A ja dostaję OBS (orgazmu bez stosunku) przy Zelaznym. Jego Pan Światła powalił mnie na kolana - chociaż zaczynałem go czytać ze trzy razy, bo był wtedy dla mnie za cięzki. Ambre był moja nastolatkową biblią - ale czytałem tylko przygody Corwina, nie lubie rodzinnych sag, a Merlin po drugiej części mnie znudził.
Glen Cook to tez kawał mocnego, solidnego fanatsy, bez wiecznych stworków: elfków, krasnoludów itp. Uwielbiam humor z jego Czarnwej Kompani, Pratchetta nie trawię, chociaż czytam, ale cytat "Nich stanie się sałata" z Pomniejszych Bóstw rozłozył mnie na łopatki.