Gieferg pisze:która scena AKCJI, była nudna i przydługa?
Choćby sekwencja w śnieżnej scenerii.
W ogóle Nolan za bardzo poszedł w kino akcji (i nawet to mu kiepsko wyszło) (...) Po twórcy Memento I prestiżu oczekiwałem czegoś ciekawszego pod względem fabuły jak i bardziej angażującego. (...) a głowne zadanie jakie stoi przed ekipą bohaterów nie jest w ogóle angażujące, wątek żony Cobba zresztą równiez,
A widzisz, to chyba rzecz gustu (w najczystszej postaci). Moim zdaniem ta akcja wypadła nad wyraz porządnie. Jeśli potraktować, upraszczając zgodnie z Twoją optyką, Incepcję jako film akcji, to według mnie (zresztą, chyba nie tylko) jest on w ścisłej czołówce w swojej klasie.
Mnogość dyskusji dotyczących fabuły zdaje się potwierdzać fakt, że jest ona jednak interesująca dla wielu osób (abstrahując już zupełnie od kwestii jej złożoności - dość konfliktogenny temat). O immersyjności/atrakcyjności/sile angażowania widza już nie wspominając. Wielu widzów (w tym mnie, kilku znajomych filmoznawców, literaturoznawców, moją mamę i wiele wiele innych osób, z którymi miałem styczność) Incepcja wciągnęła do tego stopnia, że obejrzeliśmy film więcej niż raz.
Gieferg pisze:Zamiast tego dostajemy film nadający się do postawienia na półce obok Matrix Reloaded
w którym w dodatku ciągle coś jest wyjaśniane, ciągle pojawiają się jakieś nowe zasady funkcjonowania przedstawionego świata wprowadzane "w biegu"
Oj, gdyby to z Matrixem było to prawdą, podniósłbym Incepcji ocenę. Wprawdzie gra stanowi jakąś przesłankę, jakoby Incepcja miała być przykładem opowieści transmedialnej (jaką Matrix Reloaded był), ale niestety nie żywię z tym aż tak dużych nadziei. Aczkolwiek już teraz wpisuje się w kontekst tzw. kultury konwergencji (a to za sprawą fanowskich {i antyfanowskich zresztą też} dyskusji itd.), co również można Nolanowi zapisać na plus. Rzecz nastawienia.
Co do informacji "w biegu" zaś... Narracja filmowa (nie tylko w stylu zerowym) ma to do siebie, że każda istotna informacja, jaka się w danym obrazie pojawia, musi zostać przynajmniej raz powtórzona. Informacje, które widz ma sobie dopowiedzieć, a nie pojawią się w "literze tekstu", mogą być oparte na wiedzy, którą widz może sobie zrekonstruować/skonstruować na postawie danych, które się w niej pojawiły. <No, chyba że już padła w innym tekście należącym do danego uniwersum (vide Matrix-Animatrix-Enter the Matrix {i inne gry}-komiksy Matrix).> Stąd przy konceptach takich, jak ten z Incepcji, konieczne jest wprowadzenie wystarczającej ilości informacji, by znaczna część widzów nie odczuwała dyskomfortu związanego ze zbyt wielką ilością "niedopowiedzeń". W każdym razie jest to zasada przy filmach głównego nurtu, które jednak mają przynosić duże zyski. Mając to wszystko na uwadze i tak nie uważam, by Nolan nie pozostawił wystarczającej ilości "luk", które widzowie lubujący się w ich "uzupełnianiu" nie mieli nic do roboty. Dobrze to zbalansował (tudzież zbilansował).
Gieferg pisze:to już Shutter Island wypada od Incepcji o niebo lepiej pod względem sprawienia by widza obchodził główny bohater.
Pierwszy raz się srodze zawiodłem na Nolanie.
Po raz kolejny - rzecz optyki. Jakkolwiek Shutter Island nie był moim zdaniem wcale słabym filmem, to jednak daleko mu do Incepcji - owszem - ale na korzyść tej ostatniej. Widzisz, dla mnie z kolei film Scorsesego był jednym z największych rozczarowań, zarówno jeśli wziąć pod uwagę całokształt twórczości Scorsesego (podobnie, jak Incepcja a Nolan u Ciebie), jak i głośne filmy tej dekady. Podkreślam - mówię o swoich wrażeniach i zgaduję, że to kwestia naszego nastawienia, oczekiwań.
Nie chciałbym, aby ten post i moja ocena w nim zawarta wybrzmiewały jakoś złośliwie, jakbym na siłę chciał przekonywać, że tylko jedna, jedyna, moja optyka jest tutaj słuszna, jakbym za wszelką cenę chciał pokazać, że wszelka krytyka adresowana w stronę tego filmu była zła. Po prostu chyba zbyt rzadko akcentuje się istotną dla odbioru tekstów kultury kwestię, jaką jest nastawienie widza. Film tworzony zgodnie z pewnymi założeniami, w konkretnych normach produkcyjnych, czy też w relacji (afirmacyjnej, subwersywnej, czy tez jakiejkolwiek innej) do pewnych schematów narracyjnych (etc.) musi trafić na podatny grunt, by doceniono poszczególne jego aspekty. Nie bagatelizujmy wagi naszych oczekiwań.
Dlatego cieszę się, że we wcześniejszym komentarzu napisałeś o wygórowanych oczekiwaniach, ale z kolei ubolewam, że w tej wypowiedzi odnosiłeś się do wartościowania, a nie do konkretów.