Witam,
Oto w mej głowie urodził się pomysł na sesję eksperymentalną nieco.
Ale może zacznijmy od słowa wstępu. W RPGach od zawsze najistotniejszą rzeczą dla mnie był klimat, wczucie w postać i ciekawa historia. Zawsze lubiłem też sesje, które pozwalały na rozwinięcie wyobraźni i umiejętności kombinowania czy też kojarzenia. W opozycji do wspomnianych elementów stały te, które od zawsze mniej mnie pociągały czyli przede wszystkim mechanika (w szczególności ta rozbudowana, wymagająca obliczeń, grubych ksiąg z zasadami itp) a także (choć były okresy w moim życiu kiedy te elementy sprawiały mi frajdę) bogato opisywane światy z zagmatwaną polityką, własną linią fabularną nie wspominając nawet o geografii czy całych zbiorach bóstw.
Oczywiście bardzo nieładnie z mojej strony było by gdybym nie zwrócił uwagi na fakt, że od RPGów odrzucały mnie te elementy, które wymagały ode mnie najwięcej. W końcu sprawne poruszanie się po rozbudowanej mechanice zawierającej setki zaklęć tysiące umiejętności i miliony testów nie jest prostą sprawą. Podobnież zapoznanie się z jakimś światem wymaga co najmniej przejrzenia podręcznika a w rzeczywistości także wielu godzin spędzonych na lekturze powieści w nim się rozgrywających czy też udziału w sesjach osadzonym w tymże. Prawda jest jednak taka, że praktycznie niemożliwe jest poznanie całej (rozbudowanej) mechaniki czy też całego (dużego) świata. A dowód na to jest bardzo prosty - podczas praktycznie każdej sesji sięgamy do podręczników - a to by zajrzeć do opisu działania jakiegoś zaklęcia, a to by znaleźć dokładny plan czwartej wioski na lewo za siódmą górą i siódmą rzeką.
W samym zaglądaniu do podręczników nie ma oczywiście nic złego, choć mnie osobiście zawsze to odrzucało - miast wertować podręcznik w poszukiwaniu nazwy karczmy która znajduje się na trakcie między Beregostem a Soubar wolałem zwykle nadać jej nazwę w locie - nie zważając na to czy złamię w ten sposób konwencję. W końcu jakie znaczenie dla przygody ma to, czy studzeni wędrowcy zatrzymają się w karczmie "Trzy Nietoperze" czy też "Pod Sowim Okiem". Zmiana nazwy to rzeczywiście drobiazg, ale tego rodzaju zmiany świata stały się moim wykonaniu podczas realnych sesji na tyle częste, że miast prowadzić sesję w np. Zapomnianych Krainach prowadziłem ową w YesterowejWariacjiNaTematZapomnianychKrain.
Fakt - tu znowu muszę zwrócić uwagę na pewną dziurę w logice - przecież mogłem przed sesją sprawdzić jak w rzeczywistości nazywa się ta karczma, a poza tym w PBFach akurat jest zawsze dużo czasu więc można było bez problemu sprawdzić bez zawieszania fabuły. I tu punkt dla Was. Problem jednak w tym, że jako MG zawsze starałem się ograniczać przygotowanie do sesji od strony szczegółów do minimum. Powód tego zachowania był prosty - odnosiłem zawsze wrażenie, że przy takim przygotowaniu tworzy się u MG pewna tendencja do dopasowywania zachowań graczy do przygotowanej fabuły, podczas gdy wg. mojej oceny powinno być dokładnie odwrotnie.
Z dwóch wyżej wymienionych rzeczy, które wskazałem jako mniej przyjemne dla mojej skromnej osoby, znam całą rzeszę graczy, którzy mają podobne mniemanie na temat pierwszej z nich. Wielu oponuje jednak, że świat jako miejsce w którym osadzona jest sesja odgrywa niezwykle istotną rolę i buduje tak klimat jak i całe postacie - w końcu wszystko musi być osadzone w jakiś realiach.
I to jest prawda, ale tylko pół prawda. Przecież postacie, które są prowadzone przez graczy mają zwykle wiedzę o świecie o wiele mniejszą niż sam gracz - co jest zresztą naturalne i jak najbardziej logiczne. Więc cóż - zawsze można ograniczyć tę wiedzę jeszcze bardziej i problem osadzenia zostaje w magiczny sposób rozwiązany - co jednakowoż zabija wg. niektórych część zabawy. Jak to zwykle w życiu bywa - coś za coś. Dla mnie jednak ta koncepcja jest całkiem niezła, ale oczywiście na nikim nie chce takiego podejścia wymuszać.
Uff...
Po tym przydługim wstępie w którym mam nadzieję udało mi się wyjaśnić moją motywację pragnę zaprosić wszystkich, którzy zechcą wziąć udział w takiej eksperymentalnej sesji - praktycznie bez mechaniki i praktycznie bez opisanego świata. Zapraszam serdecznie.
Jak wg. mnie to miało by wyglądać?
Cóż - podstawowe zasady PBF pozostają bez zmian - MG postuje a potem gracze w imieniu swoich postaci.
Gracze mają jednak dodatkowe (trudne) zadanie by bez użycia mechaniki nie uczynić swojej postaci (za sprawą podejmowanych działań) zbyt potężną (ani zbyt słabą). Chodzi o to, że gracze sami powinni decydować co ich postać może zrobić. Ja jako MG chciałbym wkraczać możliwie rzadko a jeśli w ogóle to dyktując po prostu próbę "kości" jaką musi podjąć gracz by wykonać jakieś zadanie. Takie właśnie próby były by jedynym elementem mechaniki i sprowadzały by się do "musisz wyrzucić 12 na k20 żeby ci się udało".
Jeśli zaś chodzi o świat to w tytule wpisałem Planescape i w tym właśnie uniwersum widział bym sesję, ponieważ daje ono wystarczająco dużą swobodę w kwestii rozbudowy/modyfikacji świata i praktycznie nie ma w tym (multi)uniwersum postaci, która znała by je w całości - wychodzi zdecydowanie na plus.
Skoro chciałbym porzucić elementy mechaniki i świata to jasnym jest chyba że głównym elementem rozgrywki ma być w założeniu odpowiednia historia, klimat i elementy kombinowania - czyli to, co przynajmniej ja lubię w RPGach najbardziej.
W tym momencie oczywistym zdaje się być, że dobór odpowiedniej grupy graczy do tej sesji jest sprawą kluczową i dlatego też, chciałbym aby potencjalni gracze (jeśli będzie jakiekolwiek zainteresowanie sesją) zgłaszali się w formie krótkiego opisu postaci zawierającego... co gracz uważa za słuszne. Postać z uniwersum Planescape.
Naturalnie karty postaci nie ma sensu przygotowywać
Dobrze by było, żeby wśród ewentualnie zgłoszonych postaci znalazła się co najmniej jedna, która ma świadomość konstrukcji wieloświata i co najmniej jedna bez takiej świadomości (nie żeby to było specjalnie istotne, chodzi przede wszystkim o skalę z jaką będzie patrzył na rzeczywistość dany bohater).
Mam świadomość, że w tej sesji najważniejszą rzeczą będzie wzajemne zaufanie na wszystkich możliwych liniach (Gracz-Gracz, Gracz-MG, MG-Gracz) oraz dobra wyobraźnia wszystkich uczestniczących w zabawię. Po cichu liczę że tutaj - na forum poltera - uda mi się odnaleźć oba te pierwiastki udanej sesji
Co do technicznych spraw to jeśli chodzi o częstotliwość postowania to myślałem o 2-3 postach na tydzień. Ale w tej kwestii jestem raczej otwarty na propozycje.
A teraz odrobina wstępu fabularnego, który mam nadzieję zachęci do zabawy.
--------------------
Świat jest skomplikowany. Każdy, od drwala po profesora, kto kiedykolwiek próbował zgłębić w jego tajniki doszedł do tej prawdy bardzo szybko. Części badaczy stanu rzeczy to jednak nie wystarczyło - brnęli oni dalej w nieskończony ocean wszechwiedzy.
Do dzisiaj płaczę nad ich losem.
--
Kesler
1716 MŻ
- Jesteś pewien?
- Nie.
- Słusznie... Ale decyzję podjąłeś jak rozumiem?
- Tak - kolejna krótka i treściwa odpowiedź wydostała się z ust młodzieńca siedzącego przy kominie.
- Cóż, życzę więc powodzenia - lekkie wzruszenie ramion skwitowało wypowiedź Keslera i dało wyraz jego swoistej obojętności wobec losu rozmówcy.
- Dzięki Ci - zaskakującą w tym miejscu szczerość dało się słyszeć w ustach młodego człeka.
Kesler podniósł się z krzesła i rzucił okiem w kierunku komina - jedynego jego zdaniem przyjemnego elementu w tym pomieszczeniu. Kesler lubił przyjemne rzeczy i choć może to brzmieć prosto, Kesler nie był prostym... człowiekiem.
***
Nie zrozumiał. Trudno.
--
Kesler
1714 MŻ
Krótka nota wylądowała w dzienniku Keslera. Był oszczędny w słowach. Używał ich w dokładnie takiej ilości jakiej musiał. Księga z jego zapiskami wylądowała w kącie a on sam zapadł się w swoim głębokim fotelu i odpalił białą fajkę dorzucając do niej nieco zmiętych liści.
Swoją drogą to Ciekawe, że jego uczeń przejął po nim zwięzły i prosty sposób porozumiewania się a jednocześnie nie zrozumiał pierwszej, najważniejszej prawdy o świecie. Pierwszej lekcji jakiej udzielił mu Kesler.
Cóż, może to jego wina, że zbytnio rozbudził jego ciekawość. A może podświadomie chciał by doszło do tego, czego był zawsze ciekaw - choćby po to by potwierdzić swoje tezy.
Nie opuszczały go jednak pewne utrapione myśli. Myśli, których nie udało mu się wyplenić mimo tylu lat życia i poznawania. Myśli które dotkliwie wbijały się w jego świadomość raniąc jego umysł głęboko i w najmniej spodziewanych momentach, tak że rany nigdy do końca zagoić się nie zdołały. A myśl była prosta jak jego słowa "A może tym razem się uda".
Kesler pokręcił głową i zaśmiał się cicho pociągając spory łyk dymu z fajki. Chciał zepchnąć tę myśl, a jednak jej cień znowu pozostał w jego głowie, pośród tego całego chosu.
***
Kiedy spotkałem go po raz pierwszy zniszczył moje zadania szybciej niż ja bym to zrobił. Kiedy spotkałem go po raz drugi był na tyle rozumny, że potrafił wskazać mi w mych sprzedajnych mądrościach dziury, nad którymi ja sam się głowiłem od lat.
Wiążę duże nadzieje z tym chłopcem.
--
Kesler
1704 MŻ
Ciężki dym, słodkawy zapach i stłumione światło wypełniały pomieszczenie, w którym jeszcze nie tak dawno siedział mistrz. Teraz jednak nie było już czasu na zastanawianie się, nad sensem tego wszystkiego. Nadszedł z dawna oczekiwany czas - czas działania.
Nie potrzebował szczegółowych inkantacji, prawdę powiedziawszy nawet o nich nie słyszał. Wystarczyło mu zaledwie skupienie, długie i nieprzerwane skupienie... Ciągnące się przez minuty a potem godziny, pod koniec którego zapadł w sen. Sen, którego nadejście obwieściło kłopoty dla kilku wędrowców z obcego świata...
-------------------------
Zachęcam do wzięcia udziału w tym drobnym eksperymencie - a nóż się uda i wyjdzie z tego coś przyjemnego
Pozdrawiam
Yester