W rzeczywistym świecie uznałbym, że po prostu każdy ma jakieś znikome umiejętności, jakieś wrodzone odruchy, jak zasłonienie twarzy, czy próba uniku, tyle że nietrenowane nie są one specjalnie skuteczne.
Jeśli się nie mylę, szermierze w dawnych czasach (a obecnie bokserzy itp) uczyli się (uczą) opanowywać właśnie te impulsywne odruchy. Jeśli rzut odnosi się do jednego ataku - to impuls jest skuteczny. Odruch odskoku za pierwszym razem powinien zadziałać. Problem jednak polega na tym, że po takim odskoku na wyczucie unikający zwykle traci równowagę, chwieje się, albo potyka. Tak samo z atakiem - trafić pięścią kogoś to nie problem, ale ktoś kto nie umie walczyć nie wie co zrobić po pierwszym uderzeniu.
Jeśli zaś test odnosi się do "starcia" - wymiany ciosów, a nie pojedynczego ataku - to osoba niedoświadczona jest niemalże skazana na porażkę w walce z kimś nauczonym walczyć. Kimś kto wykorzysta odruchy przeciwnika przeciwko jemu. Na tym przecież polega finta/zmyłka. Popularna finta rapierem to machnięciem nim przed oczyma przeciwnika. Nawet gdy przeciwnik wie, że stoimy za daleko byśmy go trafili i tak instynktownie zamknie oczy i cofnie głowę utrudniając mu kolejną obronę.
Pierwszy cios - czemu nie?
Starcie - pewna porażka!
Ale to jest rzeczywiście dość paradoksalne, gdy rozdzieli się umiejętności walki na bijatykę i walkę bronią białą i wychodzi na to, że wielki mężny, epicki wojownik z dwuręcznym mieczem... bije się jak kobieta i 10 letni syn boksera go rozłoży na łopatki po nokaucie w 2 rundzie. Oczywiście ten podział JEST potrzebny, ale czasami przyprawia o salwy śmiechu...