@Wiron
Od anonimowości do inwigilacji jest spora droga. (...) Nie potrzeba nam anonimowości a prawa które zakazuje inwigilacji komputerów na podstawie niejasnych przesłanek.
Ale przesłanka jest jasna: nawet jeśli wiesz, że użytkownik X ma nielegalne oprogramowanie, to *jako firma* nie za wiele możesz zrobić. Bo musiałbyś ujawnić skąd to wiesz. A jeśli odebrać Ci metody "inwigilujące", to nie za bardzo masz jak to sprawdzić. Pozostaje Ci zdać się na policję, która i tak sprawę zlewa, a serwisów typu Torrent czy Megaupload nie ma jak kontrolować (bo "domniemanie niewinności").
Po prostu niech przestrzegają zasady domniemania niewinności i będzie spokój.
W ten sposób *niestety* stawiasz się po stronie piratów. Po prostu nie mamy żadnych skutecznych narzędzi *nie-inwigilujących* pozwalających walczyć z sieciowymi patologiami.
@Gerard Heime
Ale to są te niebezpieczne poglądy copyleftowców takich jak ja
Dlatego uważam, że copyleft będzie z czasem rósł w siłę.
...co nie zmienia faktu, że w szerszej perspektywie jest to droga donikąd. Ja rozumiem, że raz na kilka lat grupa fanów stworzy film/grę dla fanów, niemniej żaden koncern nie będzie ładował grubych pieniędzy w projekt, na którym nie zarobi. A jeśli przyjąć założenie, że *niekomercyjnych* ściągaczy karać nie będziemy, to z czasem dojdzie do tego, że *z pewnością* nie zarobi. Czyli nawet jeśli takie prawo przejdzie, to będzie to dla użytkowników strzał w nogę - będą mogli ściągać "na własny użytek", ale nie będą mieli czego ściągać.
@Zireael
Innymi słowy, wolno ŚCIĄGAĆ, ale NIE wolno ROZPOWSZECHNIAĆ.
Problem polega na tym, że aby ktoś ściągnął, ktoś musi udostępnić. I jak na ten moment: firmy nie mają *jak* legalnie sprawdzić, kto udostępnia. Co więcej, projekt
Gerarda zakłada, że udostępniający także nie musieliby bać się kary - tak długo, jak na tym nie zarabiają. A wtedy - patrz wyżej.
@gacoperz
Co do inwigilacji to problemem nie jest, że informacje są zbierane ale to, do czego będą użyte.
Nie żyjemy na szczęście w USA, i nie musimy się bać, że FBI / Majesty wszczepiać nam będzie czipy i śledzić co robimy o której godzinie, prawda? Ale problem oczywiście istnieje. IMHO rozsądniej byłoby dopuścić, aby firmy dopisywały do swoich programów *zarejestrowany* spyware (który musiałby np. zostać zgłoszony i zaakceptowany przez odpowiednie instytucje); niż zmuszać firmy, aby zatrudniały nielegalnych hakerów, organizowały prowokacje, czy też utrudniały nam życie niekopiowalnymi CD / secu-romami / itp. - oraz traciły pieniądze, za które *w normalnej sytuacji* mogłyby rozszerzać swoją produkcję, obcinać koszta, a więc również wprowadzać na rynek tańsze produktu.
Ale to tylko moje zdanie.
Przemysł, szczególnie rozrywkowy, bardzo chętnie pozna nasze preferencje, by tym efektywniej robić nam wodę z mózgu i sprzedawać jeszcze więcej.
I naprawdę uważasz, że koncernom potrzebny jest do tego spyware? Bo IMHO zupełnie dobrze sobie radzą np. analizując trendy sprzedażowe oraz dostając feedback ze sklepów internetowych / sieciówek. Nie mówiąc o tym, że często opcja przekazywania informacji np. o sposobie gry zaimplementowana jest w aplikacji - tyle że pozostaje dobrowolna.
Z pewnością spyware dałby firmom więcej - ale nie dużo więcej. A w końcu użytkownik nie powinien narzekać, że ktoś przygotowuje ofertę spejcalnie dla niego i z uwzględnieniem jego osobistych preferencji, prawda?
@earl
Natomiast jeśli już idzie o piractwo, to pod tę nazwę należałoby podciągnąć także kserowanie książek. Czym kserowanie różni się od ściągnięcia filmu czy gry komputerowej?
Prawo zwyczajowo dopuszcz powielanie fragmentów książek dla celów naukowych. Oczywiście rozsądniej byłoby, gdyby uczelnia/biblioteka posiadała *wystarczającą* ilość egzemplarzy ćwiczeń/skryptów, by kserowanie nie było potrzebne, niemniej grono pedagogiczne już dawno postanowiło przerzucić te koszta na studentów. I jest to IMHO działalność *rzeczywiście* zahaczająca o kradzież - ale jednak ze strony wykładowców. Zwłaszcza kiedy skrypty są stare, nie do kupienia i nie do zdobycia w inny sposób niż poprzez kserowanie.
Kserowanie książek nie-naukowych = kradzież. Aczkolwiek wolałbym jaśniejsze przepisy dotyczące powielania książek niedostępnych, coś w stylu "abandonware".
Kserowanie skryptów, które bez trudu można kupić = szara strefa prawnie, a moralnie *czasami* kradzież (bo z drugiej strony: jak piszesz pracę, to czemu masz cały czas siedzieć w bibliotece, skoro *z założenia* i tak powinieneś mieć dostęp do posiadanych przez bibliotekę artykułów?).