Mała Azjatka była z góry przegrana zmagając się z żywiołem. Na szczęście kruk May na czas zwrócił uwagę barczystego ratownika. Opalony byczek przestał jak zahipnotyzowany wpatrywać się w spanikowanych ludzi i rzucił się do basenu. Ama-chan widząc oczami Aleksandra, że w końcu nadchodzi pomoc na powrót przyjęła świetlistą postać.
Nie minęło kilka sekund jak ratownik z dziewczynką znaleźli się już na powierzchni. Młodzieniec próbował już zabrać się do poważniejszych zabiegów resuscytacyjnych, ale Japonka pokręciła przecząco głową. W pełni panowała nad swoim ciałem i nie pozwoliła sobie zachłysnąć się wodą.
Kiedy tylko Ama-chan znalazła się na brzegu, Aleksander poczuł, że opuszcza go dziwny strach, który zawładnął jego sercem. W końcu. Wokół nich cały czas panikowali ludzie, ale Grek poczuł ulgę. Przynajmniej Ama-chan była już bezpieczna.
Ratownik znowu zanurkował i po chwili wrócił z laseczką dziewczynki.
- Musi pani na uważać siostrę - zwrócił się do jasno oświetlonej przez popołudniowe słońce May. Przystojny, muskularny mężczyzna tępo wpatrywał się w May, zapewne nie zdając sobie sprawy, że ona też jest ślepa - To się mogło źle skończyć.
Anriel Ravine
Gdy ogrodnik próbował pomoc nieprzytomnemu Mattowi, który cały czas leżał za samochodem, Anriel modlił się do swojej matki. Nagle poczuł świadomość, że Anglik zgromadził w swoim najróżniejsze okultystyczne specyfiki. Gdyby tylko Anriel zdołał się do nich dostać, z pewnością mógłby wrócić do swojego domu...
Jak zwykle matka nie dawała mu gotowego rozwiązania, a zaledwie podpowiadała jak może sobie poradzić. Półbóg uśmiechnął się do siebie. Przecież nie musiała mu pomagać jak jakiemuś śmiertelnikowi. Wszak w jego żyłach płynęła boska krew. Paraliż? Cóż to dla niego.