pt kwie 17, 2009 9:26 pm
Miałem opracowaną sytuację wampirograficzną w obrębie Górnego Śląska, ale scenariusz, który miał się w tej rzeczywistości odbyć nigdy się nie rozpoczął, a teraz ze względu na nikłe zasoby wolnego czasu został odłożony "ad calendas graecas".
Co mnie smuci, bo powoli zaczynam już zapominać co też tam wymodziłem.
Ogólnie chciałem oprzeć sytuację na klasycznym sojuszu rywali, czyli Gliwicki Invictus vs. Katowicka Lancea Sanctum. Postaci graczy wymusiły na mnie wprowadzenie do gry Circle of the Crone, ale żeby z jednej strony nie byli marginesem, a z drugiej nie dawać temu przymierzu zbyt silnej pozycji uznałem, że są oni liczącą się grupą, ale tylko w dość ścisłym sojuszu z Ordo Dracul. Przy niewielkiej dozie MG-kleju, powinno takie cudo działać, przynajmniej na początku kampanii.
Prowadzę "u siebie", więc poszedłem w stronę "spójrzcie na własne miasto nocą" i Elizja, wampirze meliny i schronienia rozsiałem po klimatycznych budynkach w okolicy, nie trzymając się jednak zbytnio zastanych realiów.
Siedzibą Invictusa stał się imponujący opustoszały budynek "z początków (ubiegłego) wieku", w mieście Gleiwitz (niektóre starsze wampiry z uporem używają "prawdziwych" nazw miast), niedaleko centrum handlowego Forum. Ordo zajął gmach tzw.: "Czerwonej chemii", poniemiecki budynek o malowniczej architekturze, zaanektowanego obecnie przez Politechnikę Śląską. Lanca znalazła schronienie w podziemiach Kurii Metropolitalnej w Kattowitz, przy katowickiej Archikatedrze. Pomniejsze miasta GOP-u funkcjonowałyby na zasadzie dzielnic i "nadań".
Choć w sumie to gdzie kto siedzi miało być nieistotne, bo środek ciężkości fabuły zamierzałem przesunąć daleko na prowincję, do granicznych miejscowości dziedziny, takich jak Sorhau, Rybnik, czy Bad Königsdorff, nad którymi postaci miały trzymać pieczę. Z jednej strony niby w nagrodę, a z drugiej, żeby się nie plątały pod nogami.
Tam też znalazłem kilka fajnych miejsc (kilka naprawdę fajnych, opuszczonych domów, niewielki obszar poprzemysłowy, ruiny huty położone malowniczo w lesie i parę lokali) a stąd zamierzałem ruszyć na żywioł i zobaczyć co wymyślą gracze.
Samego scenariusza nie będę zdradzał, bo a nuż się jeszcze znajdzie czas, ale miałem na podorędziu niedokończoną historię o porwanym księdzu (z innej gry, gołym WoDem, tamte, dawne postaci miały stać się tu drugoplanowymi NPC), nowy wątek bardzo lokalny, drugi bardziej kryminalny, trochę wewnątrzdziedzinowej polityki, a w razie czego szerszy kontekst z przewrotem Kartian w Breslau, czy wampirami z Krakowa.
Ogólnie postawiłem, a raczej miałem zamiar postawić na mało ludną dziedzinę, lokalny charakter, nacisk na pojedyncze postaci, niski poziom i status graczy, nikłą działalność Wilkołaków i brak Magów. Interakcje z miejscową ludnością i siłami drzemiącymi w ludziach nieświadomych, a także z ghulami, których miało być przynajmniej tyle co wampirów.