Jasne, bo najłatwiej narzekać...
A dla mnie ani nie ma wszędobylskiej biurokracji, ani z chorym systemem zdrowia się nie zetknąłem.
Kilka przykładów z życia. Masz 60 lat, natychmiast potrzebujesz endoprotezy, aby normalnie funkcjonować. Udajesz się do szpitala, bądź swojego lekarza, żeby dostać skierowanie. Dostajesz je. Niby wszystko w porzadku, gdyby nie to, że musisz czekać rok lub 1,5 na tą operację, że nie powiem już o kilku miesiącach oczekiwania na różnorakie badania. W sumie więc na zabieg tego typu możesz czekać nawet 2 lata. Miła perspektywa na starość, kiedy całe życie płaciłeś składki zdrowotne?
Przykład drugi. Złamał ci się ząb, chcesz go wypełnić. Dzownisz do państwowego dentysty, opłacanego przez NFZ. Pierwszym szokiem jest fakt, że telefonicznie rejestracji nie przyjmuje (więc po cholerę ma w przychodzni telefon? O_o), idę więc do niego osobiście, żeby dowiedzieć się, że na najbliższe 3-4 miesiące nie ma szans, aby mnie przyjął. No cóż, myślę sobie, że jeśli złamany ząb nie jest aż tak widoczny i nie przeszkadza mi w funkcjonowaniu, to niech mnie zapisze za te 3 miesiące, moja strata. Kiedy po okreslonym czasie ponownie udaję się do stomatologa okazuje się, że nie może mnie przyjąć, ponieważ nie ma miejsc. Przy okazji dowiaduję się również, że pomimo tego, iż płacę skłądki zdrowotne będę musiał zapłacić kilkadziesiąt złotych za prosty zabieg w panstwowej przychodni! W takim wypadku pytam się mojego dobrodzieja, czy istnieje szansa na wykonanie zabiegu prywatnie i wiecie co? Każe usiąść mi na fotel i zabiera się do pracy. Zapłaciłem 50 zł i po 3 miesiącach oczekiwania miałem od ręki wypełniony ząb - prywatnie.
A dla mnie ani nie ma wszędobylskiej biurokracji
O ile o służbie zdrowia można mówić dużo, to tutaj zaczyna się niekończąca się opowieść...
Nie wiem, czy byłeś kiedyś w starostwie, aby zarejestrować samochód, albo chociaż potowarzyszyć komuś przy tym procederze. Ci którzy byli wiedzą o co mi chodzi.
Kolejnym przykładem jest ZUS. Zakład Ubezpieczeń Społecznych, mógłbym co nieco napisać o tym urzędzie, ale musiałbym stworzyć oddzielny wątek na forum, a po drugie na Poltergeiscie nie można przeklinać. ;P
I wiele, wiele innych. Ale w końcu nie o tym jest ten temat, więc się ograniczę do kilku przykładów.
Warto także powiedziec kilka słów o chorym systemie edukacji. Chciałbym bardzo, aby ktoś mądry odpowiedział mi, dlaczego przez 10 lat szkoły podstawowej i gimnazjum wpaja się nam do głowy wiedzę, która w życiu się nam nie przyda? Rozumiem podstawowy zakres fizyki, chemii, bądź biologii, aby potem chętni mogli uczyć się w tych kierunkach, ale czy Wychowanie do Życia w Rodzinie jest takim niezbędnym przedmiotem? Czy religia jest zajęciem, które musi odbwać się w szkole? Dlaczego zamiast dodatkowych zajęć z historii lub j.polskiego wpaja się nam jakieś niesamowite zasady z dziedziny matematyki? No pytam się, dlaczego?
Uważam, że wszystko posuwa się ku lepszemu
Dlatego, że w okolicach Gdańska, Krakowa, czy Warszawy średnie wynagrodzenie wynosi 3300 złotych brutto, a na wsiach ludzie dostają 1500 złotych? Że o podlasiu już nie wspomnę.
że mogę w tym uczestniczyć i być pierwszym wolnym pokoleniem Polaków po II wojnie.
Nieodległość odzyskaliśmy w '45, po tym roku oficjalnie władzę objęli Polacy. ;] Więc nie jesteśmy pierwszym wolnym pokoleniem... no chyba, że powiesz "pierwsze pokolenie po upadku socjalizmu".
Bo fanatyzm jest niezdrowy we wszystkim. I dodatkowo sprawia, że ludzie się zniechęcają do nawet słusznych poglądów.
Otóż to.