wt gru 03, 2019 11:36 am
No cóż. Skończyłem.
Nie tak szybko pochłonąłem tom jak 13 lat temu gdy zaczynałem przygodę z serią, bo dzidzia i inne obowiązki, ale jak zawsze wciągnęła i człowiek z przykrością odliczał strony do końca. Mimo denerwujących, znanych na pamięć manier Webera, historia jak zawsze wciągnęła.
I człowiek czuje niedosyt. Skończyło się zbyt szybko. Do końca liczyłem, że ta książka to tylko wprowadzenie do ostatniego tomu, gdzie będzie to w jego stylu przedłużone.
A tu Weber rozwijał, historię przez 600, 700 stron, dawał nowe postacie, zawiązywał zalążki akcji. By wszystko szybko skończyć na 100 ostatnich stronach.
Za szybko, ten cykl był pisana w innym stylu.
Napisałem skończyć, ale nie zamknąć wątków. Bo co np. "Igrającym z Ogniem" i jego zadaniem.
To jest moja podstawowa refleksja - historia po 29 tomach urwała się zbyt szybko. "Łowcy duchów" po tylu spotkaniach za szybko wyszli z cienia. Brakło mi głębi w kulisach politycznych Ols Chicago.
Mimo to człowiekowi się zrobiło smutno. Ta łezka się w oku kręci.