pt paź 20, 2006 8:16 pm
Quarion, Nathaniel, Urgh, Soze, Po tym jak półork zasłonił głazem wejście do grobowca byliście pewni, że tym razem nikt wam nie przeszkodzi w odpoczynku. Sami uznaliście, że nawet czyjaś warta nie jest potrzebna. Wszyscy usnęli szybko, zmęczenie i rany dokazywały jeszcze trochę.
Rano zbudził was śpiew ptaków na zewnątrz. Po odsunięciu głazu przez Urgha, okazało się, że ledwo, co świta. Ranek był zimny a nawet mroźny, jednak w tych regionach to normalne. Wszyscy bardzo tęsknili za wygodnym karczemnym łóżkiem, mimo, że to dopiero pierwszy dzień podróży. W zasadzie dalej chętnie byście wszyscy pospali, jednak każda chwila jest bardzo ważna…
Randal, traumatyczne przeżycia nie pozwoliły Ci spokojnie śnić. Koszmar, w którym uciekasz przed bandą głodnych i gotowych na wszystko goblinów skończył się z chwila, kiedy do twego nosa dotarł zapach strasznie drażniący. Otwarłeś oczy i lekko podniosłeś głowę, wtedy to poczułeś, że całe ciało jest poranione, a w niektórych miejscach nawet poparzone. Nie bardzo wiedziałeś gdzie jesteś, i co się dzieje. Przypominasz sobie, że walczyłeś z ziomkami przeciwko oddziałowi orków, jednak później straciłeś przytomność. Lewa ręka, oraz noga piekły, głowa bardzo bolała i trudno było Ci się skupić. Chwiejnym wzrokiem rozejrzałeś się po miejscu, w którym przebywałeś. Była to jaskinia, wilgotna i ciemna jaskinia. Powietrze na szczęście było na tyle czyste, że można nim było głęboko oddychać. Odwróciłeś wzrok w prawą stronę. U wyjścia jaskini, gdzie padały promienie słoneczne ktoś stał. Nie mogłeś bliżej określić płci ani rasy, osoby, gdyż stała ona pod słońce, w dodatku promienie odbijały się od lśniącej zbroi, jeszcze bardziej utrudniając przyjrzenie się jej właścicielowi. Po kilku chwilach osoba odwróciła się, i podeszła do ciebie. Był to człowiek, o długich czarnych włosach, opadających do ramion. Odziany był on w płytową zbroję o złotym połysku, na jego plecach spoczywał ogromny dwuręczny miecz. Człowiek, podszedł do ciebie bliżej, by przyjrzeć się twoim ranom. Teraz i Ty miałeś okazję, przyjrzeć się jego twarzy. Był wyjątkowo przystojny, rysy twarzy świadczyły o pochodzeniu raczej południowym. Mężczyzna był opalony i ogolony a na jego twarzy nie było widać najmniejszej znaki trudu życia, nawet malutkiej blizny. Nagle tę ciszę przerwał jego spokojny, lecz lekko zachrypnięty głos.
-Jak się czujesz? Rany Cię pieką, ale to oznacza, że lekarstwo się przyjęło i trochę będzie jeszcze piekło. Musisz chwilę odpocząć, a potem musimy stąd ruszyć, orkowie niedługo tu dotrą…-
W tym momencie przypomniało Ci się o misji i towarzyszach. Zadawałeś sobie w duchu pytanie, dlaczego Cię porzucili, czy o tobie zapomnieli? A może coś ich zmusiło do takich niechybnych działań. Być może, musieli uciekać szybko przed czymś i mieli zamiar po Ciebie wrócić… Nagle poczułeś przeszywający ból w nodze, podniosłeś głowę i ujrzałeś jak mężczyzna smaruje Ci czymś poparzone udo…
Valkard, Wiele czasu zajęło Ci odnalezienie choćby małego śladu czarodzieja, którego poszukiwałeś. Z swych źródeł dowiedziałeś się, że drań ukrywa się gdzieś na terenach tych przeklętych zielonych ryjów. Niestety poszukiwania będą o tyle trudniejsze, że orkowie są rozjuszeni, gotują się do walki z cywilizowanymi ludami Północy.
Kilka dni zajęła Ci podróż po dzikich lasach, w poszukiwaniu wroga, przebyłeś dobre kilkanaście mil. Był słoneczny ranek, co jakiś czas napotykałeś w oddali oddział kilku osobowy orków- zwiadowców. Przedzierając się przez większy krzak usłyszałeś niepokojący Cię dźwięk. Był to ewidentnie dźwięk walki. Szybko wyskoczyłeś z krzaków a strach nawet przez myśl Ci nie przeszedł. To jednak, co ujrzałeś nie tylko Cię zdziwiło, ale również w pewnym sensie poruszyło. Na ziemi, leżało kilka orkowych ciał, dlaczego popadały? Ostatniemu żywemu orkowi ktoś właśnie rozbijał czaszkę gołą pięścią. Wysoki mężczyzna o niewiarygodnie szerokiej klatce piersiowej jedną ręką trzymał w powietrzu martwe truchło zielonego. Był to łysy człowiek, w starych postrzępionych spodniach. W twoje oczy rzuciło się niezwykle umięśnione ciało, które nawet jedną kroplą krwi nie ociekało. Człowiek ten upuścił ciało i spojrzał na Ciebie. Chwilę się zastanawiał w milczeniu, jednak po chwili postanowił się odezwać.
-Czego się patrzysz?- Bardzo zachrypnięty głos przeszył Cię jak strzała. Po chwili jednak się otrząsnąłeś i postanowiłeś czegoś się o nim dowiedzieć. Nie dało się ukryć faktu, że człowiek ten zrobił na tobie wrażenie zabijając siedmiu orków gołymi rękami…