Gracze:
- Agnostos
- little_diner
- Makinath
- Sierak
- Varmus
- Venomus
Kwestia konwencji:
z założenia heroic, aczkolwiek miejscami może być dark
Kwestia zgodności z settingiem:
Forgotten Realms, z pewnymi zmianami (patrz fabuła).
Kwestia zastosowania mechaniki:
Nie korzystamy z kości, obowiązuje storrytelling, ale w razie czego posiłkujemy się ogólnymi zasadami z D&D.
Kwestia kontroli MG nad poczynaniami graczy:
Gracze mają nieograniczoną swobodę, jednak opis konsekwencji ich czynów leży w gestii MG.
Kwestia relacji drużynowych:
To czy postacie będą się kochać czy nienawidzić, to sprawa graczy. Jednak gdy sesja sprowadzi się do walki "każdy kontra każdy" zostanie zamknięta, albo zostaną z niej usunięci w trybie natychmiastowym prowodyrowie konfliktu.
Kwestia częstotliwości postowania:
Gracz jest zobowiązany do postowania co najmniej raz w tygodniu.
Kwestia preferowanej długości postów:
Mile widziane rozbudowane pod względem treści posty.
Kwestia poprawności i schludności notek:
Żadnych emotek, psują nastrój.
W dialogach gracze mogą pozwolić sobie na używanie archaizmów, ale nigdzie indziej.
Kwestia zapisu dialogów:
Dialogi piszemy kursywą oraz poprzedzamy myślnikiem.
Kwestia zapisu myśli postaci:
Myśli postaci zaznaczamy z obu stron tyldą oraz piszemy kursywą.
Kwestia podpisu pod notkami graczy:
Wyłączamy podpisy w notkach sesyjnych
[c]Ja jestem Cicha Noc[/c]
[c]Prolog[/c]
- Szanowni panowie, nadobne panie. Zapewne wiecie o tym, co miesiąc temu ogłosili astrolodzy z Waterdeep? Ha! Założę się że częśc z Was mogła przekonać się o tym sama. O czym mówię? Dzień się nam skraca, miast wydłużać. Według obliczeń za rok nie zostanie z dnia nic i nad Faerunem zawisną wieczne ciemności. Że co? Elminster nas ocali? No, pan raczy żartować. Elminster i cała zgraja przemądrzałych magów nie są w stanie zrobić nic.
Ale za to co zrobili dotąd, musimy być im wdzięczni. Co zrobili? Użyli swoich czarów, zaklęć, rytuałów, cholera wie czego i niezgłębionej studni mądrości swych bóstw otrzymali dla śmiertelnych tylko jedno przesłanie dotyczące tych wydarzeń. "Znajdź wolumin nocy i dnia" - to powtarzały w spazmach wijąc się wioskowe wróżki w swych szałasach i elfie maginie w kryształowych pałacach. To samo usłyszał we śnie Elminster. To i nic więcej. Bo trzeba Wam jeszcze wiedzieć że bogowie przestają się do nas odzywać! Te wielkie wszechmocne byty nagle stanęły bezradne wobec niewiadomego zagrożenia. Chyba że coś ich od nas ... odcięło. A raczej odcina, bo wyznawcy Lathandera, Bane'a, Tymory i paru innych bogów cieszą się jeszcze ich łaskami. Lecz na nich też spadnie klęska, to również zostało przewidziane.
Wracając do rzeczy - Wolumin nocy i dnia. Jest taki. W bibliotece Candlekeep. Jednak gdy magowie do niego zajrzeli, nie znaleźli nic, co byłoby jasną wskazówką. Same szyfry! Udało im się odczytać jeden z nich. Co mówił? Najlepsze pierogi owocowe sprzedaje Barney w Daggerford. Głupota, co nie? Tak też pomyśleli magowie. Dopóki się nie okazało, że Barney z Daggerford jest nieśmiertelny, a konkretnie są ślady jego obecności w różnych miastach na przestrzeni pięciuset lat. To magów zaniepokoiło. Tak bardzo, że postanowili dobrze ukryć Wolumin Nocy i Dnia. Ale Barney już zadbał o niego sam. Oto Wolumin nocy i dnia. Losy Faerunu albo klucz do wielkiej potęgi tkwi w Waszych rękach. A pierwsza wskazówka jest zakopana. W ziemi, pod mostem i pod wodą. Tam gdzie starli się Okrutny z Występnym kilka lat temu. Dlatego nie zdziwcie się jeśli Występny nie zamilknie.
Deszcz dzwonił o szyby. Siedzieliście w karczmie i zastanawialiście się nad tym co się stało. I co wy tutaj robicie? Każdy z Was dostał niedawno list, w którym zaproszono Was tutaj. Z listu jasno wynikało, że nadawca zna Was lepiej niż Wy sami. To niepokoiło. Zapach konserwowanego drewna wypełniał pomieszczenie. "Karczma myśliwska". Na ścianach wisiały jelenie rogi, łby dzików, stoły i ławy były zrobione prosto, niczym wzięte z prawdziwej chatki jakiegoś myśliwego. Deszcz dzwonił o szyby, a charakterystyczny zapach Waszego rozmówcy - woń ostrych przypraw, którymi doprawiał swoje pierogi było jedyne co po nim zostało gdy wyszedł zostawiając Was z woluminem nocy i dnia. Wielka opasła księga leżąca przed Wami na brudnym stole zalanym piwem i substancjami, których wolelibyście nie nazywać. Wyjątkowo paskudna karczma na obrzeżach miasta. Kto Was tu sprowadził? Ah, Barney. Ten, którego już tu nie ma.
Nagle, przez szum deszczu usłyszęliście wrzask. Spojrzeliście przez brudne okno na zalaną deszczem ulicę. Na ulicy leżał Barney, a w jego szyji ziała ogromna rana, najpewnej od jakichś kłów. Krew wydostawała sie z rany nader szybko, spływając do rynsztoka. Nad ciałem mężczyzny stał ogromny czarny pies. Jego czerwone oczy świeciły w półmroku. Jego ostre jak brzytwa zęby jeszcze raz szarpnęły gardłem Barneya, sprawiając że wydał z siebie ostatnie tchnienie. Pies zawył. Groźnie i złowieszczo. Zaraz potem zniknął Wam z oczu.
Wolumin nocy i dnia otworzył się sam. Jego kartki przerwacały się, jak poruszane przez wiatr, aż w końcu zatrzymały się mniej więcej w połowie książki. Na górze, po prawej stronie widniały wielkie litery, którymi napisano:
- I zginie powiernik Woluminu. A księga wpadnie w ręce chciwych ludzi. Jeden spośród nich, ten o twarzy dziecka zostanie ...
reszta nie była do odczytania. Gdy tylko próbowaliście przyjrzeć się zawartości, ona zmieniała się natychmiast, naśladując różne języki, ale w żadnym wypadku nie były to słowa znaczące cokolwiek. Gdy ktoś przeczytał to na głos, wszyscy skierowali oczy na Uzjela. Księga zamknęła się nagle, pozostawiając Was w osłupieniu.
O szyby dzwonił deszcz.