1. Mistrz Gry: Corrick
2. Gracze: Asmy, Dreamwalker, Klebern, Mindark; Lista jest dalej otwarta.
3. Konwencja: heroik fantasy
4. Mechanika: Brak. Wyłącznie storytelling
5. Świat: Planescape
6. Kanoniczność: W przypadku PSa trudno mówić o kanoniczności, ale niektóre fakty będą oficjalne. W razie wątpliwości, korzystać z serwisu Tam, gdzie łączą się sfery.
7. Kontrola MG nad poczynaniami postaci: postacie mają zadanie, z którego zostaną rozliczone, poza tym mają pełną swobodę (oczywiście w ramach swoich możliwości) a MG opisuje skutki ich działań
8. Relacje drużynowe: postacie są zmuszone współpracować, więc konflikty są nieuniknione. Miło by było gdyby były to tylko słowne "Święte Wojny".
9. Częstość postowania: raz na tydzień to minimum
10. Długość postów: Co najmniej pół strony A4, w przypadku dialogu między postaciami lub postaciami i NPC, proszę przeprowadzić go gdzieś indziej (GG/PM) i wkleić cały dialog (po uprzednim przedstawieniu go MG do wglądu)
11. Poprawność i schludność postów: bez emotikon, BBCode używamy tylko do podkreślenia bardzo ważnych rzeczy, dialogów i myśli itp.
12. Zapis dialogów: dialogi piszemy kursywą, wypowiedź zaczynamy i kończymy myślnikiem.
13. Zapis myśli: myśli postaci piszemy kursywą, wypowiedź zaczynamy i kończymy tyldą.
14. Sygnatury: wyłączamy sygnatury w notkach sesyjnych
15. Imię postaci: na początku postu powinno znajdować się pogrubione imię postaci, które jest linkiem do jej portretu.
Lodowate wody Srebrnego Nieba, pierwszej warstwy Celestii, przywitały grupę śmiałków, którą zaprosił tu Bahamut. A była to zaprawdę dziwna zbieranina. Wysoki półork z dwoma, wielkimi toporami o białym ostrzu; za nim podążał jeden z bardziej znanych kucharzy Wieloświata, gnom Fantarin. Pochód zamykał wysoki człowiek, o ciemnych włosach i chorobliwie czarnych oczach. Był bez zbroi, a na plecach nosił wielki miecz o czarnym ostrzu.
Zaprawdę, była to najdziwniejsza grupka na Lunii. Skierowali się w stronę pałacu Platynowego Smoka, według instrukcji, jaką każdy z nich otrzymał do rąk własnych. Nie zdążyli ujść stu kroków po plaży, a otoczyło ich dziesięciu archontów, z których każdy był wyposażony w miecz wysokości półorka i miał na sobie pełną zbroję płytową. Zamknęli ich kręgiem i eskortowali prosto do pałacu. Podróż ta trwała przez kilka minut, później przejęła ich straż pałacowa. Byli to odziani w białe szaty niscy ludzie, jednak o widocznej potędze. Emanowała od nich niezwykła aura blasku i mocy. Dowodził nimi archont-lampion, kula o średnicy mniej więcej pół metra i promieniejąca przedziwnym blaskiem, jakby czerpała kolor swego światła prosto z łusek swego pana, Bahamuta.
Doszli wreszcie do łukowatych drzwi, które rozwarły się z trzaskiem. W wielkiej Sali było już kilka osób, z których przynajmniej dwie miały smoczą krew. Pierwszą z nich był oczywiście sam gospodarz, Platynowy Smok. Drugą był osobnik o srebrnych skrzydłach, świecącej się skórze i całkiem przystojnej twarzy. Można było rozpoznać jego elfie korzenie, jednak po dłuższej obserwacji dostrzegało się ciemną karnację i czerwone oczy, co sugerowało drowiego przodka. Jednak najdziwniejszą osobą w pomieszczeniu, z całą pewnością był archont-lampion, który miał skrzydła. Tak, malutkie skrzydełka zbudowane z energii światła. Gdy tak przyglądaliście się świecącej kuli ze skrzydłami, odezwał się Bahamut:
- Zebraliście się tutaj, aby wykonać dla mnie pewne zadanie. Wiem, że wyciągnąłem Was z najdalszych zakątków planów, ale musicie mnie wysłuchać. - przerwał na chwilę, jakby chciał przeprosić śmiałków i kontynuował - Gdzieś w wieloświecie istnieje zakon, którego członkowie wykonują rytuały związane z Słońcem, ciemnością, dniem i nocą. Zabijają podczas nich setki osób. Ci mnisi noszą czerwone lub czarne szaty, malują twarze na biało. Ich przywódcy są straszliwie wytatuowani. Jeden z nich jest blondynem, a drugi ma czerwone włosy. Za pomocą magicznej melodii sterują swymi podwładnymi.
Istnieje tylko jedna księga, która wspomina o miejscu pobytu zakonu. "Zakony i Sekty" Flaw Usza. Tyle tylko, że jest ona księgą zakazaną. I znajduje się w Fortecy Zdyscyplinowanego Oświecenia. Trudno będzie się tam dostać. Jednakże, znając Wasze możliwości, oraz możliwości Waszych współpracowników, których Wam przydzielę, zdobędziecie ją w trymigach. Pewnie chcecie wiedzieć, co z tego będziecie mieli. Wolność, przede wszystkim. Spełnię po jednym marzeniu każdego z Was. Myślę, że nie będzie to zbytnio trudne - mrugnął przyjacielsko okiem - A teraz do rzeczy. Ten archont-lampion pójdzie z Wami. Jest utalentowanym magiem, kapłanem i dyplomatą w jednym. Wspomoże Was w początkowej fazie, jaką jest dostanie się do Fortecy Zdyscyplinowanego Oświecenia i zdobycie "Zakonów i Sekt". Nazywa się… Samuel. Tak brzmi jego imię, przynajmniej dla Was. Jego cały tytuł będzie niezrozumiały, więc darujmy go sobie, i przejdźmy do kolejnej kwestii. Drugą osobą, która z Wami wyruszy jest ten - mówiąc to wskazał na jednego z mechanicznych strażników jego pałacu - Zelekut. Co prawda, może nie wygląda na mechanicznego centaura, lecz z całą pewnością jest nim. Po prostu przemieniłem go na jego prośbę. Jest druidem, wyrwał się z rygorystycznych więzień swego ludu. Może nie jest zbyt wprawnym wojownikiem, ale za to zna tajemne przejście do Fortecy. Nie wiem, jak długo będzie Wam towarzyszył, jednak miejmy nadzieję, że jak najdłużej. A, i nie zwracajcie uwagi na docinki Samuela, lubi czasem się powymądrzać. A druid ma na imię…
- Jestem Tintagel. Czy nie takie imię mi nadałeś, Bahamucie? - spytał smoka mechaniczny centaur wychodząc z cienia.
- Tak, masz rację, Tintagelu. Nadałem Ci takie imię, gdy wstępowałeś do mnie na służbę. A teraz wyruszajcie, czas nas goni! - krzyknął Platynowy Smok otwierając portal do Mechanusa.
Wielkie okno nie budziło zaufania, bowiem kotłowało się i wybuchało nieprzerwanie, jednakże, jak już wspominał Bahamut, nie było czasu na zastanawianie się. Pierwszy przez portal przeskoczył Samuel, a za nim półork i dziwny człowiek. Nie mając wyboru i będąc popychanym przez Zelekuta, gnom także wskoczył w portal.
* * *
Wylądowaliście na piasku jednej z niewielkich zębatek, na której była wyłącznie wielka skała, o rozmiarze małej góry i kilka drzew. Zwinny centauropodobny Tintagel jako jedyny, poza archontem utrzymał równowagę po upadku z trzech metrów. Wtem, odezwał się głos zza skały:
- Czy jesteś tym, kim jesteś, nieznajomy?
- Tak, to ja, moim sługą deszcz! - zagrzmiał Tintagel - A teraz otwórz te cholerne drzwi, bo je wyważę, Christianie!
- Tak, już otwieram, braciszku.
- Nie jestem Twoim bratem, to po pierwsze. Mógłbyś się pośpieszyć? W Fortecy już na pewno wyczuli, że ktoś, kto został wygnany z Mechanusa, tu powrócił. Takiej esencji chaosu nie mogli nie wyczuć.
- Masz rację - odparł głos z skały, po czym rozległ się wielki huk i ukazała się w niej wielka dziura, w której stał mrówko podobny formit. Był wielkości mniej więcej Tintagela, który wpadł mu w ramiona. Witali się długo, widać musieli wymienić parę wieści z świata druidzkiego. Po chwili, wygnany blaszak opamiętał się i przedstawił swych towarzyszy.
- Ten archont ma na imię…-
Samuel, miło mi - odezwał się archont-lampion podlatując do formita. Znienacka, pojawił się przed nim Niziołek o wyjątkowo jasnych włosach i małych, pierzastych skrzydełkach koloru białego. Do boku miał przypięty kołczan ze strzałami, a przez plecy przewieszony krótki łuk - Jestem kupidynem. Zostałem pobłogosławiony przez Bahamuta możlwością przyjęcia formy lampion. Tak to mniej więcej wygląda, aczkolwiek wolę formę lampionu - podleciał i podał mu rękę - To są… jedni z bardziej znanych rębajłów w Wieloświecie.
Macie czas żeby się przedstawić, pogadać z towarzyszami i zapoznać się z bazą. Czekam na posty