O poranku wysoki półelf o szerokich ramionach przechadzał się pomiędzy ewentualnymi rekrutami. Bawił się sztyletem i wodził twardym spojrzeniem po zebranych w pomieszczeniu.
- To wojna. Krwawa rzeź. Nie wiem, czy zdajecie sobie z tego sprawę. - na twarzy kapitana Corrina Hear były wypisane trudy niejednej podróży i bitwy. O jego czynach słyszała cała Północ i nie tylko. Walczył w Dolinie Lodowego Wichru, gdy były tam potężne problemy z goblinami, dowodził oddziałem najemników w wojsku Damary, gdy toczyli wojnę z Królem-Czarnoksiężnikiem i jego orczymi sługami. Przebywał w Silverymoon od dziesięciu lat, rozgromił już nie jedną hordę orków, miał nawet swój udział w zwycięstwie nad bandą Oblouda (choć leżał wtedy w łóżku, to pomógł świetnym zmysłem taktycznym). I choć miał już na karku przeszło sześćdziesiąt lat, to nadal był żywym, krzepkim mężczyzną. - Będziecie musieli wypruć flaki z wrogów. Trzeba będzie wyprowadzić szybkie pchnięcie, potem wyrwać miecz i bez gadania wyprowadzić kolejne. Jeśli ktoś chce się wycofać, może to zrobić zanim spiszemy imiona i rozeznamy wasze umiejętności. Nie? To zapraszam tutaj. Ty, brodacz, do mnie. - skinął na jedynego w pomieszczeniu krasnoluda. - Weź ten swój topór i spróbuj mnie ranić. O tak, dobrze. Orka byś trafił, to uderzenie też byś sparował. Dobrze, potrzeba nam takich. Do zapisu. - taki proceder trwał jeszcze dobre godziny. Kapitan po kolei walczył z każdym kolejnym rekrutem, od razu przydzielając go w myślach.
* * *
Było już dobrze po południu, gdy kapitan Hear w towarzystwie dwójki ludzi odczytywał ludzi i ich przydziały.
- ...Angus Tyrim - łucznicy. Deanyr Heks - kompania medyczna. Feliks Grum - od dziś będziecie szeregowcem na froncie. Poruczniku Dener proszę odprowadzić rekrutów do odpowiednich kompani. - niższy z towarzyszy półelfa zasalutował i wyprowadził tuzin osób z pomieszczenia.
- Zaś wy, moi drodzy, macie przydział specjalny. Archibald i Sigismund mają uzdolnienia magiczne, Har i Kabal są dobrymi wojownikami, Fenvan potrafi zręcznie operować słowami, co czyni z waszej grupki idealnych kandydatów. Wyruszycie o świcie z porucznikiem Revanem do Everlund, gdzie odbędziecie szkolenie. Całość zajmie miesiąc, może nawet mniej. Za miesiąc spotkacie się ze mną i odbierzecie pierwsze poważne rozkazy. Cóż - westchnął. - nie ukrywam, że bardzo potrzebujemy jednostek specjalnych. Tropiciele z reguły nie są w stanie paraliżować ruchów wrogów, czy rozbijać małych oddziałów. Nie możemy zbyt szybko wypuścić szeregowych do walki, bo się przerażą i zdezerterują, a na to nie możemy sobie pozwolić. Z racji tego, że większość z was ma już za sobą jakieś doświadczenie i bywała na szlaku, nie potrzebujecie specjalnie długiego szkolenia. Otto, chcesz coś dodać? - zapytał swego towarzysza. Dopiero teraz piątka zwróciła na niego uwagę. Miał ziemistą cerę, ciemnobrązowe włosy i oczy. Był jeszcze szerszy w barkach od kapitana Heara, jeśli w ogóle było to możliwe, ale nie nosił żadnej broni. Przynajmniej żadnej widocznej.
- Tak. Ruszamy o świcie. Weźcie ze sobą zaopatrzenie na co najmniej trzy dni. Mamy pewien ładunek do przewiezienia, więc należy założyć, że napotkamy przeciwników. Dwa wozy, kilkanaście skrzyń, które muszą w całości dotrzeć do Everlund. Macie być czujni. Chcę was tu widzieć o świcie, jeśli który się spóźni, ma przerąbane. Pamiętajcie, że to ja wypłacam wam żołd za pierwszy miesiąc. - założył ręce na piersiach, odsłaniając dziwne kostki na przedramionach. - Nocujecie w koszarach. Teraz to ostatni moment na uzupełnienie zapasów, zebranie magicznych dziwactw, których potrzebujecie i tym podobnych rzeczy. Czy to jest jasne, żołnierze? Od dziś jesteście szeregowymi tajnych służb Srebrnych Marchii! - ryknął. - Jakieś pytania?