@Vukodlak
To po co w ogóle są w Requiem klany? Nie wystarczyłyby linie krwi?
Nie wystarczą, bo pełnią inną funkcję. (...) Każdy klan symbolizuje jakiś archetyp wampira i motyw z legend, mitów czy popkultury: (...)
Jak zwykle bardzo mi się podobają Twoje wyjaśnienia. Mógłbym się wprawdzie doczepić kilku rzeczy, np. że próba łączenia tak różnych, oderwanych od siebie archetypów, i wrzucanie ich do wspólnego świata, jest porównywalna do misz-maszu, który sam krytykujesz w dawnym Sabacie. Ale to byłoby już chyba czepianie się dla samego czepiania.
Dalej twierdzę, że podstawka nie zainspirowała mnie. Wydaje mi się natomiast, że znacznie lepiej mogę ją teraz interpretować – a więc stała się dla mnie *znacznie* bardziej użyteczna. Za co bardzo dziękuję.
[SABAT]
Wiesz, tylko zarówno hiszpańska inkwizycja, jak i francuscy rewolucjoniści byli wbrew pozorom całkiem nieźle zorganizowani. Korzystali ze zdyscyplinowanego wojska, szpiegów i agentów, pośród rewolucjonistów byli zarówno przedstawiciele pospólstwa, jak i arystokracji; wśród przedstawicieli inkwizycji zarówno księża, jak i „nawróceni” innowiercy... Różne pod-grupy miały różne cele i pociągały za odpowiednie sznurki (Rebespierre? Bonaparte? Fouche?). Niektórzy przywódcy potrafili zapanować nad zdziczałym tłumem – inni padali jego ofiarą. W tym ujęciu różnorodność i nieco chaotyczna – ale jednak – struktura, są z mojego punktu widzenia czymś normalnym.
Prawdę mówiąc, jeżeli mówimy już o grupie z oWOD-a, która wydawała mi się niezbyt prawdopodobna, to byli to (skądinąd znakomici) Malkovianie. Po prostu trudno jest wyobrazić mi sobie jakąkolwiek trwałą strukturę (i to zrzeszoną w Camarilli!) złożoną z samych lunatyków, wariatów oraz osób o (nieprzewidywalnie) skrzywionym postrzeganiu rzeczywistości. W tym wypadku jednak ich „fajność” tak bardzo przeważała nad moją „niewiarą”, że skłonny byłem posunąć się odrobinę dalej w jej „zawieszeniu”.
@Kret69
O jakim monopolu mowisz?
U zarania teorii wymiany lezy fakt, ze pragniemy nabyc dobra, ktorych nie mamy, jak najnizszym kosztem. Ale to raczej ekonomia. Polityka to - najogolniej - podporzadkowanie sobie dzialan innych.
Jeżeli tworzysz przygodę, w której potrzebną mi informację/pomoc mogę zdobyć tylko od jednego potężnego osobnika, to ma on niejako monopol na tę informację/pomoc. Tworząc taką przygodę, zmuszasz PC do wykonywania „przysług” dla takiego osobnika, tak długo aż A) PC uznają że ich cel nie jest wart tych wszystkich *przysług*; B) monopoliście się znudzi, i pomoże PC; C) PC postanowią w jakiś sposób zmusić monopolistę do pomocy, zamiast bawić się w jego chłopców na posyłki.
Polityka i ekonomia przenika się od początku ludzkiej historii. Ekonomia wykorzystywana jest do wytwarzania politycznej presji; praktyki monopolistyczne do wymuszania ustępstw – czy wręcz podległości; politycy starają się kontrolować ekonomię, aby się od niej uniezależnić, albo samemu przejąć poprzez nią kontrolę. Oczywiście możesz stwierdzić, że przykręcanie kurka z gazem przez Putina to „tylko” ekonomia, a pomoc UE dla bankrutującej Grecji to „tylko” polityka...
Ale z mojego punktu widzenia, tak długo jak długo grupka postaci graczy uzależniona jest od działań potężnego/wpływowego/dopisz sobie NPC-a, to mamy do czynienia nie z ekonomią, a z polityką. Z ekonomią mielibyśmy do czynienia, gdyby gracze mieli do wyboru do którego z dziesięciu NPC-ów się zwrócić, z której ze 100 ofert skorzystać, na który z 1000 sposobów postąpić.
W przeciwnym wypadku wracamy do schematu „Twój książe/primogen/stwórca nakazuje Ci...”, tyle że w miejsce „księcia/primogena/stwórcy” wstawiasz sobie innego „polityka”, a zamiast „nakazuje” wstawiasz sobie „żąda w zamian za to, co jest Ci niezbędne”. To kosmetyczna zmiana.
@Headbanger
Czytając argumenty jednej i drugiej strony widzę że ta dyskusja nie ma sensu.
Wręcz przeciwnie – z dyskusji wiele się dowiedziałem, a także częściowo przebudowałem w swojej głowie obraz nWampira. Dostrzegłem w nim kilka zalet, których wcześniej nie widziałem. Nie znaczy to może, że uznam natychmiast Requiem za świetny system, niemniej podskoczył on w moim osobistym rankingu o kilka oczek.
Moim zdaniem – to dużo.
To tak samo jak obejrzeć dzisiaj Chucka Norrisa i będzie śmiech, a kiedyś?
Bardzo ciekawe porównanie. Wprawdzie osobiście Chucka Norrisa nigdy nie lubiłem; natomiast seriale w stylu Drużyny A czy McGyvera lubię sobie czasem obejrzeć również dzisiaj. Fakt, dzisiaj ogląda się je nieco inaczej, ale jakąś śladową „wartość” jednak zachowały. Inna sprawa, że młode pokolenie, które nie poznało starych seriali wcześniej, może najzwyczajniej w świecie nie dać im nigdy szansy. Moim zdaniem – ze stratą dla młodego pokolenia.
Czy tak trudno jest najpierw coś poznać zanim zacznie się to oceniać?! To jak z 3 edycją warhammera. Bah, widziałem dinozaury które uznają że jedynym prawdziwym TRU warhammerem jest 1 ed. reszta to crap.
No właśnie - proponowałbym jednak nieco lepiej zapoznać się z oWampirem, zanim uznasz, że to gra jedynie dla fanboyów. Przykładowo (z posta wnioskuję, że lubisz media elektroniczne), polecam znakomity grę komputerową "VtM: Bloodlines", wydaną przez Troika Games. Zagraj, a potem powiedz szczerze, że ten setting jest naiwny i nie ma potencjału.
Natomiast trzecia edycja WFRP to - z mojego punktu widzenia - pomyłka. Nie dlatego, że system jest zły - tylko dlatego, że jest niekompletny, zaś forma jego wydania jest nieprzystosowana do prowadzenia tego, co uważam za RPG. Zachęcam się do zapoznania z moją szerszą opinią na ten temat, wyrażoną tutaj:
http://www.rebel.pl/e4u.php/1,ModProduc ... 2F17698%2F (wpis z 5 marca 2010).
Nie spodziewałem się tego, że to zjawisko może być aż tak silne że przyćmi zdrowy rozsądek tysiącom (czasem nawet milionom) ludzi.
Zjawisko mnie akurat nie dziwi - przy czym świadczy *zwykle* o tym, że coś, co się milionom ludzi podobało, nie zostało zawarte w nowym produkcie. IMHO - jest to raczej błąd twórców, niż "fanboyów". Nie za bardzo rozumiem też, czemu sprowadzasz sprawę do "przyćmienia zdrowego rozsądku". Odwracając "argument" mógłbym stwierdzić, że rzucanie się na wszystko co nowe, i bezkrytyczne zachwycanie wynalezionym na nowo kołem (tyle że nieco bardziej kanciastym i pomalowanym w paski) jest objawem niedojrzałości. Ale wiesz co? To zupełnie nie o to chodzi. Uważam, że systemy RPG - zarówno stare, jak i nowe - należy poznawać. Że należy je porównywać. Że należy się nad nimi zastanawiać. Że należy o nich dyskutować. To rozwijające i kształcące - bo każdy z nas ma nieco inne spojrzenie na rzeczywistość, każdy z nas wyczyta z podręcznika coś innego. Jedna osoba znajdzie coś zachwycającego w oWOD-zie, inna coś niezwykłe w nWOD-zie. Jeżeli sobie o tym nie powiedzą - to "efektywnie" straci każda z nich.
W swoim poscie opisałeś, że wielu zwolenników oWOD-u daje się przekonać do nWOD-u. To moim zdaniem dobrze o nich świadczy - tylko krowa nie zmienia poglądów, więc jeżeli poprzez rozsądne argumenty jesteś w stanie przekonać kogoś do swoich racji, to jest to zarówno sukces Twój, jak i przekonanego. Twoją porażką jest natomiast brak otwarcia na argumenty drugiej strony. Nie przedstawiłeś ani jednego sensowengo argumentu PRZECIW oWOD-owi, co oznacza, że albo masz o nim bardzo nikłe pojęcie, albo jesteś tak bardzo uprzedzony, że nie dopuszczasz nawet myśli, że coś w Maskaradzie mogło być jednak wartościowe.
To bardzo przykre, bardzo niesprawiedliwe, i bardzo ("w stylu lat 90") naiwne.