Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

śr gru 07, 2011 8:26 pm

Prolog.


Słońce z wolna zachodziło za miejskie mury Czarnobyla. Niewielkie miasteczko, należące do Kazimierza Sapiechy pławiło się w jego złotym blasku, podobnie jak widoczne w pobliżu zamek i klasztor. Złotymi refleksami lśniła Prypeć z cicho poskrzypując licznymi barkami i stateczkami unoszącymi się na jej toni.

Zbliżająca się zima nie była jeszcze w pełni odczuwalna. Znad Dzikich Pól i dalej morza Czarnego wiał lekki, ciepły wiatr, poruszając koronami żółknących liści. W jego podmuchach łopotały chorągwie nad bramami jak i na zamku.
Większość z tysiąca stałych mieszkańców miasteczka zebrała się na rynku, śmiejąc i rozmawiając. Skoczna muzyka wędrownych grajków, podniosła koronnego barda i rzewną dwóch dziadów-lirników mieszały się ze sobą tworząc żywą, radosną kakofonię. Kupcy jarmarczni zachwalili swoje towary dla gawiedzi zebranej przy szubienicy.
Tylko strażnikom miejskim nie udzielił się dobry humor, musieli być bowiem czujni i gotowi.

Ty również nie miałeś najlepszego nastroju.

Czując powróz krępujący ci nadgarstki za plecami, spoglądałeś na z wolna dyndającą pętlę z coraz większym strachem. Walczył on o lepsze z gniewem i poczuciem niesprawiedliwości. Wielkiej, diabelnej niesprawiedliwości.
Obwoływacz wyszedł na podest szubienicy i uciszył gawiedź uniesieniem rąk.

- Dziś stajemy się świadkami tryumfu sprawiedliwości, miłościwie nam panującego, pana Kazimierza Leona Sapiechy. Jego to ludzie pojmali na gorącym uczynku, tego tu kozaka, Mikołaja Tarasa, raptem w pół dnia po tym jak zamordował rodzinę Polumowiczów. Znaliście ich wszyscy! - Grzmiał obwoływacz a tobie ręce same rwały się do szabli. Nie tylko ze względu, że ten miejski łyk śmiał cię schłopić a jego psy chciały powiesić jak byle koniokrada. Głównym powodem były wydarzenia, które przywiodły cię na szafot.

Do Czarnobyla przybyłeś przed dniami czterema, szukając pracy. Podczas pierwszego wieczoru w miejskiej karczmie przegoniłeś nachalnego chłopa, zalecającego się do Katarzyny Polumowiczówny, młodszej z córek jedynego w mieście szkutnika. Hoża dziewka była więcej niż łakomym kąskiem a i dość przychylnym twoim zalotom. Jej ojciec, którego spotkałeś trzeciego dnia, zdawał się również nie mieć nic przeciwko. Herbowy zalotnik do wdzięków jego córki zdawał się łechtać samouwielbienie bogatego mistrza rzemieślniczego.

Dnia wczorajszego wybrałeś się do Polumowiczów raz jeszcze, tylko po to aby zastać ich martwymi. Ich ewidentny morderca stał jeszcze nad ciałem Katarzyny, kończąc wiązać pantalony. Był to odziany na zachodnią modłę tęgi mężczyzna o rzadkich, długich włosach. Powodowany słusznym gniewem chwyciłeś za szablę i starliście się nad ciepłymi jeszcze ciałami.

Rapier mordercy potarmosił twój żupan i koszulę, otaczając kilka kropel krwi. Twoja szabla odpala jednak szybko, tnąc suczego syna przez pysk. Kwiląc jak wieprz, rzucił się on do ucieczki. Poruszał się zaskakująco szybko jak na kogoś jego tuszy. Na zewnątrz wskoczył na konia i pogalopował w dal.

Dopadłeś do swego wierzchowca i spoczywających w olstrach pistoletów, ale twoje kalectwo sprawiło, że w obu razach chybiłeś bardzo. Klnąc na czym świat soi, wskoczyłeś w siodło i pognałeś za nim zgubiłeś go jednak w nadprypeckich lasach. Mimo to z uporem szukałeś go całą noc.

Rano postanowiłeś wrócić, ale strażnicy przy bramie zaatakowali cię i obezwładnili, nazywając mordercą. Podczas prędkiego procesu dowiedziałeś się, że ten drań zawrócił do miasta i pognał do władz. Opowiedział bajeczkę jak to przechodził obok domu Polumowiczów i usłyszał raban. O tym jak to wybiegłeś ze środka, z krwią na ostrzu i zaatakowałeś go i raniłeś, po czym uciekłeś w las.

Był on szlachcicem śląskim, Dariuszem Jerczyńskim, herbu Awstacz, zaufanym Kazimierza Sapiechy, więc namiestnik miejscowego pana z miejsca mu uwierzył i od razu cię skazał na powieszenie. Dostałeś osobną celę w wierzy, przyprowadzono popa aby cię wyspowiadał a na ostatni posiłek dostałeś kuropatwę w miodzie.

I tak się tu znalazłeś.

Ostre groty halabard popychają cię do przodu w stronę podestu dla wisielców. Kat, zaskakująco drobny i gładki mężczyzna w średnim wieku wskazuje ci abyś wszedł na podest. Stoi tuż przy tobie, gotów ci pomóc jakbyś zasłabł. Idący po drugiej stronie pop zanosi pieśni żałobne do Pantokratora, aby ten przyjął twoją grzeszną duszę. Obwoływacz zaś dalej obrzuca cię obelgami i kłamstwami, wychwalając cnoty zalety pomordowanych.
Czujesz jak miękną ci kolana, wchodzisz jednak na swoje miejsce. Kat sięga po linę, obwoływacz milknie, podobnie jak tłum. Czas na występ!

Głośny wystrzał, sądząc po huku z półhaka, przetacza się po rynku, płosząc ptactwo. Wszyscy, wraz z tobą patrzą w kierunku z którego nadszedł. Dostrzegacie kawalkadę jeźdźców, ze dwa tuziny co najmniej, wjeżdżających od północy. Na czele, na potężnym rumaku jedzie wysoki mężczyzna w sile wieku. Mimo szronu na skroniach, nadal trzyma się prosto. Pęd rozwiewa mu długie włosy i sumiaste wąsiska. Karmazynowa delia na jego ramionach jest obciążona białym futrem. Nie jesteś pewny, ale chyba tygrysim.

U jego boku, z dymiącym półhakiem w garści jedzie rosły woj w ciężkim bechterze. Krótko przycięte wąsiska łączą mu się z krzaczastymi bokobrodami. Reszta ich kompani wygląda na zaprawionych w bojach zakapiorów. U kilku dostrzegasz nawet charakterystyczny lekki rynsztunek i lisie czapy.

Zbrojny oddział podjeżdża tuż pod szubienicę. Mężczyzna w delii zatrzymuje się i lustruje cię od stup do głów. Spoglądasz w jego oblicze i dostrzegasz parę wyłupiastych, bladych oczu patrzących ci w twarz. Obwoływacz zaczyna coś krzyczeć, podobnie jak kilkoro strażników i namiestnik Sapiechy.

- Cisza! - Głos mężczyzny w bechterze przetacza się po Czarnobylu jak wystrzał armaty, zagłuszając wszystkie inne dźwięki. Jest to o tyle niezwykłe, że zdaje się on nie krzyczeć, po prostu mówić bardzo głośno. Zaskoczenie zamyka na moment usta wszystkim innym.

Korzystając z ciszy karmazyn odzywa się wprost do ciebie. Ma charyzmatyczny, dźwięczny głos. Za pieść czy bajde w jego wykonaniu byłbyś skłonny zapłacić ciężkiego talara.
- Czy zrobiłeś to o co cię oskarżają? Zabiłeś Polumowiczów i zgwałciłeś pannę Katarzynę?
 
Eithelnen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw sie 28, 2008 10:09 pm

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

sob gru 10, 2011 9:44 pm

W pierwszym odruchu patrzę przez dłuższą chwilę rozwścieczony, znowu słysząc ten nieszczęsny zarzut, oddycham ciężko, raz jeszcze i wyraźnie, krótko i twardo, pewnym głosem odpowiadam:
- Nie. - po kilku sekundach, raz jeszcze, uspokoiwszy nieco bardziej oddech dodaję, głośniej i już mniej spokojnie:
- Nie! I daj mi waść moją szablę tylko, i kawałek ubitej ziemi, albo, na Boga, jakiejkolwiek, to zaraz temu tchórzowi co śmiał mnie oskarżyć pokażę, jak się kończy taka obraza, na moim, Tarasowicza, honorze! O ile się stanąć do pojedynku by odważył! Co to, waćpan, za sąd, tak się u Was, bez zważania na prawdę sądzi? Żeby mordercy i gwałciciela słuchać bez refleksji, a niewinnego bez słowa na szubienicę i do tego bez nazwiska lżyć, herb przemilczeć? Dajcie szablicę, rozstrzygniem, po bożemu! I tego drania zawołajcie tylko, co to honoru mniej ma niż szczur w rynsztoku! - z mniej spokojnie w połowie wywodu zrobiło się znów wściekle, pod sam koniec już wykrzykuję patrząc dumnie w oczy starszemu mężczyźnie.
Ostatnio zmieniony sob gru 10, 2011 9:45 pm przez Eithelnen, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

ndz gru 11, 2011 6:49 pm

- Nie u mnie to. - Karmazyn odpowiada szczerze zdziwiony. - Ten kurnik do pana Sapiechy należy. Mnie zaś zwą Łukasz Gawroński.
Widzisz jak na sam dźwięk tego nazwiska obwoływacz cofa się o krok, a strażnicy nastawiają halabardy. Tobie ono też nie jest obce. Strażnik wielki koronny, więcej czasu spędzający w siodle niż w majątku, mimo już szóstego krzyżyka na karku. Słyszałeś o nim już podczas wojny z Turkiem. Zwą go Gawronem, ale nie ze względu na nazwisko, a dlatego że gdzie się pojawi tam gawrony, wrony i kruki stają się tłuste i szczęśliwe, ucztując na wrogach Rzeczplitej.

- Ze stanięciem na udeptanej ziemi, z imć Jerczyńskim też będzie trudno, drogi panie Tarasowiczu, herbu Łuk. - Strażnik odzywa się ponownie, dając znak ręką. - Chyba, że tak ci śpieszno się z nim w piekle spotkać.
Na dany znak, pancerny u boku Gawrońskiego sięgną do sakwy. Domyślasz się co zobaczysz, ale i tak nogi ci się lekko chwieją, gdy mężczyzna wyjmuje za kudły odrąbaną głowę śląskiego szlachcica. Wybałuszone oczy spoglądają martwo, siny język wysunięty jest do boku. Na napuchniętym obliczu bez trudu widać świeżą szramę pozostałą po twoim żelazie.

Słyszysz poruszenie, przekleństwa mężczyzn i krzyki kobiet dobiegające z tłumu.
- Pan Jerczyński?! - Zapiszczał obwoływacz, a jego oblicze pobladło. - Ty...ty zbóju! To był niewinny człowiek, herbowy i rękodajny pana naszego! Jak śmia...śmiałeś, psie!
Dźwięk jeszcze nie przebrzmiał, gdy pancerny z gniewnym grymasem ciska czerepem w obwoływacza, sięgając do boku.

- Atak! Straże...! - Wrzeszczy namiestnik, na co strażnicy miejscy robią krok do przodu...
Tylko po to aby zajrzeć w lufy arkebuzów i muszkietów, którymi zastawia się oddział Gawrońskiego . Kilku lisowczyków naciąga cięciwy ciężkich łuków, wodząc grotami od obwoływacza do namiestnika. Pancerny z kolei wyszarpuje własne żelazo, które ku twemu zaskoczeniu okazuje się nie szablą, a ciężkim obosiecznym mieczem. Tylko sam strażnik nie wykonuje żadnego ruchu, patrząc bez przejęcia.

- Nim wyzioną ducha, imć Jerczyński prawdę nam wyjawił. - Odzywa się teraz, mówiąc głównie do ciebie. - Istniała jednak możliwość, że podeszwy nadto mu się uprażyły i banialuki nam opowiadał. Dlatego chciałem z twego gardła też prawdę usłyszeć.
Odwraca się teraz do namiestnika.

- Pan Mikołaj Tarasowicz nie jest winien zbrodni, z którą go skazałeś. Uwolnij go. - Gawron nie podnosi głos, nie słyszysz też w jego tonie żadnej groźby. Zapewne dlatego namiestnik kręci tylko głową.
- Nie ma dowodów, a wszyscy... - Zaczyna, ale milknie, gdy pancerny uderza wierzchowca piętami, ruszając w jego stronę. Dwaj strażnicy zastępują mu drogę, krzyżując halabardy, ale mężczyzna nie przejmując się, tnie gwałtownie. Dwa żeleźce opadają na ziemie postukując metalicznie.

- Strażnik wielki kazał uwolnić pana Mikołaja! - Huknął tym swoim głosem, masz wrażenie, że niemal zdmuchując czapę z głowy namiestnika. - Zrób to, albo uwolnimy go sami, wspinając się na szafot po ciałach twoich strażników i twoim własnym.
Namiestnik chwieje się na nogach, rozglądając za pomocą, ale nawet strażnicy miejscu, pomni tak na lufy mierzące w ich czerepy, jak i dwie ścięte halabardy nie są wyrywni. W końcu niechętnie kiwa on głową.

- Nie gniewajcie się herr Taraswic. - Mówi kat zaciągając z niemiecka. - Taka praca, nie miejcie żalu.
Uśmiecha się, niewinnie, przecinając ci więzy. Ledwo to zrobił, pop bierze cię w ramiona, gratulując odzyskanego życia. Wydostajesz się z nich, akurat aby usłyszeć polecenie Gawrońskiego.
- Broń, rynsztunek i konia herbowego Tarasowicza, a żywo.
 
Eithelnen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw sie 28, 2008 10:09 pm

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

ndz gru 11, 2011 10:02 pm

- Nie mam żalu, nie mam - rzucam lekko zdezorientowany i już uściśnięty przez popa dodaję - Żeby tu było czego gratulować, za grosz tu mojej zasługi poza niewinnością. A... jak już o zasługach mowa, wdzięcznym, panie Gawroński. Niby sprawiedliwość winna być każdemu dostępna tak bez niczego, ale, cóż, pewnie nie bez powodu was tu widzę? Dowiem się jaki to powód?
Ostatnio zmieniony ndz gru 11, 2011 10:09 pm przez Eithelnen, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

ndz gru 18, 2011 11:29 am

- A dowiedz, dowiesz. - Zapewnia cię magnat, kiwając głową. - Ale nie gadajmy tak o suchym pysku pod chmurką jak Turki sprośne. Odbierz swoje wyposażenie z wieży, czy to co z niego zostało nierozkradzione i nie zniszczone, a potem pojedziemy do dworu mego przyjaciela, mieszkającego pod miastem. Tak przy miodzie i mięsiwie ci wszystko wyłuszczę.

Gdy to mówi, pod szafot podprowadzony zostaje twój koń. Widzisz, że dbano o niego i zmieniono mu rząd. Ktoś już widać się pod niego szykował, ale teraz nie dostrzegasz żadnego interesanta. Droga do wieży miejskiej to niespełna pięćdziesiąt metrów, ale nie dane ci jeszcze było pokonać jej konno.
 
Eithelnen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw sie 28, 2008 10:09 pm

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

ndz gru 25, 2011 11:41 pm

- O, miód i mięsiwo brzmi przekonująco, zgłodniałżem. Na jaką walkę się zanosi, mam nadzieję? Jeszcze mnie wściekłość przez ten proces roznosi! - rzucam wskakując na konia i szybko dojeżdżam do wieży, wchodzę, zabieram swój majątek i wracam do Gawrońskiego już z szablą u pasa i w pełni kozackiej dumy.
- No to już jedziem do przyjaciela waszmości, jak sądzę?
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

śr gru 28, 2011 2:55 pm

Kozacka duma jest tym czego masz najwięcej, w wieży nie odnajdujesz bowiem nic prócz szabli. Nawet twój kołpak zaginął w przepastnych kieszeniach łyków miejskich. Gdy podjeżdżasz, pancerny towarzysz Gawrońskiego sięga do swoich juków i rzuca ci własny kołpak, wykonany z wilczego futra, ozdobiony złota broszą.
- Weź, panie bracie, ja na razie się obejdę. - Mówi, poprawiając musiurkę na własnej łepetynie.

Gdy jesteś już gotowy, Strażnik spina konia piętami, stawiając go dęba i odwróciwszy się na zad, rusza w stronę bramy. Jego podwładni robią to samo, ścigani odważnymi teraz krzykami i groźbami straży czarnobylskiej. Pomny na to, że mają oni długie muszkiety, wasz oddział rusza cwałem przez ubitą drogę w kierunku zbawczego lasu.
 
Eithelnen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw sie 28, 2008 10:09 pm

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

pn sty 02, 2012 10:27 pm

Skinąwszy z szacunkiem głową mówię - Dziękuję - skręcam spokojniej, bez podrywania konia i ruszam, jadąc obok strażnika. Zbliżając się do lasu rzucam:
- Sądzicie, że jakbyśmy tu kiedy wracali to powitają nas prochem i szablą?
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

Re: [Dzikie Pola] W służbie strażnika

śr sty 04, 2012 2:28 pm

Pancerny odwraca się, aby spojrzeć na znikający za wami Czarnobyl.
- W tym kurniku? Cóż, to chyba zależy w jakiej liczbie się zjawimy. Jak będzie nas z półsetki, to nie prochem i szablą a miodem i chlebem nas powitają. - Wyrokuje wzruszając szerokimi ramionami. Jego buńczuczność udziela się reszcie kompani, wykrzywiając w uśmiechach ich poorane bliznami, zakazane mordy. Jedynie twardzi lisowczycy zachowują powagę, cały czas przepatrując gęsty bór otaczający was już ze wszystkich stron.

Jazda zajmuje wam około godziny. Prowadzeni przez Gawrońskiego zwalniacie, gdy droga zmienia się w ścieżynkę, aby znów przyśpieszyć gdy docieracie do dobrze utrzymanych pól. W oddali, w półmroku majaczą światła wioski i położonego przy niej sporego dworu. Nad otaczającym go ostrokołem dostrzegasz pochodnie i straże.

Chyba się kogoś spodziewają.
 
Eithelnen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw sie 28, 2008 10:09 pm

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

pt sty 06, 2012 9:44 pm

- Hmm, hmm, chyba gotowi na gości. Mam nadzieję, że to na nas i to tak dla wrażenia tak wyglądają. Właściwie, to... czyj to dwór, panie Gawroński?
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

Re: [Dzikie Pola] W służbie strażnika

śr sty 18, 2012 3:34 pm

- Mojego druha, pana Longinusa Wolskiego, herbu Ślepowron. - Strażnik odpowiada szybko, ale widzisz strapienie malujące się na jego obliczu. Kiwa głową pancernemu i dostrzegasz jak odciąga kurek w krucicy. Reszta orszaku również szykuje broń i luzuje szable.

Pancerny szeptem zwraca się do ciebie.
- Wolski to stary wiarus, niechętny wystawności. Na pewno nie jest to warta honorowa na nasze powitanie. Szykuj się, panie Mikołaju.
Dostrzegasz przy tym jak luzuje swoje ostrze w pochwie. Ku swemu zaskoczeniu dostrzegasz u niego nie szable, a duży, staromodny miecz.
 
Eithelnen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw sie 28, 2008 10:09 pm

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

śr sty 18, 2012 11:05 pm

- Oho, potyczkę Waść tu nam wróżysz jednak? Nie powiem, wesołym, choć mam nadzieję, że się przedstawią zanim do szabli przyjdzie... Nie lubię tak zupełnie w ciemno ciąć ostrzem... chyba, że to po prostu pana Wolskiego straże. Wtedy sprawa wcale nie bardziej oczywista dla mnie, ale mi to Waść później wytłumaczysz zapewne - odszeptuję opierając rękę na szabli i oceniając sytuację. Może i przyjemnie, że trochę szermierki się trafi, albo choć okazji do strzału. Pewnie jak zwykle niecelnego, ale co tam, trochę hałasu to trochę rozrywki. Może i po dłuższym już czasie spokoju nudy teraz ciężko posmakować. Ale sytuacja robiła się zdecydowanie, nieprzyzwoicie niezrozumiała. Mało by było powiedzieć, że niejasna - cholernie niezrozumiała. Rozglądam się raz jeszcze, żeby ocenić sytuację od strony praktycznej, znaczy się, taktycznej i patrzę na Gawrońskiego, próbując sobie przypomnieć, co właściwie o nim wiem.
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

ndz sty 22, 2012 7:36 pm

Dwór Wolskiego otacza niski wał i palisada, w sumie na wysokość około trzech metrów. Nie masz wątpliwości, że po drugiej stronie musi być jakiś podest, bowiem popiersia straży wystają ponad zęby ogrodzenia. Dostrzegasz ich ze dwa tuziny. Ognie pochodni połyskują im na lufach ognistej broni oraz żeleźcach włóczni.

Gdy rozglądasz się po wiosce z której właśnie wyjeżdżacie dostrzegasz jak kolejne światła gasną w domostwach a ciemne sylwetki przemykają w cieniu. Już masz podnieść alarm, gdy orientujesz się, że są to miejscowi chłopi i ich rodziny. Wszyscy, z tobołkami na plecach umykają w las, mało chodaków nie pogubią! Nie masz już wątpliwości, że coś złego ma się tu wydarzyć.

Rejestrując to wszystko, przetrząsasz pamięć w poszukiwaniu informacji o swoim wybawcy. Łukasz Gawroński, szlachcic rodem chyba z ziemi kieleckiej, ponad sześćdziesiąt lat ma już na karku. W młodym wieku zaciągnął się do wojska, w którym wystawił własny oddział lekkiej jazdy. W młodości dużo wojował po europie, potem już jako dorosły mąż pożenił się i wrócił do kraju. Mimo sporego majątku nie wdał się w politykowanie, na sejmiki nie jeździł. Miast z panami braćmi rąbać się po karczmach i burdelach wolał po granicach się włóczyć w kolejnych wojnach biorąc udział. Zasłynął w nich jako okrutny, nie znający skrupułów dowódcy, któremu nie znane również było pojęcia „niemożliwe”. Dzięki temu szybko został strażnikiem, a potem strażnikiem wielkim koronny. Od tamtego czasu krąży po kraju, głównie po jego granicach, ścigając maruderów, rabusiów i podchody wrogów. Mówią o nim, że jest nieśmiertelny, bo sam Lucyfer z jednej strony się go boi a z drugiej jest bardzo kontent z ilości zbrodniarzy jakich ten mu co roku do królestwa wysyła.

- Kogo tam diabli niosą?! - Dobiega od bramy, wytrącając cię z rozmyślań.
- Strażnik wielki koronny, Łukasz Gawroński, do swego przyjaciela i druha, pana Wolskiego w gościnę zawitał! - Odpowiada pancerny, tym swoim potężnym głosem. Dostrzegasz za palisadą poruszenie, a zaraz nad bramą pojawia się męska głowa w husarskim szyszaku.

- Jam jest Łukasz Ginalski, herbu jelita. - Przedstawia się. - Stary pan Wolski nie żyje, wczoraj przez podjazd tatarski zarąbany, gdy dziatkom swym ucieczkę osłaniał. Pojazd tu teraz zdąża, z dwie seciny silny. Pan Wolski im dupodajca objawionego zarąbał, więc po jeńców tu nie jadą, tylko po krew. My zaprzysięgli na szablach zginąć a dzieci pana Wolskiego bronić. Podczas ucieczki i panienka i panicz ranieni ciężko zostali i dnie strzymali by ucieczki. Przeto my zgubieni. Wam jeśli życie miłe, to w las uchodźcie, a żywo, bo tatary będą tu lada godzina.

Podczas jego wyjaśnień dojechaliście prawie pod wał. Gawron zatrzymuje swój oddział i zawróciwszy się, spogląda kolejno na każdego. Nic nie mówi, o nic nie pyta, ale dostrzegasz jak wszyscy po kolei kiwają głowami.

Na końcu spogląda na ciebie.
- Panie Tarasowicz, my nie będziemy uciekać, nawet jeśli śmierć nam pisana. Waść masz wybór. Jeśli wolisz w las i przeżyć to damy ci koszulę i żupan, abyś gołymi plecami nie świecił a ja ci jeszcze sakiewkę talarów dorzucę. Jeśli zaś ostajesz z nami, i prawdą są ci tatarzy, to może się okazać, że małodobra pani ci ten dzień w kalendarzu na tańce zapisała.
 
Eithelnen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw sie 28, 2008 10:09 pm

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

ndz sty 29, 2012 8:41 pm

Unoszę brwi patrząc po Gawrońskim, jego oddziale, palisadzie i ogółem okolicy. Wzdycham przeciągle, drapię się po policzku na którym już zawitał kilkudniowy zarost, wyraźnie szkodząc na co dzień pięknie wyeksponowanym, czarnym wąsom i odpowiadam:
- Panie strażniku, wy mi lepiej brzytwę dajcie, cobym wąsa i włosy porządnie w razie śmierci podkreślił, bo mi tu wszystko już zarasta, a nie takimi sugestiami rzucacie. Cobym przed Tatarem miał w las spieprzać. Waszmość mnie masz za kogo? Już mnie nosi po tym czasie w celi do szabli, jak dawno nie nosiło, jak się honoru nie dało wykazać w pojedynku, to chociaż w imię Boże zawalczym, a nie! Uciekać, uciekać, w las jeszcze, w las to się ze strzelbą za jeleniem chodzi, a nie przed Tatarem odchodzi - burczę ostatnie słowa pod nosem i dodaję - no, to chyba sprawa jasna, tu się ostaję. Zresztą, sytuacja wygląda, owszem, miernie, ale Bóg z nami, a co ważniejsze strzelby i palisada, więc my pierwej ustrzelim Tatara, niż on do nas dojedzie. I w sumie jakby tu mieli jaką koszulę porządną, to bym się urażony nie czuł, bo noc nadchodzi, to racja, że przemarznąć można.
Ostatnio zmieniony ndz sty 29, 2012 8:43 pm przez Eithelnen, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

Re: [Dzikie Pola] W służbie strażnika

czw lut 02, 2012 12:31 pm

Strażnik słucha cię, nie zdradzają żadnych emocji. Gdy kończysz jego twarz rozciąga się w uśmiechu. Następnie odwraca do Ginalskiego.
- Mości panie Łukaszu, wyście przysięgali, a ja te dziatki na rękach własnych nosiłem, nim chodzić jeszcze umiały. Przeto wpuśćcie nas i miejsce nam zróbcie przy palisadzie. A i naszego szacownego kozackiego przyjaciela do zbrojowni wpuście, bo w przygodzie z katem wszystko prócz karku i szabli postradał.
- To i tak szczęście miał. - Husarz kiwa głową. - Odryglować bramę!
Wrota zaraz stają otworem i wjeżdżacie do środka. Widzisz, ze dwór jest niski i warowny. Kryty kamiennym gontem. Kilkoro sług oblewa go teraz wodą, zapewne, aby nie dało się go łatwo podpalić. Nie masz wątpliwości, że Ginalski przyszykował go na ostatni punkt oporu.
Ktoś odbiera od ciebie lejce twego wierzchowca, pancerny zaś pojawia się koło ciebie.
- Chodź panie mikołaju, czas cię uzbroić i przyodziać. Może też u świętej pamięci pana Wolskiego te przyrządy golibrody znajdziesz, a może nawet cyrulik nie uszedł jeszcze w las? Rozpytam.
 
Eithelnen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw sie 28, 2008 10:09 pm

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

wt lut 07, 2012 9:55 pm

- Oho, miło by było, ale sam jakoś sobie z brzytwą zawsze radziłem. Lustro raczej w zacnym Waszym dworze się znajdzie, zgadza się? To by starczyło. - Pomijając lekki przypływ adrenaliny na każdą myśl o bitwie i ogólnie rozpierającą potrzebę wplątania się w jakąś porządną rozróbę, przemyka mi przez myśl, że jak strażnik będzie oczekiwał na jakąś przysługę za uratowanie życia, to przynajmniej za oręż i odzienie go nie policzy, bo zdam się na coś w czasie obrony.
- No, waszmość, co Wy właściwie w tej zbrojowni macie? Ja jednak z szablą się czuję najpewniej, choć ostatecznie jak trzeba strzelać, to z muszkietem jakoś tam sobie dawniej radziłem... Tylko teraz, widzicie, to oko cholera trochę mi wadzi, jakby nie ono, to bym teraz wszystko miał, ustrzelił tego drania co to mnie na stryczek próbował zaciągnąć. A tu, baczysz Waść, chybiłżem, chybił i nie dorwał, i jeszcze mi go sprzed nosa sprzątnęli. Yhm, hm.
Ostatnio zmieniony wt lut 07, 2012 9:59 pm przez Eithelnen, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

śr lut 15, 2012 4:19 pm

- Zobaczmy, też pierwszy raz tu jestem, ostatnio pan Wolski to u starego Myćka z panem strażnikiem stanęli. - Odpowiada ci pancerny, pobrzękując pancerzem przy każdym kroku. Teraz gdy człapie obok ciebie orientujesz się, że jest osobą mniej więcej twojego wzrostu, ale sporo cięższą. Porusza się z toporną pewnością, kogoś nawykłego do pancerza na ramionach.
W sieni dworu dostrzegasz też gorączkowe przygotowania. Służba i szaraczkowie, nie wiesz czy przygnani tu jako do warownego miejsca, czy też uczepieni u rękawa zmarłego, krzątają się, nosząc meble, kosze z jedzeniem i trunkami. Obok krótkiego korytarza są dwie małe komórki, umożliwiające prowadzenia ognia przez małe szczeliny i dostrzegasz w każdej po muszkiecie oraz jakimś pistolecie.
W głównej izbie naprędce przyszykowano barykady z mebli a służba wynosi teraz co cenniejsze rzeczy. Pancerny łapie jedną ze służek.
- Dziewczyno, prowadź tego tu kawalera do zbrojowni jaśnie pana. - Mówi wskazując na ciebie. Młódka, może czternastoletnia dyga szybko i rusza w boczny korytarz. Widzisz strach w jej ruchach i na obliczu. Pancerny klepnąwszy cię w ramię pokazuje abyś za nią szedł.
- Jak dorwę cyrulika albo jaką brzytwę to do ciebie podeśle.
 
Eithelnen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw sie 28, 2008 10:09 pm

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

czw lut 23, 2012 10:53 pm

- W porządku, byle przed walką, niegodnie tak na śmierć iść i nie wyglądać jak na kozaka przystało! - mówię i idę za służką.
- Zwolni panna! Może i koniec świata nam tu nadciąga, ale nie trzeba aż tak pędzić, ba, dumam, że rozsądniej by było w spokoju smakować tych chwil, być może ostatnich... nie, żebym coś sugerował, rzecz jasna, w bardzo chyba panna młodzieńczym wieku, jak mi się zdaje. Cóż, w każdym razie, pośpiech póki co nie wskazany - wzdycham przeciągle. - Boże, patrzę i patrzę i tylko przestrach jaki w panny spojrzeniu, możem i się o śmierć ledwo co otarł, ale to nie aż taki dramat, żeby jak na ducha patrzeć, spokojnie. Daleko ta zbrojownia? - pytanie zadaję jakby bardziej do siebie i nucę pod nosem.
Ostatnio zmieniony czw lut 23, 2012 10:54 pm przez Eithelnen, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

Re: [Dzikie Pola] W służbie strażnika

ndz lut 26, 2012 9:41 pm

Dziewczynka spogląda na ciebie swoimi wielkimi, sarnimi oczami, dygając szybko.

- To nie...znaczy tak...ale, panie....ach, nie chciałabym... - Pląta się, skacząc jakoby z tematu na temat, aż w końcu oblawszy się pąsem, widocznym mimo lichego światła, zwiesza głowę. - To już kolejne pomieszczenie.
Nie kończy nawet wypowiedzi gdy na końcu korytarzyka ukazują ci się obite metalowymi pasami drzwi. Służka popycha je, opierając się biodrem aby sprostać ciężkim wrotom. Następnie zza nich wyjmuje pochodnię i zapala ją od najbliższego świecznika. Z takim światłem wprowadza cię do lamusa.

Jest to duże, dość wysokie pomieszczenie. Wszystkiego tu pełno. Mebli, narzędzi, kufrów i różnorakich śmieci. Twoje wprawne oko szybko dostrzega jednak broń, stojącą na osobnych uchwytach pod ścianą po lewej. Dziewczynka zatyka pochodnie w odpowiedni uchwyt i zaczyna otwierać po kolei kufry. Dostrzegasz ubrania dobrej jakości, wszelakie przybory, ba nawet niewielką kobzę.

Najbardziej w oczy rzuca ci się jednak żupan wiszący na stojaku na zbroje obok broni. Jest on ciemnozielony, haftowany i obszyty czerwoną nicią. Głownie w oczy rzuca ci się jednak jego niezwykła grubość. Nad nim wisi misiurka z lekko podrdzewiałą osłoną kolczą.
 
Eithelnen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw sie 28, 2008 10:09 pm

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

sob mar 10, 2012 11:41 pm

Przyglądam się żupanowi i dotykam materiału, przesuwam po nim delikatnie ręką i trącam palcem kolczą osłonę misiurki.
- Czyje to? - pytam dziewczyny i nie czekając na odpowiedź szukam pasującego na mnie prostego ubrania, a gdy takie znajdę, rozglądam się za jakąś bronią palną. Najlepiej dwa pistolety, zawżdy jakiego Tatara w bitewnym zamęcie się z muru ustrzeli, nawet z ledwie jednym okiem, a i tym jednym może niewybitnie wprawnym w celowaniu. Zerkając dalej po skrzyniach szukam czegoś szczególnie ciekawego, ignorując kobzę, ale w końcu siły woli nie starcza mi na sprzeciwienie się tej pokusie i uderzam w struny najpierw delikatnie, później, wziąwszy ją do ręki mocniej, wydobywając kilka prostych akordów. Dostrajam dwie struny, przebiegam palcami wydobywając kilka dźwięków układających się w nieskomplikowaną, ale prześliczną melodię, uśmiecham się i zwracam jeszcze raz do mojej przewodniczki:
- Myśli panienka, że mogę to póki co wziąć na zewnątrz? Ktoś na tym jeszcze grywa?
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

Re: [Dzikie Pola] W służbie strażnika

śr mar 21, 2012 10:02 pm

- To jaśnie pana było. - Odpowiada dziewczyna, pociągając nosem na wspomnienie zmarłego szlachcica. - Prezent od pana wojewody na Boże Narodzenie, starszy ode mnie. Pan jednak go nie nosił, za lekki jak dla jego upodobań. Ponoć mawiał, że to jak zwykłe ubranie, ino cieplejsze.
Z pistoletami nie jest tak prosto. Broń ognista choć dość powszechna to jednak musiała już zostać rozdysponowana na ostrokół i po pomieszczeniach. W końcu jednak zaglądasz do zakurzonego starego puzdra. W środku dostrzegasz prawdziwe dziwum, lub raczej relikt. Dwa pistolety, niewiele większe od dłoni. To co czyni je tak niezwykłymi to mechanizm. Pierwszy raz w życiu widzisz pistolety na zamek lontowy.. Dwa krótkie jego kawałki tkwią związane obok, wraz z woreczkiem kul i przyrządami do czyszczenia.
Gdy uderzasz w struny, dziewczyna spogląda na ciebie jeszcze większymi oczami. Chyba nie rozumie jak można grać w takich chwili. Jak można tak nonszalancko podchodzić do ewentualności szybkiej śmierci. W efekcie dopiero po chwili odpowiada na twoje pytanie.
- N...nie panie. To pozostałość po jednym grajku co na służkę pana był rękę podniósł i czci ją pozbawić chciał. Pan oba narządy krzywdy mu obciął a to jako trofeum zabrał. Chyba od siedmiu czy ośmiu lat na niej nikt nie zagrał.
Wtem słyszysz kroki i do pomieszczenia wchodzi podstarzały, zgarbiony kozak. W jego dłoniach dostrzegasz drewniane pudło.
- Ktoś tu cyrulika wołał?
 
Eithelnen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw sie 28, 2008 10:09 pm

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

wt mar 27, 2012 9:43 pm

- Ekhm... chyba trzeba tu uważać bardzo na czyny, jak widzę... - odpowiadam. - Siedem lat nietknięty instrument, taka strata, taka strata, ilu grajków porządnych dwóch strun zdobyć nie może, a tu marnotrawstwo, o pomstę do nieba woła! - przerywam na chwilę i zwracam uwagę na kozaka. - A, no tak, do mnie cyrulika wołano. Trochę bym się do porządku jakiego doprowadził, jakby się dało, żeby się wąs ostał tam gdzie trzeba, i włosy... to zresztą widać, jak zwykle golę, tam, gdzie takie niby strzyżone na krótko, wiem, brak słów, wstyd tak chodzić ni to po kozacku, ni to po chłopsku. Nie widzieliście jeszcze, mam nadzieję, Tatara jakiego na horyzoncie? Zdążym jakoś o prezencję przed walką zadbać?
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

Re: [Dzikie Pola] W służbie strażnika

ndz kwie 01, 2012 9:09 pm

- Nie. Psubraty jeszcze się przez las przedzierają. Ale nie ma się co martwić, usłyszymy jak się pojawią. Wieś pewnie podpalą, aby dobrze dwór widzieć. - Odpowiada ci kozak, jeden z zydli podsuwając. - Siadajcie i rozdziejcie się panie. A ty jaskółeczko skocz no po mydło i misę z wodą. A chyżo!
Dziewka skłoniła się i wymijając was wybiegła z komnaty. Kozak w tym czasie wyjął skromny kindżał o prostym ostrzu. Szybko umocował na gwoździu przy drzwiach pas skóry i przeciągnął po nim kilka razy ostrzem. Nim skończył, dziewczyna wróciła z miednica, kostką mydła i szmatą, zapewne na obtarcie się.
- Woda tylko zimna, piece pan Ginalski kazał wygasić. Na wszelki wypadek. - Wyjaśniła. Kozak odwraca się do ciebie.
- To nie będzie takie delikatne. Nie przeszkadza to waści?
 
Eithelnen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw sie 28, 2008 10:09 pm

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

śr kwie 04, 2012 4:51 pm

- Co ja, panna w noc po weselu pierwszą, coby mnie o niedelikatności ostrzegać? Z tą tu, jako rzekliście, jaskółeczką można takie konwersacje odbywać, a nie! No, w każdym bądź razie, działajcie, Niby czas nie nagli, ale wypadałoby jeszcze chwilę odpocząć... Na Boga, toć przed chwilą mnie wieszać chcieli. - przestaję gadać gdy kozak przystawia mi kindżał do policzka, po kilku ruchach się krzywię, po kilku kolejnych znów. Ze zdziwieniem stwierdzam, że nie czuję nigdzie na twarzy strużki krwi, która winna w którymś bardziej bolesnym momencie wypłynąć.
- Hm, no, muszę kunsztu pogratulować, mistrzu... Jak Wasze miano? A, no i czas ruszać. - Szukam przez chwilę czegoś, żeby naostrzyć szablę, szybko się za to biorę i ignorując obecność służby przebieram się w nowe, znalezione wcześniej ubranie. Luźną, ciemną koszulę, skórzane spodnie i kurtę, żeby aż tak szaleńczo nie iść w bój bez osłony. Buty swoje wciąż mam, jak sądzę, w dobrym stanie. Wsadzam za pas, uprzednio wyczyściwszy, załadowawszy i zabezpieczywszy w miarę możliwości, pistolety. Po chwili jeszcze łapię jakiś ostry, w dobrym stanie, ale nieduży kindżał i tak uzbrojony, ruszam na zewnątrz. Z kobzą na ramieniu, a co tam, może dość czasu się ostało.
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

Re: [Dzikie Pola] W służbie strażnika

ndz kwie 08, 2012 11:24 am

- Różnie to juz bywało w moim zawodzie. - Kozak odpowiada na twoje oburzenie, a na uwagę o wieszaniu unosi tylko brew zaciekawiony. Ale zaraz wspomina jaka jest sytuacja, więc nie marnuje czasu na wypytywanie cię. Szybkimi, pewnymi ruchami goli twoje policzki, szyję i głowę. Następnie pochyla cię w przód i zmywa resztę mydła.

- Na chrzcie świętym nazwano mnie Andrzejem, ale wszyscy tu zwą mnie Ciachowąsem, z racji rzemiosła oraz dwóch pojedynków, w których przyciąłem oponentom wąsiska, nie uszkadzając skóry. - Odpowiada na twoje pytanie a w jego oczach zapala się błysk dumy ze wspomnień. Wtedy dostrzega jak chcesz zabrać sie za ostrzenie, sięga do kalety przy pasie i podaje ci osełkę, sam zaś skłania się i wychodzi. Doprowadzenia klingi do stanu używalności nie zajmuje ci wiele czasu, podobnie jak i reszta przygotowań. Tylko prochu ci brakuje do pistoletów, ale wiesz, że o to nie będzie problemu.
Zatykasz za pas właśnie drugi z pietoletów, gdy do lamusa wchodzi pancerny.

- Idą. - Mówi bez zbędnych wstępów. - Musiał być jeszcze jeden podjazd bo jest ich znacznie więcej. Lisowczycy co ich zobaczyli mówią, że ich ponad trzy seciny, a nauczyłem się ufać ich osądom. Widzę, że jakieś samopały sobie znaleźliście. Dobrze, to to się wam przyda.
Mówiąc to podaje ci mieszek z prochem. Sądzisz, że jeśli nie spali na panewce nic to na jakieś dwadzieścia strzałów winno go starczyć.
- Chodźmy, bo zaczną bez nas. - Mówi odwracając się i ruszając na zewnatrz.
 
Eithelnen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw sie 28, 2008 10:09 pm

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

wt kwie 17, 2012 10:22 pm

- Ano przyda. Ustrzelim trochę pogan, na Boga - mówiąc to z westchnieniem odkładam kobzę na miejsce i biegnę po chwili za pancernym. - Ilu nas tu właściwie jest? I żołnierzy, i mężczyzn w ogóle, i innych ludzi?
Ostatnio zmieniony wt kwie 17, 2012 10:26 pm przez Eithelnen, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

Re: [Dzikie Pola] W służbie strażnika

śr kwie 18, 2012 3:14 pm

- Będzie z pół seciny. - Mówi od razu, po czym zaczyna wyliczać. - Nas dwudziestu i pięciu, pan Ginalski i Wilczorwoski ze swymi husarskimi pocztami to kolejnych dziesięciu zbrojnych. Sejełko, klucznik pana Wolskiego, Srogacki wraz z oboma średnimi synami, ośmiu hajduków, ten kozacki golibroda to ponoć też nielekki zabijaka. Czyli czterdzieści osiem dusz co się na wojaczce znają. Do tego jeszcze z pięcioro sług co wie jak siekierę trzymać. Było więcej, ale po tym jak pomogli przy przygotowaniach, pan Ginalski ich do rodzin wypuścił i w las poszli. Może ujdą. No i sześć kobiet oraz panicz i panna Wolscy, co w najgłębszej piwnicznej izbie leżą, nieprzytomni. To już chyba wszyscy.

W czasie jego wyliczeń wychodzicie na zewnątrz. Czujesz silny podmuch wiatru z południa. Wyczuwasz w nim odległą burzę. Na dziedzińcu trwają ostatnie przygotowania. Widzisz kilkoro sług i szlachciców wspólnie operujących przy długim żurawiu, aby napełnić kolejne wiadra wodą. Następni je biorą i oblewają woda palisadę oraz zabudowania. Widzisz, że dwór już kapie od wilgoci. Dwóch lisowczyków natomiast dla odmiany podsyca ognisko pod wielkim miedzianym kotłem ustawionym na podwórcu. Widzisz jak coś w nim się gotuje.

Wtem słyszysz krzyk Ginalskiego.
- Są! Jadą z pochodniami! Na palisadę, jeśli wam cnota własna miła!
Pancerny obok ciebie wyjmuje miecz i przypada na kolano. Widzisz jak żegna się szybko po katolicku i zerwawszy się rusza w stronę stopni wiodących na niski pomost. Inni rozbiegają się na wszystkie strony. Nie masz wątpliwości, że Tatarzy będą okrążać dwór, aby wyszukać jakąś słabość w wale i uderzyć na nią pełną siłą.
 
Eithelnen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw sie 28, 2008 10:09 pm

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

sob kwie 21, 2012 11:43 pm

- Oho, nieprzytomni. Jakbym na ich miejscu tak miał przespać cały bój, to bym ze smutku chyba słowa nie mógł później wyrzec i ta żałość to by mnie dniami trawiła. Raz żem tak cholera przeleżał jakąś bitwę niewielką. Właśnie z poganami tymi nieszczęsnymi tatarskimi - zauważam, że pancerny już biegnie ignorując mój monolog, stoję kilka sekund patrząc na przygotowania do walki i przemyka mi przez myśl, że coś za dużo dzisiaj gadam. Tak, że aż momentami chyba bardziej do siebie niż do rozmówcy. Nieco niezadowolony z tych wniosków sprawdzam jak szabla wysuwa się z pochwy, wyciągam pistolety i pędzę w jakiś pusty akurat odcinek palisady.
 
Awatar użytkownika
Grom
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 325
Rejestracja: pt sty 06, 2006 9:05 am

Re: [Dzikie Pola] W służbie strażnika

czw kwie 26, 2012 7:42 am

Żelazo chodzi płynnie, ostatecznie świeże je przygotowałeś do walki, raptem minutę temu. Mimo to czujesz się tym pokrzepiony. O puste miejsce przy palisadzie nie trudno. Nawet dostrzegasz jak kilkoro szlachciców się rozsuwa na boki, tak aby zrobić ci miejsce od frontu. Korzystasz z tego i po kilku sekundach masz dobry widok na całą sytuację. Palisada zaś zakrywa cię po piersi gdy stoisz wyprostowany.

Od strony lasu dostrzegasz przesuwającego się szybko świetlistego robaka. Smugę złotego światła, doskonale widoczną na tle zalegającej między drzewami ciemności. Przez kilka uderzeń serca nasuwa ci się skojarzenie, że to nie jeźdźcy, a mityczny smok powstał z jakiegoś leża i leci teraz na swych mrocznych skrzydłach, aby was zaciągnąć do piekła. Docierają do ciebie modlitwy do świętego Jerzego, dowodząc że nie ty jeden miałeś takie skojarzenie.
Zaraz jednak słyszysz jak nadciąga tętent tysięcy kopyt, dudniących po leśnym runie. Czar wtedy pryska, ale niepewność pozostaje. Ogromna siła ich i dostrzegasz jak grunt zaczyna delikatnie drżeć.

- Nie strzelać, dopóki nie podpalą wioski! - Słyszysz polecenie Strażnika. - Wtedy będziemy ich lepiej widzieć.
Dostrzegasz kiwające głowy i słyszysz odciągane i nakręcane zamki. Ci co tak jak ty maja zamki lontowe, zapalają je teraz od pochodni i mocują w zamkach. Wiesz, że za chwilę się zacznie.

Tatarzy zaczynają wrzeszczeć jak stado demonów, gdy wpadają do wioski. Pochodnie pierwszych jeźdźców lecą na najdalsze budynki, przebijają okna, odbijają się od dachów. Pierwsze języki ognia zaczynają buchać w nocne niebo. A Tatarzy gnają dalej w waszą stronę.
 
Eithelnen
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 79
Rejestracja: czw sie 28, 2008 10:09 pm

[Dzikie Pola] W służbie strażnika

pt maja 04, 2012 12:28 am

Widząc Tatarów palących wieść opieram pistolety o palisadę i celuję, żeby wystrzelić, gdy już ruszą dalej, co po chwili następuje. Oddawszy dwa precyzyjne strzały szybko ładuję broń przy okazji rozglądając się po otoczeniu. Sam, widząc nasze siły i dość imponującą ilość wrogów straciłem nieco pewności siebie. Niewielka to wątpliwość, więc nie daję tego po sobie poznać, ale w duchu zastanawiam się, czy z tej bitwy możemy wyjść zwycięsko. Inni też zachowują spokój, czy zdradzają już zaniepokojenie sytuacją? Przerywam obserwacje na kolejny wystrzał i dopóki mogę sobie na to pozwolić na przemian ładuję zerkając na innych i strzelam.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość