Zrodzony z fantastyki

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 7
 
Awatar użytkownika
dreamwalker
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2250
Rejestracja: pn gru 19, 2005 9:39 pm

[D&D FR Storrytelling] Ja jestem Cicha Noc

ndz sty 20, 2008 10:16 am

Rozpoczynam kampanię.
Gracze:
  1. Agnostos
  2. little_diner
  3. Makinath
  4. Sierak
  5. Varmus
  6. Venomus

Kwestia konwencji:
z założenia heroic, aczkolwiek miejscami może być dark
Kwestia zgodności z settingiem:
Forgotten Realms, z pewnymi zmianami (patrz fabuła).
Kwestia zastosowania mechaniki:
Nie korzystamy z kości, obowiązuje storrytelling, ale w razie czego posiłkujemy się ogólnymi zasadami z D&D.
Kwestia kontroli MG nad poczynaniami graczy:
Gracze mają nieograniczoną swobodę, jednak opis konsekwencji ich czynów leży w gestii MG.
Kwestia relacji drużynowych:
To czy postacie będą się kochać czy nienawidzić, to sprawa graczy. Jednak gdy sesja sprowadzi się do walki "każdy kontra każdy" zostanie zamknięta, albo zostaną z niej usunięci w trybie natychmiastowym prowodyrowie konfliktu.
Kwestia częstotliwości postowania:
Gracz jest zobowiązany do postowania co najmniej raz w tygodniu.
Kwestia preferowanej długości postów:
Mile widziane rozbudowane pod względem treści posty.
Kwestia poprawności i schludności notek:
Żadnych emotek, psują nastrój.
W dialogach gracze mogą pozwolić sobie na używanie archaizmów, ale nigdzie indziej.
Kwestia zapisu dialogów:
Dialogi piszemy kursywą oraz poprzedzamy myślnikiem.
Kwestia zapisu myśli postaci:
Myśli postaci zaznaczamy z obu stron tyldą oraz piszemy kursywą.
Kwestia podpisu pod notkami graczy:
Wyłączamy podpisy w notkach sesyjnych

[c]Ja jestem Cicha Noc[/c]
[c]Prolog[/c]

- Szanowni panowie, nadobne panie. Zapewne wiecie o tym, co miesiąc temu ogłosili astrolodzy z Waterdeep? Ha! Założę się że częśc z Was mogła przekonać się o tym sama. O czym mówię? Dzień się nam skraca, miast wydłużać. Według obliczeń za rok nie zostanie z dnia nic i nad Faerunem zawisną wieczne ciemności. Że co? Elminster nas ocali? No, pan raczy żartować. Elminster i cała zgraja przemądrzałych magów nie są w stanie zrobić nic.
Ale za to co zrobili dotąd, musimy być im wdzięczni. Co zrobili? Użyli swoich czarów, zaklęć, rytuałów, cholera wie czego i niezgłębionej studni mądrości swych bóstw otrzymali dla śmiertelnych tylko jedno przesłanie dotyczące tych wydarzeń. "Znajdź wolumin nocy i dnia" - to powtarzały w spazmach wijąc się wioskowe wróżki w swych szałasach i elfie maginie w kryształowych pałacach. To samo usłyszał we śnie Elminster. To i nic więcej. Bo trzeba Wam jeszcze wiedzieć że bogowie przestają się do nas odzywać! Te wielkie wszechmocne byty nagle stanęły bezradne wobec niewiadomego zagrożenia. Chyba że coś ich od nas ... odcięło. A raczej odcina, bo wyznawcy Lathandera, Bane'a, Tymory i paru innych bogów cieszą się jeszcze ich łaskami. Lecz na nich też spadnie klęska, to również zostało przewidziane.
Wracając do rzeczy - Wolumin nocy i dnia. Jest taki. W bibliotece Candlekeep. Jednak gdy magowie do niego zajrzeli, nie znaleźli nic, co byłoby jasną wskazówką. Same szyfry! Udało im się odczytać jeden z nich. Co mówił? Najlepsze pierogi owocowe sprzedaje Barney w Daggerford. Głupota, co nie? Tak też pomyśleli magowie. Dopóki się nie okazało, że Barney z Daggerford jest nieśmiertelny, a konkretnie są ślady jego obecności w różnych miastach na przestrzeni pięciuset lat. To magów zaniepokoiło. Tak bardzo, że postanowili dobrze ukryć Wolumin Nocy i Dnia. Ale Barney już zadbał o niego sam. Oto Wolumin nocy i dnia. Losy Faerunu albo klucz do wielkiej potęgi tkwi w Waszych rękach. A pierwsza wskazówka jest zakopana. W ziemi, pod mostem i pod wodą. Tam gdzie starli się Okrutny z Występnym kilka lat temu. Dlatego nie zdziwcie się jeśli Występny nie zamilknie.


Deszcz dzwonił o szyby. Siedzieliście w karczmie i zastanawialiście się nad tym co się stało. I co wy tutaj robicie? Każdy z Was dostał niedawno list, w którym zaproszono Was tutaj. Z listu jasno wynikało, że nadawca zna Was lepiej niż Wy sami. To niepokoiło. Zapach konserwowanego drewna wypełniał pomieszczenie. "Karczma myśliwska". Na ścianach wisiały jelenie rogi, łby dzików, stoły i ławy były zrobione prosto, niczym wzięte z prawdziwej chatki jakiegoś myśliwego. Deszcz dzwonił o szyby, a charakterystyczny zapach Waszego rozmówcy - woń ostrych przypraw, którymi doprawiał swoje pierogi było jedyne co po nim zostało gdy wyszedł zostawiając Was z woluminem nocy i dnia. Wielka opasła księga leżąca przed Wami na brudnym stole zalanym piwem i substancjami, których wolelibyście nie nazywać. Wyjątkowo paskudna karczma na obrzeżach miasta. Kto Was tu sprowadził? Ah, Barney. Ten, którego już tu nie ma.

Nagle, przez szum deszczu usłyszęliście wrzask. Spojrzeliście przez brudne okno na zalaną deszczem ulicę. Na ulicy leżał Barney, a w jego szyji ziała ogromna rana, najpewnej od jakichś kłów. Krew wydostawała sie z rany nader szybko, spływając do rynsztoka. Nad ciałem mężczyzny stał ogromny czarny pies. Jego czerwone oczy świeciły w półmroku. Jego ostre jak brzytwa zęby jeszcze raz szarpnęły gardłem Barneya, sprawiając że wydał z siebie ostatnie tchnienie. Pies zawył. Groźnie i złowieszczo. Zaraz potem zniknął Wam z oczu.

Wolumin nocy i dnia otworzył się sam. Jego kartki przerwacały się, jak poruszane przez wiatr, aż w końcu zatrzymały się mniej więcej w połowie książki. Na górze, po prawej stronie widniały wielkie litery, którymi napisano:
- I zginie powiernik Woluminu. A księga wpadnie w ręce chciwych ludzi. Jeden spośród nich, ten o twarzy dziecka zostanie ...
reszta nie była do odczytania. Gdy tylko próbowaliście przyjrzeć się zawartości, ona zmieniała się natychmiast, naśladując różne języki, ale w żadnym wypadku nie były to słowa znaczące cokolwiek. Gdy ktoś przeczytał to na głos, wszyscy skierowali oczy na Uzjela. Księga zamknęła się nagle, pozostawiając Was w osłupieniu.
O szyby dzwonił deszcz.
Ostatnio zmieniony ndz sty 20, 2008 4:02 pm przez dreamwalker, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
little_diner
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: ndz cze 13, 2004 6:27 pm

ndz sty 20, 2008 1:23 pm

Ramuil Nightsun

-------------------

Gdyby nie czarne jak noc oczy, pokryte złocistymi plamkami, nic nie wyróżniałoby tego księżycowego elfa spośród jego pobratymców.
Ramuil, gdyż tak się przedstawił elf przy pierwszym spotkaniu, ma około 170cm wzrostu i jasno niebieską skórę. Jego krótkie srebrnobiałe włosy sterczą na różne strony i najwidoczniej dawno nie widziały się z grzebieniem.
Ubrany jest w szarawe szaty, ukryte pod również szarym długim płaszczem.
Ramuil nosi przy pasie piękny miecz, pokryty jakby delikatną warstwą szronu. Na palcach nosi kilka pierścieni i jest to chyba jedyna biżuteria jaką elf posiada.

-------------------

Gdy rozległ się krzyk, elf odruchowo spojrzał przez okno, ale słowa zawarte w księdze spowodowały, znowu skupił się na grupce nieznajomych siedzących koło niego. Jego czarne oczy powoli analizowały każdą postać z osobna, ostatecznie zatrzymując się na Uzjelu.
Elf czekał na reakcję towarzyszy, a w szczególności na Uzjela, który mógł wiedzieć czego dotyczą słowa zawarte w tajemniczej księdze.
Po rękojeści miecza przemknęła mała błyskawica.

-------------------

Ramuil zastanawiał się o co w tym wszystkim chodzi i kto postanowił wygnać go z królestwa elfów. ~ Muszę szybko pogadać z tym tajemniczym "A" i wypytać go co się wtedy stało ~ pomyślał elf.

-------------------
Ostatnio zmieniony sob lut 02, 2008 12:59 am przez little_diner, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
Sierak
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2296
Rejestracja: pt maja 11, 2007 4:07 pm

ndz sty 20, 2008 2:10 pm

Uzjel

Main theme

Piętnastoletni chłopiec siedział w karczmie, słuchając człowieka obwiastującego dość nietypowe wieści. Kilka dni wcześniej, Uzjel otrzymał anonim, który dość mocno go zaniepokoił, to też wiedział, że musi się tutaj udać. Krzesło dalej usadowił się Jego towarzysz, mocarny ork, za sprawą którego chłopca od dawna już nikt nie zaczepiał. Treść listu dotyczyła także i Jego, jednak chłopiec zdecydował się nie niepokoić go zawczasu, wystarczyło, że On sam zamartwiał się tym wszystkim już od kilku dni. Nie obchodziła go jakaś nagroda, naprawdę małą uwagę przykładał do rzeczy materialnych.

W samym wyglądzie chłopca można było dostrzec coś nietypowego. Dziwna powaga, niezwykła jak na ten wiek dojrzałość i spokój. Pewnym było to, że Uzjel widział już w życiu nie jedno. Ubrany był raczej jak dziecko z niezbyt bogatej dzielnicy. Lekko odrapane spodnie i koszula, wytarte naramienniki i rękawice, aczkolwiek widać było po nich, że kiedyś musiały swoje kosztować. Do tego trochę podarta już peleryna, którą spokojnie można było scharakteryzować jako "starą szmatę". Jedyną rzeczą nie pasującą do obrazu chłopca, który ślepo podąża za towarzyszem, orkiem będąc po prostu Jego giermkiem, był długi na około półtora metra miecz samurajski przewieszony przez plecy. Myśl, że takie maleństwo jest w stanie unieść, a co dopiero walczyć taką daikataną była śmieszna.
Z samego wyglądu Uzjel wyglądał starzej o te dwa lata. Był nieco wyższy, niż rówieśnicy oraz zdecydowanie lepiej umięśniony. Średniej długości, brązowe włosy opadały swobodnie na czoło, zatrzymując się na linii brwi. Właściwie sam chłopiec nie pamiętał, by rosły one kiedykolwiek dłuższe. Z pod grzywki spoglądały niesamowicie błękitne, znudzone oczy. Patrząc na nie można było przysiąc, że tęczówka porusza się swoim własnym, chaotycznym rytmem.

Chłopiec podparł się ręką o brodę. Był najwidoczniej znudzony, a przynajmniej nie potrafił okazać zainteresowanie słowami mężczyzny. Nie lubił zbytniego ubarwiania treści, którą miało zamiar się przekazać, chyba że rozmówcą był bard, którego nawet najnudniejsze wypociny wyglądały jak epicka pieśń. Uzjel lubił muzykę... była tak kojąca, pozwalała zapomnieć o niegodziwości świata. Co do samego Faerunu, chłopiec nawet w najgorszych koszmarach nie był w stanie sobie wyobrazić tak okrutnego, skalanego przez chciwość i korupcję świata.
Zastanawiał się ile osób, ze wszystkich tutaj zgromadzonych chociaż raz pomyślało o tym, żeby wyrzucić, bądź okraść małego chłopca, który znalazł się tutaj przez przypadek. Sytuację ratował na szczęście Danark. O ile większość istot, szczególnie mieszkających w miastach była na tyle chciwa, że była w stanie okraść piętnastolatka z jedynej cennej rzeczy, którą posiadał, czyli miecza, to duża ich część w ostatniej chwili sięgała po rozum, widząc wielkiego zielonoskórego, towarzyszącego Uzjelowi, który nienawidził walki. Do rękoczynów przechodził w ostateczności, bądź w ogóle nie przechodził dając się bić i mając nadzieję, że w końcu napastnik się znudzi.

Na zewnątrz padało. W środku unosił się dość dziwny dla Uzjela zapach. Skończywszy rozmówca wyszedł na zewnątrz, kierując się w sobie tylko znaną stronę. Zostawił ich samych z księgą, która ponoć była aż tak ważna. Ponownie przez umysł chłopca przeszła myśl: "ilu z nich teraz myśli, by zabrać księgę dla siebie, sprzedać ją i żyć w dostatku, nie zważając na cierpienia innych".
Jego przemyślenia zostały przerwane. Ciche łupanie kropel deszczu o okno przerwał głośny wrzask dobiegający z zewnątrz. Uzjel momentalnie odwrócił się w stronę okna. Co się stało? Jakaż to potworność sprawiła takie poczucie strachu w czyimś sercu, że uwydatnił je na głos?
Barney! Barney został zaatakowany! Ogromny czarny pies, z oczyma niczym dwie płonące gwiazdy zaatakował rozmówcę! Przeklęte stworzenie z samego dna hadesu! Sługa czartów najrozmaitszych, będący na każde ich skinienie.

-Nie!-

Wyrwało się Uzjelowi. Nie mógł pozwolić, by ktokolwiek cierpiał przy Nim, być może i z Jego powodu. Wszyscy na moment spojrzeli się w okno, jednak kiedy odwrócili wzrok chłopca już tam nie było. Przez karczmę przemknęła smuga, trzaskając drzwiami i wybiegająca na zewnątrz. Nie do uwierzenia było, że mając na sobie taki wielki miecz chłopiec jest w stanie poruszać się z tak wielką, ledwo zauważalną dla ludzkiego oka prędkością. Błyskawicznie znalazł się przy Barneyu i jego napastniku.

-Istoto tak plugawa, że nie obawiasz się odebrać życia innemu stworzeniu! Istoto, której serce jest czarne niczym głębokie czeluści piekieł! Odejdź stąd, aby me oczy nie musiały więcej spoglądać na twe nikczemne oblicze!-

Uzjel był niemal pewny, że ma do czynienia z istotą pokroju piekielnego ogara. Jednak bycie niemal pewny, a bycie pewnym to różnica. Nie mógł sobie pozwolić na bezmyślne ukatrupienie zwierzęcia, przecież ono mogło być kontrolowane czyjąś wolą. Chociaż z drugiej strony, żadne zwierze nie atakuje samo bez powodu. Nawet zmuszone nie zabije innej istoty dla przyjemności. Tutaj w mieście na pewno nie cierpiało z powodu głodu, ono musiało zostać wysłane w celu zabicia konkretnej osoby!

-Odejdź istoto plugawa, nim będę zmuszony ukrócić twe życie, jak ty ukróciłaś życie tego biednego człowieka!-

Mimowolnie sięgnął po miecz. Wielki miecz, który trzymał... w jednej ręce!
Był gotów odeprzeć natarcie niespodziewanego przeciwnika, gdyby ten spróbował atakować, nawet raniąc go, byle tylko go unieruchomić, nie zabijać.
Upewniwszy się, że są bezpieczni upuścił swe ostrze i ukląkł przy umierającym mężczyźnie.
Przykładając ręce do rany zaczął recytować modlitwę.

-O jaśniejący, Ty który zsyłasz na nas kojące promienie słońca,
Ty, który koisz nasze rany swą dobrocią,
uciekające życie, którego z każdą sekundą jest coraz mniej,
nie pozwól na taką niegodziwość, by Twoje sługi schodziły niszczone niegodziwością istot niższych.-


Wokół rąk Uzjela pojawiła się błękitna mgiełka, która momentalnie zaczęła ogarniać ranę mężczyzny. Chłopiec nie miał pojęcia, czy zdąży go uratować. Nie obchodziło go także, co działo się teraz w środku. Istniał dla Niego osobny świat, w którym musiał uratować Barneya.
 
Awatar użytkownika
Venomus
Z-ca szefa działu
Z-ca szefa działu
Posty: 358
Rejestracja: czw sie 11, 2005 10:29 pm

ndz sty 20, 2008 4:49 pm

Neith Sorn

Wysoka dwudziestodwuletnia postać siedziała w karczmie. Z głowy wyrastało mu sześć krętych kościanych rogów przypominających trochę koronę. Jego skóra miała białawy odcień. Czarne włosy opadały mu na ramiona. Nosił szaty i płaszcz maga, koloru głębokiej czerni. Na przodzie tuniki widniała czaszka na odwróconej tarczy. Był to Rogaty herold, żywy symbol rychłego powrotu Pana Kości do Faerunu.
Na jego ramieniu siedziała niewielka istota. Każdy kto choć trochę zna się na rasach żyjących w Niższych sferach od razu zgadnie, że jest to imp. Stwór miał złożone skrzydła, jego ogon leniwie to w jedna, to w drugą stronę podczas gdy patrzył nieufnie na zgromadzonych w karczmie. W ręku trzymał kostur zrobiony z hebanu, cały pokryty runami w starożytnym języku, nie wiedzieć czemu niepokojąco przypomina on kosę...

Nekromanta zamyślił sie powracając umysłem do chwili gdy został wysłany przez swoich zwierzchników...
------------------------------

Słońce powoli zachodziło nad blankami zamku Wampirzego Kła.
Neith Sorn patrzył w dal zamyślony, rozważając to co usłyszał od przywódcy Organizacji. ~To może być szansa na jaką czekaliśmy od dawna...~ rozważał nekromanta.
- Neith, wszystko w porządku,przyjacielu?- usłyszał głos.
Obejrzawszy sie za siebie, uśmiechnął sie do dwójki przyjaciół która zmierzała w jego kierunku. Głos należał do Marcusa, młodego kapłana Myrkula o gęstych kręconych włosach i spokojnym usposobieniu. a nim szedł starszy,czterdziestoletni potężnie zbudowany skrytobójca, odziany w misternie zdobiona czarna zbroją. Na piersiach można było dostrzec symbol czaszki którą jest otoczona rządkiem łez.
-Nie musisz sie o mnie martwić przyjacielu, przygotowywałem sie tylko do drogi...- rzekł młody nekromanta.
-Żałujemy, że nie możemy ci towarzyszyć w tej wyprawie lecz dostaliśmy rozkazy aby udac sie do Twierdzy Zhentil, wiesz spotkanie dyplomatyczne z Fzoulem...-wyjaśnił krótko skrytobójca
-Pamiętaj jednak, że w razie czego ślij informacje do Organizacji a zjawimy sie jak tylko zrobimy swoje.- dokończył Marcus.
Neith uśmiechnął się, -Nie martw sie, będę...- herold uznał, że czas wyruszać. Z głębi swej szaty wyjął niewielki sześciokątny przedmiot. Nacisnął jedna ze ścian i wtedy otworzył się portal. Po drugiej stronie wymiarowych drzwi można było dostrzec zabudowę Daggerford.
Nekromanta zamknął na chwilę oczy i wyciągnął rękę. Chwile potem na ramieniu pojawił się Xanadar, jego chowaniec. Gotowy do drogi Sorn ostatni raz spojrzał na twierdzę. Jego wzrok nie spoczął jednak na jago długoletnich kompanów, lecz wyżej na skrytą w cieniu wieży znajomą wampirzycę która wysłała mu intymny pocałunek, pożegnanie które chciała by tylko on zobaczył. Rogaty herold odetchnął i wkroczył w portal...
------------------------------

Z zamyślenia wyrwał Neitha krzyk który rozniósł sie od okolicy. Odwrócił gwałtownie głowę w kierunku źródła hałasu. Dzięki swym umiejętnościom doskonale widział wszystkie rany które posiadał Barney. Wystarczył mu jeden rzut oka by wiedzieć, że człowiek jest martwy.
Nekromanta dojrzał też psa który niepokojąco przypominał piekielnego ogara. Znaczyłoby to, że w sprawę zamieszane są siły mające związek z Niższymi Planami...
Neith zwrócil uwagę na małego chłopca z komicznie dużym jak na jego możliwości mieczem. Zarówno broń jak i jej właściciel wydawali sie nie tym co widac na pierwszy rzut oka. Krok w krok podążał za nim potężny ork. ~Czy to ten o którym była mowa w liście?-zmarszczył brwi nekromanta. Słysząc wołania chłopca Neith pokręcił z rezygnacją głową.
-Eh, tylko nie znowu jakiś nawiedzony wyznawca Lathandera...
Jego wzrok spoczął na Woluminie. Czy czary nekromanty pozwolą poznac sekrety księgi? Neith postanowil poczekać na reakcje innych i dalszy rozwój wypadków...
 
Awatar użytkownika
Varmus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1443
Rejestracja: śr sty 18, 2006 5:52 pm

ndz sty 20, 2008 5:00 pm

Nazar z Mulmaster

Wysoki, zwalisty mężczyzna pociągnął paskudnej orczej wódki ze skórzanego kubka i odkaszlnął. Lecz się tym, czymś się struł, mówilo przysłowie, a obecnie paskudny kac palił mu mózg. Wlał w siebie zatem trzeci już kubek obrzydliwego, palącego alkoholu, zdeterminowany wybić klin klinem. Ruchem potężnych barów poprawił ułożenie pięknego espadona z ciemnego, matowego metalu, zdobionego rubinami, wsuniętego w krótki skórzany rękaw na łańcuchu, przewieszonego przez plecy.

Było zimno. Było cholernie zimno. Padało, na domiar złego. Mężczyzna opatulił się mocniej atłasowym, czarnym płaszczem ze zlota lamówką. Podbicie z karmazynowego jedwabiu przywodziło na myśl swieżą, tętniczą krew. Pod spodem pyszniła się piękna mithrilowa zbroja, kuta na kształt czaszek i demonicznych skrzydeł, o fantazyjnych spiralnych żłobieniach, skryta pod luźnym, grafitowym wamsem pozbawionym herbu, spiętym solidnym pasem nabijanym ćwiekami. Do pasa dopięte były paskudnie wyglądający morgensztern i toporek, a przy udzie wisiało ładne kukri w pochwie z miękkiej skóry.

Mężczyzna przejechał dłonią po zmierzwionych, płowoczarnych włosach. Wykrzywił twarz w paroksyźmie uśmiechu, co wyglądało co najmniej nieprzyjemnie. Ohydne oparzenie na pół ryja i paskudna blizna przebiegająca przez jego środek zafalowały pod rzadką szczeciną trzydniowego zarostu. Metoda klina powoli zaczynała działać i w głowie zaczynało się przejaśniać. Po chwili mężczyzna stwierdził, że jego żoładek dorósł do śniadania złożonego z fasoli, kiełbasy, jajecznicy i pytlowego chleba okraszonego solidnym kuflem krasnoluzkiego piwa. W cieniu rzucanym przez mężczyznę zajaśnialu dwa punkty, przywodzce na myśl oczy pantery.

Nazar nienawidził poranków.

Wyciągnął z kieszeni list i przeczytał go jeszcze raz.

~ No dobra. Nie mam nic do stracenia... A. ~

***

Późnym popołudniem...

Nazar zlustrował wzrokiem okuty grimuar, który pozostawił tu Barney, po czym powiódł wzrokiem po towarzyszach.

~ Kurwa. ~ stwierdził w myślach.

Nagle z ulicy dobiegł potworny wrzask. Wyuczonym ruchem ściągnął z barków miecz i wydobył go ze skórzanego rękawa, w półpiruecie zeskakując ze stołka przy ladzie. Z cienia, który rzucał, wychynęło stworzenie przypominające panterę, złożone z cienia. Jej oczy płonęły nieziemskim, złotym światłem.

Młodzik z przerośniętym nożem do mięcha wypadł już na zewnątrz. Uzjel, czy jakoś tak. Wyjrzał przez okno. Wielkie, czarne, psopodobne bydle przeżeralo się przez tchawicę Barneya. Uzjel próbował go uratować, ale na niewiele to się zdało.

Wolumin Nocy i Dnia otworzył się sam z siebie. Nazar spojrzał na słowa, formujce się na jego kartach. Przeczytał je cicho.

- I zginie powiernik Woluminu. A księga wpadnie w ręce chciwych ludzi. Jeden spośród nich, ten o twarzy dziecka zostanie... - słowa rozmyły się w niezrozumialy bełkot.

Męzczyzna powtórzył je w myślach, notując je dokładnie w pamięci. Nie zapomni.

- Hmh, dzięki, przeżarty przez mole kawale gówna, za nazwanie mnie chciwym... Zapamiętam to sobie. - mruknął pod nosem, zarzucając pochwę z powrotem na plecy, a espadon chwytając lewą ręką za podkrzyże, ostrzem w dół. Pociągnął solidny łyk z kufla piwa, który wcześniej zamówił, opierając się plecami o ladę.

- Kurewsko dobry sposób na śmierć pięciusetletniego faceta, o ironio Beshaby, nie powiem. Chodźmy, bo jeszcze ta bestia wpieprzy naszego chciwca o twarzy dziecka. - Nazar powiedział beznamiętnym tonem do towarzyszy.
Ostatnio zmieniony ndz sty 20, 2008 8:57 pm przez Varmus, łącznie zmieniany 2 razy.
 
Awatar użytkownika
Makinath
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 32
Rejestracja: pn mar 05, 2007 3:06 pm

ndz sty 20, 2008 7:40 pm

Danark

Main theme


Ork siedział na jednym z wysokich krzeseł za barem. Jego oczy były… zamknięte. Danark nie przejmował się pozostałymi gośćmi. Można powiedzieć, że gdy oczy miał zamknięte dowiadywał się o nich wiele więcej. Jeden z nich zdecydowanie musiał być elfem choć Danark rzadko widywał ziemskich przedstawicieli tej rasy. Kolejny mężczyzna…Wyglądał jak jeden z wielu ludzi spotykanych na ulicach, lecz było w nim coś innego... Coś czego zapewne nie posiadał od zawsze. Danark zostawił tego mężczyznę. Jego zmysły skupiły się na kolejnym gościu. On nie był dla niego zagadką. Plugawość dało się wyczuć na kilometr.

Danark westchnął. Gdyby nie musiał nigdy by tu nie przybywał i odradził by to samo Uzjelowi. List…Nie mógł go zignorować. Ktoś wiedział o nim zbyt dużo.
Krzyk.

Czujne oczy orka otworzyły się momentalnie. Gdy tylko zauważył, że chłopiec wybiegł z karczmy sam zeskoczył z krzesła. Ciemnobrązowy płaszcz opinający jego potężną sylwetkę załopotał. Kaptur wciąż zakrywał jego twarz nie dając innym możliwości jej zobaczenia. Mężczyzna obok również wstał przy okazji wyszarpując z pochwy ostrze. Coś innego jednak zwróciło uwagę Danarka. Cień. Więc się nie mylił.
Wydawało się, że blisko dwu metrowemu orkowi zajmie wieczność nim wydostanie się z karczmy. Nic bardziej mylnego. Danarak, poruszając się podobnie jak młody chłopiec już po chwili znajdował się u jego boku. Stanął między Uzjelem, a biesem. Nie wyjął broni, nie musiał. Okute w srebrzyste rękawice dłonie zwisały swobodnie wzdłuż jego potężnych boków. Z kaptura dało się zobaczyć wystający na zewnątrz kosmyk białych włosów.
Szczerze mówiąc Danark niezbyt przejmował się potworem naprzeciwko. Dużo bardziej nurtowały go słowa, które usłyszał gdy wybiegał z karczmy. Od zawsze wiedział, że ren chłopak jest wyjątkowy i że przed tą wyjątkowością musi go chronić.

Tu jednak sprawy zaczynały się komplikować. Na dodatek Barney, jego kontakt prawdopodobnie zginął. Ork stał tak jeszcze chwilę, lecz bies po chwili odbiegł jakby nigdy nic. Posłaniec. Lecz kto mógł chcieć zabić tego człowieka? Odpowiedź była prosta, ktoś kto pragnął książki spoczywającej w karczmie. Teraz oni, grupa osobliwości z całych Krain musieli ją przechować. Lecz co później? Nie znali swojego zadania. Danark szybko zdecydował. Być może była jeszcze jakaś szansa.

Ork obrócił się i ukucnął przy ciele Barneya.
- Już spokojnie chłopcze…On odszedł. Nie pomożesz mu. Teraz na nas spoczywa brzemię. Ten człowiek pozostawił w naszych rękach coś ważnego. Jeżeli naprawdę chcesz mu pomóc to wróć teraz do karczmy i uzgodnij z resztą co zamierzają zrobić
Danark przemawiał cicho i spokojnie. Następnie odsunął Uzjela lekko na bok i zaczął przeszukiwać Barneya. Jego kodeks zdecydowanie nie pochwalał takiego zachowania, lecz tym razem miał w rękach nie tylko swój los, ale również chłopca i osób w środku. Nie wiedział czy robi czy nie. Jego poczynania zweryfikuje historia. Kierował się tym co czuł wewnątrz. Mistrz nie raz uczył go, że nawet nasze zasady czasami nie są nic warte wobec zaistniałej sytuacji. Szczególnie gdy na szali jest życie nie tylko nasze, ale też tych którymi się opiekujemy.
Danark nie miał wątpliwości. Podjął słuszną decyzję.

Ork podniósł się i popatrzył na fiolkę pełną ciepłego niebieskiego piasku. Nie miał pojęcia czym może być nie to jednak było teraz najważniejsze. Ork zauważył na końcu ulicy samotną postać, która po chwili zawróciła. Danark przeklął cicho. Popchnął Uzjela do środka karczmy i sam wpadł do niej za nim, zatrzaskując drzwi.
- Nie znamy się, ale to nie ma znaczenia. Prawdopodobnie za parę minut będziemy mieli na karku kordon straży miejskiej, a ja nie przybyłem tu po to by ich zabijać. Lepiej szybko coś wymyślmy bo nasza sytuacja przestaje wyglądać wesoło.
Ostatnio zmieniony ndz sty 20, 2008 8:30 pm przez Makinath, łącznie zmieniany 2 razy.
 
Awatar użytkownika
little_diner
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: ndz cze 13, 2004 6:27 pm

ndz sty 20, 2008 7:58 pm

Ramuil Nightsun

Widząc, że życie tego człowieka jest ważniejsze niż artefakt, Ramuil również wstał i zaczął kierować się w stronę drzwi.
- Pilnujcie księgi - rzucił tylko tym, którzy pozostali w karczmie. Następnie wyszedł za kompanami, obserwować poczynania młodzika z wielkim mieczem, klęczącego nad martwym ciałem. Chłopak najwidoczniej próbował jakoś pomóc rozszarpanym zwłokom, ale już z miejsca gdzie stał, Ramuil widział, że aby pomóc biedakowi potrzeba potężnego kapłana.
Nightsun stanął obok Nazara i czekał na rozwój sytuacji.
~ Mam nadzieje, że księga jest w dobrych rękach. W końcu to z jej powodu tu jesteśmy i głupio by było ją stracić w przeciągu pierwszych piętnastu minut jej posiadania. ~ pomyślał elf, ale zaraz wrócił uwagą do tego co działo się dookoła niego.
Deszcz rozmywał kałużę krwi, która wypłynęła z gardła Barneya, ale młodzik nadal się łudził, że jest w stanie mu pomóc.

~ Ach ten młodzieńczy zapał ~ pomyślał Ramuil.

Na szczęście ten dziwny ork podjął się wysiłku ograniczania zapału dzieciaka. Przynajmniej jeden problem z głowy.

Widząc zachowanie orka, elf spojrzał w tę samą stronę co on. Gdy ujrzał strażnika, równie szybko ruszył w stronę drzwi karczmy. Spojrzał tylko, czy wolumin jest na miejscu i ruszył w stronę stolika. Po słowach orka, do którego - o dziwo - nie czuł wrodzonej niechęci, elf powiedział:
- Mam nadzieje, że jako magowie, ktoś z was posiada dostęp do jakichś czarów, które pomogły by nam w ucieczce? Niestety moje zdolności magiczne są ukierunkowane w trochę inną stronę, ale mniemam, że czegoś pożytecznego was nauczyli w waszych akademiach. - zakończył elf i popatrzał po twarzach zgromadzonych w oczekiwaniu na odzew.
 
Awatar użytkownika
Venomus
Z-ca szefa działu
Z-ca szefa działu
Posty: 358
Rejestracja: czw sie 11, 2005 10:29 pm

ndz sty 20, 2008 8:49 pm

Neith Sorn

- Ekhm, panowie skoro zależy wam na czasie może będę w stanie pomóc. Z racji mojej...profesji, sadzę, że uda mi sie wycisnąć trochę informacji od drogiego Barneya...- powiedział nekromanta spokojnym, stonowanym głosem.
Rogaty herold zapobiegawczo szukać w swej torbie komponentów do czaru.
-Hm, Xanadarze, czy to coś to na pewno był piekielny ogar, mastiff albo inna istota z niższych sfer? Wolę się upewnić...- Neith skierował pytanie do swojego chowańca. Wiedział, że imp zna się na tych sprawach gdyż Xan wielokrotnie wcześniej był pomocny w podobnych śledztwach.
-Wnieście ciało do środka żebyśmy mogli sie w końcu dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Jeśli chodzi o transport. Mogę nas wszystkich przenieść używając tego...- nekromanta zważył w dłoni przedmiot w kształcie kostki.
Ostatnio zmieniony ndz sty 20, 2008 9:16 pm przez Venomus, łącznie zmieniany 2 razy.
 
Awatar użytkownika
Sierak
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2296
Rejestracja: pt maja 11, 2007 4:07 pm

ndz sty 20, 2008 8:56 pm

Uzjel

Uzjel na daremno przelewał energię ze swych dłoni do rany mężczyzny. O ile rana faktycznie zasklepiała się, to życie już dawno wypłynęło z ciała Barneya. Chłopiec pogrążył się w beznadziejności. Nie potrafił uratować obcego człowieka, a co dopiero Danarka w razie potrzeby.

~Frajer!~

Odezwał się w Jego myślach głos wyjątkowo dobitny i złośliwy, a przede wszystkim raniący. Jednak miał on trochę racji. Kimże On był? Ledwie zaczęło się to wszystko, a On już nawalił.
Po chwili podszedł do Niego Danark odsuwając go od trupa i tłumacząc, że nic nie są już w stanie zrobić. Po chwili ork zaczął przeszukiwać truchło, w poszukiwaniu bóg wie czego. Uzjel nie rozumiał tego postępowania, jednak na całym świecie Danark był jedyną osobą, której ufał bezgranicznie... krórej ufał i wiedział, że ta go nie zdradzi.

Powoli wstał. W tej samej chwili ork coś zauważył. Coś, czego Uzjel w swym przygnębieniu nie dostrzegł. Tak, czy siak jednak wepchnął go do środka budynku, samemu zatrzaskując drzwi.

-Danarku... co się stało?-

Zapytał chłopiec orka, nie wiedząc o co chodzi. Teraz mógł w końcu rozejrzeć się po reszcie zgromadzonych. Elf, mężczyzna oraz... mężczyzna z impem na ramieniu!
Uzjela zatkało na ten widok. Plugawa istota piekieł wypuszczona na powierzchnię, by tutaj siać zamęt, gdzie w piekłach ma na to za niski status. Chłopiec miał nadzieję, że ten człowiek będzie mieć w swym sercu na tyle uczuć, by się pohamować przed wyrządzaniem zła tak, by ani Uzjel, ani Danark nie musieli ingerować.

Po chwili młodzieniec zorientował się, o co ten cały szum. W jednej sekundzie Jego postawa zmieniła się. Ktoś mógłby nawet powiedzieć, że jest doskonałym aktorem, gdyż w zaistniałej sytuacji ciężko było powiedzieć, czy żal mający miejsce kilka sekund temu był prawdziwy. Z jednej strony chciał wierzyć, że uczciwość przezwycięży kłamstwo, jednak zdawał sobie sprawę, że nie ma takiej możliwości, by straż im uwierzyła.

-Sądzę, że nie ma sensu próbować się tłumaczyć. Ludzie nigdy nie będą na tyle doskonali w swym jestestwie, by uwierzyć komuś, bez zboczeń typu chciwość, własne cele, czy złośliwość. Mówiąc prosto: zaaresztują nas, bo tak jest prościej, niż próbować złapać jakiegoś demonicznego ogara. Ja i Danark potrafimy się szybko przemieszczać... bardzo szybko. Myślę, że bylibyśmy w stanie zająć ich przez chwilę uciekając im po mieście tak, byście Wy mogli się oddalić. Potem tylko... powinniśmy się gdzieś spotkać.-

Młodzieniec mówił spokojnie, zupełnie jakby nie obawiał się w żaden sposób o swoje życie, czy przyszłość. Ponadto formułował słowa tak, jak żadne inne dziecko nie było by w stanie. Skrzyżował ręce na piersi, czekając na odpowiedzi reszty.

Po chwili zły człowiek zaproponował przesłuchanie... zwłok. Uzjel nie zamierzał pozwalać na męczenie umęczonego, jednak wiedział że sytuacja jest konieczna, do dowiedzenia się czegokolwiek.
Po chwili nowo poznany elf zaproponował chłopcu, by ten wziął księgę. Uzjel udał się w stronę woluminu, by go wziąć ze sobą.
Ostatnio zmieniony ndz sty 20, 2008 9:25 pm przez Sierak, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
little_diner
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: ndz cze 13, 2004 6:27 pm

ndz sty 20, 2008 9:10 pm

Ramuil Nightsun

Podczas gdy Neith zajął się przesłuchaniem zwłok Barney'a, Ramuil podszedł do dziwnego dzieciaka.

- Hej chłopcze! Widzę, że nie tylko Ty nie lubisz podobnych czarów. Twój pomysł z odciągnięciem strażników wydaje się być całkiem rozsądny. Skoro wraz ze swoim przyjacielem chcecie odciągnąć pościg, spróbujemy to jakoś wykorzystać. Mam nadzieje, że w tej karczmie jest jakieś inne wyjście.

Na północ od miasta jest rzeka -
po twarzy elfa przemknął jakby grymas bólu - spotkajmy się na trakcie, jakiś kilometr od niej

Weź księgę -
powiedział po chwili elf - w końcu to coś o Tobie mówił tekst, który się na chwile ukazał. - elf zakończył, po czym obrócił się by sprawdzić czy "przesłuchanie" już się skończyło.

Nigdy nie lubił ingerowania w cudze życie po śmierci, ale jak to mówią niektórzy: cel uświęca środki. Niemniej elf nie lubił widoku gadających zwłok.
Ostatnio zmieniony ndz sty 20, 2008 9:23 pm przez little_diner, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
Varmus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1443
Rejestracja: śr sty 18, 2006 5:52 pm

ndz sty 20, 2008 9:23 pm

Nazar z Mulmaster

- Cholera, panowie... - burknął Nazar z uśmieszkiem, który na jego twarzy robił dość nieprzyjemne wrażenie. - O ile wasze dupy przystosowane są do jazdy konnej, jestem w stanie przywołać nam rumaki wystarczajaco rącze, by spierdolić strażnikom. Na zewnątrz, panowie. Niech ktoś weźmie księgę. Nie mamy na czasu na interogacje, rogaty. Strażnicy nadchodzą. Bierzemy, kurwa, trupa na siodło i zrobisz, co miałeś zrobić, jak będziemy bezpieczni. - mężczyzna porozumiewawczo uśmiechnął się do nekromanty.

Nazar szybko dokończył piwo i stuknął kuflem w ladę. Szybkim, wprawnym ruchem zdjął z ramion pochwę, wsunął doń espadon i zarzucił go z powrotem na plecy. Narzucił na głowę kaptur i wyszedł.

Nazar strzelił karkiem i podniósł ręce do góry. Dłonie złożone w skomplikowany gest rozjątrzyły się nieziemskim blaskiem, gdy z blotnistej drogi podniosły się kłęby ciemnej, gęstej mgły, które po chwili uformowały się w sylwetki rosłych koni w pełnej uprzęży.

Mężczyzna otarł z czoła pot i wziął kilka głębokich wdechów. Bezceremonialnie podniósł z ziemi trupa Barneya i przerzucił go przez jednego z koni, a następnie wsiadł na niego. Rozejrzał się w poszukiwaniu strażników i czekal cierpliwie, aż jego towarzysze wsiądą na resztę rumaków.

- Na koń, drużyna! Raz, kurwa! - ryknął.
 
Awatar użytkownika
little_diner
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: ndz cze 13, 2004 6:27 pm

ndz sty 20, 2008 9:38 pm

Ramuil Nightsun

- No cóż - rzekł Ramuil odwracając się i spoglądając w kierunku "miejsca przesłuchań" - widzę, że jednak nasi towarzysze nie przesłuchują Barney'a

Stosując się do poleceń Nazar'a, Ramuil szybko wybrał sobie jednego z wierzchowców, po czym zwinnie wskoczył na jego grzbiet. Popędzając przy tym innych, żeby się pośpieszyli, gdyż straż mogła się zjawić w każdej chwili.

Elf szybko sprawdził, czy miecz leży na swoim miejscu i lekko poluzował go w pochwie na wypadek niespodziewanej walki.

- Pamiętajcie o księdze! - krzyknął jeszcze do pozostałych i zaczął krążyć przed drzwiami gospody, dając innym do zrozumienia, że czas nagli.

Elf nasunął jeszcze kaptur na głowę i był już zupełnie gotowy do jazdy.
 
Awatar użytkownika
dreamwalker
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2250
Rejestracja: pn gru 19, 2005 9:39 pm

ndz sty 20, 2008 10:02 pm

Daggerford długo będzie pamiętać tą ucieczkę. Tyle, że straż dysponując danymi "jeden mały z mieczem i jeden duży ork" raczej ma małe szanse na schwytanie Was, kiedykolwiek. Robiło się już bardzo ciemno, gdy naciągniętymi na głowę dla ochrony przed deszczem pelerynami gnaliście w szalonym pędzie przez miasto, gonieni przez mały oddziałek miejscowej policji. Uzjel i ork biegli piechotą, jednak nie ustępowali oni wcale wierzchowcom. Uzjel biegł przed Wami, przyciskając kurczowo do piersi księgę, owinąwszy ją wcześniej swoją peleryną, ork stanowił tylną straż.

Brama niepilnowana, wolność. Z rozpędem wpadliście do rzeki, mocząc się dokumentnie mimo, że przejechaliście tylko przez bród. Przed Wami gościniec i droga do Waterdeep. Za Wami wygrażający pięściami strażnicy. Nad Wami bezgwiezdna noc. W drogę.

Gdy kilka kilometrów dalej zatrzymaliście się, a raczej konie Was zatrzymały znikając - Nazar Was uprzedził, więc nie wpadliście w błoto, zauważyliście że jest z Wami ktoś jeszcze. Nieznajomy siedział z Wami w karczmie i nasłuchiwał wszystkiego co było mówione. W natłoku ucieczki nie zauważyliście jeszcze jednego uczestnika wyprawy. Teraz nieznajomy stał przed Wami. Zmoknięty kaptur osłaniał mu całkowicie twarz.
Deszcz przestał padać, ale dookoła Was ziało pustkowie. Było ciemno choć oko wykol i zimno, więc całkiem nieprzyjemnie. Nieznajomy stał w miejscu.
 
Awatar użytkownika
little_diner
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: ndz cze 13, 2004 6:27 pm

ndz sty 20, 2008 10:14 pm

Ramuil Nightsun

Gdy tylko konie zniknęły, a drużyna dostrzegła dziwnego nieznajomego, Ramuil szybko wyciągnął swój "zamarznięty" miecz i stanął w pozycji defensywnej do postaci w kapturze, trzymając ostrze skierowane ku niej.
Po ostrzu, co chwila, przebiegały drobne wyładowania świadczące o nerwowości posiadacza.
- Kim jesteś? - rzekł elf do nieruchomej postaci stojącej w błocie.
Elfi wzrok Ramuila, pozwalał mu widzieć w ciemnościach, więc uważnie wpatrzył się w przybysza i starał się dojrzeć co skrywa jego kaptur.

Kątem oka, elf rozglądał się jaka jest reakcja jego towarzyszy i czekał na jakiekolwiek wsparcie. W końcu nigdy nie wiadomo kim może być ta postać.

Chociaż z drugiej strony, może to ona jest tym tajemniczym "A" z listu. Niemniej jednak, elf zachowywał czujność i ani na chwilę nie spuścił wzroku z tajemniczego nieznajomego...
 
Awatar użytkownika
Venomus
Z-ca szefa działu
Z-ca szefa działu
Posty: 358
Rejestracja: czw sie 11, 2005 10:29 pm

ndz sty 20, 2008 10:27 pm

Neith Sorn

Gdy nekromanta czuł, że jego wierzchowiec staje się niematerialny zeskoczył i rozejrzał sie wokół widząc nerwową reakcję elfa z fascynującym mieczem.
Widok zakapturzonej postaci nie przeraził go choć wiedział,że może stanowić on zagrożenie. Neith posłał mentalny rozkaz do impa by stał sie niewidzialny i bezszelestnie podleciał do postaci od tyłu- tak na wszelki wypadek.
-Przygotuj się elfie, może być gorąco- wyszeptał do ucha Raumilowi, stając u jego boku unosząc kostur w pozycji obronnej. Dziękował w duchu za te godziny spędzone na treningu walki kijem jakie przeszedł z Mnichami Długiej Śmierci. Czekał co będzie dalej.
 
Awatar użytkownika
Makinath
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 32
Rejestracja: pn mar 05, 2007 3:06 pm

ndz sty 20, 2008 10:35 pm

Danark

Ork zwolnił widząc jak cieniste konie zniknęły, a reszta zatrzymała się. Gdy się zatrzymał dostrzegł jak elf wyciąga broń i czai się z nią na ostatniego z karczemnych gości. Podszedł do niego spokojnym korkiem i położył skórzaną, pokrytą metalowymi płytkami rękawice Ce ramieniu elfa.
- Spokojnie towarzyszu, on również był w karczmie. Jeszcze żadne z nas się nie przedstawiło więc nie wymagaj tego od człowieka, który do tej pory siedział cicho. Ty również magu. Masz jeszcze coś do zrobienia, a to nie jest odpowiedni moment żebyś marnował swoje siły

Ork odstąpił od elfa i poszedł do ciała Barneya teraz leżącego na trakcie. Podniósł je ostrożnie i zrobił kilka kroków w stronę lasku nieopodal.

- Musimy znaleźć jakieś miejsce na obóz. Nie mamy żadnego planu działania, a działanie bez planu równa się porażce. Poza tym, o ile się nie mylę, chcieliście również porozmawiać z duchem tego człowieka.- W tym momencie czujne brązowe oczy orka wpatrzyły się zza kaptura w maga. – Lecz ostrzegam cię czarodzieju. Potrzebujemy od tego człowieka określonych informacji. Nic więcej. Trzymaj go na tym świecie jak najkrócej będzie to możliwe. Jego dusza, żadna dusza nie zasłużyła sobie na los, który chcesz jej zgotować. Tym razem jednak to zrozumiem, tego wymaga od nas sytuacja. Można powiedzieć, że do tego nas zmusza.

Brązowy płaszcz załopotał, a Danark odwrócił się i ruszył spokojnym krokiem w kierunku zbiorowiska drzew. W głowie miał idealny porządek. Wciąż jednak nie wiedział co mają począć z księgą. Być może plugawy rytuał, który miał się odbyć pomoże im w tym choć w niewielkim stopniu. Ork przypomniał sobie również o niebieskim piasku, który znalazł. On mógł również udzielić im odpowiedzi na kilka pytań.
 
Awatar użytkownika
Varmus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1443
Rejestracja: śr sty 18, 2006 5:52 pm

pn sty 21, 2008 12:43 am

Nazar z Mulmaster

Nazar wiele w życiu widział, ale ten wariacki wyścig sobie zapamięta na długo. Spojrzał na dzieciaka i jego orczego goryla.

~ Ciekawe, ile mogą tak zapieprzać? ~

Zeskoczył z konia na sekundę przed tym, jak ten rozpłynął się we mgłę. Z jego cienia wyszła Fatum, ledwo odróżnialna od otoczenia.

Coś było nie tak.

W mgnieniu oka espadon wylądował w jego rękach, mierząc w nieznajomego. Dziwna postać w płaszczu. To nie wygląda dobrze. Nazar zmrużył oczy i zaczekał na rozwój wypadków.
Ostatnio zmieniony pn sty 21, 2008 4:06 pm przez Varmus, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

pn sty 21, 2008 1:30 am

Zazdrość

Spodziewaliście się spotkać każdego. Krwiożerczą bestię. Samotnego maga. Szpiegującego was przeciwnika.
Rozbuchana wyobraźnia mogła podpowiadać wiele, gdy samotna sylwetka tonąca w swym płaszczu zagrodziła wam drogę.

Poznaliście ją tylko dzięki odzieniu. Ten sam płaszcz, dokładnie to samo okrycie, zwróciło waszą uwagę w karczmie. Tak głębokiej i czystej zarazem zieleni nie sposób było nie skojarzyć. Na domiar zapadających w pamięć szczegółów, okrycie owo pachniało świeżością lasu świerkowego. Chłodnym, rześkim porankiem, zdawało się wówczas wypełniać swą wonią nieomal całą karczmę. Posiadacz okrycia nie zrzucił go ani na chwilę podczas swego pobytu w Myśliwskiej. Siedział jeno tam, gdzie trunki polewali, zamieniając parę słów z gospodarzem i od czasu do czasu zerkając leniwie w waszą stronę. Na skutek wieczornego półmroku nie dostrzegliście jednak wtedy twarzy nieznajomego.

Mozna było pomyśleć, że to jaki myśliwy czy leśnik miejscowy, a może nawet druid, kie go tam wie. Miejscowy, co to wpadł do znanego sobie dobrze przybytku, by trunkiem niedrogim zmyć z siebie codzienną porcję gryzącego sumienie i nieznośnie gniotącego poczucia rezygnacji.


Jakże bardzo bylibyście w błędzie myśląc w ten sposób.

Neith i Ramuil lustrowali postać, gotując się już do walki.

I wtedy postać wyciągnęła swą delikatną dłoń z poły płaszcza, jakby chciała ich powstrzymać. Sylwetka obcego zajaśniała na moment, gdy płaszcz począł się kurczyć. Zmniejszał się i dostosowywał do kształtnej, acz drobnej figury posiadacza. Czy to elfka czy nimfa jaka?

Nie, znaliście jednak dobrze te małe latające i irytujące stworki. Pixie chyba im było.

Kusząco piękna, można by rzec. Nie pasowała do waszej zbieraniny, może co najwyżej do równie skromnego posturą, co delikatnego Uzjela. Jednak w jej oczach jaśniał jakiś dziwny blask. Czarne ogniki, niezdrowy płomień.

Nawet przelotny uśmiech nie zataił pustki, jaka czaiła się w oczach pięknej nieznajomej.

- Przepraszam was, że tak długo niepostrzeżenie podążałam waszym tropem. I szkoda mi zarazem, że księga dla starego Abrazhigala wpadła w ręce bandy tak niekompetentnej, że przez bitych kilka godzin nie zdali sobie sprawy z obecności marnego leśnego duszka!


Ton wypowiedzi przeszedł niespodziewanie z ciekawskiego oczekiwania w siarczysty gniew, po czym istotka splunęła na ziemię z pogardą, co jakby nieznacznie ją uspokoiło.

Nie zmianiło jednak to faktu, że coś w tej postaci budziło wasz niepokój. Jakby coś było tu zdecydowanie nie na miejscu. I bynajmniej nie chodziło tu o uposażenie tajemniczej podróżniczki, którego prawie że nie było. Raptem jakiś skromny mieszek podróżny i parę przydających wdzięku błyskotek.

- Niestety jednak znaki na tej ziemi wskazują, iż nasze losy połączą się... na jakiś czas. Poznajcie zatem me imię. Brzmi ono Zazdrość.

Dźwięk wypowiedzianego rzekomego imienia zazgrzytał w jej zębach. Spoglądała na was, a czarny blask jakiego zapału czy może raczej niechęci, nienawiści wręcz, jaśniał w jej skrywanych pod długimi rzęsami oczętach. Aż chciałoby się skwitować - jadowity blask Zazdrości.
 
Awatar użytkownika
Sierak
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2296
Rejestracja: pt maja 11, 2007 4:07 pm

pn sty 21, 2008 10:30 am

Uzjel

Uciekali. Chłopiec nigdy nie miał styczności z końmi, jeżeli chodzi o jazdę na nich. Tylko by spowalniał resztę swoim brakiem umiejętności. Jednocześnie zaproponował, że podąży za Nimi biegiem. Ruszyli.
Zdziwienie na ich twarzach dało się odczytać, nawet pomimo kapturów przysłaniające ich lica. Biegnąc, trzymał pod szatą, przyciśniętą do piersi księgę. Byle już się stąd oddalić. Brama nie była pilnowana. Wolność.

O ile reszta siedząca na koniach nie zmokła tak, bo w końcu znajdowali się na jakiejś wysokości, to Uzjel i Danark byli po pas w wodzie, która dodatkowo ochlapała ich biorąc pod uwagę rozpęd, z jakim wbili się w rzekę.

Po kilku chwilach dalszego, szaleńczego pędu zmuszeni byli zatrzymać się z powodu zanikania magii cienistych rumaków. Zorientowali się, że jest z nimi ktoś jeszcze. Postać, która mignęła Uzjelowi w karczmie, jednak nie zwrócił na nią większej uwagi. Teraz okazała się podążać za Nimi.
Nekromanta oraz elf błyskawicznie zareagowali wiedzeni impulsem. Danark na szczęście Ich powstrzymał. Faktycznie trzeba było rozbić jakiś obóz, powinni się przespać.

Osoba, która podążała za Nimi wreszcie zareagowała. Jej płaszcz począł się kurczyć, dostosowując się do figury. Po chwili zaczęła... wytykać im ich niekompetencję?

-Abrazhigal?-

Imię to kojarzyło się Uzjelowi albo z imieniem diabła, czy demona lub imieniem smoczym. Istotka go zaciekawiła. Chłopiec skierował swe kroki w Jej stronę.

-Jesteś niegrzeczna istoto. O ile pamiętam dobrze, niegrzecznie jest tak oczerniać obcych ludzi, nic o nich nie wiedząc. Jednak zostawmy Twoje maniery na potem... prawdę mówiąc nie obchodzą mnie one. Imię Abrazhigal. Kim on jest i co miałaś na myśli, mówiąc że księga jest dla niego?-

Obojętność chłopca była, można powiedzieć doprowadzająca do szału. Stał ze skrzyżowanymi na klatce rękoma, czekając na odpowiedź leśnego ducha. Ciekaw był, jak ta zareaguje na tak jawne wytknięcie Jej złego zachowania.

Po chwili istotka przedstawiła się. Jej imię było dość dziwne.

-Uzjel.-

Odpowiedział chłopiec. Tym czasem faktycznie wypadało rozbić obóz. Bez ogniska jako źródła światła mogło być nie ciekawie w razie pojawienia się czegoś niespodziewanego. O ile Uzjel widział doskonale wszystko w promieniu około dwudziestu metrów, to nie wiedział jak inni radzą sobie w ciemnościach.

-Zanim rozpalimy ognisko. Czy ktoś oprócz mnie i mojego towarzysza potrafi przejrzeć przez mrok? Jeżeli jesteśmy tutaj jedynymi zdolnymi do tego, wystarczy powiedzieć, a nieco rozjaśnię otoczenie, jednak to może zwrócić na nas niepotrzebne obce spojrzenia. Dlatego pytam...-
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

pn sty 21, 2008 2:25 pm

Zazdrość

Zazdrość natychmiast zaintersowała się "chłopczykiem". Z kpiącym uśmieszkiem podleciała do niego i krążyć poczęła dookoła niczym osa, czekająca na właściwy moment, by użądlić boleśnie.

- Chciałbyś więc wiedzieć o A... A... Ależ mi się wymsknęło nieopatrznie! Hihihi! A poza tym... lubię być niegrzeczna. Nawet bardzo...


Mrugnęła zalotnie do Uzjela. Zdawała się nic nie robić z jego obojętności tudzież krytycznych uwag. Trudno było wam ocenić, na ile grała, a na ile prezentowała swa prawdziwą naturę.

- Ja jestem niegrzeczna, a ty - naiwny. Toż nie wiesz, malutki, że obcym nie wyjawia się tak łatwo sekretów? Ale, nie bądźmy względem siebie tacy nieuprzejmi! Nie wątpię, że wkrótce przestaniemy być sobie obcy, Uzjelu. Mam nadzieję, że twoi towarzysze również nie wątpią, iż wkrótce zawiążą się między nami niezwykle ciepłe i przyjazne... stosunki.


Kiedy tylko Uzjel zmienił temat i rzucił swoje pytanie, momenatlnie spoważniała, a kpiąco zlotny wyraz spełzł z jej twarzy.

- Jeśli tylko zechcę to przejrzę... przez mrok, przez magię, przez zasłonę, za jaką skrywa się przyszłość. Tajemnice me wyjawię wam, lecz jeszcze nie czas, nie czas. Zbyt wielu tu jest nas... nie można ufać każdemu... czekać, czekać musimy... aż zginą ci wszyscy, którzy powiernikami złymi będą...

Otrząsnęła się ze swego profetycznego tonu równie nagle, jak w niego weszła. Omiotła was wzrokiem głębokim. Jej źrenice zdawały się być ciemniejsze niż noc, co was otaczała.
 
Awatar użytkownika
Sierak
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2296
Rejestracja: pt maja 11, 2007 4:07 pm

pn sty 21, 2008 3:24 pm

Uzjel

Dziwna, podobna do elfki skrzydlata istotka podleciała do Uzjela. Zaczęła latać wokół Niego, najwyraźniej próbując go zirytować. Była jednak... hm ciekawa, właściwie interesująca było by lepszym słowem.
Dziwna obojętność chłopca nawet w stosunku gierek wróżki było co najmniej dziwne.
Wróżka była zdecydowanie dziwna. Jej sposób bycia był na swój sposób niepokojący.
Uzjel omiótł spojrzeniem teren dookoła siebie. Było mokro.

-Mokro jest... z rozpaleniem ogniska będzie ciężko... właściwie to ja się na tym zupełnie nie znam. Mamy więc dwie możliwości. Pójdziemy znaleźć jakąś jaskinię, bądź po prostu ruszymy dalej, właściwie ja byłbym za pójściem dalej...-
 
Awatar użytkownika
little_diner
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: ndz cze 13, 2004 6:27 pm

pn sty 21, 2008 3:48 pm

Ramuil Nightsun

- No cóż - rozpoczął elf - nie specjalnie kogokolwiek interesowała obecność "leśnego duszka" skoro ten miał za mało odwagi, żeby się odezwać. Najwidoczniej nie miałaś nic mądrego do powiedzenia... - dość niemiłym tonem odpowiedział Ramuil opuszczając przy tym broń, ale nie chowając jej do pochwy.
- Może nam powiesz, skoro w końcu masz co, kim lub czym jest ten Abrazhigal? Może i nie jesteśmy starymi znajomymi, ale skoro los nas ze sobą złączył, warto byśmy wiedzieli jak najwięcej o tej księdze. - ciągnął dalej niemiłym tonem elf.

Kiedy jednak pixie wpadła w dziwny trans i zaczęła coś bełkotać na temat śmierci złych powierników, elf skupił się na jej słowach. Może i tylko udawała, ale skoro tak zazdrośnie ~ Tak, to dobre słowo... ~ strzeże swoich sekretów, może uda się czegoś wywiedzieć kiedy traci zmysły.

Uzjel chyba miał rację, że rozbijanie obozu i próba rozpalenia ogniska nie będa w tej chwili najlepszym rozwiązaniem. Ale wchodzenie do jaskiń również niezbyt przypadło Ramuilowi do gustu. Gdyby ktoś mu się wtedy przyjrzał, zauważyłby delikatny grymas bólu malujący się na twarzy elfa. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że jaskinia wydawała się najrozsądniejszym rozwiązaniem.
~ No cóż, chyba będzie trzeba stawić czoła demonom przeszłości... ~

- W obecnej sytuacji pomysł Uzjela wydaje się najrozsądniejszy. Poszukajmy w okolicy jakiejś jaskini, najlepiej małej gdzie udałoby nam się schronić. - rzekł na głos elf, choć niechęć w jego głosie była wyraźnie wyczuwalna.

Przez głowę Nightsuna przewijały się miliony myśli. Może ten Abrazhigal to ten tajemniczy "A" z listu. Nigdy nic nie wiadomo. Poza tym dużo myślał, jak dziwna z nich drużyna. Zwerbowani z niewiadomych przyczyn posiadają artefakt od pięćsetletniego dziadka, którego chwilę później zagryzł piekielny ogar. Wyznawca Myrkula i Lathandera. Ork, elf i pixie. Do tego dziecko z wielgaśnym mieczem... Zaprawdę dziwna z nich gromadka.
A na domiar złego teraz przyjdzie im wszystkim spać w małej jaskini. A to, że każdy z nich myśli, że jest wybrańcem losu i pępkiem świata, na pewno nie ułatwi nam wspólnego przebywania ze sobą.

~ Oj będzie ciężko... i może trochę niebezpiecznie. ~ pomyślał Ramuil, ale w głębi serca miał nadzieję, że nie dojdzie do zbyt poważnych niesnasek w drużynie. W razie czego Iskra na pewno okaże się pomocna.
 
Awatar użytkownika
Varmus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1443
Rejestracja: śr sty 18, 2006 5:52 pm

pn sty 21, 2008 4:33 pm

Nazar z Mulmaster

Nazar opuścił miecz, po czym złapał go lewą ręką za podkrzyże, ostrzem do dołu.

~ Zaczyna być, kurwa, coraz ciekawiej. ~

Mężczyzna zlustrował wzrokiem pixie.

~Małe, upierdliwe, urzekająco śliczne. Tylko te czerwone, puste oczka... coś tu nie pasuje... ~

Nazar po chwili wzruszył ramionami.

~ I mówi to facet, który zsyła pecha i ma Fatum za towarzyszkę. O ironio... ~

Mężczyzna zignorował wyrzuty kobietki. Miał gdzieś, co inni o nim mówią, a w ferworze ucieczki nie było czasu na oglądanie się za pasażerami na gapę. Uniósł brew i zanotował w pamięci imię, ktore wypluła z siebie z rozpędu.

~ Abrazhigal... A... Hm, pasuje jak kuśka do piczki, kurwa jego mać. ~ skwitował mentalnie Nazar. Zdecydował, że w wolnej chwili poszuka w pamięci czegokolwiek związanego z tym imieniem. Coś mu się kojarzyło, tylko nie wiedział, co.

Istotka nazwała siebie Zazdrością, co Nazar skwitował uśmieszkiem, po czym zaczęła się przekomarzać z chłopaczkiem.

~ Chłopaczkiem, któremu albo urwało jaja, albo dano nadzwyczajną kontrolę nad sobą, albo zmieniono pewne gusta. ~ poprawił się Nazar.

Mężczyzna unióśł brew, słysząc niby-przepowiednię pixie. Zaczynała go interesować coraz bardziej i bardziej. No i podobał mu się jej charakterek. W końcu dorzucił swoje trzy miedziaki do rozmowy.

- Popieram chłopaczka i uszatego. - burknął z rozbawieniem swoim nieprzjemnym, chrapliwym głosem. - Znajdźmy jakąś pieczarę i przeczekajmy tą kurewską aurę, z łaski waszej. Już mam -psik!- po dziurki w nosie wilgoci. - pociągnął nosem.

Rozejrzał się po zbieraninie osobliwości z całego Faerunu, do której miał jako-taką przyjemność należeć. E tam. Służył już w dziwniejszych kompaniach. Choć ta z pewnością była w pierwszej piątce.

Znowu zaczynał łapac go kac.

- Idziemy? - warknął. - Flirtować możecie później, chłopaczku, z tą skrzydlatą ślicznotką. Chętnie posłucham, może być ciekawie.
 
Awatar użytkownika
Venomus
Z-ca szefa działu
Z-ca szefa działu
Posty: 358
Rejestracja: czw sie 11, 2005 10:29 pm

pn sty 21, 2008 5:30 pm

Neith Sorn

Gdy nowy towarzysz ujawnił się, herold opuścił kostur. Zganił sie w myślach, że nie wykrył wcześniej stworzenia tak przesyconego magią.
Jego uwagę odciągnęło ciche warczenie Xanadara. Imp czuł sie nieswoje przy tej pixie o dziwnym imieniu. Nie dziwił mu się, Neith tez wyczuwał, że z tym osobnikiem jest coś nie tak. Nie pasowała do typowego przedstawiciela jej gatunku. Zwłaszcza te oczy...
-Elf ma rację, radzę znaleźć jakiś obóz i przesłuchać naszego...przyjaciela.--rzekł nekromanta patrząc wymownie na Barneya.
-Zatem witaj w szeregach tej niecodziennej drużyny...panienko.- skończył Sorn zwracając sie do pixie.
Kątem oka zauważył, że po ostrzu Ramuila przebiegła błyskawica.
-Ciekawy miecz, elfie...wybacz smiałość, ale czy to nie jest przypadkiem...Księżycowe Ostrze?-- zapytał się ciekawy.
 
Awatar użytkownika
little_diner
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: ndz cze 13, 2004 6:27 pm

pn sty 21, 2008 7:31 pm

Ramuil Nightsun

Ramuil spojrzał w stronę rogatego maga.
- Nie Neith, to nie jest Księżycowe Ostrze. Wiele bym dał, żebym mógł bronić mojej rasy z takim orężem w dłoni, ale wątpię, żebym kiedykolwiek był tego godzien. Na szczęście Iskra znakomicie sprawdza się w tej roli. Bez niej byłbym już dawno martwy. I nie wiem, czy po tylu latach byłbym w stanie zamienić Iskrę na jakikolwiek miecz. Nawet, gdyby oferowano mi Księżycowe Ostrze.

Elf wyrwał się z zamyślenia w jakie wprawiły go wspomnienia chwil, w których Iskra uratowała mu życie i rzekł:

- Na początek zejdźmy z traktu, może gdzieś na tym pustkowiu znajdziemy jakieś miejsce gdzie moglibyśmy się schronić przed chłodem.
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

pn sty 21, 2008 7:33 pm

Zazdrość

Zazdrość z rozgoryczeniem podleciała w jednej chwili do elfa.

- Czyż nie słyszałeś, co powiedziałam? Nie powiem wam, nie teraz, nie mogę! Jak można wykazywać takie niezrozumienie kobiecej natury!

Podsumowała swą wypowiedź tupnięciem nóżką w powietrzu i założeniem rąk.

- Nie radzę mnie naciskać, bo, bo... bo się w sobie zamknę. Albo jeszcze gorzej - rozeźlę.

Ostatie słowo wypowiedziała... dziwnie. Jakimś niskim, charkoczącym, zupełnie nieswoim głosem. Trza przyznać, że niezła była z tej małej aktoreczka. Chyba, że...

Złagodziła jednak nieco ton głosu, gdy po chwili zwracała się do potężnego Nazara.

- Flirtować, ha! Sam byś pewnie chętnie poflirtował, oblechu. Przy Twoim grubiańskim podejściu miałbyś szanse co najwyżej u wampirzego pomiotu.

W głosie pixie nie było jednak tym razem agresji, tylko odrobina przekory. Po chwili przekrzywiła zalotnie główkę i zarzuciła mokrymi od deszczu włosami.

- Choć w sumie to nawet niezły z ciebie kawał chłopa. Po prawdzie to właśnie na widok takich robi się kobietom ciepło... ale co ja będę opowiadać, jeszcze się rozpsujesz i sobie za dużo pomyślisz, duży chłopczyku!

Na koniec zaczęła wykręcać włosy z wody, rzucając od niechcenia:
- Miło mi, że mogę czuć się... przyjęta. Dobra to może najpierw wrzucimy to truchło na ruszt, panie heroldzie. Po co tracić czas na jakiś obóz?
 
Awatar użytkownika
Varmus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1443
Rejestracja: śr sty 18, 2006 5:52 pm

wt sty 22, 2008 7:30 pm

Nazar z Mulmaster

Mężczyzna z rozbawieniem obejrzał reakcję Zazdrości na słowa elfa.

~ Znow ta nagła zmiana głosu... A to ciekawe... ~

Pixie następnie zwrócila się do Nazara z przekorą w głosie.

- Flirtować, ha! Sam byś pewnie chętnie poflirtował, oblechu. Przy Twoim grubiańskim podejściu miałbyś szanse co najwyżej u wampirzego pomiotu. Choć w sumie to nawet niezły z ciebie kawał chłopa. Po prawdzie to właśnie na widok takich robi się kobietom ciepło... ale co ja będę opowiadać, jeszcze się rozpsujesz i sobie za dużo pomyślisz, duży chłopczyku!

- Jakaś ty miła. ~ Niech mnie cholera pieprznie... ~ Wydaje mi się, mała ślicznotko, czy ze mną flirtujesz? -
odparł Nazar z uśmieszkiem, który zapewne miał być sardoniczny i przyjacielski. Blizny na twarzy sprawiły jednak, że wyglądał średnio przyjemnie. - Będziesz się musiała nieco bardziej postarać, dziewuszko... He, he. - mrugnął okiem do skrzydlatej piękności.

- Miło mi, że mogę czuć się... przyjęta. -powiedziała pixie, najwyraźniej ignorując odpowiedź mężczyzny. - Dobra to może najpierw wrzucimy to truchło na ruszt, panie heroldzie. Po co tracić czas na jakiś obóz?

- Ciekawe nawyki żywieniowe, dziewuszko, nie powiem. -
wtrącił Nazar. - Najpierw jednak wyciśniemy z biedaka nieco informacji... Rogaty aż się pali do roboty, spójrz tylko. A obóz będzie, bo nie lubię moknąć. Kto na przód? Znajdźmy jakąś pieprzoną jaskinię, nawet Fatum już się skarży na tą kurewską pogodę. - mruknął, wskazując na quasimaterialną panterę, siedzącą z opuszczonymi uszami obok swego pana.
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

wt sty 22, 2008 9:09 pm

Zazdrość

- Wierz mi, duży chłopczyku. Nie chciałbyś, żebym zaczęła się naprawdę starać. Jak ktoś wpadnie w objęcia Zazdrości... to zwykle już ich nigdy nie opuszcza... żywy.

Mówiła ważąc każde słowo. Była opanowana i uśmiechnięta, jakby wspomnienia jej starań i owego "obejmowania" były nawet całkiem miłe.
Po chwili dorzuciła jeszcze.

- Nawyki żywieniowe, heh. Nie masz pojęcia jak chory i wyuzdany może być jadłospis najdziwniejszych bestii czających się w mrocznych zakątkach...

- A tym razem miałam na myśli po prostu przesłuchanie go, jeśliś się nie domyślił. Jeszcze nie jestem głodna... jeszcze nie...


Zazdrość nie zważała zbytnio na deszcz, choć cienkie odzienie nie mogło zapewniać zbyt dużo ciepła. Otrząsnęła z płaszcza i skrzydeł kolejne krople wody, po czym zaczęła zerkać z zaciekawieniem na towarzysza Nazara.

- Ciekawa jestem, czymże jest... twoje Fatum, Nazarze?
 
Awatar użytkownika
Venomus
Z-ca szefa działu
Z-ca szefa działu
Posty: 358
Rejestracja: czw sie 11, 2005 10:29 pm

wt sty 22, 2008 9:58 pm

Neith Sorn

Gdy Nazar przytaszczył trupa Barneya, Rogaty herold mógł się w końcu zabrać do roboty. Wyjąwszy z torby czarną świecę włożył ją w ręce truchła. O dziwo nie zgasiły jej kropli deszczy. Następnie wyrysował krąg wewnątrz którego znajdowało się ciało. Po chwili szukania w księdze czarów odpowiedniego zaklęcia, rozpoczął inkantacje ignorując przytyki Nazara i jego flirt z pixie.
-- Mortis undalo viaskara resarvito...- ciągnął swój śpiew podczas gdy ciemny blask otaczał jego dłonie.
Początkowo nie się nie działo, lecz po chwili dało się zauważyć nad zmarłym zwiewna na wpołmaterialną mgiełkę. Z czasem mgła przybrała ksztat przeźroczystej postaci...postaci Barneya.
Zadowolonyze swojego dokonania nekromanta zwrócił się do towarzyszy-
Jego czas tutaj jest krótki a pytań można zadać zaledwie kilka. Radze ustalić szczegółowo o co chcemy zapytać drogiego Barneya, żeby uzyskać jak najwięcej informacji...-powiedział cicho Neith.
 
Awatar użytkownika
little_diner
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: ndz cze 13, 2004 6:27 pm

wt sty 22, 2008 11:04 pm

Ramuil Nightsun

Gdy Neith rozpoczął swój magiczny zaśpiew, Ramuil zwrócił się do Uzjela:

- Skoro, tak jak ja, nie lubisz zakłócania spokoju zmarłym, może przejdziemy się po okolicy poszukać jakiegoś schronienia? Jest noc i chyba nie powinniśmy marnować ani sekundy.

Mówiąc to, Ramuil wskazał ostrzem miecza na okolicę.

- Miejmy nadzieję, że nie napotkamy podczas poszukiwań żadnych przeszkód. - powiedział z nieskrywaną nadzieją w głosie elf. Pomimo, że nie był jeszcze zmęczony, nie uśmiechała mu się walka z jakimkolwiek przeciwnikiem na otwartym terenie.
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 7

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości