Bar "Szczęśliwa Moneta" przygotowywał się na przyjęcie wieczornych bywalców. Nad jego wejciem powoli obracał się neon w kształcie złocistej chińskiej monety. Ci, którzy oglądali go w AR, widzieli również ścigające się wokół niej animacje smoka i feniksa, a jeśli zechcieli - mogli jeszcze przed wejściem obejrzeć wirtualne menu, zarezerwować stolik i złożyć zamówienie. Potężny przy wejściu leniwie obserwował wchodzących gości, czasem tylko uprzejmie prosząc o przekazanie wnoszonej broni koledze - "Z całym szacunkiem, to względy bezpieczeństwa. Nikt nie chce kłopotów. Otrzyma pan numer depozytu - wystarczy go potwierdzić przy wyjściu, a zwrócimy sprzęt nienaruszony. Gwarantujemy." Zamontowany w bramce skaner informował, których gości dotyczy to specjalne traktowanie.
We wnętrzu baru Mr Johnson powoli sączył swojego drinka. Umiejscowiony w jego polu widzenia wirtualny zegar powoli odmierzał czas pozostały do umówionego spotkania - 18.00 czasu Seattle. Pora była dobrany specjalnie. W barze będzie na tyle dużo gości, że ewentualni podsłuchiwacze będą mieli poważnie utrudnione zadanie; z drugiej strony tłok będzie jeszcze za mały, aby ktoś - nieważne kto - mógł liczyć na udaną próbę niezauważonego zabójstwa. Lokal też spełniał niezbędne warunki dyskrecji i bezpieczeństwa. Na pozór był to typowy bar z dancingiem, jeden z setek, jeśli nie tysięcy w całym metropleksie. Ale ochroniarze byli kompetentni i nigdy nie ćpali ani nie chipowali w robocie. Właściciel regularnie sponsorował zarówno lokalny gang, jak i gliniarzy z patrolu - burdy i policyjne naloty zdarzały się tu bardzo rzadko. A poza tym wszyscy - barman, kelnerki, ochroniarze - zostali tradycyjnie posmarowani nujenami i wiedzieli, że jeśli hojny Mr Johnson będzie zadowolony, to być może kiedyś umówi się tu na inne spotkanie. A wtedy wszyscy na tym skorzystają.
Mr Johnson przewinął okna z wiadomościami od swojej obstawy. Tak, nigdy nic nie wiadomo - ktoś mógł być bardziej od niego hojny dla obsługi. Ktoś mógł chcieć poznać szczegóły rozmowy ze zleceniobiorcami - zasobami wymiennymi, poprawił się w myślach Mr Johnson - lub uprzejmie poprosić, żeby nikt nie zwrócił uwagi na pistolet lub nóż, wymierzony w plecy Mr Johnsona. Dlatego jego własna obstawa zmieszała się z gośćmi, a pod stolikiem przyklejony był generator białego szumu. Profesjonaliści zawsze starają się minimalizować ryzyko, a Mr Johnson był profesjonalistą.
Do spotkania pozostało kilkadziesiąt sekund. Choć czekał na pozór spokojnie, powoli zaczął odczuwać przypływ adrenaliny. Jego robota nie była bezpieczna, ale opłacalna i - do licha! - po pewnym czasie ciężko obejść się bez dawki emocji.
Właśnie wtedy - dokładnie o umówionej porze - jego commlink wyświetlił informację od ochrony. Pierwsza z oczekiwanych przez niego osób właśnie stawiła się na spotkanie...