Aspekt "militarny" i "wojskowy" w FR
: pn wrz 21, 2009 5:56 pm
Witam,
Zapomniane Krainy jest universum, w którym w zasadzie znajdziemy "wszystko". Magia jest tu dominująca, zastępuje technologię, a dodatkowo wykracza poza osiągnięcia technologiczne XXI wieku lub nawet światów "przyszłości". Rola bóstw jest olbrzymia i bardzo bezpośrednia. Gdy za przykład weźmiemy Iliade Homera to w odniesieniu do jej do Zapomnianych Krain zauważymy, że zarówno herosów w FR będzie znacznie więcej, bóstwa zaś oprócz osobistych ingerencji odsłaniają cały wachlarz możliwości związanych z magią objawień (dość powszechną) oraz licznymi sługami niebianami/demonami/duchami/ożywieńcami etc. Koń zaś jako środek walki jest tylko jednym z elementów, bo w FR mamy armie skłądające się z oddziałów na pegazach, gryfach, jednorożcach i setkach innych. Szeroko zaś rozumiana magia i klasowe moce tworzą niewyczerpywalne środki zastosowania podczas starć np. od oddziałów mistycznych łucnzików, których strzały omijają mury po wyspecjalizowane jednostki czerodziejów na latających bestiach. Gdy weźmie się ten szereg czynników razem, strategia i taktyka nabiera w Universum zupełnie innego wyrazu - jest daleko bardziej skomplikowana i wymaga od dowódcy olbrzymiej wiedzy w przeciwdziałaniu najróżniejszym manewrom taktycznym przeciwnika i wymaga dużo więkjszej elastyczności w dowodzeniu, która pozwala na szybkie zweryfikowanie taktyki na podstawie użytych niestandardowych możliwości (zapewne magicznych) przez stronę przeciwną.
Wyobrażenie sobie natomiast pola bitewnego jest już sztuką samą w sobie. Kiedy przypomnimy sobie chociażby opis bitwy w Sapkowskim z udziałem grupy czarodziejów (Sodden?) wyłania się już nietuzinkowa sceneria. W FR będzie to o wiele bardziej posunięte, bo grupa czarodziejów to tylko jeden z elementów pola bitewnego. Oprócz nich trzeba wziaść pod uwagę masę klas i prestiżówek, które posiadają szereg mocy i jest ich "setki". Potwory, nietypowe wierzchowce, przedmioty magiczne, kapłani, stracia zarówno pod ziemią jak i w powietrzu, golemy, wszechobecna magia jest mieszaniną wybuchową, w której po połączeniu ujrzymy chaotyczny obraz pola bitewnego targanego potężnycmi wybuchami, straciami potężnych postaci, widowiskowych walkach w powietrzu, wyparowujących w sekundę ludzi, krajobraz który z minutę na minutę zmienia się poprzez trzesięnia ziemi, powstanie bagien, wichury, magie osnuwające pole ciemnością czy światłem po nagłe przywoływanie istot z różnych planów. A to tylko zaledwie niewielka część tego co może się wydarzyć na polu bitwy z udziałem tylko kilku różnych wariantów "magicznych".
I tu dochodzimy do sedna. Jak u Was wyglądają ten aspekt FR. Jak panujecie jako MG nad tym aspektem i obrazujecie go podczas sesji?
Kiedy przeczytałem opis krain i informacje o siłach militarnych wraz z występowaniem magii w społeczeństwie w życiu codziennym powoli zaczęla układać się wizja militarna Forgottów. Czytając opisy krain informacje o siłach militarnych wyglądały dość skromnie. W bitewnej dolinie mamy 100 w porywach do 200 "ludzi lorda", Dolina Archen na 100 000 tyś mieszkańców posiada 600 jeźdźców (najlepsza armia z Dolin). W Cormyrze na 1,5 miliona mieszkańców mamy kilka tysięcy purpurowych smoków, Thay zaś jako jedna z większych potęg militarnych posiada 400 czarodziejów bojowych na gryfach, legion ożywieńców jak i oddziały jazdy na pegazach o czarnych jednorożcach nie wspominając. Oczywiście to napewno nie jedyne siły, bo te można uzupełnić "mięsem armatnim" w postaci goblinów, zebranych ludzi i oczywiście "najemnikami" (w tym właśnie grupy poszukiwaczy przygód że się tak wyraże).
To co jest meritum sprawy to oczywiście potężne jednostki same w sobie robiące za armie, czyli potężni "bohaterowie". W świecie Forgottów jednostka nieraz jest tajną bronią, będąc sama w sobie potęgą o sile rażenia potężnej bomby (nawet atomowej). Dlatego posiadanie jak największej liczby takich jednostek jest sprawą najwyższej wagi.
I teraz pytanie jak to zintrepretowaliście i oddaliście na sesjach?
Oczywiście podam przykład w oparciu o moją wizję.
Najpierw zadałem sobie pytanie czy w świecie Forgottów większą wartość posiada oddział (np. 100) średnio/wysokolo levelowych postaci z szerokim wachlarzem ekwipunku i wierzchowców jak również broni wspomagającej czy raczej 1000 "jednostrzałowców" takich orków czy ludzi zebranych z pola czy też straży miejskiej. W tym wypadku patrząc na universum FR i jego "magiczne możliwości" postawiłem na armie raczej składające się z niewielkiej liczby wojaków, ale dobrze wyszkolonych i uzbrojonych, którzy mają dużo większy potencjał do "niszczenia" i "przyżycia" niż całe masy tzw. "jednostrzałówców". W tym wypadku wydaje mi się, że lepszym rozwiązaniem jest aby te "masy" nie powoływać do armii, ale odpowiednio zagospodarować aby generowały dochód. Za uzyskany dochód władca może wyszkolić już X levelowych postaci i udostępnić odpowiednie uzbrojenie (od magicznych przedmiotów po gryfy). Mniej więcej tym motywem kieruje się Thay. Społeczeństwo wraz z bogatą warstwą niewolnictwa pracuje na wąską grupę "uprzywilejowaną", która dzięki temu jest wstanie w setkach wystawiać X poziomowych magów i wyposażać je w gryfy, czy pozwalać sobie na eksperymenty jak np. wyhodowanie czarnych jednrożców i prowadzenie hodowli skrzydlatych koni tworząc tym samym znacznie bardzej mobilniejszą kawalerię. Calość zależy od bogactwa danej krainy i jej charakteru.
Idąc tym tropem w Forgottach prowadzę swoją drugą kampanię tym razem z rozbudowanym wątkiem militarnym.
Graczy umiejscowiłem w Dolinie Sztyletu. Ta była przez ponad 3 dekady okupowana, stanowiła teren wojny, przeżyła wojnę domową i w końcu prowadziła długotrwałą partyzantkę organizowaną przez Randala Morn'a. Dopiero od 3 lat cieszy się niepodległością i twierdza Zentil, która przeżywała pewne trudności, teraz silniejsza przez powrót Bena ma zamiar upomnić się o Doline Sztyletu i przy okazji pewnie o coś jeszcze. Sama Dolina ma zdziesiątkowaną ludność i przechodzi liczne problemy. Randal Morn i grupa ludzi dwoi się i troi aby zapobiec rychłej katastrofie. W tym wypadku przygotowuje siłę aby zatrzymać najeźdzce albo przynajmniej zniechęcić go do podboju tej części ziemi, jaką jest Dolina Sztyletu. W górach "ust pustyni" z kryjówki partyzanckiej Randala Morna powstało miasto, na którego czele stanął potężny mag Xauryl. Przez trzy dekady okupacji miejsce te stanowiło schronieni dla uchodzców i partyzantów, przeistaczając się w końcu w miasto. Gracze są właśnie takimi wychowankami. Istnieje tam akademia wojskowa, a w mieście szkolą się siły do walki z najeźdźcom. Gracze to młode osoby, w zasadzie niemal dzieci (16-20 lat), które są jednym z ostanich rezerwuarów "ludzkich" doliny liczącej teraz niespełna 30 tyś ludności. W różnych punktach krainy szkoli się zatem młode pokolenie. Każda grupa po kilkuletnim wstępnym szkoleniu, które zaczyna się mniej więcej od 10 roku życia skłąda się z kilku osób wraz z doświadocznym mistrzem/nauczycielem. Ten dalej już szkoli indywidualnie swój niewielki "młody oddział" i zaprawia go w różnych misjach, po misje wywiadowcze, odbijania zakładników, patrolowanie granic po stracia z oddziałami przeciwnika. Przy okazji udało się wyeliminować motyw "questów" na coś z motywacją i "charakterem" . Same grupy łączą się w większe oddziały. Cała armia liczy kilkaset osób + różni najemnicy. W tym wypadku wykorzystywanie reszty ludności do walki, jest ostatnią linią obrony. Oczywiście te oddziały to różne klasy postaci na różnym poziomie. Państwo zapewnia dobry sprzęt, odpowiednie zarobki - na miarę swoich skromnych możliwości. Aktualnie moi gracze są na etapie jeszcze szkolenia. W mieście posiadają własny wspólny dom. Zawiązują znajomości z lokalnymi mieszkańcami, poznają swoich mistrzów, rywalizują z innymi drużynami (w sportowym duchu), poszerzają swoje umiejętności i będą wykonywac najróżniejsze misje, wktórych będą się ścierali raczej z równymi sobie postaciami (lub mocniejszymi) niż grupami "chodzących pedeków"
W tym wypadku starcia to walki niewielkich oddziałów. Twierdza Zentil również ma szereg tego typu formacji tyle, że znacznie więcej. W tym wypadku wojna będzie miała obraz szeregu starć i pojedynków w najróżniejszych miejscach "frontu". Starć dziesiątek tysięcy wojowników się nie opłaca - zarówno mało liczebnej dolinie sztyletu z zasobem 28 tyś mieszkańców, jak i twierdzy Zentil, która bogata w zasoby wyszkoli lub wynajmnie odpowiednio dużą liczbę silnych postaci zamiast tracić cenne zasoby "ludzkie", które lepiej sprawdzają się w generowaniu dochodów, a bardzo łatwo padają w starciu z wyszkolonymi oddziałami (posiadające dobry level i ekwipunek) i w tym wypadku samo siebie rujnuje gospodarczo i ekonomicznie.
Stąd wydaje mi się, że w FR raczej element wojskowy idzie w kierunku batalii z wyspecjalizowanymi jednostkami - starcia mniej lub bardziej licznych oddziałów specjalnych, które są wstanie dokonać większych zniszczeń w znacznie krótszym czasie niż powolna armia "takie pospolite ruszenie", która będzie robiła średnio do kilkunastu mil dziennie i wystawienie jej będzie skutkowało zrujnownym skarbcem, oslabieniem gospodarki i wiązała się z szeregiem innych trudności. W tym wypadku klasyczna armia łatwo może stać się pożywką dla silnego oddziału, ale wysokolevelowego z licznymi mocami.
Jak to u Was wygląda?
Zapomniane Krainy jest universum, w którym w zasadzie znajdziemy "wszystko". Magia jest tu dominująca, zastępuje technologię, a dodatkowo wykracza poza osiągnięcia technologiczne XXI wieku lub nawet światów "przyszłości". Rola bóstw jest olbrzymia i bardzo bezpośrednia. Gdy za przykład weźmiemy Iliade Homera to w odniesieniu do jej do Zapomnianych Krain zauważymy, że zarówno herosów w FR będzie znacznie więcej, bóstwa zaś oprócz osobistych ingerencji odsłaniają cały wachlarz możliwości związanych z magią objawień (dość powszechną) oraz licznymi sługami niebianami/demonami/duchami/ożywieńcami etc. Koń zaś jako środek walki jest tylko jednym z elementów, bo w FR mamy armie skłądające się z oddziałów na pegazach, gryfach, jednorożcach i setkach innych. Szeroko zaś rozumiana magia i klasowe moce tworzą niewyczerpywalne środki zastosowania podczas starć np. od oddziałów mistycznych łucnzików, których strzały omijają mury po wyspecjalizowane jednostki czerodziejów na latających bestiach. Gdy weźmie się ten szereg czynników razem, strategia i taktyka nabiera w Universum zupełnie innego wyrazu - jest daleko bardziej skomplikowana i wymaga od dowódcy olbrzymiej wiedzy w przeciwdziałaniu najróżniejszym manewrom taktycznym przeciwnika i wymaga dużo więkjszej elastyczności w dowodzeniu, która pozwala na szybkie zweryfikowanie taktyki na podstawie użytych niestandardowych możliwości (zapewne magicznych) przez stronę przeciwną.
Wyobrażenie sobie natomiast pola bitewnego jest już sztuką samą w sobie. Kiedy przypomnimy sobie chociażby opis bitwy w Sapkowskim z udziałem grupy czarodziejów (Sodden?) wyłania się już nietuzinkowa sceneria. W FR będzie to o wiele bardziej posunięte, bo grupa czarodziejów to tylko jeden z elementów pola bitewnego. Oprócz nich trzeba wziaść pod uwagę masę klas i prestiżówek, które posiadają szereg mocy i jest ich "setki". Potwory, nietypowe wierzchowce, przedmioty magiczne, kapłani, stracia zarówno pod ziemią jak i w powietrzu, golemy, wszechobecna magia jest mieszaniną wybuchową, w której po połączeniu ujrzymy chaotyczny obraz pola bitewnego targanego potężnycmi wybuchami, straciami potężnych postaci, widowiskowych walkach w powietrzu, wyparowujących w sekundę ludzi, krajobraz który z minutę na minutę zmienia się poprzez trzesięnia ziemi, powstanie bagien, wichury, magie osnuwające pole ciemnością czy światłem po nagłe przywoływanie istot z różnych planów. A to tylko zaledwie niewielka część tego co może się wydarzyć na polu bitwy z udziałem tylko kilku różnych wariantów "magicznych".
I tu dochodzimy do sedna. Jak u Was wyglądają ten aspekt FR. Jak panujecie jako MG nad tym aspektem i obrazujecie go podczas sesji?
Kiedy przeczytałem opis krain i informacje o siłach militarnych wraz z występowaniem magii w społeczeństwie w życiu codziennym powoli zaczęla układać się wizja militarna Forgottów. Czytając opisy krain informacje o siłach militarnych wyglądały dość skromnie. W bitewnej dolinie mamy 100 w porywach do 200 "ludzi lorda", Dolina Archen na 100 000 tyś mieszkańców posiada 600 jeźdźców (najlepsza armia z Dolin). W Cormyrze na 1,5 miliona mieszkańców mamy kilka tysięcy purpurowych smoków, Thay zaś jako jedna z większych potęg militarnych posiada 400 czarodziejów bojowych na gryfach, legion ożywieńców jak i oddziały jazdy na pegazach o czarnych jednorożcach nie wspominając. Oczywiście to napewno nie jedyne siły, bo te można uzupełnić "mięsem armatnim" w postaci goblinów, zebranych ludzi i oczywiście "najemnikami" (w tym właśnie grupy poszukiwaczy przygód że się tak wyraże).
To co jest meritum sprawy to oczywiście potężne jednostki same w sobie robiące za armie, czyli potężni "bohaterowie". W świecie Forgottów jednostka nieraz jest tajną bronią, będąc sama w sobie potęgą o sile rażenia potężnej bomby (nawet atomowej). Dlatego posiadanie jak największej liczby takich jednostek jest sprawą najwyższej wagi.
I teraz pytanie jak to zintrepretowaliście i oddaliście na sesjach?
Oczywiście podam przykład w oparciu o moją wizję.
Najpierw zadałem sobie pytanie czy w świecie Forgottów większą wartość posiada oddział (np. 100) średnio/wysokolo levelowych postaci z szerokim wachlarzem ekwipunku i wierzchowców jak również broni wspomagającej czy raczej 1000 "jednostrzałowców" takich orków czy ludzi zebranych z pola czy też straży miejskiej. W tym wypadku patrząc na universum FR i jego "magiczne możliwości" postawiłem na armie raczej składające się z niewielkiej liczby wojaków, ale dobrze wyszkolonych i uzbrojonych, którzy mają dużo większy potencjał do "niszczenia" i "przyżycia" niż całe masy tzw. "jednostrzałówców". W tym wypadku wydaje mi się, że lepszym rozwiązaniem jest aby te "masy" nie powoływać do armii, ale odpowiednio zagospodarować aby generowały dochód. Za uzyskany dochód władca może wyszkolić już X levelowych postaci i udostępnić odpowiednie uzbrojenie (od magicznych przedmiotów po gryfy). Mniej więcej tym motywem kieruje się Thay. Społeczeństwo wraz z bogatą warstwą niewolnictwa pracuje na wąską grupę "uprzywilejowaną", która dzięki temu jest wstanie w setkach wystawiać X poziomowych magów i wyposażać je w gryfy, czy pozwalać sobie na eksperymenty jak np. wyhodowanie czarnych jednrożców i prowadzenie hodowli skrzydlatych koni tworząc tym samym znacznie bardzej mobilniejszą kawalerię. Calość zależy od bogactwa danej krainy i jej charakteru.
Idąc tym tropem w Forgottach prowadzę swoją drugą kampanię tym razem z rozbudowanym wątkiem militarnym.
Graczy umiejscowiłem w Dolinie Sztyletu. Ta była przez ponad 3 dekady okupowana, stanowiła teren wojny, przeżyła wojnę domową i w końcu prowadziła długotrwałą partyzantkę organizowaną przez Randala Morn'a. Dopiero od 3 lat cieszy się niepodległością i twierdza Zentil, która przeżywała pewne trudności, teraz silniejsza przez powrót Bena ma zamiar upomnić się o Doline Sztyletu i przy okazji pewnie o coś jeszcze. Sama Dolina ma zdziesiątkowaną ludność i przechodzi liczne problemy. Randal Morn i grupa ludzi dwoi się i troi aby zapobiec rychłej katastrofie. W tym wypadku przygotowuje siłę aby zatrzymać najeźdzce albo przynajmniej zniechęcić go do podboju tej części ziemi, jaką jest Dolina Sztyletu. W górach "ust pustyni" z kryjówki partyzanckiej Randala Morna powstało miasto, na którego czele stanął potężny mag Xauryl. Przez trzy dekady okupacji miejsce te stanowiło schronieni dla uchodzców i partyzantów, przeistaczając się w końcu w miasto. Gracze są właśnie takimi wychowankami. Istnieje tam akademia wojskowa, a w mieście szkolą się siły do walki z najeźdźcom. Gracze to młode osoby, w zasadzie niemal dzieci (16-20 lat), które są jednym z ostanich rezerwuarów "ludzkich" doliny liczącej teraz niespełna 30 tyś ludności. W różnych punktach krainy szkoli się zatem młode pokolenie. Każda grupa po kilkuletnim wstępnym szkoleniu, które zaczyna się mniej więcej od 10 roku życia skłąda się z kilku osób wraz z doświadocznym mistrzem/nauczycielem. Ten dalej już szkoli indywidualnie swój niewielki "młody oddział" i zaprawia go w różnych misjach, po misje wywiadowcze, odbijania zakładników, patrolowanie granic po stracia z oddziałami przeciwnika. Przy okazji udało się wyeliminować motyw "questów" na coś z motywacją i "charakterem" . Same grupy łączą się w większe oddziały. Cała armia liczy kilkaset osób + różni najemnicy. W tym wypadku wykorzystywanie reszty ludności do walki, jest ostatnią linią obrony. Oczywiście te oddziały to różne klasy postaci na różnym poziomie. Państwo zapewnia dobry sprzęt, odpowiednie zarobki - na miarę swoich skromnych możliwości. Aktualnie moi gracze są na etapie jeszcze szkolenia. W mieście posiadają własny wspólny dom. Zawiązują znajomości z lokalnymi mieszkańcami, poznają swoich mistrzów, rywalizują z innymi drużynami (w sportowym duchu), poszerzają swoje umiejętności i będą wykonywac najróżniejsze misje, wktórych będą się ścierali raczej z równymi sobie postaciami (lub mocniejszymi) niż grupami "chodzących pedeków"
W tym wypadku starcia to walki niewielkich oddziałów. Twierdza Zentil również ma szereg tego typu formacji tyle, że znacznie więcej. W tym wypadku wojna będzie miała obraz szeregu starć i pojedynków w najróżniejszych miejscach "frontu". Starć dziesiątek tysięcy wojowników się nie opłaca - zarówno mało liczebnej dolinie sztyletu z zasobem 28 tyś mieszkańców, jak i twierdzy Zentil, która bogata w zasoby wyszkoli lub wynajmnie odpowiednio dużą liczbę silnych postaci zamiast tracić cenne zasoby "ludzkie", które lepiej sprawdzają się w generowaniu dochodów, a bardzo łatwo padają w starciu z wyszkolonymi oddziałami (posiadające dobry level i ekwipunek) i w tym wypadku samo siebie rujnuje gospodarczo i ekonomicznie.
Stąd wydaje mi się, że w FR raczej element wojskowy idzie w kierunku batalii z wyspecjalizowanymi jednostkami - starcia mniej lub bardziej licznych oddziałów specjalnych, które są wstanie dokonać większych zniszczeń w znacznie krótszym czasie niż powolna armia "takie pospolite ruszenie", która będzie robiła średnio do kilkunastu mil dziennie i wystawienie jej będzie skutkowało zrujnownym skarbcem, oslabieniem gospodarki i wiązała się z szeregiem innych trudności. W tym wypadku klasyczna armia łatwo może stać się pożywką dla silnego oddziału, ale wysokolevelowego z licznymi mocami.
Jak to u Was wygląda?