Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Seji
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 7523
Rejestracja: czw mar 20, 2003 1:43 am

ndz kwie 23, 2006 1:12 pm

pa wel pisze:
Seji mówi, że miał dużo śmiechu,

Moze nie tyle smiechu, co zabawy. Moglem wykorzystac umiejetnosci postaci, moglem sie nia wykazac, pare rzeczy mi swietnie wyszlo, pare calkowicie nie (z pozytkiem dla fabuly - strzelanie w droideke ;)). Smiech smiechem - cytaty, pomysly co zrobic z droidem, wszelkie odniesienia do dilmow itd. Ale generanie to byla masa dobrej zabawy i nie siedzialem w kacie :>.
 
Anonim_1

ndz kwie 23, 2006 1:34 pm

pa wel pisze:
No i ponawiam prośbę abyś pozwolił Encowi grać droidem.

Pogadaliśmy z Deckardem na ten temat. Myślę, że granie droidem nie jest do końca najlepszym pomysłem - pewnie, będzie z nim sporo zabawy, ale ostatecznie wydaje nam się, że nie ma takiego potencjału fabularnego, by zostać interesującym bohaterem na dłużej. Dlatego też zdecydowałem się - za zgodą MG - na rozwiązanie pośrednie: grał będę technikiem a od czasu do czasu odgrywał również swoje kreacje.
 
Awatar użytkownika
Deckard
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2097
Rejestracja: wt wrz 20, 2005 9:50 pm

wt kwie 25, 2006 12:36 am

Zgodnie z obietnicą komentarz:
ShadEnc pisze:
chaos podczas szybkich akcji i nudne zastoje pomiędzy nimi

Pisałem - to kolejne pozostałości grzechów przeszłości do wyplenienia. Prowadziłem dekadę zaledwie 2-3 graczom, tam zdawało to egzamin, lecz widzę, iż nawet max dynamiki przy 4-5 graczach i tak nie niweluje wspomnianych przestojów, a wprowadza tylko chaos. Szukam metody na pogodzenie ognia z wodą. Ale nutka chaosu i tak pozostanie :wink:
ShadEnc pisze:
z marginalnym użyciem mechaniki

Nie takim marginalnym - system potyczki działał, VP działały, tylko ograniczałem to do k20+cecha+skill.
kaduceusz pisze:
Następnym razem sie nie wahaj tylko utłucz moją postać jeżeli tak mowią kości - ja tak lubię grać.

Lucky! :razz:
kaduceusz pisze:
Do połowy sesji jeszcze Koth miał jako tako co robić, potem - kiedy już złamał rękę - nic. Jako, ze u mnie N nad eSem - no to buu

To mój błąd - mogłem coś wykombinować. Chociażby zBNowanie jakiegoś uciekiniera, którego byście zabrali na pokład. Bo dwóch droidów sobie nie wyobrażam... :wink:
ShadEnc pisze:
Dlatego też zdecydowałem się - za zgodą MG - na rozwiązanie pośrednie: grał będę technikiem a od czasu do czasu odgrywał również swoje kreacje

I co na to reszta drużyny?
Seji pisze:
Nie napisales, ze mamy mozg tego droida i ze powstanie zen Droidator, jak go tylko przeprogramujemy i zaladujemy bank cytatow (Come with me if you want to live; Hasta la vista, jedi" itd ;P).

These people are not for sale. :razz:
Seji pisze:
Co do DS

OK OK - ale daje to do myślenia BNom, którzy np. nie wychowywali się w takich miejscach jak Twoja postać.

Pracuję już nad scenariuszem na nastepną sesję.
 
Awatar użytkownika
Pudłacz
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 41
Rejestracja: pn mar 20, 2006 11:19 pm

wt kwie 25, 2006 7:54 pm

Deckard pisze:
[o chaosie podczas walki] Pisałem - to kolejne pozostałości grzechów przeszłości do wyplenienia. Prowadziłem dekadę zaledwie 2-3 graczom, tam zdawało to egzamin, lecz widzę, iż nawet max dynamiki przy 4-5 graczach i tak nie niweluje wspomnianych przestojów, a wprowadza tylko chaos. Szukam metody na pogodzenie ognia z wodą. Ale nutka chaosu i tak pozostanie Wink
Ja tam tym razem wiedziałem co się dzieje.
Enc pisze:
z marginalnym użyciem mechaniki
Nie takim marginalnym - system potyczki działał, VP działały, tylko ograniczałem to do k20+cecha+skill
I taka ilość mechaniki jest optymalna. Dotychczas czegoś mi brakowało ale teraz wszystko było już jak należy.

Enc pisze:
grał będę technikiem a od czasu do czasu odgrywał również swoje kreacje [droidy]
I co na to reszta drużyny?

W związku z kapitulacją Enca pozostaje mi tylko złożyć broń :-(
Ale i tak będę uważał że granie droidem to byłby świetny pomysł.

Enc pisze:
granie droidem [...] nie ma takiego potencjału fabularnego
Nie jeśli chodzi o grę taką jak każdą inną postacią, natomiast pojawiałoby się tysiąc unikatowych możliwości tylko dla droida (np. nikogo innego niż C3PO nie dałoby się zezłomować w Mieście W Chmurach ;-)
 
Anonim_1

śr kwie 26, 2006 2:30 am

pa wel pisze:
Ja tam tym razem wiedziałem co się dzieje.

Bo nie siedziałeś na krześle. :razz:

pa wel pisze:
Ale i tak będę uważał że granie droidem to byłby świetny pomysł.

Poczekaj na pierwszą sesję moich cereańczyków - zasieją tonę kreatywnego chaosu, który tak bardzo jest nam potrzebny :)
 
Awatar użytkownika
Deckard
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2097
Rejestracja: wt wrz 20, 2005 9:50 pm

wt maja 09, 2006 12:28 am

Raport poświęcony sesji z dnia 7 maja 2006r.

Pojawiło się 3 z 5 graczy - w przygodzie wzięli udział Klassht, Koth i Mezon - nowa postać Enca - o której z pewnością nam tutaj napisze. :)

Plan wydarzeń:

1. Lot i przybycie na Antarzentiss`eer
2. Nowa sytuacja w koloniach
3. Narada i sygnał z puszczy
4. Podróż

Zaczęło się dość ciekawie - BNowanie Craiga i Hatara może szło mi nienajlepiej, lecz skupiłem swoje siły na pojmanym kel dorze - Irdzie, oraz na relacjach z drużyną. Generalnie Ird był znacznie bardziej wyrazisty, niż dotychczas, obawiał się graczy, z drugiej zaś strony grał na czas - do momentu nadejścia Klasshta. Paweł wykorzystując talenty Jedi Klashta rozwiązał mu język, podsunął mi także pewien koncept na później. Z obecnych pozostałych graczy tylko Kaduceusz miał jeszcze coś do roboty, postawił na klucz nieufności i agresji graniczącej z paniką. Scena humorystyczna - ale brakowało mi w niej innych żywych graczy. :?

Sytuacja w koloniach uległa zmianie, co starałem się zawrzeć w opisach zniszczeń statków na lądowisku, wszędobylskich śmieci, słupów bijącego w niebo dymu, rannych kolonistów i zaniepokojonych strażników i Jedi, próbujących opanować sytuację. Opisy opisami, ale od momentu podróży z lądowiska ku budynkom kolonii klimat szybciutko mnie opuścił. Scenę podróży odwaliłem, podobnie zdawkowe opisy samego budynku - szybciutko przewijałem ku kolejnemu punktowi programu, czyli spotkaniu z Jedi.

Tutaj znów odżyłem - wpierw nastrój (dym za oknami, ślady starć z zaniepokojonymi o losy kolonii kolonistami, wszystko skąpane w świetle zachodzącego słońca), potem wprowadznie figur na planszę (Mistrzowie Jedi) i wreszcie ruch pionków - drużyny.
W toku sceny klimat raz wracał, raz znikał. Fatalne dialogi przeplatały się z w miarę przyzwoitymi scenami sondowania umysłów przez Jedi (m.in. także Klasshta, który co nieco postanowił zachować dla siebie), potem znów sieczka i parę wzlotów. :?
Aby odciążyć swój szwankujący procesor podsunąłem graczom mały dylemat - czy oddać Irda w ręce rasy z puszczy, aby zapłacił na swoje czyny, czy też jednak zachować pieczę Jedi nad jego osobą. Gracze generalnie trop podjęli, kilka minut można zaliczyć do udanych, choć przy większej liczbie grających byłoby z pewnością lepiej. :)

Znikąd postanowięłm wprowadzić wątek sygnału dla kolonistów pozostawionego przez leśnych mieszkańców. Patrol BNów-strażników, holoprojektor, zakłócenia, dziwne symbole i ciało jednego z wichrzycieli. Niby fajnie i klimatycznie - jednak nie do końca.

I wreszcie podróż ku puszczy oraz poprzedzająca ją sekwencja scen z udziałem mezonowego droida i zBNowanego Hatara. Lot był naprawdę taki sobie - dopiero na końcu nastrój jako tako się poprawił. Natomiast sceny w kolonii - z mojej perspektywy nużące.

Reasumując:
1. 3/7
2. 3/7 (za podróż i mały zgiełk)
3. 2,5/7 (ale za popisy Jedi 4/7)
4. 2/7 (ostatnie chwile w kolonii i początek podróży)

Za umykający klimat zaokrąglam w dół, czyli 2,5/7. Najgorsza sesja z mojej strony, jaką poprowadziłem. :(

Gdybym miał wskazać na czynniki porażki:
- perspektywa z...nego poniedziałku (sesje piątkowe nie mają tego bagażu),
- zbyt duże rozluźnienie przed sesją,
- nie miałem kompletnie ochoty BNować postaci graczy, tymczasem Enc, jego Mezon i c4 cały czas prowokowali tego typu sceny,
- zbytnie przejajcarzenie postaci Enca,
- opcja wokalizacji w jednostce c4 - już wolę, jak będzie wyświetlał komunikaty jak R2 w filmie. :/

PD: malutko - raczej podniosę ilość za następną sesję. :?

Scenariusz już dopracowałem, magluję już materiał do sesji (na uczelni) więc i bardziej spragniony na SW będę. :)
 
Awatar użytkownika
Pudłacz
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 41
Rejestracja: pn mar 20, 2006 11:19 pm

wt maja 09, 2006 3:44 pm

Mi tam się podobało, abstahując od tego że graliśmy tak krótko.
Zdecydowanie najlepszy moment sesji to rozmowa z mistrzami Jedi - znakomity element z rozwijającego się wątku osobistego mojej postaci. Przybycie na kolonię też mi się podobało, spotkanie z Jadenem było fajne, no i rozmowa z mistrzem Sylvnem (master Jedi którego uczniem jest Klassht) przez holoprojektor też wyszła nieźle.
Zacząłem się nudzić dopiero później, kiedy sesja skoncentrowała się na rozmowie droida Enca ze zBNowanymi Hatarem i Craigiem. Trwało to długo, a było niezbyt porywające.
Następnie odlot statkiem na miejsce spotkania z rodowitymi mieszkańcami tej planety wyszedł fajnie, ale niestety w momencie wylądowania zakończyliśmy sesje - na przyszłość musimy chyba zaczynać grę trochę wcześniej niż na 2-3 godziny po przybyciu do Deckarda :D

Sesję oceniam na nieźle [4/7], a gdyby nie to wyhamowanie klimatu w połowie sesji i gdybysmy grali dłużej mogłby być jeszcze lepiej.

Deckard pisze:
Najgorsza sesja z mojej strony, jaką poprowadziłem. Sad

No co ty - druga i trzecia sesja, które graliśmy tylko ja i Duce była zdecydowanie gorsza i zdecydowanie nudniejsza :P

- zbytnie przejajcarzenie postaci Enca,
- opcja wokalizacji w jednostce c4 - już wolę, jak będzie wyświetlał komunikaty jak R2 w filmie. :/

A mówiłem żeby pozwolić Encowi grać droidem :D
 
Awatar użytkownika
kaduceusz
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2843
Rejestracja: śr lut 11, 2004 12:15 am

wt maja 09, 2006 11:10 pm

Deckard pisze:
Plan wydarzeń:
1. Lot i przybycie na Antarzentiss`eer
2. Nowa sytuacja w koloniach
3. Narada i sygnał z puszczy
4. Podróż


Ja to proponuję z innej perspektywy:
1. W trakcie lotu Klasht przesłuchuje Kel Dora, a Koth panikuje.
2. Spotkanie z ludźmi z kolonii, zapoznanie się z nowym BG.
3. Narada z Jedi. Wizja z puszczy. Udanie się ku autochtonom. Kwestia decyzji co do tego czy wydać Kel Dora, czy nie.
4. Lądowanie w środku puszczy i decyzje co dalej.

Ad.1
Zaczyna mnie nudzić takie paranoiczne odgrywanie Kotha. Pawła jak sadze też. Muszę go znow zmodyfikować.
Ad.2
Mi tam te kilak zdań na początku zdecydowanie wysatarczło do zbudowania klimatu. Zdecydowanie innego klimatu niż podczas poprzednich odwiedzin. Minimum wysiłku, maksimum efektu.
Ad.3
Zacząłem zasypiać, bo byłem po cięzkim dniu :-P Ale3 zgadzam się, zę wątki z Hatarem nieco poprzeciągane. Dziwi mnie też to, ze teraz piszesz, ze śmierć Elora w puszczy byla improwizacją - dla mnie to byłą jedna z ważniejszych, jeżeli nie najważniejsza postać BNa z Antar Zentiser.
Ad.4
Kwestia Kel Dora bardzo fajna. Rozdzial drużyny - zobaczymy co z tego wyjdzie - masz czas się przygotować ;-)

Gdybym miał wskazać na czynniki porażki:
- perspektywa z...nego poniedziałku (sesje piątkowe nie mają tego bagażu),


Z mojej strony na pewno nie. Ja tam się nie przejmuję poniedziałkami.

- zbyt duże rozluźnienie przed sesją,


Taki już urok weekendowych sesji u Ciebie, Deckard ;-)

Reszta bez zarzutu.

Co do oceny sesji - IMHO 3/7 - przeciętnie. Dużym czynnikiem był tu moj stan psychofizyczny, a także czas trwania sesji. Z mojego doświadczenia wynika, ze sesji, która ma trwać 2h lepiej wcale nie zaczynać [patrz moj AP, czy niesławny Eberron CMGJ na Rkonie; chlubny wyjątek - Kohei na Constarze]. Zanim gracze wkręcą się w opowieść już trzeba kończyć.
 
Awatar użytkownika
Deckard
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2097
Rejestracja: wt wrz 20, 2005 9:50 pm

wt maja 09, 2006 11:45 pm

Pudłacz pisze:
wyhamowanie klimatu w połowie sesji

Dokładnie - zacząłem rozładowywać baterie, traciłem siły na BNowanie, choć tego dnia nie miałem na to kompletnie ochoty, z drugiej strony w railroad bawić się nie chciałem, a jak ognia unikam scen "walka z nudów".
Pudłacz pisze:
A mówiłem żeby pozwolić Encowi grać droidem

Nie zabraniałem - ale dogadaliśmy się inaczej.
kaduceusz pisze:
Zaczyna mnie nudzić takie paranoiczne odgrywanie Kotha

Spokojnie - przerzucimy przygody na znane tory i będzie lepiej. Postaw na kilka elementów więcej.
kaduceusz pisze:
Minimum wysiłku, maksimum efektu

To jak tak piszesz przy 40% Mocy, to co byłoby przy 90%? :)
kaduceusz pisze:
Dziwi mnie też to, ze teraz piszesz, ze śmierć Elora w puszczy byla improwizacją - dla mnie to byłą jedna z ważniejszych, jeżeli nie najważniejsza postać BNa z Antar Zentiser

Pisałem - kwestia wprawy. Z ręką na sercu: pomysł na Elora wpadł mi do głowy w połowie sceny rozpoznania, na którą wpadłem 2 minuty przed jej odpaleniem łapiąc się na fakcie, iż nie dałem Wam znać gdzie ma się odbyć spotkanie. :) Co nie umniejsza jej znaczenia - taki miała mieć wydźwięk.
kaduceusz pisze:
czas trwania sesji

Graliśmy od 16:45 do 19:45. Fakt, krótko - 19 będzie dłużej, bez filmików i nieporozumień (czekałem na Xelossa, który słał do Ciebie na poprzedni numer smsy, że nie przyjedzie - do mnie nie mógł, gdyż mój telefon nie czyta formatu jego wiadomości :? ). I z większym zapałem.
 
Awatar użytkownika
kaduceusz
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2843
Rejestracja: śr lut 11, 2004 12:15 am

wt maja 09, 2006 11:57 pm

Deckard pisze:
kaduceusz pisze:
Zaczyna mnie nudzić takie paranoiczne odgrywanie Kotha
Spokojnie - przerzucimy przygody na znane tory i będzie lepiej. Postaw na kilka elementów więcej.


Hum, póki co te inne elementy składające sie na łajdaka były okupowane przez innych BG, a ja nie lubię tłoku fabularnego ;-) Ale jak będzie dalej - zobaczymy. Vash the Stampede też jest na poczatku sagi Triguna postacią humorystyczną, by w kolejnych odcinkach nabrać głębi :-)
 
Anonim_1

śr maja 10, 2006 8:05 pm

Sesję podsumuję krótko - najpierw minusy, potem plusy.

- to:
- Czas, jaki upływa od momentu zebrania się do rozpoczęcia gry. Fajnie jest sobie pogadać, ale znacznie lepiej zrobić to w knajpie, przy piwie. Żaliłem się Wam nie raz, że 15:30 to paskudny termin (kończę wykłady o 13 a w między czasie muszę zmieścić siłownię) - okazuje się jednak, że spokojnie mógłbym przyjeżdżać na 17 i nic z sesji by mi nie uciekło (Deckardzie - ostatnia zaczęła się grubo po 17, rzekłbym nawet, ża bliżej 18). Wnioskuję za oddzieleniem pogadanek albo ograniczeniem ich powiedzmy do 16. W ten sposób pogramy dłużej.
- Sposób wprowadzenia mojego Mazera do drużyny. Wyszło mocno na siłę - w sumie poza poleceniami Jadena nie mam co robić w tej ekipie. Faktem jest, że wina stoi po obu stronach (ja nie zaproponowałem nic konkretnego), ale zdecydowanie sesji wyszło to na "-" :razz:
- Moja gra. Przekombinowana i chaotyczna, nie dałem rady mówić w liczbie mnogiej. Zobaczymy, jak będzie dalej, na tą chwilę nie bardzo czuję jak powinienem grać Zanranem.

+ to:
- Scena z wiszącym trupem - mocno niestarwarsowa (o tym napiszę dalej), ale dająca fajny klimat. W sumie dopiero po fakcie skojarzyłem, co oznacza oddanie keldorańczyka tym "dzikim".
- Klimat podczas rozmowy z Jedi. Niestety, nie udało mi się sprowokować Cię do ostrzejszej reakcji (oczekiwałem, że machną mi przed twarzą i zaffectmindują do robienia czegoś cichego i niegroźnego - np. ssania kciuka :wink: ), ale ogólnie pomarszczona twilekanka była OK.

Ogólnie sesję oceniam na 3/7.

Niestarwarsowość - to chyba dla mnie główny powód sprawiający, że nie czuję zarówno postaci, jak i świata. Jest zbyt statycznie, zbyt wolno, wszystko jest jakby reportażem robionym przez droida. Żołnierze obserwujący zmasakrowane ciało zachowywali się bardzo (zbyt?) racjonalnie, ludzie opowiadający o zamieszkach w kolonii byli wyjątkowo opanowani. Gdzie pościgi, strzelaniny, bitwy kosmiczne? Sesja z droidem mocno się wyróżniała właśnie ze względu na akcję i ekspresywne odgrywanie. Tego mi brakuje i jeśli miałbym o coś prosić, prosiłbym Cię Deckardzie o duże ilości szybkiej akcji (niekoniecznie walki).
 
Awatar użytkownika
Pudłacz
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 41
Rejestracja: pn mar 20, 2006 11:19 pm

śr maja 10, 2006 10:19 pm

Deckard pisze:
Pudłacz pisze:
A mówiłem żeby pozwolić Encowi grać droidem

Nie zabraniałem - ale dogadaliśmy się inaczej.

Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że Enc nie gra droidem bo mu zabroniłeś :P (a on nie nalegał wystarczająco długo)

Enc pisze:
w sumie poza poleceniami Jadena nie mam co robić w tej ekipie

Nie martw się, łączenie BG za pomocą Jadena jest typowe w tej drużynie :)

- Moja gra. Przekombinowana i chaotyczna, nie dałem rady mówić w liczbie mnogiej. Zobaczymy, jak będzie dalej, na tą chwilę nie bardzo czuję jak powinienem grać Zanranem.

Może dogadaj się z Deckardem a propos jakiejś spektakularnej śmieci :PPPP (np. wypływający mózg i przedłużony stan agonii ze względu na ciągłe działanie drugiego mózgu :D)
 
Awatar użytkownika
kaduceusz
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2843
Rejestracja: śr lut 11, 2004 12:15 am

śr maja 10, 2006 11:36 pm

ShadEnc pisze:
ale ogólnie pomarszczona twilekanka była OK.


Racja. Mgliście co prawda, ale przypominam sobie, ze to byla bardzo fajna postać ;-)

wszystko jest jakby reportażem robionym przez droida. Żołnierze obserwujący zmasakrowane ciało zachowywali się bardzo (zbyt?) racjonalnie, ludzie opowiadający o zamieszkach w kolonii byli wyjątkowo opanowani


Mi tam się to za bardzo nie rzucilo w oczy. Wystarczyło mi pokazać nasz stateczek i opisać płonące na pasie transportowce i juz sobie wszystko ladnie w GW wpasowałem. Ale scena z dżungli trochę CPkowa, fakt :-)

Pudłacz pisze:
Może dogadaj się z Deckardem a propos jakiejś spektakularnej śmieci :PPPP (np. wypływający mózg i przedłużony stan agonii ze względu na ciągłe działanie drugiego mózgu )


ROTFL! :oD
 
Anonim_1

czw maja 11, 2006 1:41 am

Pudłacz pisze:
Może dogadaj się z Deckardem a propos jakiejś spektakularnej śmieci :P

Urwane nogi tym razem nie wystarczą? :D

Pudłacz pisze:
Nie martw się, łączenie BG za pomocą Jadena jest typowe w tej drużynie

Boję się co będzie, kiedy Jaden zniknie :P
 
Awatar użytkownika
Deckard
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2097
Rejestracja: wt wrz 20, 2005 9:50 pm

czw maja 11, 2006 11:35 am

ShadEnc pisze:
ostatnia zaczęła się grubo po 17, rzekłbym nawet, ża bliżej 1. Wnioskuję za oddzieleniem pogadanek albo ograniczeniem ich powiedzmy do 16. W ten sposób pogramy dłużej

Jasne :) Bliżej 17 (cholera - Tobie też 8) wyszło). Pisałem co i jak - a teraz z marszu po kwadransie wskakujemy w grę.
ShadEnc pisze:
w sumie poza poleceniami Jadena nie mam co robić w tej ekipie. Faktem jest, że wina stoi po obu stronach (ja nie zaproponowałem nic konkretnego), ale zdecydowanie sesji wyszło to na "-"

Masz - tylko zabrakło z niczyjej winy Gracza, z którym macie wspólny wątek. Zresztą nie mogę wrzucić wszystkiego na jedną sesję - drugi haczyk jest już przygotowany. Z postacią innego Gracza. :)
ShadEnc pisze:
Moja gra. Przekombinowana i chaotyczna, nie dałem rady mówić w liczbie mnogiej. Zobaczymy, jak będzie dalej, na tą chwilę nie bardzo czuję jak powinienem grać Zanranem

Wskażę inną rzecz - przy 4 współgraczach będziesz musiał wypracować sprawiedliwy podział czasu antenowego, abyśmy nie czuli się, jak na GRAMY!, gdzie gracze walczą o uwagę MG.
ShadEnc pisze:
Scena z wiszącym trupem - mocno niestarwarsowa (o tym napiszę dalej), ale dająca fajny klimat. W sumie dopiero po fakcie skojarzyłem, co oznacza oddanie keldorańczyka tym "dzikim".

Fakt - ale ja nie mogę tego systemu prowadzić jako ciągłej bajeczki... Morał zaś musi być.
ShadEnc pisze:
Klimat podczas rozmowy z Jedi. Niestety, nie udało mi się sprowokować Cię do ostrzejszej reakcji (oczekiwałem, że machną mi przed twarzą i zaffectmindują do robienia czegoś cichego i niegroźnego - np. ssania kciuka ), ale ogólnie pomarszczona twilekanka była OK

Nie chciałem Eskalować (DitV) w stronę konfliktu zbrojnego - Twój droid wykazywał podatność na prowokację, a ja nie lubię walki z nudów. Jedi wykazali cierpliwość - aktywne użycie Mocy (poza Affectem) mogłoby zostać odebrane jako żółta kartka od MG, czyli hamowanie postaci.
ShadEnc pisze:
Niestarwarsowość

Hm - powiem tak. Ciągłą akcja/walka nudzi. Przykłady takich masz na sesjach SvsS (nie, nie Spy vs Spy :wink: ). W ciągłej walce postaci Kotha, Hatara i Craiga oraz Twoja się nie popiszą. Nawet filmy nie podkręcają tak liczby "uderzeń" na minutę. Klimat miał oscylować w stronę E III i do pewnego stopnia E IV - powolność, zaniepokojenie, słabości (nieważne, czy Jedi, kolonistów, czy kel dora). Oczywiście pisałem o niezadowoleniu z opisu otoczenia - było go zbyt mało, ale z drugiej strony odebraliście to dość dobrze (zważ na opinie TiP) - miało być pustawo, cicho, mgliście - wszak trafiliście tylko do Budynku Głównego, skąd wyrzucano demonstrantów. Koloniści leczą rany, starają się zrozumieć co się stało, szykują się na nieuniknione.
Od akcji nie uciekniecie, ale to miał być przestój. Odpoczynek. Głębszy wdech dymem ze spalonych urządzeń i powietrzem niosącym odgłosy strzaskanego szkła.
Scena w dżungli - ej. Mocno CP? Dwóch przestraszonych gości, którzy mało nie rozstrzelali dwóch leśnych żyjątek, ledwie założyli filtry (rzut na Dex), i jeszcze niemal nie umarli ze strachu przy ciele Elora. Nie było krycia 1:1, rzucania flashbangów, termowizji, trzymania broni tak a tak, opisów w stylu "Jeden trzyma Mersona 42 z przedłużoną kolbą, natomiast drugi Blastech 424 A2, obaj w kamizelkach BA-7" :wink: . Wyszła, jak miała wyjść - cieszę się z tego.
 
Anonim_1

pt maja 12, 2006 9:49 pm

Deckard pisze:
Zresztą nie mogę wrzucić wszystkiego na jedną sesję - drugi haczyk jest już przygotowany.

Tu się nie zgodzę. Zahaczając jedną kotwiczką ryzykujesz, że wprowadzenie w ekipę nie będzie na tyle mocne, by powiązać bohatera z drużyną. Jeśli kotwiczka zerwie się, nie będzie jak zarzucić kolejnego haka.

Deckard pisze:
Ciągłą akcja/walka nudzi.

Nie mówię o ciągłej akcji/walce, ale o 2-3 szybkich scenach na przygodę. Szybkich niekoniecznie w znaczeniu walki, ale prowadzonych tak, by czuło się "upływ czasu" - idealna pod tym względem dla mnie była scenka z droidem, ucieczką, pojawieniem się krążownika, abordażem, itp. Czuło się adrenalinę, akcja szybko posuwała się do przodu. Cudo, starwarsowe cudo. :)

Deckard pisze:
miało być pustawo, cicho, mgliście

Popatrz na to z mojej strony - postać była w środku wydarzeń, jednak... nie wiedziała nic. Szkoda, że nie poświęciłeś choć kilku zdań na wprowadzenie mnie w intrygę. Do tej pory nie mam pojęcia, po cholerę w tamtą okolicę posłali takiego wariata, jak Zanran.

Deckard pisze:
Dwóch przestraszonych gości, którzy mało nie rozstrzelali dwóch leśnych żyjątek

No właśnie, jakoś nie czułem tego ich strachu. W moim odczuciu wyszła, jakby tam droidy polazły, ale takie normalne :razz:
 
Awatar użytkownika
Pudłacz
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 41
Rejestracja: pn mar 20, 2006 11:19 pm

sob maja 13, 2006 1:19 pm

Deckard pisze:
Masz - tylko zabrakło z niczyjej winy Gracza, z którym macie wspólny wątek. Zresztą nie mogę wrzucić wszystkiego na jedną sesję - drugi haczyk jest już przygotowany. Z postacią innego Gracza. Smile

W takim razie stawiam że Zanaran to brat (lub coś w ten deseń) master Sylvna :D (Tym samym zarzuty Enca że nie byłoby jak zarzucić drugiego haczyka stają się bezpodstawne :wink:)


A odnośnie sceny w dżungli to nie wiem o co wam chodzi - fajna była, ot co :)
 
Anonim_1

sob maja 13, 2006 1:31 pm

Pudłacz pisze:
W takim razie stawiam że Zanaran to brat (lub coś w ten deseń) master Sylvna

Deckard trzyma to w tajemnicy nawet przede mną?
 
Awatar użytkownika
Deckard
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2097
Rejestracja: wt wrz 20, 2005 9:50 pm

sob maja 13, 2006 2:03 pm

Stawiałem na Twoją pomysłowość Encu, poza tym nie chciałem otwierać kolejnych drzwi z pytaniami - nieobecność Xelossa nieźle mnie wybiła z rytmu, ponieważ początek przygody PO przybyciu na Antarzentiss`eer miał wyglądać zupełnie inaczej. Dostałbyś solidny haczyk (którego nie miałem jak zastosować, ponieważ nie chcę stawiać Xelossa przed czymś, na co niekoniecznie by się zgodził), przy okazji nie byłoby nudnych przestojów. A tak wyszło, jak wyszło.

Co do odpalania wszystkich haczyków - przygotowałem coś, co zupełnie nie nadaje się do zastosowania na Antarzentiss`eer - byłoby to po prostu głupie i rodem z serialu "Taken" - naiwne. Natomiast później, gdy opuścicie kolonię, uruchomię ten element i w połączeniu z wątkiem planety Taanab (do tego tanga trzeba dwojga) stworzy Ci solidne podstawy obecności w drużynie.

Akcja - nie obawiaj się, będzie obecna. Ostatnio przyhamowałem, sądząc, iż wątek z kel dorem zajmie Wam mniej czasu. Błąd.

Generalnie gdybym wiedział, że Xelossa nie będzie, odwołałbym sesję. Trójosobowe przygody, gdy do udanej sesji potrzebuję właśnie nieobecnego, a gracze wymagają BNowania reszty drużyny, przy okazji chcąc oddać klimat, a mając się wyrobić do 19:45 (o czym dowiedziałem się na 60 minut przed) nie mają sensu. Niestety - to wiedziałem dopiero przed 5 pm. :(

I właśnie dlatego daję tej sesji 2,5/7 - a nawet 2. Co mi z faktu, iż 2 na 3 graczy spodobało sie wprowadzenie na Antarzentiss`eer, scena Wyboru o losie kel dora, czy jednemu wątek Jedi i wszystkim (nie w pełni) scena z Elorem. Ja jako MG czułem, że choćby nawet coś było na poziomie, to nie zadowala to mnie - i tyle. :?

PS - Sprawdziła się jedna rzecz. Przekleństwo ostatniej fajnej sesji. Gracze (i MG) automatycznie chcą porównywać obecne rzeczy do poprzedniej i przebić je po raz kolejny. Jeszcze szybciej, jeszcze więcej, jeszcze lepiej - z takim nastawieniem zabijemy kompletnie sens gry. Po prostu jest to niewykonalne. :?

Całkiem fajny pomysł - Paweł :)
 
Awatar użytkownika
Deckard
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2097
Rejestracja: wt wrz 20, 2005 9:50 pm

wt maja 16, 2006 12:00 am

OK - Matrix Rewolucje w naszej Galaktyce.

Z uwagi na rozjazd graczy i ich planów w stosunku do tzw całości rzeczy postanowiłem wprowadzić małe zmiany. Podyktowane jest to troską o zdrowie swoje i nie tylko, aby nie obkładać się pracą do sesji, która potem nie dość, że nie ma okazji zaowocować, to jeszcze blokuje bieg wydarzeń (vide: ostatni wątek).

Tym samym na horyzoncie zaczynają się pojawiać małe obostrzenia - mam 5 graczy, wątki w pełnej krasie albo tuż przed negliżem, duże plany, które nie mogą ciągle dostawać czerwonej kartki z uwagi na dzień Dziecka czy inne okazje.

Zatem - jeżeli sytuacja nadal będzie orbitowała w kierunku chaosu i ciągłego przekładania sesji, zacznę wprowadzać działania radykalne - czyli limitować liczbę graczy do 4, a może i 3. Nie od razu, nie tak zaraz. Zbliża się sesja, gracze też chcą odwiedzić dom, etc - ale nie może to oznaczać, iż będę ciągle stawiał sesję na ostatnim planie.
 
Awatar użytkownika
Deckard
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2097
Rejestracja: wt wrz 20, 2005 9:50 pm

pt maja 26, 2006 9:00 pm

Raport z sesji rozegranej 26 maja.

Sesja w założeniu miała być dłuższa, niż zazwyczaj – postanowiliśmy wykorzystać wolne na nadrobienie zaległości, jakie wynikły z przekładanych dotychczas spotkań, wymazać złe wspomnienia z ostatniej sesji, a przy okazji zrobić to w pełnym składzie. Tyle plany.

Realizacja.
Punkt 12:30 zaczęliśmy grać, początkowo w składzie pomniejszonym o Sejiego. Wziąłem do serca uwagi o marnotrawieniu czasu i szybciutko wprowadziłem graczy do akcji. Dobrym pomysłem (autorstwa Xelossa) było wykorzystanie przerwy obiadowej na krótki odpoczynek od gry i obejrzenie kilku filmów na kompie dla rozluźnienia. Ale wracając do początku.

Drużyna przybyła na wyznaczone miejsce lądowania, zagubione gdzieś w bezmiarze puszczy Antarzentiss`eer. Termin ultimatum już upłynął, tymczasem przed bohaterami pojawiła się pierwsza przeszkoda – podróż w głąb kniei. Po krótkiej naradzie Klassht, Craig i Hatar wyruszyli, zaś Zanran i Koth, oraz droidy pozostali na pokładzie statku, wypatrując niebezpieczeństw.

Na te oczywiście nie trzeba było długo czekać – podróżnicy natknęli się na polującego przedstawiciela lokalnej fauny, sami o mały włos nie stając się ofiarami. Statek zaś stał się celem ataku dziwnej, ośmiornicopodobnej istoty, co zaowocowało uszkodzeniem droida, uszkodzonym kadłubem i straconą wieżyczką. Najdotkliwsze uszkodzenie miało jednak dopiero dać się we znaki pasażerom. Zanim jednak doszło do walki, Koth i Zanran heroicznie stawili czoła śmierci, która zaczęła prześladować przetrzymywanego kel dora. Wpierw Zanran zapobiegł uduszeniu się więźnia, następnie Koth udaremnił ryzyko śmierci w płomieniach.

Craig, Hatar i Klassht spotkali się w tym czasie z tajemniczymi istotami zamieszkującymi puszczę, próbując wynegocjować sensowne warunki rozejmu. Klassht został poprowadzony przez przywódcę społeczności do miejsca będącego odpowiednikiem szpitala, choć bliższym określeniem jest umieralnia. Dziesiątki chorych, cierpiących od tajemniczej trucizny, którą kel dor i jego wspólnicy ukrywali na planecie. Palone zwłoki, jęk bólu, bezradność chorych – to wszystko rzuciło się w oczy młodego Jedi. Trochę dalej Craig i Hatar oczekiwali na przybycie Klasshta, ten ostatni trapiony skrajnymi emocjami.
Gdy wysłannicy spotkali się, doszło do małej narady – konsensus był następujący: kel dor zostanie wydany w chwili, gdy los kolonistów będzie jasny, spotkanie będzie zaś miało miejsce przy statku.

Koth i Zanran starali się polepszyć sytuację w obozowisku, jakim stał się wahadłowiec – uszkodzone silniki, brak osłon, naderwany kadłub, niesprawny droid. W chwili przybycia pozostałych członków drużyny zapanowało małe zamieszanie – zdołowany Koth stanął twarzą w twarz z prześladowcami wprost ze swoich koszmarów z magazynu sprzed kilkunastu dni, gdy powierzono mu informacje o ultimatum i przyczynach porwania kolonistów. Zbyt wielkie napięcie, odrobinę za mało samokontroli i bohaterski Bothańczyk stracił przytomność na kadłubie statku.

W tym momencie gracze udali się po prowiant do lokalnej pizzeri, przy okazji odbierając z przystanku Sejiego. 40 minut minęło jak jeden dzień, drużyna stawiła się w pełnym komplecie wprost na wyżerkę. W akompaniamencie kilku filmów.

Po przerwie…
Spotkanie i negocjacje to olbrzymi rollercoaster wydarzeń. Wpierw kel dor został wyprowadzony przed oblicze tubylców, błagając o życie. Z chwilą przyprowadzenia kilku porwanych kolonistów przebiegła bestia jednak zmienił front i nieomal przekonał tubylców, tubylców na pewno kolonistów do swoich racji. Drużyna zaczęła dostrzegać pewien fakt – sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli, tym szybciej, gdy wiadome stawały się kolejne złe informacje. W toku walki ze stworem uszkodzony został nadajnik – statek drużyny był niemy, przez co postaci nie mogły potwierdzić, iż negocjacje są właśnie w toku. Otrzymywane z kolonii strzępy informacji mówiły zaś o samowolnej akcji kolonistów w celu odbicia kompanów i pomszczenia śmierci negocjatorów! Gdy kel dor niemal uległ pod argumentami postaci graczy, nad głowami wszystkich przemknęły statki poszukiwawcze. Wybuchła panika. Kel dor natychmiast wykorzystał sytuację – podburzył przywódcę mieszkańców puszczy. Rozwój sytuacji tylko w tym pomagał. Tubylcy rzucili się na niego i drużynę, ta odpowiedziała ogniem, jeńcy rzucili się na tubylców, z nieba zaczęły zlatywać statki, padli ranni, z drzew opadły sieci…

W toku walki wiele kłopotu sprawił droid, lecz drużyna wycofał się na z góry upatrzone pozycje. Wahadłowiec pomknął ku kolonii, niestety bez kel dora, bez kolonistów, z pozostawionymi za plecami rannymi i zabitymi starcia, do którego wcale nie musiało dojść.

Zakończenie sesji to godzina gry w kolonii. Wypełniona ona była entrance drużyny i mistrza Jedi, oraz milicji kolonijnej, spotkaniem z mistrzem Sylvnem, oraz incydentem dotyczącym przejętego przez Kotha i Zanrana frachtowca. Postaci otrzymały nowe informacje, które mogą zaważyć na podejmowanych decyzjach, zaś uprowadzony statek zaczyna przynosić dochody jeszcze przed odlotem. Poprawka – przynosił. Aktualnie statek unosi się z ladowiska kolonii, kierując się w stronę gwiazd. Na pokładzie: urlopowany pracownik Programu Badań, zawiedziony padawan, podenerwowany informacjami z domu Bothańczyk, nieprzejednany technik-konstruktor, poszukiwany w dwunastu systemach agent… ubezpieczeniowy, dwa droidy, mechanik pokładowy, najemca i dwóch savripiańskich ochroniarzy, elektrownia słoneczna i kilka kontenerów najemcy.

Czas na odautorskie wspominki.

Generalnie w mojej ocenie sesja z pogranicza bardzo dobrej i dobrej, a na pewno lepiej, niż zadowalającej. W mojej ocenie spokojny początek, dwie niemal symultaniczne walki, scena rodem z ER, gdy Zanran i Koth walczyli o życie kel dora, równie ważnym dla mnie stało się przejęcie pod własne skrzydła droida-ochroniarza Zanrana. Mam nadzieję, że nie stracił nic ze swojej nieobliczalności, nabrał zaś cech mniej doskonałego tworu inżynierii. Również chyba Hatar nie był taki koszmarny, jak ostatnio – przynajmniej do momentu przybycia Sejiego starałem się dzielnie stawiać czoło zadaniom MG ;).

Prócz akcji (która zwolniła pod koniec) sesja ta będzie zapamiętana z jeszcze jednego powodu – cytatów głównych uczestników. Szczegóły padną w postach graczy, nie odbiorę im tej przyjemności, ale mogę powiedzieć tyle, że były raczej na miejscu. A kilka zasłużyło na prawdziwą kaczkę … dziennikarską, oczywiście.

Udział graczy – przy tak dużej drużynie nie uniknie się problemów. Zauważyłem zmniejszenie czasu antenowego Pudłacza, ale usprawiedliwiam to faktem dużego udziału w dotychczasowych sesjach. Encu znalazł właściwe pasmo i jego Zanran nie stanowi już dla mnie żadnego problemu (co więcej postać została ocalona), Xeloss również miał swoje 15 minut, choć intuicyjnie przeczuwam, iż zarówno on, jak i Seji powinni mieć wygospodarowane jeszcze kilka procent udziałów. Co do Duce`a – czy tylko ja zauważyłem wzrost wulgarności jego postaci? ;) Ale w sumie bez zarzutów – wygląda mi to na zmianę prefere…. ee… priorytetów postaci.

Ocena:
Gracze: 5.5/7,
Wykonanie z mojej strony: 5/7 (początek i apogeum), 3.5/7 (końcówka),
Detale (muzyka, papiery, przygotowania): 4/7.

Ogólna ocena z mojej strony sesji: 5/7

PD (z uwzględnieniem przedostatniej sesji):

Craig: 900 (6350),
Hatar: 800 (5700),
Klassht: 650 (6650),
Koth: 1000 (6800),
Zanran: 1000 (4000).

Oznacza to, iż Craig i Koth awansowali na 4 poziom. Hatar uczyni to na następnej sesji (w toku).
 
Awatar użytkownika
Pudłacz
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 41
Rejestracja: pn mar 20, 2006 11:19 pm

pt maja 26, 2006 10:13 pm

Jak na mój gust to pierwsza część sesji była zbyt rozwlekła i poza ogólnym szkieletem wydarzeń nic się nie działo. To co najbardziej mi się z niej podobało to moje własne przemyślenia, które po częsci wynikały z rozmowy z Xelossem: fakt że takie zderzenie kultur jak republikańskiej i autochtonicznej nie miało dobrego rozwiązania. Nie możliwa była ani eksterminacja, ani asymilacja tubylców, a pokojowe współżycie było niezwykle trudne (a potem nawet okazało się niemożliwe). Zaś republika nie może zrezygnować z posiadania kolonii, ze względu na jakieś miejscowe ludy...
Ale fakt że rozmyślałem o takich rzeczach może też negatywnie świadczyć o ilości znaczących wydarzeń w pierwszej polowie sesji :P

Sytuacja zaczęła się bardziej rozkręcać kiedy przyszedł Seji oraz kiedy zaczęła się prawdziwa akcja. Swoją drogą pomysł z zepsutym komunikatorem i wynikającą z tego katastrofą polegającą na zbombardowaniu siedzib autochtonów przez republikę był jak na mój gust całkiem niezły. Choć nie ukrywam że miałem wtedy niejakie odczucie railroadu...

Deckard pisze:
Zauważyłem zmniejszenie czasu antenowego Pudłacza, ale usprawiedliwiam to faktem dużego udziału w dotychczasowych sesjach.

Oby tylko to co się wydarzyło nie odbiło się na zmniejszeniu częstotliwości moich ulubionych wątków wyboru między ciemną a jasną stroną mocy :D


Sesję oceniam na 3.5/7 (dotychczas nie używałem połówek, ale skoro sam Deckard je stosuje to i ja mogę to robić w odniesieniu do jego sesji ;) ). Głównie za ten brak akcji przez pierwszą połowę grania. Reszta była spoko, może tylko zakończenie nieco rozczrowywujące.
 
Awatar użytkownika
Seji
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 7523
Rejestracja: czw mar 20, 2003 1:43 am

pt maja 26, 2006 11:24 pm

Deckard pisze:
Seji powinni mieć wygospodarowane jeszcze kilka procent udziałów

Wiesz, ja nie mialem kiedy, szczerze mwoiac. te 3h sesji to tyle, co nic. Ale nie czepiam sie, bo tak wyszlo.

Deckard pisze:
Hatar: 800 (5700),

Pewny jestes?

Co do uwag, to mam w zasadzie jedna: po dolocie do kolonii napiecie spadlo do zera. Caly czas spodziewalem sie zmasowanego ataku tubylcow na baze. A tu knajpa, wodeczka, pitu pitu. Reszta to bylo juz czyste robienie cliff hangera.

Nie oceniam, za krotko bylem, ale "Nigdy nie lubilem rodian" roxx ;).
 
Awatar użytkownika
kaduceusz
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2843
Rejestracja: śr lut 11, 2004 12:15 am

sob maja 27, 2006 12:27 am

Widzę, że Deckard sobie nieźle słodzi w AP.

Wydarzenia:
1. Decyzje przed opuszczniem stojącego w dżungli statku
2a. Wyprawa do autochtonów
2b. Przesłuchania kel dora i walka z macko-bestią
3. Dramatyczny finał rokowań.
4. Ucieczka do kolonii i spotkanie z Faime i rozczarowanymi kolonistami.
5. Koth i Zanran przejmują transportowiec.
6. Gorzkie spotkanie z mistrzem Sylvnem.
7. Rokowania z przemytnikami przed odlotem z Antar-zentiser.

Graliśmy w sumie ok 6h.

Ad.1
Bardzo dobre było ponowne rozegranie sceny wyjścia ze statku. Co prawda ostatnio już to ustaliliśmy, ale tamte wyniki mnie nie satysfakcjonowały, a i gracze jak widać ich nie pamiętali. Nie ma to jak drobna sprzeczka co do kolejnych kroków na rozruszanie sesji. Przede wszystkim udało się zostawić kel dora imieniem Ind w statku - co było moim głównym celem.

Ad.2
Sceny podziału druzyny rozegrane sprawnie, bez wielkich dłużyzn, jak to miało miejsce kilkanaście sesji temu, gdy zaczynaliśmy grę z Deckardem.

Problemem było małe pole do manewru dla graczy, które IMHO wynikało z faktu, że nikt tak do końca nie wiedział co my mamy potworom z dżungli powiedzieć lub zrobić, prócz nasuwającego się oczywistego rozwiązania z oddaniem w ich ręce kel dora. Może wynika to z mojeog rozkojarzenia i tendencji do zapominania co się działo wcześniej - ale wątpię.

Moja scena z kel dorem, w której chciałem pogadać z nim jak łajdak z lajdakiem wyszła jak jakaś walona parodia. Kel dor krzyczał jakby był najgorszym tchórzem, a ja i Zanran zachowywaliśmy się jak jarmarczni kaci.

Wątek mackowatego potwora z puszczy trochę mnie rozeźlił. Wcale nie naciskałem na jakąś większą ekspozycję naszego wątku, a dostałem, jak to mówię, Przeszkodę pełną gębą. Durne bydle rozwaliło nam wszystko co się dało - wieżyczkę strzelniczą, większość pola, droida bojowego, a przede wszystkim nadajnik. Trochę mnie ta scena zmęczyła - miałem ochotę na twardzielską rozmowę a dostałem pełną paniki akcję z roztrzaskiwaniem wahadłowca o drzewa. Mam wrażenie, ze to było trochę w stylu - gracze zdobyli złoto to nasyłamy na nich złodzieja. Z drugiej strony dżungla jest niebezpieczna - stąd wszystko jak najbardziej uzasadnione. Tak zreszta będzie i dalej na tej sesji - uzasadnienie jest, wszystko gra, tylko mnie to nie pasi, bo nie trafia w moje priorytety/zapotrzebowanie.

Wnerwiło mnie szczególnie mieszanie wiedzy mojej postaci z wiedza gracza. Mam w nosie efekty różnicy ciśnień po otwarciu zawartego włazu, ale Koth z Pilotażem na +10 powinien zdawać sobei z takich dupereli sprawę. Podobnie będzie potem z megafonami na statku transportowym :->

Ad.3
Deckard ładnie zapowiadał tę scenę i nieźle ją przemyślał. Tracimy łącznośc z kolonią - oni w akcie rozpaczy przysyłąją do nas akcję ratunkową, która rozpirza rokowania w samym ich środku. Efekt narastającego zrozumienia [sygnały od Faime powtarzały sie bodaj z 5 razy] buduje napięcie sceny w ten sposób, ze dopiero pod sam koniec łapiemy, ze nasze wysiłki są skazane na niepowodzenie.

Fajne.

Z drugiej strony jest to w moim odczuciu klasyczny przykład złego fragmentu przygody. Nadciągający koloniści grają rolę ulubionego BNa Mistrza Gry, który przybywa pod sam koniec, neguje wszystkie dotychczasowe decyzje graczy i zdobywa całą chwałę/kontrolę nad sytuacją, a gracze moga jedynie podkulić ogonki i salwować się ucieczką.

Dwie sesje temu Koth, moja postać, byl wyłączony z akcji poprzez fakt, ze inne postacie zajęły już pozycje strzelca i pilota a mi pozostało panikowanie i gaszenie pożaru. Tamta sesja była naprawdę wspaniała, z starwarsowym feelingiem i wogóle, jezlei nie liczyć faktu, ze ja byłem tylko obserwatorem. Żeby tego teraz uniknąć od razu usadowiłem się Kothem przy sterach naszetgo wahadłowca... i zdało się to na nic, bo po prawdzie nie mogłem nim za bardzo podziałać. Jedyne co mi posotało to śledzić bitwę na dole i podlecieć po naszych kiedy już będzie ona dobiegać do finalu.

Sama walka pokazuje moim zdaniem tendencję Deckarda do poświęcania generującej większa losowość Fortuny oraz ścisłego trzymania się zasad na rzecz dynamizmu i uznaniowej Dramy. Osobiście jestem zwolennikiem ściślejszego trzymania się mechaniki - nawet kosztem pewnego spowolnienia wydarzeń - a jednocześnie zwiększenie nacisku na aspekt losowy i nieprzewidywalnośc w ramach możliwości jakoe dają graczom owe zasady. Deckard ślizga się ponad nimi używając ich w minimalnym stopniu, a często wręcz ignorując. Najbardziej rzucającym się w oczy przykładem jest nieomylna sieć oplątująca droida należącego do postaci Enca. Raziło nie też, ze nie używaliśmy choćby uproszczonych zasad dotyczących inicjatywy - co potęgowało chaos.

Mówiąc językiem GNSu: Deckard dryfuje zasady SWd20 aż Moc skwierczy.

Fajna była rola Kel Dora, ktory okazał się zdradziecką szują. Trochę mi ona nie pasuje do mojego wcześniejszego wizerunku jego osoby [wyrachowany twardziel balansujący na krawędzi], ale generalnie git, ze uciekł i będzie się mścił :-)

Miłym ukłonem, jak mniemam w moją stronę, byla też postać Gammoreanina, którego bohaterowie posotawili na śmierć w dżungli na jednej z poprzednich sesji, a który okazał się być niewolnikiem autochtonów. Osobiście bardzo lubilem tego ledwo zarysoiwanego BNa - tym razem okazało się, ze facet kompletnie zdziczał w niewoli. Zabawne i przewrotne - powiedziałbym.

Ad. 4
Bez kontaktu radiowego z innymi kolonistami byliśmy dla nich tylko statkiem porwanym przez tubylców - musieliśmy salwować sie ucieczką. Trafiamy do obozu, gdzie czeka nas przeprawa z Faime i kolonistami. Jak to zwykle bywa w przypadku takich dyskusji na sesji Deckarda szybko straciłem wątek. Całość wydarzeń zaczęła być nagle powalająco zniechęcająca - po kiego była cała nasza misja do sektora Barantis, skoro i tak walec fabuy przetoczył się ponad tamtymi wydarzeniami bez możliwości naszego nań wpłynięcia. Motywacja Kotha, dotychczas IMHo dość wątła, stała się wręcz groteskowa.


Ad. 5
Dlatego olałem wydarzenia i zirytowany posanpowiłem wydostać się z przeklętej planety. Wraz z Encowym Zavranem odnależliśmy właściwy statek i się zaczęło...

Tekst do kapitana jednego z transportowców - "Nigdy nie lubiłem Rodian [blam!]" rzuciłem pół serio, ale że zdobył on przebojem pokój w którym gramy to wkrótce statek był nasz. Koth rozsiadł się w fotelu pilota i używając dostępnych kanałów komunokacji oświadczył załodze: "Mowi Koth Kas'cra, nowy kapitan: Wszyscy wypier*lać!" Współgracze nie mogli niezauważyć zmiany sposobu gry Kothem :-> Generalnie całość uważam za totalny wygłup i objaw znudzenia sesją.

Podobało mi się, ze dwóch Gammorean, którzy pilnowali statku zwiało widząc to co zrobiłem z ich szefem - objaw tego, ze nasze postcie wraz z poziomamai urosły w siłę i niektórzy wola po prostu czmychnać niż stawiać im czoła.

Ad.6
Byłem już skłonny dać nogę z Antar-Zentiser, ale Deckardowi udało się w sposób uzasadniony i przekonujący skłonić Kotha do pozostania na planecie. Stało się to za sprawą mistrza Sylvna, który nagle pojawil się z interesującymi informacjami dla całej drużyny. W spotkanie z mistrzem możnaby imho włożyc więcej klymatu, ale wyszło ono nieźle - dało nam jedniocześnie wolną rękę odnośnie dalszytch działań. Większośc postacoi zostąła równo objechana przez Starego Jedi, dla części skońcxzyło się to stratą silnych punktów zaczepienia - mam tu na myśli Craiga i Hatara, którzy zostali niejako oddelegowaniz programu kolonialnego i teraz musza jakoś sam zorganizowac sobie zajęcie.

Ad. 7
Rokowania z przemytnikami wyglądały jak bardzo sprawna improwizacja - brawa. Świetna tez postac śpiącego dozorcy magazynu i wpwadzenie po raz kolejny Savripów, z którymi mieliśmy przejścia na Kothlis.

Tu denerwoaało mnie tylko walalanie się roli postaci Sejiego w rolę mojej postaci. Jescze raz Hatak każe Kothowi zamknąć się - zastrzelę go. [grin]

Uwagi Deckarda odnośnie Savripów skłaniają mnie do przemyślenia, ze będzie bronił ich życia jak niepodległości przy Dramatycznym naginaniu zasad. Uważam, że to niepotrzebne, pamiętam, ze byli mocni a jak będziemy chcieli ich pozabijać to ich pozabijamy - ze zgodą MG czy nie :-P


Całośc sesji ocenić ógłbym z dwochj punktów wiezenia - włąsnego i obiektywnego. Ten pierwszy skłania się ku ocenie negatywnej - mi kolejny raz bawiło się Słabo. Widze to znaczące rozjeżdżanie się priorytetów - rzeczy którymi Deckard zachwyca się niezmiernie w swoim AP mnie ani grzały ani ziębiły, zaś to co mnie interesowało połyka w jednym-dwóch zdaniach. Z niejaką przkrością stwierdzam, ze nabieram przekoania o niekompatybilności naszych stylow grania, co można jak sądze zauważyć też w naszych satrwarsowo-eberronowych AP. Podczas gdy ja kombinuje jak tu rozszezyć możliwość wpływania graczy na fabuę Deckard skłania się ku większej kontroli MG. Zobaczymy jak to sie będzie dalej kształtować, ale sugeruję zmniejszanie roli mojej postaci w kampanii, co jest to tyle możliwe, ze wraz z wyruszeniem z Anatar Zentiser kończy sie pewien rozdział Deckardowej kampanii.

Wracając do priorytetów i stylów gry - interesuje mnie kwestia preferowanej struktury przygody w kontekście przyznawanych pedeków.

Deckard pisze:
Craig: 900 (6350),
Hatar: 800 (5700),
Klassht: 650 (6650),
Koth: 1000 (6800),
Zanran: 1000 (4000).


Postacie moja i Enca dostały za tę sesję najwięcej pedeków - w moim odczuciu najwięcej bruździły fabulernie, a wątek z przejęciem transportowca to wręcz czyste przejęcie inicjatywy przez graczy. Takie zachowania prowadzą zazwyczaj ostatecznie do przygod w stylu: latamy po galaktyce dokąd chcemy i handlujemy towarem a MG improwizuje wydarzenie - słowem symulacjonizm nastawiony na eksplorację settingu pełną gębą. Osobiście nie przepadam za tym, co jak sądze dałem odczuć swoimi komantarzami odnośnie scen na Kothliss, kiedy to dostaliśmy zdanie - zdobyć informacje [tu odpowiedniekiem będzie np. wzbogacić się] - i wolną rękę. Powtaje wtedy sytuacja gdy to gracze są zmuszeni do kreowania settingu. Ja wolę operować na elementach settingu podawanych przez MG i w ramach fabuy, którą on kreuje; zaczepienie się o już istniejace elementy świata i operowanie na nich zamiast wymyslanie nowych samemu.

I teraz pytanie - czy nasze akcje z przejęciem transportowca podobały się, skoro dostaliśmy tak dużo PD? Czy nagłą zmiana odgrywania Kotha miała tu jakieś znaczenie, czy nie?

I jeszcze ostatnie słowo odnośnie postaci. Jeszcze raz zobaczę w AP coś w stylu:

Deckard pisze:
podenerwowany informacjami z domu Bothańczyk


to szlag mnie trafi i I quit. Przpominam Ci, Deckard, że Koth to jest moja postać i w ramach skromnej kontroli nad fabuą jaką mam na sesji leży określanie zachowania mojeog bohatera i jego reakcji na wydarzenia. Jeżeli planujesz by jakiś wątek był ważny dla fabuy i potrzebujesz do tego takieego a nie inneog podejścia Kotha do psrawy to mi o tym powiedz - prawdopodobnie się zgodzę. Tym razem, gdybym ja grał Kothem, co jak widze wcale nie jest takie oczywiste, powiedziałbym, że Bothańczyk czuj e się zawiedziony i rozgoryczony ostatnium zachowaniuem jego ojca [który wydał go w ręce jego największych wrógów i Kotha zupełnei nie obchodzi dlaczego] - jego więź z rodziną jest zatem dość wątła. Mozna to potraktować jako pomysł na Wybór kształtujący moją postac [np. czy będę wierny rodzoinie czy mamonie], ale przyjmowanie z gory tego jak do tego podejdę uważam za wielką wpadkę MG - zwłaszcza, ze na sesji zaznaczyłem, że Koth czuje się oszukany, a jego naturalna skłonnośc do paranoi wcale nie sprzyja dobrym kontaktom z rodziną.

Ocena:
Moja zabawa: Słabo [2/7 w FUDGEowej skali lub 0 w kaduFATE'owej]
Obiektywnie o sesji: Dobra [5/7 FUDGE, +3 kFATE]

W sumie daje to Znośnie [+1 kFATE].
Ostatnio zmieniony sob maja 27, 2006 12:36 am przez kaduceusz, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
Seji
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 7523
Rejestracja: czw mar 20, 2003 1:43 am

sob maja 27, 2006 12:33 am

kaduceusz pisze:
Tu denerwoaało mnie tylko walalanie się roli postaci Sejiego w rolę mojej postaci. Jescze raz Hatak każe Kothowi zamknąć się - zastrzelę go. [grin]

Er.. Stary, Tys zrobil z niego kompletnego psychopate.
 
Awatar użytkownika
kaduceusz
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2843
Rejestracja: śr lut 11, 2004 12:15 am

sob maja 27, 2006 12:53 am

Seji pisze:
kaduceusz pisze:
Tu denerwoaało mnie tylko walalanie się roli postaci Sejiego w rolę mojej postaci. Jescze raz Hatak każe Kothowi zamknąć się - zastrzelę go. [grin]
Er.. Stary, Tys zrobil z niego kompletnego psychopate.


I miałem do tego całkowite prawo. Odgrywam postac jak chcę a jej koncepcja jest płynna - kształtują ją kolejne wydarzenia.


To narratywistyczne podejście, ale mogę tez zaproponować symulacjonistyczne wyjaśnienia:

Na poprzednich sesjach postać Kotha była ostro przerysowana - ale skupiałem się na odgrywaniu paniki i nieufności. Nie widzę przeciwwskazań by nagle okaząło się, ze te cechy sa li tylko przejawem jakiejś poważniejszej i szerszej tendencji jaką wykazuje Koth.

Wcześniej zdarzało sie dość często, że Koth sięgął po broń i robił z niej użytek w sposób bezwzględny i nie do końca przemyślany. Przywołam tu choćby sceny na Kothlis przy silosach z przyprawą lub strzelaninę z droidem Craiga na stacji orbitalnej gdzieś w sytemie Barantis. Scena z Rodianinem i dalsze są tylko kontynuacją tego trendu.


Tyle propozycji wyjaśnień, teraz komentarze:

Skoro postać Kotha przejęła statek to postać Kotha będzoie prowadzić negocjacje dotyczące przewożenia nim obcych pasażerów i ładunków. Nie widze nic psychopatycznego w powiedzeniu Zabrakianinowi: "skoro Ci sie nie podoba, to mozesz nie lecieć", a własnie po takim zagraniu Kothem padł wspomniany tekst. Tym razem zastanawiałem się, czy to jest do mnie jako Kotha, czy do mnei jako gracza stąd móju brak reakcji, ale następnym razem licz na mój klucz nieprzemyślanego użycia broni :oP

Cała zmiana odgrywania Kotha byla zgrywą związaną z faktem mojego rozgoryczenia obrotem fabuy. Pasowała ona do mojej starwarsowej profesji - łajdaka - i została, nie ukrywam, ze ku memu zdziwieniu, przyjęta niemalże z oklaskami na stojąco. Zdecyduj się więc - albo aplauz - albo krytyka. W przyszłości Koth zapewne znów zejdzie do tła czekając na scenę w której moze nabrużdzić swoim nieprzemyślanym zachowaniem, ale nie oznacza to, że nie mogę od czasu do czasu zagrać ostrzej.

EDIT:
kadu pisze:
Skoro postać Kotha przejęła statek to postać Kotha będzoie prowadzić negocjacje dotyczące przewożenia nim obcych pasażerów i ładunków.


Rozumiem, że Hatar moze chcieć wygospodarwoać sobie troche miejsca do gry na sesji, ale może niech następnym razem nie naciska Kothowi na odcisk ;-) Proste "daj mojej postaci zagrać" zadziałałby tu sto razy lepiej.
 
Awatar użytkownika
Seji
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 7523
Rejestracja: czw mar 20, 2003 1:43 am

sob maja 27, 2006 1:03 am

kaduceusz pisze:
Rozumiem, że Hatar moze chcieć wygospodarwoać sobie troche miejsca do gry na sesji, ale może niech następnym razem nie naciska Kothowi na odcisk ;-) Proste "daj mojej postaci zagrać" zadziałałby tu sto razy lepiej.

Szczerze mowiac, nic takiego nie mialem na mysli, ani nie uskutecznialem. Jak sie rozpychalem, to sorry - ale wyscie byli juz po 4h, a ja tez cos chcialem zrobic.

Z drugiej strony Hatarowi nie podoba sie ta nagla zmiana z lotra w... hmm.. jeszcze nie wime w kogo, ale mu sie to nie podoba. Bedzie Kotha obserwowal.

I na koniec: Deckard wciaz ma problemy z kontrolowaniem graczy i podzialem czasu.
Ostatnio zmieniony ndz maja 28, 2006 11:42 pm przez Seji, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
Deckard
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2097
Rejestracja: wt wrz 20, 2005 9:50 pm

sob maja 27, 2006 3:27 am

Czytając pierwsze zdania postów Pudłacza i Duce`a zaczynam dostrzegać spory rozdźwięk między ich stylami gry, nie wiem co odpiszą Xeloss, Encu i jak to skonkretyzuje Seji. Jeden pisze o rozlazłym początku, drugi o sprawności - jest się na czym oprzeć. :/

kaduceusz pisze:
Problemem było małe pole do manewru dla graczy, które IMHO wynikało z faktu, że nikt tak do końca nie wiedział co my mamy potworom z dżungli powiedzieć lub zrobić, prócz nasuwającego się oczywistego rozwiązania z oddaniem w ich ręce kel dora. Może wynika to z mojeog rozkojarzenia i tendencji do zapominania co się działo wcześniej - ale wątpię.

Ciekawe - bo żywo pamiętam scenę na poprzedniej sesji (sala z Jedi), w której to rozgorzała dyskusja na 3 głosy o tym, co powinno się z nim zrobić i perspektywa wydania go w ręce była aż/dopiero drugą. Odnoszę wrażenie, iż tamtej sesji lepiej, jakby wcale nie było, skoro nic a nic gracze nie pamiętają z dyskusji, jaką stoczyły ich postaci :/
kaduceusz pisze:
Moja scena z kel dorem, w której chciałem pogadać z nim jak łajdak z lajdakiem wyszła jak jakaś walona parodia. Kel dor krzyczał jakby był najgorszym tchórzem, a ja i Zanran zachowywaliśmy się jak jarmarczni kaci

Wyszła bardzo dobrze - może za mało kawy wypiłeś? Zaczęliście dbać o niego, a tchórzem to okazał się już ostatnio, co najmniej trzykrotnie (statek, sala z Jedi, lądowanie w puszczy). Wpierw wypomina mi się iluzjonizm, a teraz, gdy o mało nie zmarł Wam na rękach nagle zaczyna Was irytować niebezpieczeństwo? Zachowanie kel dora było jak najbardziej ok - przecież to Wy nakręcaliscie wydarzenia. :/
kaduceusz pisze:
Z drugiej strony dżungla jest niebezpieczna - stąd wszystko jak najbardziej uzasadnione. Tak zreszta będzie i dalej na tej sesji - uzasadnienie jest, wszystko gra, tylko mnie to nie pasi, bo nie trafia w moje priorytety/zapotrzebowanie

Trafiłeś. Ale nie znałeś całej PRAWDY- o niej za moment.
kaduceusz pisze:
Wnerwiło mnie szczególnie mieszanie wiedzy mojej postaci z wiedza gracza. Mam w nosie efekty różnicy ciśnień po otwarciu zawartego włazu, ale Koth z Pilotażem na +10 powinien zdawać sobei z takich dupereli sprawę. Podobnie będzie potem z megafonami na statku transportowym

Można nad tym popracować. :)
kaduceusz pisze:
ze nasze wysiłki są skazane na niepowodzenie

Tia - ale z narzędziami na kadłub w nocy po ataku już się nie chciało wyjść. Z pilotażem na +10 i technikiem przy boku :/
kaduceusz pisze:
Nadciągający koloniści grają rolę ulubionego BNa Mistrza Gry, który przybywa pod sam koniec, neguje wszystkie dotychczasowe decyzje graczy i zdobywa całą chwałę/kontrolę nad sytuacją, a gracze moga jedynie podkulić ogonki i salwować się ucieczką

Odnośnik do PEWNEGO elementu poniżej.
kaduceusz pisze:
Jedyne co mi posotało to śledzić bitwę na dole i podlecieć po naszych kiedy już będzie ona dobiegać do finalu.

Ciekawe - a kto czekał kwadrans, aby wystartować? Bo koledzy z drużyny wołali: „jeszcze ja, jeszcze on” .
kaduceusz pisze:
Deckard ślizga się ponad nimi używając ich w minimalnym stopniu, a często wręcz ignorując. Najbardziej rzucającym się w oczy przykładem jest nieomylna sieć oplątująca droida należącego do postaci Enca. Raziło nie też, ze nie używaliśmy choćby uproszczonych zasad dotyczących inicjatywy - co potęgowało chaos.

Tia? Rzut na RAB : z ręki 17 i 16 - te rzuty zdjęły Zanrana, droida i częściowo Klasshta. Inicjatywa? Pytałem, tylko akurat tych, którzy toczyli walkę w polu, nie za sterami. Brak zasad? Ready + broń drzewcowa, point blank. Było - tylko nie trzeba było z tego szachów robić. Inicjatywa na 20 uczestników? Czy muszę dzwonić dzwoneczkiem, abyście wiedzieli, że mechanika jest w akcji?
kaduceusz pisze:
Całość wydarzeń zaczęła być nagle powalająco zniechęcająca - po kiego była cała nasza misja do sektora Barantis, skoro i tak walec fabuy przetoczył się ponad tamtymi wydarzeniami bez możliwości naszego nań wpłynięcia. Motywacja Kotha, dotychczas IMHo dość wątła, stała się wręcz groteskowa

A najlepsze w tym wszystkim jest to, iż ponieśliscie porażkę. I tyle. Przygoda zakładała co innego - jednak wybór:
1.nie zabrania ze sobą kel dora,
2.powrotu na statek po niego,
3.nie naprawienia nadajnika,
4.Encowy mousedroid z detonatorem (to był pierwszy atak podczas spotkania) przesądził o takim splocie sytuacji.
I konsekwencjach. Gorycz? A czy każda akcja musi kończyć się sukcesem? Finał jak najbardziej pasował do tła, jakie wprowadzi za parę lat storylinia E II - wymykające się spod kontroli Jedi konflikty, rozdźwięk między światami zewnętrznymi a Coruscant, dodając jeszcze fakt, iż zasadniczo kontakt obcych kultur kończy się analogicznie jak w przygodzie.
Generalnie ten argument w/w przez Ciebie jest jak dla mnie conajmniej dziwny. O ile rozumiem kwestię operowania przez postaci wątkami, które cześciowo szlag trafił, tak nie potrafię się oprzeć jednemu wrażeniu: Jedyna dobra sesja to taka, w której postać odnosi sukcesy, bądź ryzyko porażki jest żadne, albo go brak. Nie mówię tu o przegranej walce, czy grze karcianej, tylko całym wątku. WTH? Odwrotna sytuacja jest niby oznaką, iż MG traci dobry kawał fabuły na kolejne sesje? Traci wątki, które gracze sami sobie opracowali, bo każde inne sa już be? A czy nie za dużo już macie tych innych wątków - własnych? Antarzentiss`eer miał być tylko zaczątkiem/prologiem do E II i niepokoi w Galaktyce. Został przyjęty jako krach całej kampanii. :(
kaduceusz pisze:
Uwagi Deckarda odnośnie Savripów skłaniają mnie do przemyślenia, ze będzie bronił ich życia jak niepodległości przy Dramatycznym naginaniu zasad. Uważam, że to niepotrzebne, pamiętam, ze byli mocni a jak będziemy chcieli ich pozabijać to ich pozabijamy - ze zgodą MG czy nie

WTH? Uwagi o Savripach były skierowane do Xelossa i Sejiego, którzy na oczy nie widzieli tych stworzeń w akcji. Nie bądź takim egoistą. Jak chcesz, idź je zastrzel, jak będą spały albo wywal je w próżnię. Niewielu powierza ochronę Savripom – to chciałem podkreślić. Clear?
kaduceusz pisze:
Takie zachowania prowadzą zazwyczaj ostatecznie do przygod w stylu: latamy po galaktyce dokąd chcemy i handlujemy towarem a MG improwizuje wydarzenie - słowem symulacjonizm nastawiony na eksplorację settingu pełną gębą.

Czy ja zapomniałem powiedzieć o mentorze Zanrana? Twoim wątku z Rashk Tri`darem? Mapie z zaznaczonym miejscem kontaktu z „Fortuną”? Czy zapomniałem wskazać, iż ciągła improwizacja to przeszłość? Czy coś tu nie jest jasne?
kaduceusz pisze:
I teraz pytanie - czy nasze akcje z przejęciem transportowca podobały się, skoro dostaliśmy tak dużo PD? Czy nagłą zmiana odgrywania Kotha miała tu jakieś znaczenie, czy nie?

Wiesz, ile dostałeś za scenę z transportowcem? 250 PD. Wiesz, za co? Za negocjacje z handlarzem i odwagę przy Gammoreanach. Myślisz, ze po GRAMY! przyznaję PDki za hasła? To właśnie dlatego zapytałem pół-serio Was o taką opcję.
Zmiana stylu gry? Dla mnie była niezbyt płynna - zdecydowanie zbyt duży kontrast. Koth nabrał nagle 10 lat, marskości wątroby i szram na twarzy. Szczerze. Czy jest to problem? A dlaczego? Twoja postać i wara mi od niej. :)
kaduceusz pisze:
I jeszcze ostatnie słowo odnośnie postaci. Jeszcze raz zobaczę w AP coś w stylu:
Deckard napisał:
podenerwowany informacjami z domu Bothańczyk
to szlag mnie trafi i I quit

W takim razie pierwszy pociągnę za raczkę: "Eject". Nie raczyłeś zauważyć, iż całe to zdanie jest pisane z przymrużeniem oka? "Poszukiwany w dwunastu systemach"? Czy wszędzie musi panować dramatyczny nastrój rodem z wątków o WoDzie?

Seji pisze:
Deckard wciaz ma problemy z kontrolowaniem graczy i podzialem czasu.

kaduceusz pisze:
Podczas gdy ja kombinuje jak tu rozszezyć możliwość wpływania graczy na fabuę Deckard skłania się ku większej kontroli MG

I znowu... Co mam na to odpowiedzieć? Że obaj macie rację? Czy że każdy myli się w pewnej mierze? :/

Teraz rzecz o ELEMENCIE: W toku dzisiejszej sesji ważyły się losy postaci Enca. Wg planu miał on jakoś sensownie być wyłączonym z gry, po czym na scenę miał wkroczyć ktoś inny. Scena z bestią miała być tym wyłącznikiem, lecz nagle zaczęliśmy chyba z Encem stwierdzać, iż może jeszcze chwilę się wstrzymamy – kim jestem, aby odmawiać graczowi pomysłu z powrotem do poprzedniej koncepcji? Podobnie potyczka na polanie – abstrahując od splotu wydarzeń również i tam losy Zanrana były w naszych rękach, gdyż to właśnie razem z kolonistami miał przybyć jego następca. Stawiałem dziś na grę technikiem, gdyż nie zakładałem, iż będę mógł sensownie wprowadzić nową postać. Z każdą kolejną jednak WASZĄ decyzją utwierdzałem się w przekonaniu, iż koloniści przybędą. Nie naprawiliście radia, nie polecieliście do bazy, nic. I jeszcze ta jatka… W jej toku musiałem szybko zadecydować, czy kill him, czy let him go. Przejawem była seria z droida i postrzał Zanrana (1 na rzucie ataku albo REFSAVE – nie pamiętam już, edytuję o 3 am). Nagle się okazało, iż Zanran jest wart swojej ceny – więc go pozostawiłem.

Duża prośba do osób biorących w sesji: (dziś Duce) - przestańcie K...WA przychodzic na sesję niewyspani. Wiem, jak się gra/prowadzi na wysokich obrotach w zwykłym tygodniu, gdy nie nastawia się na długi przelot. Beznadziejnie. I wiem, że radocha z gorszych sesji u osób wyspanych jest większa. Prozaiczne, ale trochę tego się naoglądałem (2 lata co 2 tygodnie przez 2-3 dni). Skoro leziecie spać o 4:30, informujcie mnie i wówczas będziemy grać w późniejszych godzinach. A skoro dziś na przeszkodzie stała komunikacja, nie spychajcie tego problemu w pełni na mnie. :/

Podsumowując dotychczasowe uwagi:

1. System subiektywnych OCEN jest do dupy. Każdy z dotychczas się wypowiadających ma INNE priorytety – i po dzisiejszych postach widać to nawet u Pudłacza i Kaduceusza. Chciałbym wiedzieć, CO i JAK Was bawiło, abym miał punkt odniesienia przy projektowaniu wątków (tak jak dotychczas), ale na Moc, okażcie trochę kompromisu. Jak dotąd widzę tyle, że niektórzy chcieliby wszystko dla siebie – do piekła z taką grą! Ja, choć gram od święta (ostatnio w CP i Ditv na CS, poprzednio u Enema w D&D, poprzednio chyba raz rok wcześniej) i powinienem zagarniać wszystko odpuszczam – choćbym miał bawić się na 75%. Why? Ponieważ w ramach oceny samopoczucia wliczam jeszcze kompromisy i radochę z układu. Prosiłbym o to samo… Albo ciągle ktoś będzie niezadowolony. Jak dotąd zróznicowanie oczekiwań i odczuć jest widoczne gołym okiem, ale to efekt gry różnych graczy - stanowimy grupę (trzymającą władzę), która jest typowa w takich drużynach. W duetach-tercetach jeszcze łatwo znaleźć wspólną linię, ale przy 4-5+ nawet GNS nie pomoże.

2. Sugerowałbym zostawiać swoje MGwe doświadczenia za drzwiami. Dla mnie jest to chore, wiem, bo sam się z tego leczyłem. Jak rzuciłem ten zwyczaj w kąt, nagle zacząłem się dobrze bawić. To uwaga do Ciebie, Kaduceuszu – fajnie, że z Twojego MGwego pw to a tamto – tak mogę oceniać waszego Eb, gdzie nie gram, tylko odnoszę się do zadań MG. Ale jak zaczyna się każdy etap oceniać z pw prowadzącego, to najlepiej w ogóle MG usunąć, albo grać u siebie.

3. Uważać na własne deklaracje poprzednich sesjach. Jak mam tworzyć zarys sesji, skoro nagle wszystko obraca się wokół własnej osi o 180 stopni (jak dziś z losami kel dora)? Potraficie zapamiętać detale z AP Eberronu – wielką łaską będzie choćby połowiczne spełnianie tego u mnie?

4. Pełne obroty na sesji – w życiu jeszcze nie grałem u MG, który ciągle utrzymywałby 200% mocy i do końca by mnie trzymał w napieciu – no, może jeden. Scena z kolonii to było ostatnie 50 minut gry – i tak wiadome, że oceniane przez pryzmat końca sesji, wydarzeń na niej, powrotu etc. Były jasne momenty? Były. Napisałem, że zawiewało nudą – napisałem. Co by było, gdybym nie wprowadził Sylvna? Jakie noty byście dali?

5. Zapomniałem dodać – wątek z frachtowcem jest zgodny z twoja postacią – masz atut? Masz. Pilotaż? Masz. Kradłeś statki? Potrzebowaliście środka transportu? Co więc jest w tym złego? Nie wiem. :/

Co idzie do modyfikacji:
- troska o wątki,
- walka (mniej chaosu, więcej mechaniki),
- inny styl rozgrywania rozmów,
- większy nacisk na integrację postaci z drużyną i otoczeniem.


Dopiszcie co jeszcze - wszechwiedzący nie jestem. :help:
Ostatnio zmieniony sob maja 27, 2006 2:30 pm przez Deckard, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
Seji
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 7523
Rejestracja: czw mar 20, 2003 1:43 am

sob maja 27, 2006 10:32 am

Deckard pisze:
4. Pełne obroty na sesji – w życiu jeszcze nie grałem u MG, który ciągle utrzymywałby 200% mocy i do końca by mnie trzymał w napieciu

Nie chodzi mi o MG, chodzi o fabule. Po prostu, jak zaczeli sie zlatywac kolonisci, mialem wizje drugiego Alamo. A tu... nic.
Ostatnio zmieniony sob maja 27, 2006 11:30 am przez Seji, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
Xeloss
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 279
Rejestracja: czw kwie 29, 2004 3:34 pm

sob maja 27, 2006 10:36 am

Rozmowa na wątku się zaostrza...
Anyway, co ode mnie:

1. Opuszczenie statku i przedzieranie się przez dżunglę. - Było całkiem fajnie, wyrzucenie 19 na trafienie tego kwasowego stwora też było miłe. Przynajmniej dzięki temu nie zostaliśmy ostro pocharatani w czasie random encounter. Skały i tubylcy też byli całkiem całkiem. Co prawda w moim odczuciu można było sobie darować tych dwóch kolesi pojawiających się tuż obok nas,(hide ma swoje granice) ale nie było źle.

2. Negocjacje z tubylcami. - Trochę ponegocjowałem, a potem oddałem inicjatywę Klassht'owi. Raz, że był Jedi, dwa, nie chciałem zabierać całego wątku dla siebie i sprowadzać Pudłacza do roli obserwatora. Ogólnie było fajnie. No i osiągnęliśmy zakładane cele.

3. Negocjacje na lądowisku. - Chaos. Wzajemne przewrzaskiwanie się z kolonistami i tubylcami, krecia robota Kel'Dora.
Tu mała uwaga: Koloniści(jeńcy) byli zdecydowanie zbyt hardzi. Jakby mnie ktoś trzymał w takich warunkach przez kilkanaście dni, to byłym zainteresowany tylko wejściem na ten statek, a nie faktem, że w zamian za mnie kogoś oddają. Nawet gdyby był to facet, który załatwił mi mieszkanie/kartki na mięso.
Walka ogólnie nie poszła źle, w końcu wszyscy przeżyli i to nawet bez jakichś poważnych obrażeń, jak to zazwyczaj bywało. Fakt że była zupełnie niepotrzebna, to inna sprawa.

4. Sceny w kolonii. - Na poczatku(przylot milicji) było jeszcze ciekawie, ale potem tu już nudy. nudy(żarcie), nudy(szlajanie się między statkami), irytacja/zniechęcenie(mistrz Sylv). Zdziwiło mnie też pojawienie się kolesia w obstawie dwóch Savripów... Oni powinni być przecież zamaskowani, jakieś kaptury albo coś! Przecież ogół galaktyki uważa ich za wielkie, niesamowicie groźne, drapieżne zwierzęta, a tu dwóch takich cwaniaków paraduje sobie z blasterami w kaburach.

Na podsumowanie kilka uwag:

Wkurza mnie brak jasno określonych mission objectives w naszych sesjach. O ile na tej platformie to mi jeszcze nie przeszkadzało, bo przylecieliśmy tam tropem tych zanieczyszczeń i byliśmy nastawieni na eksplorację otoczenia, to jednak na Antarzentiss'er, skoro byli tam mistrzowie jedi, oczekiwałem jakichś konkretnych celów. A nie "lećcie i znajdźcie tubylców". Czemu swoją drogą Jedi zostawili nam Kel'Dora? Nie wiedzieli o nim?

Irytujący jest też odczuwalny miejscami brak wpływu naszych postaci na wydarzenia które nas dotyczą, przy jednoczesnych scenach, kiedy BN'i sobie idą/odlatują, a drużyna stoi i nie bardzo wie co ma robić. Chodzi mi konkretnie o sytuację po przylocie do koloni i rozmowie z Faine i milicjantami. Ja wiem, że mieliśmy czekać na mistrza Sylvna z jego informacjami, ale mogli nas chociaż o pomoc przy patrolowaniu perymetru kolonii poprosić. Gdyby nie akcja z frachtowcem Kotha i Zanrana, równie dobrze moglibyśmy leżeć plackiem na płycie lądowiska do przylotu Jedi.

Tu taka uwaga o mojej postaci(teraz już troszkę nieaktualna): Jako że Craig pracował(bo mam zamiar rzucić tą robotę) w organizacji o dość jasno określonej strukturze, jako szeregowy pracownik, niezbyt pasowała mi formuła, jaką był związany z drużyną. No bo czym on niby był? Szoferem, dowódcą, podwładnym, przewodnikiem? Brakowało mi jasno określonego statusu mojej postaci, chociażby w kolonii: Komu mogę rozkazywać, a kogo muszę słuchać? Jakich rozkazów nie muszę/mogę wypełnić?

Na zakończenie wspomnę, że razem z Enc'em w autobusie wydumaliśmy "cwany plan", który pomoże nadać priorytety i trochę sensu w działaniu naszej drużyny. Ale o tym za tydzień na sesji...

Overall: 4/7. Dałbym 5 albo 5.5 gdyby nie ta nieszczęsna końcówka w kolonii, bo ogólnie rzecz biorąc, dobrze się bawiłem...

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości