Film nienowy - świat mógł się nim cieszyć już bodajże w 2007, u nas pojawił się o wiele później. Ale lepiej późno niż wcale.
Oglądałam go już jakiś czas temu i od tamtej pory moje wrażenia zdążyły już zblaknąć, nie będę się więc zbyt wiele rozpisywać: podobał mi się. Wydawał się o wiele bardziej treściwy i mniej efekciarski niż "Królestwo Niebieskie", które dla mnie osobiście było lekkim rozczarowaniem (trzeba jednak przyznać, że IMHO sporo zyskało dzięki dodatkowym scenom w wersji reżyserskiej). Sprawia też wrażenie bardziej poprawnego historycznie i logiczniejszego od "Królestwa Niebieskiego".
Ode mnie dodatkowy + za szwedzkie klimaty. Bo lubię
Jednego nie rozumiem: skąd ten tytuł w polskiej dystrybucji? Oryginalnie ten film nosił tytuł "Arn Templeriddaren" (czyli: "Arn Templariusz"). Ta "Miłość i krew" nie bardzo mi się podoba...
A, jeszcze jedna rzecz: słyszałam, że to, co jest obecnie w polskich kinach jest zbitką dwóch oryginalnych filmów. Jeśli to prawda i macie taką możliwość, dorwijcie szwedzki oryginał