 671
Rejestracja: śr kwie 11, 2007 5:26 pm

pt maja 25, 2007 3:12 pm

Już wiem :P ale film i tak jest patetyczny i chaotyczny.
 
Awatar użytkownika
rincewind bpm
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1931
Rejestracja: pn wrz 27, 2004 5:24 pm

pt maja 25, 2007 6:44 pm

Co prawda, słusznie pisze neishin, że kilka scen było dość niepotrzebnych i nakierowanych na młodszego widza, którego śmieszyć będzie samo błaznowanie Jacka, ale generalnie humor był dobry.

Ale imo mniej niż w drugiej części - tam przecież zaczęto niebiezpiecznie zbliżać do schematu "ale zabawa, ktoś biegł i się zderzył z czymś albo gdzieś wpadło". Za to scena...
[spoiler] z lunetami była naprawdę zabawna[/spoiler]
Baraccus Rahl pisze:
Film jest nielogiczny, dłuży się, ma wiele na siłę wciskanych motywów.

Ke? Nie-niezbędny jest może wątek skośnookiego pirata. Reszta jest upchana, i to uczyniło dla mnie ten film tak boskim - jest upchany, napchany, daje pełną satysfakcję, bez ani grama niedosytu. Jak ktoś nie lubi klimatu, może czuć przesyt. Ja czułem szczęście :P
Patetyczne przemówienia muszą być, bo budują klimat. Amerykańska flaga? No, nie powiedziałbym, ci piraci to raczej anarchiści :) Raczej gdyby ktoś na siłę szukał porównań politycznych, to Beckett byłby bliżej do republikańskich rządów w USA.

Nie zostałem po napisach. Zaspoileruj :P
 
Awatar użytkownika
mOrF3u$
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 730
Rejestracja: wt mar 29, 2005 1:27 am

pt maja 25, 2007 8:21 pm

Dopoki Johny Depp będzie chciał grać w PotC oraz powstaną świetne scenariusze, to nowe części będą nagrywać. Bez Jacka to już nie PotC.

Film mi się bardzo podobał, ale jednak był troche przy długi oraz Ti Dalma jako olbrzym nie podobała mi się w 100% :[ Jakoś tak głupio to było nawiązane do całosci, no ale to nie przykrywa innych wątków.

Bardzo mnie dziwi, że nikt nie napisał nic o małpce kapitana Barbossy :D Małpa była prawie tak samo śmieszna jak Jack :D Zawsze gdy pojawiała się, na sali był śmiech (szczegolnie scena, gdzie trzęsła się z zimna To mnie poprostu rozwaliło [swoja droga, ciekawe czy ta małpka jest w niektórych ujeciach prawdziwa, a w niektórych generowana komputerowo?]).

A Jack i jego halucynacje naprawde dają wycisk :D brzuch mnie bolał (mhm, peanut! =D!).

Myślę, że mamy już zwycięzce Oscara za efekty specjalne ;) Co prawda zbliża się Harry Potter oraz Transformers, ale wątpie by pobili PotC:AWE

A widzieliście scene po napisach :D? Zadna osoba z kina nie wyszła i każdy siedział, aż napisy się skończą. I w sumie było warto Will Turner #3 =DDDDDDDDD!
 
Awatar użytkownika
Repek
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 8702
Rejestracja: śr mar 24, 2004 4:41 pm

pt maja 25, 2007 9:07 pm

Spoilery.


Craven
Tak ale niestety nie wyszło. Jest obsysające do tego kiedy pada "freedom" już totalnie twórcy dobijają całość.

Kwestia odporności i przyswajalności patosu. Przecież to jest film o wolności, to do czego ma apelować Liz? W przemowie łączy mowy Jacka i Barbossy - idealna klamra. Jedna z wielu zresztą w tym filmie.

Barracus,
Akcja sprawia wrażenie chaotycznej. To celowy zabieg, szczególnie do połowy filmu. Chaosu w fabule nie ma. To perfekcyjna układanka, polecam zobaczyć jeszcze raz i przeanalizować każdy wątek.

Pozdrawiam
 
Craven

pt maja 25, 2007 10:36 pm

Po 300 których zachwalałem, uważam, że mam dobrą przyswajalność patosu i patos w 300 był dobry (w większości) w piratach, szczególnie w tym przemówieniu był zły.
 
Awatar użytkownika
Druss
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 671
Rejestracja: śr kwie 11, 2007 5:26 pm

pt maja 25, 2007 10:51 pm

Zgadzam się w 100% z Craven'em. W 300 ten patos miał styl, pasował. Tutaj był na siłę.
 
Awatar użytkownika
aleandra
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 85
Rejestracja: wt gru 06, 2005 10:15 pm

sob maja 26, 2007 12:31 am

No właśnie, prosimy o zespojlerowanie tego, co było po napisach, bo oczywiście, wszyscy zaczęli wychodzić z kina, światełka się zapaliły, no to trzeba było iść... Taak, tylko, że ja ledwo wstałam! Siedziałam w fotel wciśnięta jak cholera i pytałam siebie: "To już koniec?".
Uwaga, spojler:
Film posiadał humor, który miejscami był rozbrajający. Co prawda, w całości wyglądało na to, że autorzy rezygnują trochę ze śmiesznych scen na rzecz patosu, ale zdarzały się perełki. Jak na przykład wtedy, kiedy Jack ustala warunki umowy ze swoim wrogiem. Gdy statek zaczyna być atakowany, a wróg prawie nieprzytomny, Jack chwyta jego rękę i mówi: "Zgoda" :))

Generalnie, film posiadał wszystko to, co było niezbędne do dobrej zabawy. Muzykę, obraz, a także przygodę. Ta ostatnia jest kluczem do zrozumienia tego, dlaczego niektórym osobom się nie podoba trzecia część z Piratów. Ano, dlatego, że oczekują niewiadomo-czego. Ja się nastawiłam na przygodę i bawiłam się przez to wyśmienicie. Chociaż przyznaję, że patos był trochę taki dziwny. Niby pasował, a widać było trochę, że mogli ten wątek trochę bardziej rozbudować. Ale, ale! Oczywiście, że wszystko jest dopieszczone tutaj na ostatni guzik i w rezultacie Piraci czynią to z filmu, co powinni: czyli majstersztyk dźwiękowy, fabularny i obrazowy.
Ktoś napisał:
Myślę, że mamy już zwycięzce Oscara za efekty specjalne

I ja tak myślę, chociaż - było to do przewidzenia.
 
Awatar użytkownika
Repek
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 8702
Rejestracja: śr mar 24, 2004 4:41 pm

sob maja 26, 2007 1:33 am

Spoilery.

Patos był zły bo... ? Jakie są argumenty poza gustem i osobistym wrażeniem?
300 to film z innej bajki - nadęty i szyty grubymi nićmi, ciężko imho porównywać. Oczywiście, tam pasował jak ulał, bo to była opowieść mityczna, gdzie wszystko jest podkręcone do ekstremum.

Piraci to film, który balansuje między gatunkami, często jest mocno pastiszowy, bawi się swoją konwencją, jeśli ma na to ochotę. Łatwo jednak zobaczyć, kto generuje sceny patosu - Will i Elizabeth, którzy są... bohaterami. Herosami. Osobami z nieco innej konwencji, bo kierują się dobrem, a nie własną sprawą. Stąd to wrażenie, bo ich akcje są klinem wbijanym w łotrostwo piratów. Oni muszą tak postępować, bo tak zostali od początku zaprojektowani i takich scen należy się po nich spodziewać.

Ale i piraci są przecież patetyczni są na maksa - Barbossa krzyczący, że było warto żyć dla takiej śmierci; Jack mówiący, że zrywa z tradycją; rozmowa Barbossy z Jackiem... Opowieść w finale wkracza w epicką kulminację, więc bez patosu obyć się nie może. Tu nie ma miejsca na łotrowskie i przewrotne zakończenie, bo świat od zła muszą uratować osoby o czystym sercu - i tak się dzieje.


SPOILER SCENY FINAŁOWEJ PO NAPISACH - DLA CHĘTNYCH.
Liz z synkiem na klifie patrzą w ocean, zachód słońca. Synek śpiewa tę samą piosenkę, którą Liz śpiewała na początku serii. Zielony błysk, pojawia się statek, ujęcie na przystojniaka Willa. Uśmiechy, wyciemnienie, idealna pętla.

EDIT:
Właśnie przeczytałem reckę WO na Gazecie.pl:
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75475,4173946.html
Warto przeczytać, bo parę ciekawych faktów w tle podaje, ale należy przerwać, gdy dojdzie się do racjonalnego oceniania fabuły. Chyba się WO pomylił film z Master&Commander. :)

Pozdrawiam
 
Awatar użytkownika
Charleene
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 26
Rejestracja: wt lut 28, 2006 10:50 pm

sob maja 26, 2007 2:02 am

Powiedziano mi dziś że żyję filmami.
Najpierw był Matrix
Potem Upiór w Operze.
A potem powoli zaczęła nastawać era Piratów.
Która osiągnęła kulminację właśnie dziś.
Perfekcja. Fabuła dograna do najmniejszego szczegółu.
I wreszcie, wreszcie upewniłam się, że scena wróżącej Tii Dalmy z drugiej części "touched by destiny" nie służyła tylko ładnemu przejściu do panoramy skał.
Zaś patos... Do licha, Elizabeth jest patetyczna! Mimo wszystko nadal jest tym dziewczęciem, które przeczytało mnóstwo książek o piratach. Nadal jest nimi zauroczona i nadal w nich wierzy, słusznie zresztą.
A cpt. Sparrow nigdy nie był kreowany na egoistę. To co robił w drugiej części było konieczne do przetrwania wszystkich bohaterów.
 
Awatar użytkownika
Repek
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 8702
Rejestracja: śr mar 24, 2004 4:41 pm

sob maja 26, 2007 3:43 am

Megaspoilery. No, a przynajmniej sporespoilery.

A cpt. Sparrow nigdy nie był kreowany na egoistę. To co robił w drugiej części było konieczne do przetrwania wszystkich bohaterów.

To akurat nie zgadza się zbytnio z fabułą. Jack jest ultraegoistą, do którego pod koniec dwójki coś zaczyna docierać. Umiarkowanie, lecz jednak.

A jego egoizm potwierdzają trzy rzeczy:
1. Piekło, jak ma w Luku - przebywanie ze sobą po wieczność.
2. Rozmowa z Barbossą o tymże piekle - Jack wie, co go czeka po śmierci [kara za to, że myślała zawsze o sobie], a wzmianki Barbossy jasno dowodzą, że też wie, co czeka 'zdrajców i buntowników' [najniższe kręgi piekieł, jak u Dantego].
3. Rozmowa z Ojcem - który mówi mu o tym, że trzeba umieć wytrzymać ze sobą.

Pozdrówka
 
Craven

sob maja 26, 2007 8:03 am

repek pisze:
Patos był zły bo... ? Jakie są argumenty poza gustem i osobistym wrażeniem?


A powinny być jakieś? Czy też może Ty masz argumenty, że jest dobry, poza gustem i wrażeniem?

Dla mnie był kiepski, głównie przez nieciekawy dialog i ogólnie kiepskie wciśnięcie go w dany moment. Przewidziałem taką scenę i niestety miałem rację co do joty - bo była i była tandetna.
 
Awatar użytkownika
Saise
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 510
Rejestracja: ndz lip 04, 2004 11:34 am

sob maja 26, 2007 8:56 am

Jeszcze jedna rzecz mi się podobał ale zarazem mierziła.
Wykorzystanie prawdziwych historii i elementów pirackich w filmie.

Davy Jones, gdy pokazuje swoją ludzką twarz od razu spowodował u mnie uśmiech. Gdyż każdy widzi, że Davy Jones to Czarnobrody, Edward Teach.

Bandery na okrętach pirackich absolutnie się nie zgadzały ;) Przykładowy czerwony szkielet był Banderą Teda Nelsona, amerykańskiego pirata którego tak jakby nie było w Bractwie :D Pozostałe bandery, choć prawdziwe, też były źle dopasowane do postaci.

Ot, taki mój OT.
 
Awatar użytkownika
Charleene
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 26
Rejestracja: wt lut 28, 2006 10:50 pm

sob maja 26, 2007 9:45 am

SPOILERY





Jack już w drugiej części wie to, co mówi mu jego ojciec. Rozmowa z Davym, kiedy ten pyta "Ale czy ty będziesz umiał żyć ze świadomością że posłałeś przyjaciela by spłacił dług za ciebie" (czy jakoś tak), na twarzy Jacka jednak widać niepewność... Ale niespecjalnie ma wybór. On nie jest stuprocentowym egoistą, jest wytrawnym graczem
Piekło, jakie ma w Luku też można interpretować nieco inaczej, zwłaszcza, że nie skończyło się po wyjściu z luku. Dla mnie ilość Jacków w tym filmie była częściowym wyjaśnieniem Jacka, jakiego znamy z poprzednich części (przecież wiemy, że nie jest taki jaki jest przez wyspę na której oswajał żółwie morskie)
Zaś rozmowa z Barbossą...
Kurczę, nie zrobiła na mnie większego wrażenia, więc niespecjalnie ją pamiętam... Ech.
Żeby nie było, nie przeszkadzałoby mi gdyby Jack był egoistą, ale według mnie z fabuły wynika że nie jest.
 
Awatar użytkownika
NoOne3
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1908
Rejestracja: ndz wrz 18, 2005 4:42 pm

sob maja 26, 2007 10:41 am

Film nie był zły... ale pierwszej części do pięt nie dorasta, a drugiej sięga do kolan.

W prawdzie były i dobre sceny, przynajmniej w zamyśle. Kraby, czy odwracający się horyzont, tyle że nie wiem ile z nich pochodziło od reżyserów, a ile od komputerowców od efektów.

Ale może by tak, po kolei.

SPOILERY JAK DOMY

Zacznijmy może jak w filmie, od sceny otwarcia. Wieszanie.
No po prostu "so jesss kufa ?!?" (czyt.WTF)? To scena z jakiegoś innego filmu. Na pewno poszedłem na piratów? Czy to na ma być wesoła rozrywka dla całej rodziny? Co innego huśtające się na wietrze zwłoki w "Perle", a co innego scena masowej eksterminacji. Tchnie "Listą Schindlera", albo "Pianistą", tyle że w jakiejś prześmiewczej scenerii. Oprócz niesmaku czułem, jakby złamano jedną z zasad gatunku.

Kolejnym strasznym dysonansem jest postać Turnera.
repek pisze:
Will i Elizabeth, którzy są... bohaterami. Herosami. Osobami z nieco innej konwencji, bo kierują się dobrem, a nie własną sprawą. Stąd to wrażenie, bo ich akcje są klinem wbijanym w łotrostwo piratów. Oni muszą tak postępować, bo tak zostali od początku zaprojektowani i takich scen należy się po nich spodziewać.

Przecież nie ma już Willa, bo Will byłby właśnie do bólu uczciwy i naiwny, przez myśl by mu nie przeszło, żeby dopuścić się zdrady. (ech, to słowo: zdrada. Powinno być jak w 300 "ZDRAAADAAA". Nikt nikomu nie ufa, w końcu to piraci, ale żeby strony i stawki zmieniały się co trzy ujęcia?)Jak on mógł? Po co mu to było? Czy jego ojciec nie miał służyć u Jonesa przez następne 100 lat? Skąd ten pośpiech? Nie widzę jego motywów.

Skoro już jadę po bohaterach, to dokopmy Elizabeth. Taaak, fajna z niej piratka, nogami fika, lekcje szermierki ładnie odrobione i w ogóle (bardziej mi pasuje na kapitana piratów, niż Will :D), ale... do stu tysięcy fur beczek dolarowych banknotów, prędzej skoczyłbym z pokładu w bezdenną otchłań maelstromu, back-flipem z potrójną śrubą, niż dał się porwać jej przemówieniu. Toż od pierwszego filmu wiemy, że piratom nie chodzi o równość, braterstwo i powszechną szczęśliwość. Już lepiej brzmiał Barbossa w scenach walki kołowej (nie ma jak piracki dog-fight dwóch okrętów :wink: ), krzycząc raz po raz o śmierci w walce ("Tonight we dine in hell", aż prosiło się żeby dodać).
Ok, może bym i łyknął przemówienie, w imię amerykanicacji karaibów i disnejowości filmu, ale nie w takiej formie. Mowa porywająca piratów do ostatniego boju po prostu nie może być wygłoszona łamiącym się głosem duszonego kurczęcia. I nie jest to zarzut względem aktorki co do jej umiejętności. Mógłby to poprawić zwykły dźwiękowiec, a tak nie dość że królowa piratów charyzmę ma mizerną (papuga miała większą), to jeszcze śniadania nie jadła.

Barbossa. Hmm... broni się aktorstwem i wysokim poziomem pirackości, ale mogli wymyślić lepszą historię jego powrotu. Przyznam, scena jego pojawienia się na końcu "Umrzyka Skrzyni", przyprawiła mnie o ciarki. I dlatego po dwakroć byłem rozczarowany. Nie był on pełnoprawnym bohaterem w tym filmie, a czymś w rodzaju pirackiego rekwizytu, albo hmm... przewodnikiem wycieczki po morzach i oceanach.

Jack. Łoj. Pierwsza scena szaleństwa wgniatająca. Druga słabsza. Trzecia ("Nobody moooves! I drop my brain!") tchnąca otwarcie lipą. Głównie dlatego że to eksploatacja jednego pomysłu. No i w sumie nie wiem co tu dodać. O ile scena z pistoletami zaraz po uwolnieniu (każdy w każdego) była przekombinowana, to piracka narada była zbyt płytka, tu brakowało takiej małej kulminacji (nie, głosowanie nie ujdzie jako taka, brak napięcia), Jack nie zrobiłby tego w tak prosty sposób, wymyśliłby jakiś niemożebnie pokrętny.

Piraci siedmiu mórz (właściwie ilu? Było ich dziewięcioro, co po odjęciu Jacka(otwarcie mieli go za zakałę piractwa) daje nam osiem akwenów).
Po co oni byli? Żeby się pobić na flaszki? Żeby wyciągnąć z kąta zakurzoną księgę? (gdybym nie wiedział, że ma być ojciec Jacka, to bym się nie domyślił, wziąłem kolesia za Czarnobrodego właśnie) A potem żeby zrobić wielki taniec Ewoków na końcu? Wielka flotylla pirackich "wszystkich jednostek" nie wystrzeliła ani razu w kierunku przeważających liczebnie okrętów kompanii... a oni UCIEKLI! Tyle pirackich znakomitości i nie dość że odezwali się jednym zdaniem w filmie, to jeszcze nie brali udziału w żadnej bitwie, żenua!

To kolejny problem. Co u ciężkiego licha miała znaczyć scena zatopienia "Endevoura"? Jak to się stało? Znowu obyło się bez jednego strzału ze strony kompanii. Co takiego stało się Admirałowi? Poza nagłym atakiem jąkania, albo rozprzężenia logicznego myślenia. JAK u ciężkiego licha dwie pościgowe fregaty mogły zatopić trzystulufowy wojenny galeon przygotowany do walki. W tym momencie mózg mi wysiadł, stanął w poprzek i przestałem już notować głupoty, na szczęście film miał się ku końcowi.

Ale nie umknął mi jeszcze jeden sczegół. Kryptołóżkowa scena zdejmowania buta... no po prostu ROTFL. Starczył by długi pocałunek na tle zachodzącego słońca, pasowałby do konwencji o wiele bardziej. Przynajmniej scenę rozbieraną na niedźwiedziej skórze przy kominku sobie darowali.

Zgubili się. Niby nie zmienili się scenarzyści, reżyser ten sam... ale zgubili to coś. Pastiszowatą konwencję filmów o piratach, na rzecz efektospecjalnej feerii kolorów (głównie granatowego), bez konsekwentnego prowadzenia postaci, bez trzymania się podstawowych prawideł filmowej sztuki morskiej.

Ech... a mógł być taki dobry film.
 
Awatar użytkownika
Turel
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 72
Rejestracja: pn kwie 02, 2007 8:00 pm

sob maja 26, 2007 12:56 pm

Zastanawia mnie tylko czemu wiekszość z was bierze ten film jakby miał być od A do Z na poważnie. Było kilka "brudniejszych" scen (vide początek), ale poza tym Piraci ziali bajkowością. Nie widzę żadnego błędu we wstawieniu całej masy nierealistycznych (lecz trzymających się, jak to jest na Polterze nazywane, "konwencji") scen.
 
Craven

sob maja 26, 2007 1:41 pm

Z większością się zgadzam.

Scena otwierająca jest dobra, ujęcia itd ale nie pasuje.

Przemówienie - również się zgadzam i co do dźwiękowca - Natalie Portman w Epizodzie 1 troszkę obniżali głos, szczególnie w trakcie przemówień w senacie. Właśnie po to by lepiej brzmiała.

Barbossa - cieszmy się, że był :-) Bo istotnie jeśli idzie o funkcję to był troszkę doklejony, ale spisał się wyśmienicie, jak dobry gracz w RPG, który mimo braku istotnej roli w scenariuszu wykazał się i podniósł poziom rozrywki wszystkim dookoła.

Jack - zgadzam się.

Scena z pistoletami - dla mnie bardzo fajna :)
Narada też była fajna, choć na aż tyle wybuchów śmiechu ile słyszałem na sali nie zasługuje :)

Co do lordów - generalnie Jack jest nieudacznikiem. Spada na cztery łapy, ale jest nieudacznikiem. Nie pasuje mi na pirackiego lorda, tylko na wolnego strzelca i oportunistę. Do tego co robił inny lord, czyli Barbossa jako jego pierwszy oficer na Czarnej Perle? Chybaśmy tego nie przewidzieli kręcąc pierwszy film i trochę wyszło dziwnie. No i moim zdaniem lordowie, choć niezbyt wykorzystani to ładnie się prezentowali na ekranie, kilka gagów zafundowali - niech będzie. Są inne rzeczy które bym wykopał z tego filmu.

Bitwa - ano przy tym doprowadzaniu chaosu na holendrze i perle do apogeum, mogła dookoła równocześnie toczyć się bitwa między innymi statkami. Troszkę końcówka zaleciała Joanną D'Arc.

Endevoura to nie tylko zatopili. On jak porządny hollywoodzki samochód wyleciał w powietrze.
 
Awatar użytkownika
NoOne3
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1908
Rejestracja: ndz wrz 18, 2005 4:42 pm

sob maja 26, 2007 1:46 pm

Właśnie o "konwencję" się to rozbija.
Pierwsza scena jest ewidentnie nie w estetyce filmu, bo jest zbyt poważnie ujęta i traktuje o zbyt poważnych rzeczach.

Nie czepiam się też, jak to zrobił recenzent Gazety, że statki pływają po piasku, a świat jest płaski, z wiecznym wodospadem na krawędzi (pomimo wszechobecnych wszędzie globusów). To mieści mi się w konwencji właśnie.

Natomiast nie widzę powodu na nierozegranie wielkiej finałowej bitwy Kompanii z Piratami, innego niż konieczność opłacenia większej ilości statystów w pojedynku Perła vs. Holender. Przecież to wspaniała okazja, żeby kolorowa zbieranina morskich mętów pokonała kwiat wojskowości Kompanii, przy pomocy wirów, porywistego wiatru i własnej brawury. A tutaj nagle setka okrętów zawraca, po podejrzanym zatopieniu jednego z nich, bo dziesięć tysięcy żołnierzy nagle przypomniało sobie, że zostawili w domu włączone żelazko.

Gdzie to się mieści w konwencji.

Już nawet nie opluję piętnastometrowej morskiej wiedźmy. Ale dlaczego efektem jej wszechwładnego, zbieranego przez dziesięciolecia gniewu jest jeden śmieszny maelstromik, który nic nawet nie zatapia (cały czas wiadomo, że holender jest jednostką podwodną), dlaczego? Bo wydaliby więcej kasy, a poszła już ona na sceny gdzie Jack ze skrzynką pod pachą, lub bez niej przez godzinę buja się na masztowych linach jak Tarzan na amfetaminie.

Edit:
Jack rzeczywiście nie pasował do Dziewięciu, już jego ojciec byłby lepszym materiałem na Lorda. Tylko wtedy trzeba by Richardsowi więcej zapłacić.

Wszystko te pieniądze...
 
Awatar użytkownika
Repek
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 8702
Rejestracja: śr mar 24, 2004 4:41 pm

sob maja 26, 2007 3:41 pm

SPOILERY.

Craven pisze:
A powinny być jakieś? Czy też może Ty masz argumenty, że jest dobry, poza gustem i wrażeniem?

No przecież podałem argumenty, wynikające z konstrukcji postaci i ich roli w konwencji opowieści.

Noone3 pisze:
Pierwsza scena jest ewidentnie nie w estetyce filmu, bo jest zbyt poważnie ujęta i traktuje o zbyt poważnych rzeczach.

Pierwsza scena przypomina konwencję części drugiej, w której śmierć traktuje się poważnie [w odróżnieniu od jedynki, gdzie się z niej żartuje]. Jeśli spodziewałeś się 'wesołej rozrywki dla rodziny', to już po drugiej części powinieneś był zauważyć, że z jedynką nie ma ona nic wspólnego poza bohaterami.

Jedynka to lajtowy filmik o tym, kto kogo przechytrzy. Nie ma żadnych dylematów, happy end jest od początku oczywisty, nikt nie stawia życia na szali. Od dwójki zaczyna się epicka i dramatyczna opowieść o zdradzie i walce o duszę. Śmierć staje się realna, a nie umowna. To odwraca film do góry nogami i to widać już było rok temu.

Również tylko dzięki potraktowaniu serio śmierci, można traktować serio miłość. To dość prosta zależność.

I dlatego właśnie pierwsza scena trójki to majstersztyk, który jeszcze raz przypomina - gramy serio, żarty skończyły się w jedynce. Warto też wsłuchać się w piosenkę, która: opowiada, co się stanie w filmie oraz streszcza to, co wydarzyło się wcześniej.

Gdzie to się mieści w konwencji.

Już nawet nie opluję piętnastometrowej morskiej wiedźmy. Ale dlaczego efektem jej wszechwładnego, zbieranego przez dziesięciolecia gniewu jest jeden śmieszny maelstromik, który nic nawet nie zatapia (cały czas wiadomo, że holender jest jednostką podwodną), dlaczego? Bo wydaliby więcej kasy, a poszła już ona na sceny gdzie Jack ze skrzynką pod pachą, lub bez niej przez godzinę buja się na masztowych linach jak Tarzan na amfetaminie.

Oczywiście, że się mieści. Tyle, że nie spełnia oczekiwań części widzów. To jednak spora różnica, prawda?

Widocznie producent tudzież scenarzysta miał inny pomysł - ich sprawa. Ocenianie filmu na podstawie tego, czego w nim nie zamieszczono względem prywatnych oczekiwań na dłuższą metę mija się z celem. Zamiast wielkiej walki, która jeszcze wydłużyłaby film, autorzy mieli pomysł na zaburzenie tradycyjnej geometrii - też ciekawe imho.

A wiedźma robi to, co ma zrobić - pokazuje swój gniew, najpierw temu kto ją zdradził. Jej wzrost w ogóle nie powinien dziwić - to bardzo klasyczny sposób ukazania bóstwa.

Przecież nie ma już Willa, bo Will byłby właśnie do bólu uczciwy i naiwny, przez myśl by mu nie przeszło, żeby dopuścić się zdrady.

Will nikogo nie zdradza. Mają z Liz kryzys zaufania, co potem naprawiają, gdy Will zdaje sobie sprawę, że może skończyć jak Davy, jeśli nie będzie ufał osobie, którą kocha. Jest to jasno i czytelnie zasygnalizowane.

Jeśli nie widzisz motywów - zobacz film jeszcze raz. :) Wszystko w postępowaniu Willa jest całkowicie logiczne i zaplanowane. Trochę pomaga mu Jack [scena rozmowy], który jest lepszy w te klocki.

Mógłby to poprawić zwykły dźwiękowiec, a tak nie dość że królowa piratów charyzmę ma mizerną (papuga miała większą), to jeszcze śniadania nie jadła.

Bo taka jest Elizabeth - ona nie jest piratką. :) Jak ładnie napisała Charlene - jest fanką książek, osobą którą wierzy w to, co mówi. Nie ma tu cynizmu, ani efekciarstwa, tylko szczere słowa. Oczywiście patetyczne i egzaltowane, bo ona właśnie taka jest.

Barbossa. Hmm... broni się aktorstwem i wysokim poziomem pirackości, ale mogli wymyślić lepszą historię jego powrotu. Przyznam, scena jego pojawienia się na końcu "Umrzyka Skrzyni", przyprawiła mnie o ciarki. I dlatego po dwakroć byłem rozczarowany. Nie był on pełnoprawnym bohaterem w tym filmie, a czymś w rodzaju pirackiego rekwizytu, albo hmm... przewodnikiem wycieczki po morzach i oceanach.

No bo przecież miał być przewodnikiem! :) Bohaterów głównych jest trójka: Liz, Will, Jack. Reszta to tło, wątki poboczne. Powrót Barbossy jest celowy i logiczny - ktoś musi wiedzieć, kim jest prawdziwa Kalipso przecież. Zarzucanie B., że jest przewodnikiem i osobą trzymającą piracki klimat to trochę jak zarzucanie wodzie, że jest mokra.

Reszta Twoich argumentów wynika z przyłożenia logiki racjonalnej do filmu kierującego się racjonalizmem magicznym oraz, nazwijmy to, filmowym [czyli - efekciarskim]. Po co Beckett ma walczyć, skoro wie, że przegrał? A rozważania, jak coś mogło coś zatopić są dość zabawne - to film fantastyczno-baśniowy, a nie Master&Commander.

Ale nie umknął mi jeszcze jeden sczegół. Kryptołóżkowa scena zdejmowania buta... no po prostu ROTFL. Starczył by długi pocałunek na tle zachodzącego słońca, pasowałby do konwencji o wiele bardziej. Przynajmniej scenę rozbieraną na niedźwiedziej skórze przy kominku sobie darowali.

To pewnie kwestia wrażliwości. Dla mnie ta scena jest jedną z najlepszych scen erotycznych w historii kina komercyjnego. Jeden subtelny gest [dość oryginalny pocałunek w kolano, jak rycerz i księżniczka] i wszystko jasne. Do tego jest to jedyna scena sugerująca erotykę w całej trylogii - trafione w sedno.

Pastiszowatą konwencję filmów o piratach, na rzecz efektospecjalnej feerii kolorów

Z pastiszu jako stylistyki zrezygnowano w zasadzie rok temu. Spóźniony żal trochę.

Jack rzeczywiście nie pasował do Dziewięciu, już jego ojciec byłby lepszym materiałem na Lorda. Tylko wtedy trzeba by Richardsowi więcej zapłacić.

Wiele wskazuje na to, że przekazał swoją funkcję synowi. Poza tym - pasuje czy nie pasuje - po prostu jest i już. Jack jest inny niż reszta, przecież o to chodzi. Jest bardziej piracki od nich wszystkich i to raczej oni nie pasują. :)

Charlene pisze:
Żeby nie było, nie przeszkadzałoby mi gdyby Jack był egoistą, ale według mnie z fabuły wynika że nie jest.

Może inaczej to oceniamy. IMHO jest 100% egoistą. Dlaczego?
Jack uosabia istotę piractwa, czyli wolność. A wolność jest egoistyczna, gdyż jej ograniczenie [np. związanie się z kimś], zmusza do ograniczenia egoizmu. Jack nie ma nikogo i nikogo nie chce mieć - jest więc całkowitym egoistą. Reszta w ogóle nie jest dla niego problemem - każdy jest tylko atutem w jego grze.

To, co przełamuje jego egoizm, to skrupuły - często mówi o tym do siebie. W odróżnieniu od innych piratów nie jest okrutny [to mówią mu też inni] i dlatego pakuje się w kłopoty. Zauważ także, jak często mówi się, że Jack nie chce walczyć. On zawsze unika walki, bo wie, że ten sam cel może osiągnąć sprytem. Walczy, gdy zostaje do tego zmuszony.

Pozdrówka
 
Craven

sob maja 26, 2007 4:14 pm

repek pisze:
No przecież podałem argumenty, wynikające z konstrukcji postaci i ich roli w konwencji opowieści.

Dla mnie był to kiepski patos bo tekst przemówienia był zły, odegrane było to źle, przewidywalna scena i tekst (ogółem przewidywalność nie jest zła, ale tu mam na myśli, że zrealizowali mój czarny scenariusz przewidywań).

Dla Ciebie balansują między konwencjami, dla mnie wybijają się z konwencji, której powinni się trzymać. Scena mnie zirytowała, nie wywołała emocji które były zamierzone.

repek pisze:
Jeśli spodziewałeś się 'wesołej rozrywki dla rodziny', to już po drugiej części powinieneś był zauważyć, że z jedynką nie ma ona nic wspólnego poza bohaterami.

To już pojechałeś. Ponadto skoro to nie była wesoła rozrykwa dla rodziny, to skąd humor spod znaku wypadł mi mózg lub skrzynia spadająca komuś na głowę?

repek pisze:
A wiedźma robi to, co ma zrobić - pokazuje swój gniew, najpierw temu kto ją zdradził. Jej wzrost w ogóle nie powinien dziwić - to bardzo klasyczny sposób ukazania bóstwa.

Jak na te dziesięciolecia i jej obietnice, co też ona urządzi tym piratom to kiepszczasto jej wyszło. Do tego wzrost jeszcze zniosę, ale po jaką cholerę trzymają ją związaną, skoro mieli ją uwolnić? Po jaką cholerę to jej rośnięcie a później stanie jest tak rozwleczone. Potem nieartykułowany krzyk... Słabiutko, bez konkretnego pomysłu. Jeno te kraby są znośne bo dają trochę konsekwencji po scenie z "piekła".

repek pisze:
Jeśli nie widzisz motywów - zobacz film jeszcze raz. :)

A najlepiej oglądać tak długo aż uznamy go za genialny i doskonały w każdym calu. :P

repek pisze:
Bo taka jest Elizabeth - ona nie jest piratką.

To czasem jest piratką, czasem nie jest... Anyway nie zmieni to faktu, że wyszła dziewczyna bez charyzmy i śniadania.


repek pisze:
Do tego jest to jedyna scena sugerująca erotykę w całej trylogii - trafione w sedno.

Raczej trafienie w oko widza czymś co nie pasuje do reszty trylogii.


repek pisze:
Z pastiszu jako stylistyki zrezygnowano w zasadzie rok temu. Spóźniony żal trochę.

Rok temu też na to narzekano, więc nie rozumiem zbytnio tej wypowiedzi. Rok temu spaprano więc już nie wolno narzekać, że wciąż powtarzają coś co jest dla wielu wadą?


EDIT: Zmieniłem na wszelaki wypadek tytuł tematu, żeby każdy wiedział, że roi się tu od spoilerów.
 
Awatar użytkownika
Repek
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 8702
Rejestracja: śr mar 24, 2004 4:41 pm

sob maja 26, 2007 5:29 pm

Craven,
Co do patosu EOT, bo piszesz, 'źle i źle', a to są pojęcia względne. Musiałbyś przystawić jakąś skalę. Dla mnie złe zagranie to zagranie niezgodne z charakterem postaci i przeznaczeniem w filmie.
Liz jest z natury patetyczna? Jest, więc ton się zgadza.
Patos jest normalny w takich scenach? Jest.

Problem w tym być może, iż wolałbyś ten film bez patosu. Imho da się oczywiście, ale byłoby to wbrew temu, jak stworzono postać i jak ją konsekwentnie prowadzono.

Tak czy siak - mam świadomość, że ta scena może zgrzytać. Dla mnie była ok, głównie fabularnie - by Will mógł podjąć decyzję, a Barbossa zrozumiec to i owo. Reszta to hollywood, ostatnio bez przemówki film się nie obędzie. :)

Craven pisze:
To już pojechałeś. Ponadto skoro to nie była wesoła rozrykwa dla rodziny, to skąd humor spod znaku wypadł mi mózg lub skrzynia spadająca komuś na głowę?

Ja się odnoszę do posta noone'a. Dla mnie to nadal rozrywka dla rodziny, ale nie taka, na jaką Noone chyba liczył. Czytaj: nie lajtowy filmik w stylu jedynki. O tym mówię. Dla mnie film jest nadal totalnie familijny, a w porównaniu z jedynką ma jeszcze dodatkowe zalety - ma jasno zaznaczone dobro i zło [pomiędzy którymi lawirują piraci]. To tak w kwestiach familijnych, jeśli ktoś lubi. :)

Jak na te dziesięciolecia i jej obietnice, co też ona urządzi tym piratom to kiepszczasto jej wyszło. Do tego wzrost jeszcze zniosę, ale po jaką cholerę trzymają ją związaną, skoro mieli ją uwolnić? Po jaką cholerę to jej rośnięcie a później stanie jest tak rozwleczone. Potem nieartykułowany krzyk... Słabiutko, bez konkretnego pomysłu. Jeno te kraby są znośne bo dają trochę konsekwencji po scenie z "piekła".

Poza krzykiem [który - zgadzam się - trochę tandetny], to przykładasz racjonalizm do magiczności i umowności konwencji. Równie dobrze mogłaby być rozwiązana - wtedy nie byłoby efekciarskiego pęcznienia lin, ale trzeba byłoby zmianę i wzrost podkreślić czymś innym [pewnie coś takiego by zrobiono].

Kraby, jak sam piszesz, są po prostu naturalną konsekwencją scen z Luku [chociażby Kraba wpełzającego pod suknię Dalmy].

A najlepiej oglądać tak długo aż uznamy go za genialny i doskonały w każdym calu. Razz

Jak ktoś ma kasę lub jest synem szefa kina - spoko. :P

Na serio. Jeśli ktoś nie ma takiej oceny teraz i to 100 seansów nie pomoże, bo i po co kogoś zmuszać do zmieniania gustów. Mówię o tym, że dwójka i trójka wymagają większego skupienia, by wyłapać logikę decyzji bohaterów [więcej wątków plus, przede wszystkim, ukryte przed widzem motywacje oraz dwie intrygi rozpoczęte w przedakcji]. Stąd warto zobaczyć jeszcze raz, by nie mówić, że jakaś scena jest bez sensu. Ew. można np. zauważyć, że źle się zdefiniowało się konwencję w dwójce [ergo i teraz ma się nieprzystające do obietnic oczekiwania].

To czasem jest piratką, czasem nie jest... Anyway nie zmieni to faktu, że wyszła dziewczyna bez charyzmy i śniadania.

Próbuje być. Prawdziwa natura bierze górę. :) Co do charyzmy i śniadania - oczywiście nie polemizuję z subiektywną oceną. Mnie przekonał właśnie brak efekciarstwa i prostolinijność, naiwność tej sceny. Od mocnych przemów jest Barbossa, ale mu nie wychodzi. Liz robi to po swojemu i wygrywa uczucia żeglarzy.

Raczej trafienie w oko widza czymś co nie pasuje do reszty trylogii.

? Dlaczego nie pasuje? To jest finał filmu, a na scenę łóżkową czeka się niemalże od początku jedynki. Namiętność między Willem i Liz cały czas jest podkręcana [walka w finale trójki!]. Zrobiono ją więc elegancko i dyskretnie. Poza tym bez niej jak ma się pojawić synek i zamknąć logiczną pętlą całość? Heros bez potomka?

Rok temu też na to narzekano, więc nie rozumiem zbytnio tej wypowiedzi. Rok temu spaprano więc już nie wolno narzekać, że wciąż powtarzają coś co jest dla wielu wadą?

Z wypowiedzi noone'a zrozumiałem, że się zdziwił, że teraz to nie pastisz. Stąd moje wyjaśnienie, bo pastiszu nie było już za wiele w dwójce, więc nie należało go oczekiwać od trójki.

Pozdrówka
 
Awatar użytkownika
aleandra
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 85
Rejestracja: wt gru 06, 2005 10:15 pm

sob maja 26, 2007 6:06 pm

No po prostu "so jesss kufa ?!?" (czyt.WTF)? To scena z jakiegoś innego filmu. Na pewno poszedłem na piratów? Czy to na ma być wesoła rozrywka dla całej rodziny? Co innego huśtające się na wietrze zwłoki w "Perle", a co innego scena masowej eksterminacji. Tchnie "Listą Schindlera", albo "Pianistą", tyle że w jakiejś prześmiewczej scenerii. Oprócz niesmaku czułem, jakby złamano jedną z zasad gatunku.


A dla mnie była to jedna z najlepszych - jeśli nie najlepsza - scen w filmie! Rewelacyjna, wzruszająca. I - dzięki takiemu zabiegowi pozostałe patetyczne sceny pasują do filmu. W "Piratach" - jak się okazuje - bardzo ważne jest nastawienie do filmu. Ja poszłam na ten film z nastawieniem na przygodę, a Ty - na jakąś komedyjkę. I to był błąd. :)

Reszta Twoich argumentów wynika z przyłożenia logiki racjonalnej do filmu kierującego się racjonalizmem magicznym oraz, nazwijmy to, filmowym [czyli - efekciarskim]. Po co Beckett ma walczyć, skoro wie, że przegrał? A rozważania, jak coś mogło coś zatopić są dość zabawne - to film fantastyczno-baśniowy, a nie Master&Commander.


Zgadzam się - problemem trójki jest to, że wszyscy podeszli do tego realistycznie, jak to się tylko dało. A przecież już sam fakt, że ziemia jest płaska (co mnie zachwyciło! Ten wodospad, pierwsze skojarzenie: Terry Prattchet!) i sam fakt, że są piraci - chociażby z Japonii - jest sprzeczny z historycznymi faktami... A przynajmniej - tak to wygląda na moją wiedzę. W tym filmie nie chodzi o to, by realia były jak najbardziej realistyczne. W tym filmie chodzi o to, by pokazać niesamowitą, epicką przygodę.

Wiele wskazuje na to, że przekazał swoją funkcję synowi. Poza tym - pasuje czy nie pasuje - po prostu jest i już. Jack jest inny niż reszta, przecież o to chodzi. Jest bardziej piracki od nich wszystkich i to raczej oni nie pasują.


No właśnie - nieudacznik, ale... film doskonale ukazuje w ten sposób, że osoba, która jest uznawana za najgorszą, wcale taka nie musi być... Bo przecież nie jest ważne, że ktoś jest lordem, ale ważne jest to, czy jest uczciwy i czy zachowuje się w sposób honorowy. Doskonała lekcja dla wszystkich - ważne jest to, co czujesz, ważne jest to, w jaki sposób żyjesz, a nie to, że zarabiasz 3000 dolarów na godzinę...

Jak na te dziesięciolecia i jej obietnice, co też ona urządzi tym piratom to kiepszczasto jej wyszło. Do tego wzrost jeszcze zniosę, ale po jaką cholerę trzymają ją związaną, skoro mieli ją uwolnić? Po jaką cholerę to jej rośnięcie a później stanie jest tak rozwleczone. Potem nieartykułowany krzyk... Słabiutko, bez konkretnego pomysłu. Jeno te kraby są znośne bo dają trochę konsekwencji po scenie z "piekła".


Bo to przez to, że widzowie od razu oczekiwali jakiegoś niewiadomo-jakiego boomu. Też się przez to zawiodłam trochę, ale przecież to ona utworzyła ten wir, w którym wpadają statki... I - prawdopodobnie - zamierzała w niego wpuścić tych, którzy ją uwięzili. Dała jednak im szansę - niech zwycięży lepszy. W końcu z drugiej strony - uwolnili ją... Uważam też, że ten motyw może być rozbudowany w dalszej części.

Rok temu też na to narzekano, więc nie rozumiem zbytnio tej wypowiedzi. Rok temu spaprano więc już nie wolno narzekać, że wciąż powtarzają coś co jest dla wielu wadą?


No właśnie jednego nie rozumiem - skoro rok temu widzom wyraźnie dano do zrozumienia, że film zmienia się w pastiszu w coś poważniejszego, to czemu większość z widzów podeszła do trójki jak do jakiegoś pastiszu? Trochę bez sensu.

To już pojechałeś. Ponadto skoro to nie była wesoła rozrykwa dla rodziny, to skąd humor spod znaku wypadł mi mózg lub skrzynia spadająca komuś na głowę?


To tak jak w anime - dla rozluźnienia klimatu. Bo samego humoru zbyt wiele w tym filmie nie zobaczysz (a na pewno mniej, niż w poprzedniej części), za to jak już się coś zdarzy - to są to głównie perełki.

Od mocnych przemów jest Barbossa, ale mu nie wychodzi.


Hm - przemowy Barbossy? Na pewno jedno jest pewne: cokolwiek by nie powiedział Barbossa, to wychodzi mu świetnie. On wprowadza taki... piracki patos do filmu. A jeśli chodzi do tego, jak bohaterowie odnosili się do Barbossy, to w sumie - faktycznie mu nie wychodziło, ale to może przez te jego wcześniejsze intrygi...?

To jest finał filmu, a na scenę łóżkową czeka się niemalże od początku jedynki.


Bogu dziękujmy, że nie zrobiono sekwencji łóżkowej do Piratów. Bo po prostu - takie coś stało się tak standardowe, że aż nudne.
 
Craven

sob maja 26, 2007 7:33 pm

repek pisze:
Co do patosu EOT, bo piszesz, 'źle i źle', a to są pojęcia względne. Musiałbyś przystawić jakąś skalę.


Repek, to czy coś jest zgodne ze stylem filmu/serii to też kwestia względna. Tak to już jest z opiniami, że sa względne. Jak z dupą - każdy ma swoją :) Dla mnie źle zagrane, bo nie wywołało u mnie zamierzonych emocji.


repek pisze:
Imho da się oczywiście, ale byłoby to wbrew temu, jak stworzono postać i jak ją konsekwentnie prowadzono.

Znowu względna sprawa, bo dla mnie inaczej stworzono tą postać i to co widziałem nie było do końca konsekwentne i umiejętne.


repek pisze:
Czytaj: nie lajtowy filmik w stylu jedynki.

I tego mi żal. Bo brakuje czysto lajtowo-pirackiego kina, twórcy pierwszą częścią udowodnili, że potrafią je przywrócić do życia.

repek pisze:
Stąd warto zobaczyć jeszcze raz, by nie mówić, że jakaś scena jest bez sensu.

To zastrzegam, że nie ma IMO w filmie scen bezsensownych ani nielogicznych, ale są sceny niepotrzebne, nadmiarowe.

repek pisze:
Próbuje być. Prawdziwa natura bierze górę. :) Co do charyzmy i śniadania - oczywiście nie polemizuję z subiektywną oceną. Mnie przekonał właśnie brak efekciarstwa i prostolinijność, naiwność tej sceny. Od mocnych przemów jest Barbossa, ale mu nie wychodzi. Liz robi to po swojemu i wygrywa uczucia żeglarzy.


repek pisze:
? Dlaczego nie pasuje? To jest finał filmu, a na scenę łóżkową czeka się niemalże od początku jedynki. Namiętność między Willem i Liz cały czas jest podkręcana [walka w finale trójki!]. Zrobiono ją więc elegancko i dyskretnie. Poza tym bez niej jak ma się pojawić synek i zamknąć logiczną pętlą całość? Heros bez potomka?

Kto czekał, ten czekał :P. W jedynce wystarczyło buzi-buzi na koniec. Tak samo od tego jak i od pocałunku w kolano nie rodzą się dzieci :-)


O ogólnie w ramach wyjaśnień - dla mnie piraci 3 nie są źli. Ale mogli być znacznie lepsi.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości