Zrodzony z fantastyki

 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

Wschodnie Marchie 1375

śr sty 12, 2005 11:53 pm

Temat przeznaczony dla moich graczy z kampanii "Wschodnie Marchie 1375",
ale jeśli kogoś ma jakiś drobiazg zainspirować, zapraszam do lektury.

Nie będzie tu żadnej regularności. Wkejał będę jedynie maile, gg-archiwa itp. , które mogą przydać się wszystkim moim graczom.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

Ruorvan

śr sty 12, 2005 11:56 pm

Rzecz dzieje się zimą 1374-1375 we Wschodnich Marchiach (czyli dawnym księstwie Wielkiego Mongoła), w stolicy hrabstwa Coeranys – Ruorvan.
Ruorvan to pięciotysięczne miasto w stylu bizantyjskim. Jego chlubą jest nieukończona katedra (a la Hagia Sofia) wznoszona w miejscu męczeńskiej śmierci papieża z rąk Saracenów. Drugą chlubą jest miejscowy patriarcha Alisander LeOrffen (LG, Anm, Clr12/Thu5/Hir3), za życia uznany za świętego. Ciągną do nich tłumy pielgrzymów i „krzyżowców”, którzy chcą wziąć udział w tzw. Krucjacie na Druidów, którą zapowiada arcykapłan z poparciem (swej marionetki) papieża i seneszala Mhoried „Billa Gatesa Anurii” Geralda Lannamana.

Jak mawia kanclerz Anurii Calid Dosiere: „Tradycją hrabianek Coeranys jest ratować tron, oferując, to co na nim zasiada”. I rzeczywiście, od wieków Coeranys jest stolicą dyplomacji i „podbojów” przez małżeństwa. Obecna hrabina właśnie przez ślub z Wielkim Mongołem zakończyła wojnę domową i została księżną Wschodnich Marchii. Niestety, po urodzeniu martwego dziecka, oszalała, jej mąż zaginął po „Aferze Sześciu Milionów”, księstwo się rozpadło, a cesarz cofnął tytuł. W imieniu chorej regencję sprawuje patriarcha.

Kuźnią kadr „tajnej broni” Coeranys jest Colegium Virginum – elitarna szkoła dla arytokratek, w której uczą: języków obcych i klasycznych, deklamacji, oratorstwa, tańca, śpiewu, gry na harfie i lutni, rozmawiać na każdy temat ze znajomością rzeczy i wdziękiem, fechtunku wachlarzem w balowej sukni itd. Plotki głoszą, że także kamasutry. Uczennice ubierają się ekstrawagancko, farbrują włosy, mają nieskazlitelny makijaż, dobrane ze smakiem klejnoty, noszę suknie z najgłębszymi dekoltami. Są bardzo pobożne, nigdy nie opuszczają mszy, regularnie spowiadają się i przystępują do komunii, przestrzegają skrupulatnie postów. Są „kapłankami” bogiń piękna i mądrości. Godzenie piekielnego ognia ze święconą wodą jest typowe dla Coeranys czasów regencji i… rodzącego się Renesansu.

Po lekcjach studentki wymykają się z internatu, by poszaleć. Licytują się, o którą błękitnokrwiści prawiczkowie stoczą więcej pojedynków (co tamci czynią chętnie, by mieć twarzowe blizny). Co wieczór inna panienka wymyśla nową zabawę. Pechowo, Twoja kolej, wypada tuż po domniemanej córce księdza kanclerza kapituły – zwanej (roboczo) Lukrecją „Fleur’d Amour” „Killer Queen”, która w Colegium Virginum jest główną celebrity i trudno będzie przebić jej koncept okradnięcia gildii złodziejskiej w przebraniu wszetecznic.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

Kogo boją się mieszkańcy Ruorvan?

czw sty 13, 2005 12:22 am

Kogo boją się mieszkańcy Ruorvan?

Gorgon, Raesene, Czarny Książę (Black Prince) Korony Gorgona (Gorgon’s Crown)
Krew boża: Azrai, true, 400+ (jest bratem boga)
ma około 1400 lat
Opis: Gorgon wygląda jak trzymetrowy diabeł z kamienia. Dosiada rumaków z piekieł lub czerwonego smoka. Magia i zwykła broń się go nie ima. Jest najlepszym wojownikiem świata, włada 8 kręgiem magii mistycznej. Potrafi wzrokiem zmienić w kamień bez jakichkolwiek szans obrony. Zawsze towarzyszy mu ochrona: 12 rycerzy śmierci, licze i beholdery. Włada najpotężniejszym imperium Cerilli. Rezyduje w położonym na smoczych wulkanach obsydianowym zamku Battlewaite.
Sąsiad Coeranys. Może w miesiąc obrócić je w gruzy.

Spider, Tal-Qazar, król goblinów i gnolli
Krew boża: Azrai, true, 100+
wiek: około 1400 lat
Opis: Spider wygląda jak goblin, od brzucha w dół przerastający w gigantycznego pająka. Pokryty jest chitynowym pancerzem, który przypomina zbroję. Pluje zabójczą dla magów substancją. Kontroluje wszystkie pająki w okolicy, widzi ich oczami. Zabić go można wyłącznie odprawiwszy zapomniany rytuał. Zawsze towarzyszy mu aktualna samica, zwana Czarną Wdową. Włada Knieją Spiderfell i lesistymi górami Rhoubhe, Pięciu Wierchów i Thurazor. Rezyduje w sercu wielkiej jak miasto sieci rozpiętej między gigantycznymi sekwojami w Spiderfell. W korytarzach pajęczyny i po jej powierzchni poruszać się można tylko za zgodą Spidera.
Sąsiad Coeranys. Chce je podbić.

Kalien, Książę Endieru, dyrektor Hanzy (ligi kupców z Brechturu i Anurii)
Krew boża: Brenna, major
ur. ok. 1270 – jako półelf może pożyć do 1450
Opis: Sponsor druidów, panuje nad morzami i Nowym Światem, służą mu mafia oraz kondotierzy.
Chce wraz z druidami zburzyć kościół w Coeranys i wyrwać z rąk Lannamana handel Wschodnich Marchii.

Driada, Flaminika Druidów, hrabina Aerenwe
Krew boża: Reynir, major
jako driada jest zapewne niśmiertelna
Opis: Służą jej wilkołaki, magowie cienia i longbowmen. Wspierają ją: Kalien, książę Mhoried (to z jego ziem pochodzi) i kapituła magów z Sorcerion.
Ogłosiła się pretendentką do księstwa Wschodnich Marchii. Żąda od Coeranys hołdu wasalnego.

MoerganDeepshadow, generał kondotierów
Krew boża: brak
Opis: dowódca Legionu Burza – 2000 najlepszych kondotierów Anurii, na żołdzie Kaliena, sojusznik Driady, zdrajca.
Niegdyś był konetablem Coeranys, ale został za zbrodnie zwolniony przez patriarchę LeOrffena. Zemścił się przeprowadzając przez tzw. Linię Deepshadowa armię Wielkiego Mongoła, która splądrowała Ruorvan, co pośrednio doprowadziło księżną do szaleństwa.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

pn sty 24, 2005 5:27 pm

ILIEN
Ilien jest portem, który spławia czwartą część towarów ze Wschodnich Marchii. Połowa ekonomii opiera się na handlu morskim. Miasta nie trzeba zdobywać, aby je podporządkować. Wystarczy oblężenie, które odcina handel. Ilieńczycy wiedzą o tym, więc bronią się przed atakami jedynie na tyle, by wynegocjować korzystne warunki kapitulacji. Potem ochoczo zawieszają flagę nowego tyrana na placu św. Marka.
Każdy nowy tyran obsadza kluczowe stanowiska swoimi zausznikami oraz konfiskuje majątki najbogatszych, by przejąć kontrolę nad ekonomią miasta. Możni Ilieńczycy ratują się przed tym, dzieląc swoje przedsiębiorstwa na setki małych firm, należących nominalnie „do rodziny i znajomych królika”, a założonych za złoto ojca chrzestnego i przekazujących mu zyski. W ten sposób powstają Ośmiornice. Dziesiątki drobnych kupców, kapitanów czy szkutników, z niewyjaśnionych dla przybyszy przyczyn, zwraca się do np. karczmarza per signor i oddaje mu honory jak arystokracie. Ośmiornice mydlą oczy tyranów łapówkami, trzęsawiskiem wzajemnych oskarżeń i wynikającą z atutu Italiano Vero odpornością na czary „detektywistyczne”.

Nowy atut: Italiano Vero
Wymagania: pochodzenie znad Cieśniny Aerele
Mieszanina „kłamstwa naszego powszedniego” i dewocji sprawia, że istoty znad Cieśniny Aerele wierzą we własne łgarstwa, podświadomie zakładając, że to bogowie decydują, co jest prawdą, a bogowie chcą przecież tego, co najkorzystniejsze dla ich dewotów. W efekcie wszystkie czary służące do sądowania powierzchownych myśli (Charm Person, Detect Thoughts, Zone of Truth, Dominate) są bezsilne, bo wykrywają jedynie taką prawdę, w którą wierzy kłamca.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

pn lut 28, 2005 10:16 pm

<span style='color:green'>Co każdy mieszkaniec Wschodnich Marchii wie o historii świata</span>
Wiedza (historia) ST1

U zarania dziejów zły bóg Azrai skłócił wszystkie rasy i narody kontynentu Cerilii, i doprowadził w roku 0 do bitwy pod górą Deismaar. Azrai i inni bogowie wzięli w niej udział i zginęli, a śmiertelnicy zaabsorbowali ich błękitną krew i boskie moce. Kilkoro najwierniejszych zostało nowymi bogami, kilka tysięcy najpotężniejszych dało początek arystokracji zwanej Pomazańcami. Pomazaniec zabijając pomazańca przejmuje jego moce. Ci z krwią Azraia w wyniku Krwiobójstwa mutują się, tracą człowieczeństwo i zmieniają w awnsheghlien. Najpotężniejszym z awnsheghlien jest Gorgon – imperator złych humanoidów, pan czwartej części Cerilii. Jednym z pięciu narodów, które bronią się przed jego dominacją są Anuireańczycy (a la anglojęzyczni feudalni spadkobiercy starożytnego Rzymu). Od czasów Deismaar Cesarstwo Anurii panowało nad narodami Rjurików (a la Wikingów), Khinasi (a la Arabów) i Brechtów (a la Hanzeatów). Jedynie Vosowie (a la Hunowie), elfy i krasnoludy zawsze byli niezależni. W roku 973 Gorgon zabił cesarza Anurii Roele’a i imperium się rozpadło. Po wiekach wojny, w roku 1356 elektorzy Anurii wybrali spośród siebie nowego cesarza: Traederica Mhora, ale jego godność jest honorowa, a prawdziwą władzę ma Żelazna Rada – trzech książąt: Mhor, Kalien i Almirando. Czwarty fotel czeka na księcia Wschodnich Marchii.
Religiami państwowymi Anurii są: zarządzana przez papieża Święta Rodzina, czyli bóg sprawiedliwości Haelyn, jego żona – bogini miłosierdzia Nasirie i ich syn – bóg młodości Cuiraecen oraz druidyzm, którego arcykapłanką jest Driada.
Kapłani i magowie Cerilli, dzięki mocy czerpanej z odpowiednio: modlitw wiernych i natury, władają Magią Królewską, czyli zaklęciami działającymi na setki mil.
Od czasów Deismaar kontynent Cerilii ma w Planie Cienia swoją mroczną kopię zwaną Światem Cieniem. Regularnie dochodzi do destrukcyjnych koniunkcji.

<span style='color:green'>Co każdy mieszkaniec Wschodnich Marchii wie o historii swojej krainy</span>
Wiedza (historia) ST1
Wschodnie Marchie były do 1358 roku księstwem, ale ich suweren Shaemas „Pseudo-Roele” z Aerenwe próbował zdobyć koronę cesarską Anurii, został pobity przez swego brata Michaela księcia Mhoried i Wschodnie Marchie rozpadły się na hrabstwa. O władzę nad krainą, o dominację religijną i o kontrolę nad handlem do dziś – czyli do roku 1375 – toczy się z przerwami wojna pomiędzy koalicją Coeranys, papieża Anurii i kupca Mhoried Lannamana zwaną Ligą Świętą, a sojuszem Aerenwe, druidów i księcia-kupca Kaliena zwanym Władcami Dziczy. Pozostałe hrabstwa Marchii przyłączają się to do jednej, to do drugiej strony, dążąc do suwerenności. Do konfiktu mieszają się potęgi zewnętrzne: od Kapituły Magów z Sorcerion, poprzez Mhoried, Ligę Starych Ludów (elfów i krasnoludów) i Khinasi, po imperia awnsheghlienów Gorgona i The Spidera, o wielotysięcznych kompaniach kondotierów nie wspominając.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

pn mar 07, 2005 10:35 pm

Piękna galeria z kojącą muzyką (sound on), idealna do opowieści z Lasu Erebannien:
http://www.pbase.com/zippo/sounds_of_silence

<span style='color:green'>Historia Upiornej Klingi:</span>
Reynard Gavril był tyranem. W podziemiach swojego zamczyska Caer Callin (Zamek Komarów, ze względu na sąsiedztwo bagien) zawarł pakt z diabłem. W zamian za duszę bies uczynił jego skórę nieprzebijalną. Reynard Gavril stał się niezwyciężony, nieśmiertelny, stał się tyranem.

Ucieśniony lud Aerenwe zwrócił się o pomoc do maga Erebannien - Aeliesa, ten jednak poprzysiągł neutralność i nie mógł uderzyć otwarcie. Zaczarował Upiorną Klingę, a potem rzucił ją do Erebannien, zapowiadając, że wróci w rękach prawowitego władcy.

Znalazła ją młoda tropicielka Liliana, nieświadoma swego przeznaczenia. Gdy Reynard Gavril zabił jej rodzinę, przyłączyła się do partyzantki. Po latach, już jako przywódczyni rebeliantów stanąła do walki z tyranem, przeszyła go ostrzem Brilliant Energy i została hrabiną zwaną Liliana Upiorna Klinga.

Po jej śmierci miecz powrócił do Erebannien i po dziś dzień czeka na bohatera, który użyje go w trudnych dla Aerenwe dniach.

<span style='color:green'>?ródła Erebannien:</span>
Sercem Erebannien jest Sephelon – srebrzysta jabłonka o złotych listkach, o której powiadają, że przed mileniami zasadził je sam Reynir jako pierwsze drzewo na Cerilii, a jego korzenie ciągną się pod całym Erebannien i to z nich wyrasta reszta lasu. Strażniczką i jedną istotą z Semphelonem jest Driada – flaminika druidów Anurii. Miejsce to zwą Kościołem Żywiołów, ponieważ ?ródła Magii Królewskiej Erebannien pochodzą od czterech żywiołów i tu właśnie się ścierają.
W Banien’s Deep są to zasnute mgłą z gejzerów wzgórza. Jedni powiadają, że to wygasły wulkan, inni że podziemne więzienie dla demona lub smoka spętanego przez elfy jeszcze przed przybyciem ludzi.
W Westmarch są to geody usiane szlachetnymi kamieniami, których pokłady przez milenia ukrywano przed chciwcami.
W Abbatuor są to strzeliste, spiorunowane sekwoje – według legend dawne elfie wieże, które przybierają dawną postać tylko podczas burz.
W Northvale są to stawy, w których niezmąconej nigdy toni nie odbija się nic, co nie jest dziełem natury.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

pn mar 21, 2005 12:55 am

<span style='color:red'>Błogosławiona przez Żywioł Ognia</span>
[b]Opis postaci:
Kobieta, fire genasi, jej cień przypomina dym, a cienie włosów na twarzy tańczą jak płomienie (jak tu: Płomienie). Skóra brzydka niczym pergamin. W pancerzu z giant fire beetle. Zdolność genasi Control Flame działa jak iluzja, np. płomieni na kosturze.
Cel/motywacja: Ubzdurała sobie, że jest błogosławiona przez żywioł ognia. Od zawsze czuła więź z istotą błogosławioną przez żywioł wody. Pod wpływem "proroctw" Kultu Czarnego Księżyca wytropiła tę istotę, próbując zawłaszczyć jej moc.
Animal companion: jaszczurka, salamandra ognista.

Błogosławiona przez Żywioł Ognia: Female Genasi Drd1; Medium Outsider (Native); CR 1;
HD 1d8+2; hp 10;
Init +2; Spd 20 ft/x4;
AC 15 (+3 fire beetle hide, +2 dex), touch 12, flat-footed 13;
Base Atk/Grapple +0/+2;
Full Atk +2 (1d6+3[2d6+4 with Shillelagh]; 20/x2, Quarterstaff);
SA: Control Flame (Sp)
SQ: Darkvision 60 ft.
AL CN; SV[+1 vs fire] Fort +4, Ref +2, Will +5;
Str 14(+2), Dex 14(+2), Con 14(+2), Int 12(+1), Wis 16(+3), Cha 8(-1);
Skills: Concentration +6, Heal +4, Knowledge (nature) +4, Listen +7, Ride +3, Spellcraft +2, Spot +7, Survival +9.
Feats: Track
Druid`s Spells:
0—◘◘◘—DC13— Cure Minor Wounds; Detect Magic, Flare
1st—◘◘—DC14— Produce Flame, Shillelagh
Possessions: Goodberry (4); Wand of Flare; Light Horse; Masterwork Healer’s Tool; Alchemist’s Fire (2)
<span style='font-size:16pt;line-height:100%'>LIZARD (salamandra ognista); Tiny Animal; CR 1/6; HD 1/2;; hp 2; Init +2; Spd 20 ft. (4 squares), climb 20 ft.; AC 14 (+2 size, +2 Dex), touch 14, flat-footed 12; Base Atk/Grapple: +0/–12; Full Atk +4 melee (1d4–4, Bite); Space/Reach: 2-1/2 ft./0 ft.; SQ: Low-light vision; AL N; SV Fort +2, Ref +4, Will +1; Str 3, Dex 15, Con 10, Int 1, Wis 12, Cha 2; Skills: Balance +10, Climb +12, Hide +10, Listen +3, Spot +3; Feats: Weapon Finesse; </span>
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

śr maja 04, 2005 8:14 pm

<span style='font-size:25pt;line-height:100%'>Konklawe</span> w Anurii A.D. 1375

W chwili śmierci papieża, zaklęty w jego Pierścieniu Namiestnika Bogów czar Contingency powoduje:
- przyzwanie najpotężniejszego solara bóstwa wyznawanego przez papieża
- teleportację oznak urzędu papieskiego (wraz z Pierścieniem Namiestnika Bogów) do bóstwa wyznawanego przez papieża
- Sending do kardynałów z wezwaniem na konklawe

Konklawe odbywa się w miesiąc od śmierci papieża, w świątyni poświęconej wszystkim konkordatowym* bogom.
W okresie sediswakancji funkcję regenta sprawuje solar z Pierścienia Namiestnika Bogów z pomocą tempalriuszy i szpitalników.
Prawo głosu na konklawe posiadają kardynałowie, czyli duszpasterze metropolii zdolni rzucić zaklęcie 9 kręgu.
Każdy z nich po przybyciu na miejsce konklawe dokonuje przed ludem i dla jego dobra cudu (zwykle Miracle).

W dniu konklawe elektorzy koncelebrują rytuał. Podczas niego – publicznie – każdy przyzywa awatara-patrona swej metropolii (zwykle solara) i przed nim, i przed ludem składa przysięgę dokonania wyboru „z bogami jedynie przed oczami”. Awatary zastępują kardynałów na czas konklawe.

Następnie wierni i awatary opuszczają świątynię, a elektorzy i solar z Pierścienia Namiestnika Bogów rzucają czar królewski Konklawe. Jest to rytuał wymagający minimum trojga zaprzysiężonych koncelebransów, a powodujący zapieczętowanie i przeniesienie wnętrza świątyni do specjalnego demiplanu, gdzie przez witraże rzeczywiście widać bogów obserwujących wybory.

Do wyboru papieża konieczna jest większość dwóch trzecich (gdy nie da się liczby elektorów podzielić na 3, wymagana jest większość 2/3 +1 głosów elektorów). Kardynałowie piszą na identycznych kartkach nazwisko swego kandydata, anonimowo, najlepiej tak, by nie rozpoznać charakteru ich pisma. Potem podchodzą kolejno do ołtarza, przysięgają, kładą kartkę na talerzyku, z talerzyka zrzucją ją do pucharu. Talerzyk, przysięga i obserwacja bogów ma uniemożliwić np. wrzucenie dwóch karteczek. Następnie miesza się głosy i liczy.
Kartki z kolejnych głosowań zszywa się i pali, do kominka dorzucając chemikaliów barwiących dym: na czarno = brak większości, na biało = „habemus papam”.
Po wyborze kandydat wybiera sobie nowe imię. Kardynałowie podchodzą do Najwyższego Kapłana i składają mu przysięgę. Solar z Pierścienia Namiestnika Bogów koronuje go tiarą i zwraca mu oznaki urzędu wraz z Pierścieniem.

Świątynia już bez solara z Pierścienia Namiestnika Bogów powraca na pierwszą płaszczyznę materialną i wybór zostaje obwieszczony ludowi. Nowy papież błogosławi zgromadzonych formułą zawierającą Miracle.

--------------------------------------------------------------------------------------------

W konklawe Anuria 1375 wzięli udział:
Raen Bedivere z Mhoried,
Alisander Le Orffen ze Wschodnich Marchii,
Jan od Miłosierdzia z Triumwiratu
i Gerda van Verde z Endieru – trzej pierwsi kapłani Świętej Rodziny (bogów: Haelyna, jego żony Nasirie i syna Cuiraecena), czwarta kapłanka Sarimie bogini handlu.
Papieżem został Alisander Le Orffen ze Wschodnich Marchii i przyjął imię Benedictusa XXI. Zapowiedział kontynuację Krucjaty na Druidów.
Szok spowodowany wyborem niechcianego kandydata spowodował wylew i w efekcie zgon księcia Mhoried Michaela Mhora, którego tron objęła jego córka, kapłanka Świętej Rodziny Kayleigh Mhor-Maricoere.

* <span style='font-size:16pt;line-height:100%'>KONKORDAT
W większości campaigns settings krainy mają określony alignment i religions, w pozostałych łatwo to ustalić według opisu, charakteru władców i kapłanów. W „Twierdzach” zakłada się współpracę kościołów o niesprzecznych etosach między sobą i z władzą. Świątynie chronione są przez prawa i armie panujących. W zamian szczepią wśród ludu idee miłe i bogom, i władzy. Razem bronią się przed wyznaniami o przeciwnych etosach. Udział we wspólnocie jest dobrowolny, hierarchia kościołów o podobnej etyce ustanawiana jest w wyborach. Nazwy stanowisk i wzorce funkcjonowania wzorowane są na kościołach średniowiecznej Europy, ale opis w „Strongholds” dotyczy politeizmu. Więcej na ten temat -> STRONGHOLDS 3, COUNTY.</span>
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

śr maja 04, 2005 11:05 pm

Szalony Astrolog-Piroman

-----------------------------------------------------------------------------------------

NPC do Moergen:
Ghorien "Wilk" baron Moergen
Calindra "Wilczyca" Moergen
Hugo, prezbiter Moergen
Kara Moergen-Tael hrabina Roesone
Astore Moergen-Tael hrabia Osoerde
Arbelin z Aeld Moriel regent Osoerde
La Hire generał kondotierów Lannamana
Cesari wygnany kondotier-tyran Ilien

------------------------------------------------------------------------------------------------

Rathakos, szczurołak

------------------------------------------------------------------------------------------------

mapa Rjurik
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

czw wrz 22, 2005 11:48 am

[size=18]<span style='color:green'>Rhoubhe Ludobójca</span>
Przed przybyciem ludzi na Cerilię Rhoubhe słynął jako obrońca lasów przed goblinoidami. Z nowo przybyłymi Anuireańczykami zawarł sojusz i razem udało im się zabezpieczyć Aelvinwood przez rajdami tych bestii. Po zwycięstwie przymierze rozpadło się, ludzie osiedlili się na terenach po goblinoidach, zaczęli karczunek. Rhoubhe poczuł się zdradzony, uważał że zło zastąpił większym złem. Aby zapobiec wzrostowi populacji nowego wroga, powołał Ghaellie Sidhe, czyli łowy na ludzkie matki i dzieci. Po setnym mordzie, zdobył przydomek Ludobójcy. Ponieważ eksterminacja nie przynosiła efektów, elfy zawarły pakt z Azraiem, który obiecał im usunięcie człowieka z Cerilii. Rhoubhe został wybrańcem Pana Mroku i powiódł swą rasę pod Deismaar. Współplemieńcy sprawili mu zawód, bo za sprawą królowej Tuare i Sieabharrinna przeszli na stronę dobra. Ludobójca trwał przy złym patronie po ostatnią strzałę, a po śmierci bogów zaabsorbował wiele jego mocy, stając się awnsheghlien. Przez kolejne stulecia mieszkał w gigantycznym dębie-zamku zwanym Wieżą Gryfów na Przełęczy Rhoubhe’a, terroryzując Anurię i organizując Ghaellie Sidhe. W roku 1344 tron Tuarhievel odziedziczyła ludzka kobieta. Niechętne temu elfie rody wezwały na pomoc Rhoubhe’a. Ich spisek został udaremniony przez papieża, kanclerza Anurii i księcia Mhor, a sam Ludobójca zginął. Jego dusza...


[size=18]<span style='color:green'>Upadły Baelnorn Siebharrinn</span>
Siebharrinn przed Deismaar był arcymagiem królowej elfów – Tuare. Podczas bitwy wraz z nią przeszedł na stronę ludzi, przyczyniając się do klęski Azraia.
Przez następne wieki odpierał ataki Gorgona na Tuarhievel. Podczas najstraszliwszego z nich teleportował do innego wymiaru całą pograniczą krainę Sideath. Bazujący na mocy Rod of Security i wzmocniony magią Nexus rytuał nie udał się. Kilkadziesiąt tysięcy elfów i legiony Gorgona zostały na stałe uwięzieni w Świecie Cieniu.
Przez milenium niewoli obrońcy i najeźdźcy zintegrowali się, a zła aura Świata Cienia wypaczyła ich ciała i umysły. Stali się złymi pomrokami.
W roku 1344, nieświadome upadku Siebharrinna, elfy z Tuarhievel uwolniły go, szukając wsparcia przeciw roszczeniom Rhoubhe’a Ludobójcy do tronu ich krainy. Przed tragicznymi skutkami pomyłki uratowali ich papież, kanclerz Anurii i książę Mhor, zabijając Rhoubhe’a i wypędzając pomroka z Tuarhievel.
Siebharrinn przystał do swego arcywroga spod Deismaar – The Spidera, by z pomocą jego goblińskich hord zdobyć strzaskaną w tejże bitwie Koronę Azraia. Wbrew przypuszczeniom licz nie zamierza za jej pomocą wskrzesić złego boga. Potrzebuje artefaktu jako...

[size=18]<span style='color:green'>Kult Czarnego Księżyca</span>
Sekta jest córką wywiadu druidów. Jej Zewnętrzny Krąg zrzesza setki zblazowanych bogaczy, którzy dla rozrywki uczestniczą w odbywających się podczas pełni i nowiu wodewilowych rytuałach. Oficjalnie Kult założył sam bóg magii i księżyca – Ruornil, by przygotować Oświeconych na nadejście zaćmienia księżyca, podczas którego Wielkie Zło planuje doprowadzić do niewiadomego kataklizmu. Dobrzy okultyści chcą zapobiec katastrofie. ?li – są werbowani do Wewnętrznego Kręgu sekty, który dąży do przyłączenia się do nieuchronnego triumfu Wielkiego Zła i wykorzystania go do własnych celów. Grupa ta zrzesza przeróżnych pomazańców Azraia, niziołki, awnsheghlien, okultystów Eloele, magów cienia i stanowi rezerwę kadr rozmaitych gildii przestępczych i wywiadów.
Uczestnictwo w sekcie jest korzystne dla wszystkich jej członków. Zewnętrzny Krąg zyskuje rozrywkę, darmowy i perwersyjny seks, alkohol, narkotyki, pożyczki, w potrzebie wsparcie konfratrów. Wewnętrzny Krąg zyskuje szablon pomroka, dostęp do nieumarłych sług (cieni, wampirów), przedmiotów magicznych, księżycowych tatuaży, czarów, mapy portali do Świata Cienia i niziołkowych możliwości korzystania z nich.
Jedynie troje Mistrzów Cienia (w tym awnsheghlien Displacer) wie, że wywiad druidów sponsoruje ten festyn po to...


[size=18]<span style='color:green'>Katedra Świętej Rodziny</span>
U zarania dziejów na Cerilii żyli tytani, półbogowie niszczycielskiej natury, dla kaprysu powodujący wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemii, tsunami i huragany. Elfy i krasnoludy, nie będąc w stanie zabić nieśmiertelnych, zamykały ich w Imprisonment, o pieczęciach niemożliwych dziś do złamania. Wiele takich miejsc stało się Nexus natury. Inne zostały stłumione przez cywilizację i jej Nexus. Takim miejscem jest katedra w Ruorven wzniesiona na „grobowcu” tytana, którego aura tłumiona jest przez relikwię papieża Piusa XIII zamordowanego tu przez Czerwonych Emirów w 1335 oraz sprawowanie funkcji miejscowego biskupa przez okrzykniętego świętym za życia Alisandra LeOrffena w latach 1357-1375.
Na początku kampanii, podczas Sword & Crown w 1375 LeOrffen zostaje papieżem, a jednym z kandydatów na jego następcę jest prezbiter Desmond – zarządca katedry i jej finansów. Jak każdy, zna on legendę o klątwie nałożonej na świątynię przez jej budowniczego – krasnoludzkiego architekta Gaudiego, na mocy której każdy, kto próbuje dokończyć budowy – ginie za sprawą ducha, którego nie odpędziły nawet Miracles LeOrffena.
Otóż przed wiekami w Nexus natury zwanym Uroczyskiem Gaudi nawiązał kontakt z innym uwięzionym tytanem, a ten zdradził mu sekret budowania w oparciu o znaki natury. W zamian wymógł przysięgę, że wiedza ta zostanie wykorzystana do erekcji katedry w Ruorven. Gaudi wzniósł ją, dając początek nowemu stylowi w architekturze, ale z pomocą Commune znajomego kleryka odkrył, że muruje na grobowcu innego tytana, ów inny tytan jest partnerem tego z Uroczyska, a dokończenie budowy spowoduje...


[size=18]<span style='color:green'>Driada</span>
Driada wywodzi się z Highwall (Mhoried) z Dębowego Gaju Eryka. Pozycję zyskała wspierając rytuałami kontroli pogody ofensywy króla Traederica w Thurazor i Pięciu Wierchach, potem wykorzystując te doświadczenia w jego eksperymentach z kontrolą pogody nad całym królestwem i konstrukcji magicznych spichlerzy na wypadek głodu. Była inspiratorką protestu Egidy Haelyna i Stelli Mariis przeciw papieskiej Krucjacie na Druidów. Driada specjalizuje się w magii przywołań Duchów Zwierząt ze Świata Cienia (oficjalnie z Beastlands, ale faktycznie to shadows i twarda nekromancja), co jest przyczyną wrogości Kościoła św. Rodziny i kolejnym pretekstem do Krucjaty na Druidów.


[size=18]<span style='color:green'>Kalien</span>
Głównym sojusznikiem Driady jest książę Endieru Kalien, który chce usunąć Lannamana ze Wschodnich Marchii i podporządkować je ekonomicznie. Dla aldermana Hanzy dziwożona jest tylko „piasku ziarenkiem w klepsydrze”, a jej zadaniem jest jedynie odwrócić uwagę Lannamana podbojami w głębi lądu, gdy on zdobędzie wszystkie prócz Ruorven porty regionu, zmuszając całe kupiectwo do korzystania z jego usług. Cesari ma odzyskać Ilien, Deepshadow umocnić się w Calrie, a deCroy z van Hornem mają desantować się w Gulfporcie.
Każdy z Legionów to 20 kompanii po 50 x Ftr6 wspomaganych przez Wiz10 i Clr7/Thm5.


[size=18]<span style='color:green'>Mastiffy Mroku</span>
Szefową wywiadu druidów zwanego Mastiffami Mroku jest Lisica – foxwoman, korzystająca z usług ww. driad oraz lykantropów (szczuro- i wilkołaków) i druidów przyzywających Duchy Zwierząt (stąd nazwa organizacji). Mastiffy sponsorują Kult Czarnego Księżyca.
W ważnych sprawach wspiera ich wywiad Kaliena, zwany Nieznanymi Sprawcami lub Piotrusiami.


[size=18]<span style='color:green'>Zielony Baron i Gaheris Mortalhill</span>
Tajnymi wasalami Driady są dwaj baronowie z Roesone: wilkołak, syn Moridaena the Wolfa Zielony Baron z Ghoried i czarny rycerz Gaheris Mortalhill baron na strategicznie położonym zamku de Belleme. Przez lata bronią się przed hrabiną Roesone wyłącznie dzięki pieniądzom i informacjom Driady, a odwzajemniają się rajdami, które trzymają Karę Moergen w ciągłym szachu. Obaj mają kontakty z awnsheghlienami Spidera, dzięki czemu nekają Roesone z trzech stron.


[size=18]<span style='color:green'>Calrie</span>
Na Zamku Komarów w Calrie władzę w imieniu Driady sprawują półelfy: Cole Alawier – mago-wojownik pamiętający jeszcze rządy Liliany i Janthee – druidka z dawnej drużyny Percy’ego. Stacjonuje tam rówież Legion Burza z Moerganem Deepshadowem i Savartą na czele, a Kapituła z Sorcerion utrzymuje w mieście jako stałych ambasadorów dwoje arcymagów: zulkira Vermisa (mistrza Nexus Erebannien) i elfkę Niię – oboje herosów sławnych z obalenia imperium Białej Wiedźmy i powalenia smoka Ashardalona. Jeśli dołożyć do tego regularne wsparcie Caina – arcymaga Endieru to mamy tu do czynienia z największym skupiskiem magii tajemnej poza Sorcerion.
Goście druidów zapraszani są na polowania, ogniska na plaży… sielankowy sztafaż dość skutecznie ukrywa fakt, że panują tu prawa natury, dzikie i nieludzkie, np. karę śmierci wykonuje się przez zażądlenie.


[size=18]<span style='color:green'>Longbowmen</span>
Trzonem armii Driady jest kilka tysięcy longbowmen pod dowództwem jednego z bękartów samego Fletchera – Aerica. Ostatnio zostali wyposażeni w lekko magiczne strzały z driadzich drzew nasączone mocą miejsc w których rosną: księżycowe, morskie, słoneczne, itp. Pociski mogą przebijać różne DR.


[size=18]<span style='color:green'>Nexus Erebannien</span>
Druidzi w Erebannien byli od zawsze. Ponoć sam Reynir zasadził tam pierwsze drzewo na Cerilii – srebrzystą jabłonkę o złotych listkach zwaną Sephelonem. Jej korzenie ciągną się pod całym lasem i to z nich wyrasta reszta drzew. Wokół jabłonki, w miejscu zwanym Kościołem Żywiołów i pod strażą driady-flaminiki ścierają się cztery żywioły z czterech Nexus Erebannien – tworząc Nexus o mitycznej potędze. Pozostałe to:
* Banien’s Deep – zasnute mgłą z gejzerów wzgórza. Jedni powiadają, że to wygasły wulkan, inni że podziemne więzienie dla tytana, demona lub smoka spętanego przez elfy jeszcze przed przybyciem ludzi.
* Westmarch – geody usiane szlachetnymi kamieniami, których pokłady przez milenia chroniły przed chciwcami ciążące na klejnotach klątwy..
* Abbatuor – strzeliste, spiorunowane sekwoje – według legend dawne elfie wieże, które przybierają dawną postać tylko podczas burz.
* Northvale – stawy, w których niezmąconej nigdy toni nie odbija się nic, co nie jest dziełem natury.
Wedle legend bór Erebannien jest tak piękny, że kradnie serce każdego, kto pomieszka tam dłużej niż tydzień. Władcy Anurii przed wiekami ogłosili las strefą neutralną i zobowiązali się wypowiedzieć wojnę każdemu, kto wkroczy tam zbrojnie. Nexus skrycie bronią:
* Kayleigh księżna Mhor, postrzegająca w druidach cennych sojuszników przeciw Gorgonowi;
* Almirando książę Taeghas i Kapituła z Sorcerion ze względów magicznych
* książę Endieru Kalien, pragnąć usunąć ze Wschodnich Marchii Lannamana.
Prócz strażników faerie przypisanych do Nexus, Erebannien strzegą setki rangerów pixie i kawaleria centaurów.


[size=18]<span style='color:green'>Ul</span>
Driada nie może opuszczać Sephelona i mieszka w pałacu zwanym Ulem. Płynie się tam z Calrie cały dzień leśnymi strumieniami. Dworzyszcza strzegą winter wolves, displacer beast, yeth hounds, worgs oraz swanmays w lamparcich skórach dosiadające jednorożców pod wodzą Elanil – kolejnej weteranki Liliany.
Dwór przypomina partenon o kolumnach z białego marmuru i sklepieniach z babiego lata oraz gałęzi drzewców (wśród nich król drzew), wśród których uwiły gniazda pseudodragony. Świato dają fluoroscencyjne kwiaty i sznury szlachetnych kamieni. Wszystko migocze w trzepoczących skrzydełkach rusałek i zmienia barwę w zależności od pory roku i doby. Rozrywkę zapewnia orkiestra świerszczyków, balet driad w strojach z liści oraz satyrów-błaznów. Pałac nie ma posadzki – zamiast niej jest błękitne lustro wody, pod którym pływają delfiny i nimfy. Goście Driady poruszają się swobodnie, intruzi mogą co najwyżej skakać po liściach nenufarów. Za tronem-konstruktem flaminiki druidów Anurii widać wodospad, pod którym przechodzi się do Kościoła Żywiołów i prywatnych grot Driady. Tam znajduje się ostatni już atut. Do flaminiki zgłosił się...
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

sob paź 08, 2005 5:13 pm

Psia krew, poznikały moje grafiki :(

------------------------------------------------------------------

Tymczasem

<span style='font-size:25pt;line-height:100%'>Campaign Journal</span>
z punktu widzenia hakera
dotychczasowego

Lucjusz Haker Magii

1. Młodszy syn rycerza spod Ruorven, po ukończeniu giermkowania na dworze hrabiny i biskupa LeOrffena, zostaje skrybą w inkwizycji. Jego starszy brat – Tristian jest tam akolitą.

2. W otoczeniu Lucjusza od kilku tygodnii zdarzają się rzeczy nadprzyrodzone: telekinezy, samozapłony.

3. Skryba odkrywa, że to jego wpływ je wywołuje. Tak jakby ktoś siedział w jego środku i rzucał stamtąd czary w najmniej odpowiednich momentach.

4. Lucjusz zauważa, że obserwuje go jakiś obmierzły starzec. Lucjusz próbuje go nieudolnie śledzić. Wówczas wewnętrzna moc przejmuje nad Lucjuszem kontrolę i zmusza do wykradnięcia spisu podejrzanych i więźniów świętego oficjum, oraz wywołania pożaru dla zatarcia śladów.

5. Z tragicznego „zauroczenia” Lucjusz „budzi się” nazajutrz: jest poszukiwany przez inkwizycję, pamięta, że archiwa oddał obmierzłemu starcowi, ale nie pamięta jak i gdzie. Samemu będąc ściganym, tropi obmierzłego starca.

6. Skryba odnajduje dom obmierzłego starca i pod nieobecność gospodarza włamuje się, odzyskując archiwa inkwizycji. Znajduje także dziennik, z którego wynika, że obmierzły starzec jest jedynym na świecie posiadaczem zapomnianej i zakazanej wiedzy o hakerstwie magii. Co to?

7. Hackerstwo magii powstało w starożytności podczas inwazji formitów na Cerilię. Armia najeźdźców posiadała wspólną jaźń – obraz widziany oczami pojedynczego owada, był znany całej armii, rozkaz królowej mrowiska był w ułamku sekundy wykonywany przez tysiące wojowników, zupełnie jakby sami o tym właśnie pomyśleli. Do mrowiska formitów wdarli się herosi z Cerilii pod wodzą arcykapłanki Bestianubis, która opętała królową roju i przekazała owadziej armii fałszywe obrazy. Nie były to jednak samobójcze ataki, ale starannie zaplanowana kampania w wyniku której Bestianubis przejęła władzę nad Cerilią. Po objęciu tronu, arcykapłanka wykorzystała wiedzę o zbiorowej jaźni do eksperymentów magicznych i połączyła mózgi kapłanek w sieć, która z czasem rozrosła się do kilkuset jednostek. Osiągnęła niewyobrażalną tyrańską potęgę, której kres położyli zagrożeni bogowie. Zesłali na Cerilię zlodowacenie, które położyło kres imperium i hakerstwu magii. Tak się przynajmniej wydawało… bowiem Bestianubis zahibernowała się i przetrwała w letargu kilka mileniów, by przebudzić się w czasach współczesnych. W 1371 roku dwóch potężnych i chciwych poszukiwaczy skarbów odnalazło tablice, na których Bestianubis spisała rytuał swego przebudzania skonstruowany tak, że każdy etap zapewniał znalazcom nowe moce (w tym hakerstwa magii), o ile będą wykonywać instrukcje z tablic. Ceremonie wymuszały ludobójstwo. Władze Mhoried zdemaskowały łotrów, jeden z nich spłonął na stosie, drugi – niejaki Herengar – zbiegł do Gorgona i zdradził mu teorię hakerstwa magii. Awnsheghlien nakazał uciekinierowi na próbę przejąć kontrolę nad akademią magii. Gdy ten zdominował kilku liczów i wydało się, że sam jest zdominowany przez jakąś wyższą moc, Gorgon uznał że igra z potęgą, która go przerasta i skazał Herengara, i nieszczęsnych liczów, na śmierć. W tym samym czasie paladyni z Mhoried wydobyli kapsułę hibernacyjną Bestianubis i wyteleportowali ją w najgłębsze miejsce oceanu. Obmierzły starzec był kamienicznikiem z Kal-Saitharak, który wynajmował piętro Herengarowi. Gdy słudzy awnsheghliena aresztowali jego lokatora, odnalazł ukryty dziennik Herengara. Pojął że z ich pomocą zdobędzie potęgę. Zbiegł z Gorgon’s Crown w 1371 i zamelinował się w Ruorven. Jak dotąd nie szukali go agenci Gorgona, więc prawdopodobnie awnsheghlien nie dowiedział się o zapiskach. Przez trzy lata obmierzły starzec uczył się fachu, studiując i kontynuując dziennik. Pierwszą ofiarą pojmaną przez niego w Magiczną Sieć był Lucjusz – nieprzebudzone małe ?ródełko, które haker wykorzystywał jako komputer-zombie umożliwiający dostęp archiwów inkwizycji i brata Tristiana, którego prześladowca rozpoznał jako arcy-potężne ?ródło Magii.

8. Z ostatniego wpisu w dzienniku wynika, że Tristianowi grozi śmiertelnie niebezpieczeństwo, bowiem chce go zabić druidka fire genasi. Właśnie jedzie po niego z dwoma bandziorami. Obmierzły dziad wyjechał z domu po to, by ratować swoje ulubione ?ródło.

9. Brat został samotnie wysłany przez inkwizycję do byłego kręgu druidycznego kilkanaście mil od miasta, gdzie kopiuje runy z menhirów. Lucjusz rusza na pomoc w towarzystwie kolegi z Ruorven i dobrego szermierza – Lorrana.

10. Jako pierwsza dociera druidka. Z pomocą Vosów-bandziorów obezwładnia Tristana i przywiązuje do menhiru w celu dokonania krwiobójstwa. Uniemożliwa jej to obmierzły dziad. Wywiązuje się walka, do której przyłączają się Lucjusz i Lorran. Tristan zostaje ocalony. Obmierzły dziad ginie. Druidka w pętach trafia do lochu inkwizycji w Ruorven.

11. Zwie się ona Shineera Błogosławiona przez Żywioł Ognia. Jest związana z Mastiffami Mroku. Wraz z nimi uczestniczyła w obrzędzie Kultu Czarnego Księżyca, gdzie usłyszała, że świat czeka kataklizm, a poprzedzi go starcie błogosławionych przez żywioły istot. Ta z nich która zwycięży i zawłaszczy krwiobójstwem moce pozostałych, zostanie wielkim mistrzem Kultu i zdecyduje o losach Cerilli. Błogosławiona przez Żywioł Ognia uznała, że chodzi o nią. Zgodnie z panującym wśród Mastiffów Mroku przekonaniem że Czarny Księżyc to farsa, postanowiła działać na własną rękę i podjęła próbę zabicia istoty błogosławionej przez żywioł wody, której obecność wyczuwała (z wzajemnością) od momentu przybycia do Ruorven.

12. Nieboszczyk obmierzły starzec także bywał na spotkaniach Kultu, szukając tam ?ródeł Magii. Skojarzył aurę druidki z aurą Tristiana, poszedł jej śladem i podsłuchał, jak wynajmuje bandziorów.

13. Lucjusz studiuje i kontynuuje dziennik Herengara i obmierzłego starca. Znajduje się tam lista osób, których zhakowanie uczynić miało z tego drugiego szarą eminencję w Coeranys. Najbliższą i najważniejszą ofiarą miała jednak być Savana Deepshadow.

14. Lucjusz wraz z Tristanem brał udział w jej sprawie z ramienia inkwizycji. Rzecz miała miejsce zimą A.D. 1372-73. W szkole dla arystokratek Colegium Virginum jedna z uczennic przy winie i trwace raczyła koleżanki opowiaścią na tyle sugestywną, że jedna skoczyła z dzwonnicy i się zabiła, a druga wstrzyknęła sobie krew Azraia i upodobniła się do zombie. Z zeznań wynikło, że „bajarka” Savana Deepshadow potrafi przenosić słuchaczy do świata opowieści. W noc zbrodnii pieśń wyrwała się jej spod kontroli, wniknęła do niej awnsheghlienka Vulgata i to ona dokonała przestępstw. Savana dostała dwa lata. Zabitą wskrzeszono. Oszpecona uszła za granicę, grożąc zemstą. Po odbyciu wyroku „bajarka” wyprowadziła się na inny kontynent.

15. Obmierzły starzec dowiedział się o Savanie na spotkaniu Kultu Czarnego Księżyca. Jej koleżanki ze szkoły poradziły sekcie wykorzystać zdolności „bajarki” do poszukiwań błogosławionych przez żywioły. Haker postanowił uprzedzić Kult i nie dopuścić, by w ich ręce wpadło jego ulubione ?ródło Magii. Rękami Lucjusza wykradł ze świętego oficjum dokumenty skazanej. Stwierdził, że nie warto jej zabijać – lepiej zhakować i zmuszać do przywoływania ducha Herengara, w celu poszerzania wiedzy o hakerstwie. Od rodziny Savany dowiedział się, gdzie jej szukać.

16. Lucjusz, Tristian i Lorran odnajdują Savanę w Gaju Banshee w Adurii. Wyrzekła się ona talentu, uciekła na koniec świata i zaszyła się w nawiedzonej dziczy, bo ponoć bogini poezji powiedziała jej, że „od Gaju Banshee przybędzie człowiek, którego twe serce rozpozna i dzięki niemu nauczysz się panować nad Pieśnią”. Pierwszym, który tam dotarł przed miesiącem, był brat Savany. Ta mylnie rozpoznała go jako wybrańca i wciągnęła do pieśni. Znów zjawiła się awnsheghlienka Vulgata i młodzieniec zginął. Tym razem serce „bajarki” wybiera Tristiana, który podejmuje ryzyko wysłuchania zabójczej opowieści, dzięki której Savana spotka istoty władające podobną jej mocą i od nich nauczy się panować nad zdolnościami.

17. Cała czwórka wnika za radą i z pomocą banshee z Gaju w opowieść o czasach, gdy naród Vosów nie odrzucił jeszcze magii – a wprost przeciwnie – opierał swój ustrój na wróżbach królowe zwane Prorokiniami. Dar wróżenia przechodził w rodzie z matki na córkę. Ostatnia Prorokini Tamara, obecna banshee, otrzymała od Vorynna przepowiednię, że jej naród upadnie z winy jej samej. Ukryła ją przed ludem. Gdy narodziła się jej córka – Marisza, wróżba genetyczna wykazała, że nie posiada ona daru wróżenia, a ma go młokos z innego rodu – Ruornil. Tamara aresztowała go i przekazała władzę Mariszy, sama zmieniając się w licha. Rytuał nie do końca się udał i Prorokini została uwięziona w Gaju. Planowała wspierać córkę wróżbami za pośrednictwem pierścienia, który był jednocześnie jej phylactery. Pomniejsi wróżbici Vosgaardu rozszyfrowali jej spisek. Lochy zamku Mariszy zapełniły się dysydentami, którzy – zgodnie z wróżbą – mieli w przyszłości dopuścić się zdrady. Wszelkie niespełnione wróżby królowej tłumaczono celowym sabotażem. Królestwo było w stanie permanentnego oblężenia przez goblinoidy. W jego sercu z dnia na dzień rosła opozycyjna partyzantka. Jej liderami byli zbuntowany generał Belinik i kapłanka „natury” Kriesha, którzy mieczem i tatuażami mylącymi wróżby zwalczali władzę.

18. Funkcję wychowawców i historyków wśród Vosów pełnili wówczas wajdeloci. Potrafili oni przyzywać duchy legendarnych przodków i przedmioty z legend. Ich Wciągające Pieśni służyły do wychowywania młodzieży. Wajdeloci wyginęli po upadku Prorokini.

19. Tamara chce zakończyć swój żywot nieumarłej więźniarki. W tym celu musi odzyskać zaginione phylactery. Pojawienie się ma pierwszej od mileniów Wajdolotki, czyli Savany, jest szansą. Dlatego Prorokini wskazuje jej, gdzie w Pieśni znaleźć mistrza wajdelotę – Wernyhorę, który nauczy ją rzemiosła.

20. Savana zdobywa wiedzę, wraz z kompanionami wspiera wiedzą Belinika i Krieshę w szturmie Białej Cerkwii, w zamin otrzymując tatuaże zapobiegające lokalizacji. Savana, Lucjusz, Tristian i Lorran są świadkami śmierci Mariszy. Udaje się im zdobyć pierścień i ukryć go w takim miejscu, by odnalazł się – dzięki zaklęciom banshee – po wyjściu z Pieśni, czyli po półtorej milenium.

21. Pieśń kończy się happy endem. Wajdelotka umie już panować nad swymi zdolnościami. Lucjusz może użyć ich do zwiększania swej wiedzy o hakerstwie. A do uwolnienia duszy Tamary trzeba tylko zdezintegrować pierścień-phylactery.


------------------------------------------------------------------


<span style='font-size:25pt;line-height:100%'>Campaign Journal</span>
z punktu widzenia wajdeloty

Savana Deepshadow.

1. Jestem studentką szkoły dla arystokratek – Colegium Virginum. Po zajęciach wymykamy się z internatu, by poszaleć. Co wieczór inna wymyśla plan eskapady. Moja kolej wypadła tuż po domniemanej córce księdza kanclerza kapituły – Lukrecji „Fleur’d Amour” „Killer Queen”, która przebrała nas za wszetecznice, by okraść Pałac Miłosierdzia, Gansta Paradise – gildię złodziejską. Oczywiście nas złapali, ale dzięki naszej pozycji wydostałyśmy się bez trudu (mnie pomógł uciec półelf mag Devlyn). Zabawy było co niemiara.

2. Ja postanowiłam skorzystać z talentu bajania, który pozwala mi wciągać słuchaczy do świata przedstawionego opowieści i czynić z nich jej bohaterów. Nie zdawałam sobie sprawy, że nie do końca panuję nad tą zdolnością i może dojść do tragedii. W moją opowieść wdarła się Marlae z Deepshadow, szpetna bękartka mojego ojca wychowana wśród zbrojnej czeladzi. Gdy byłam dzieckiem, Marlae, osłaniając ucieczkę studentek Collegium Virgium, dostała się do niewoli saracenów. Wróciła stamtąd po latach jako anioł zemsty na szlachciankach z Coeranys, derwiszka, awnsheghlienka-grzechotnik, magicznie piękna akolitka Czarnego Rawuna, współorganizatorka (pod przebraniem kurtyzany i imieniem Vulgaty) buntu Taneczników w Ilien, gdzie próbowała zamordować żonę doży Arwenę Mistil-Aglondier. Vulgata skłoniła dwie z nas do szaleńczych czynów: Sini Dornil wstrzyknęła sobie krew Azraia i zmieniła się w potwora („Zwykły człowiek po wstrzyknięciu krwi Azraia pewnie by umarł, ale jeśli posiadasz w żyłach krew bogów, możesz zrobić to bez ryzyka. W ten sposób powiększysz sobie biust”), a Buffo Mistil zabiła się, skacząc z dzwonnicy („Jeśli wątpisz, że bogowie istnieją, samobójstwo jest ostatecznym dowodem. Bogowie dokładnie zaplanowali: kto, kiedy i jak umrze, więc śmierć z własnej ręki – wbrew ich planom – jest niemożliwa. Sprawdziłam. Sama skoczyłam z dzwonnicy i bogowie zatrzymali mnie w locie”).

3. Sługa Lukrecji – niemy olbrzymi kat Mordredzik pomógł mi uciec. Po drodze jego kaptur zmienił się w twarz boginki sztuki Larimie i usłyszałam przepowiednię, z której wynika, że zło nie jest istotą mojej mocy, a powoduje je przekleństwo. Skąd ono pochodzi, dowiedzieć się można tylko z wciągających pieśni. Aby nad nimi w pełni panować, muszę odnaleźć Banshee – przedwieczną wieszczkę, która jako jedyna potrafi przepowiedzieć wróżby innych proroków. Ona będzie moją przewodniczką. Osobą, od której zaczerpnę mocy niezbędnej do opowiedzenia tej auto-historii ma być człowiek, którego rozpozna moje serce, gdy zjawi się w Gaju Banshee. By mnie odnalazł, muszę na szlaku swej ucieczki pozostawiać wiersze-zaszyfrowane wskazówki, powstałe z moich wylanych na pergamin łez.

4. Banshee odnalazłam na innym kontynencie, w nawiedzonym gaju, setki mil od rubieży cywilizacji. Duch prorokini przewidział moją wizytę i przyuczył mnie do życia w dziczy. Wkrótce dotarł tu mój brat. Mylnie rozpoznałam go jako wybrańca i wciągnęłam do pieśni. Znów zjawiła się awnsheghlienka Vulgata i go zabiła. Wyrzekłam się talentu.

5. Po miesiącu przybyli Tristian, Lucjusz i Lorran. Moje serce wskazało Tristiana jako wybrańca. Przybysze ostrzegli mnie, że „przyjaciółki” ze Collegium poradziły Kultowi Czarnego Księżyca, by wykorzystał moją zdolność opowiadania do poszukiwań istot błogosławionych przez żywioły, które chcą wykorzystać w swych planach. Jedną z nich jest Tristian. Możliwe, że okultyści już tu jadą. Banshee zaoferowała swoją pomoc… nie bezinteresowanie; zażądała , byśmy z naszej „podróży w czasie” przynieśli jej pierścień-phylactery, dzięki któremu będzie mogła zakończyć nieumarły żywot. W zamian wskazała, gdzie w Pieśni znaleźć mistrza wajdelotę – Wernyhorę, który nauczy mnie rzemiosła. Mieliśmy bowiem odwiedzić czasy, gdy wajdeloci byli powszechni, pełnili funkcję wychowawców i historyków wśród Vosów, potrafili przyzywać duchy legendarnych przodków i przedmioty z legend, a ich wciągające pieśni służyły do wychowywania młodzieży. Wajdeloci wyginęli po upadku Prorokini.

6. Całą czwórką wniknęliśmy w opowieść o czasach, gdy naród Vosów nie odrzucił jeszcze magii – a wprost przeciwnie – opierał swój ustrój na wróżbach królowych zwanych Prorokiniami. Dar wróżenia przechodził w rodzie z matki na córkę. Ostatnia Prorokini Tamara, obecna banshee, otrzymała od Vorynna przepowiednię, że jej naród upadnie z winy jej samej. Ukryła ją przed ludem. Gdy narodziła się jej córka – Marisza, wróżba genetyczna wykazała, że nie posiada ona daru wróżenia, a ma go młokos z innego rodu – Ruornil. Tamara aresztowała go i przekazała władzę Mariszy, sama zmieniając się w licha. Rytuał nie do końca się udał i Prorokini została uwięziona w Gaju. Planowała wspierać córkę wróżbami za pośrednictwem pierścienia, który był jednocześnie jej phylactery. Pomniejsi wróżbici Vosgaardu rozszyfrowali jej spisek. Lochy zamku Mariszy zapełniły się dysydentami, wskazanych przez wróżby jako przyszli zdrajcy. Wszelkie niespełnione przepowiednie królowej tłumaczono celowym sabotażem. Państwo było w stanie permanentnego oblężenia przez goblinoidy. W jego sercu z dnia na dzień rosła opozycyjna partyzantka. Jej liderami byli zbuntowany generał Belinik i kapłanka „natury” Kriesha, którzy mieczem i tatuażami mylącymi wróżby zwalczali władzę. Wsparliśmy wiedzą Belinika i Krieshę w szturmie Białej Cerkwii, w zamian otrzymując tatuaże zapobiegające lokalizacji. Byliśmy świadkami śmierci Mariszy. Udało się nam zdobyć pierścień i ukryć go w takim miejscu, by odnalazł się – dzięki zaklęciom banshee – po wyjściu z Pieśni, czyli po półtorej milenium.

7. Opuściliśmy Pieśń bez szwanku. Zdobyłam wiedzę od Wernyhory. Nauczyłam się panować nad swymi zdolnościami. Pojęłam, że posiadam wielki talent tworzenia, ale jego ceną jest bezimienność. Dusza Tamary trafił do nieba, jak tylko zdezintegrujemy pierścień-phylactery.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

czw paź 20, 2005 1:42 pm

<span style='font-size:25pt;line-height:100%'>Campaign Journal 2</span>
Na podstawie:
Proroctwa Płonących Aureoli z Pomysłów na Księgę Potworów, elemental
i galerii NPC.

<span style='font-size:16pt;line-height:100%'>We've got stars directing our fate
and we're praying it's not too late
'Cos we know we're falling from grace
Millennium
</span>

1. We czworo popłynęliśmy do stolicy, by znaleźć maga władnego zdezintegrować pierścień Tamary (z czym nie było żadnego problemu) i wziąć udział w odbywającym się co pięć lat zjeździe szlachty Anuireańskiej – Sword & Crown.

2. W kwadracie kamienic zajmowanych przez delegację Coeranys wybuchł pożar. Pomimo bohaterskiej akcji gaśniczej, zginęło kilka osób i były duże straty.

3. Strażak wspomniał, że to już szósta taka nagła pożoga, a straż miejska oferuje nagrodę za ujęcie podpalacza.

4. Budynki płoną co dwa tygodnie, nocą, podczas pełni i nowiu. Na mapie układają się w znak konstelacji Hamaliel. Świadkowie mówią, że podpalacz w płonącej (zapewne oblanej olejem) opończy wbiega do środka budynku i ginie w rozpętanym przez siebie piekle. Straż w pogorzelisku znalazła resztki płaszcza z twardej skóry.

5. Poprosiliśmy o wskazanie potencjalnych miejsc kolejnych podpaleń miejscowego astronoma z wielkiej drewnianej wieży z panoramą na miasto, pełnej lunet, astrolabiów, globusów, posążków i obrazów solara Hamaliel zwanej przez naukowca św. Shineerą, map z zaznaczoną jej konstelacją i… płaszczy z twardej skóry („impregnowanej” Resist Energy) na wieszaku. Orzekł, że więcej pożarów nie będzie.

6. Postanowiliśmy dowiedzieć się czegoś o przeszłości astrologa. Okazał się byłym benedyktynem, okrzyknietym przez konfratrów szaleńcem (i onanistą, a to ze względu na nadmierne umiłowanie do podobizn św. Shineery) i wydalonym z zakonu, po tym jak ogłosił Proroctwo Płonących Aureoli – zapowiedź zesłania przez bogów: Oczyszczającego Ognia, który wypali grzechy świata oraz solara św. Shineery, która wraz z jedynym ocalonym da początek nowemu plemieniu ludzkiemu. Po wyganiu przez kilka lat żył jako wędrowny prorok, głosząc swoją teorię, aż dostał spadek, za który zakupił wielopiętrową drewnianą wieżę na wzgórzu w stolicy i przebudował ją na laboratorium astronomiczne, w gwiazdach szukając odpowiedzi na pytanie, kiedy spełni się Proroctwo. Najwyraźniej doszedł do wniosku, że świętą musi przyzwać jej przyszły oblubieniec, wypalając na ciele miasta grzechu znak zodiaku tak wielki, że będzie widać go z Nieba.

7. Astronom ukrył przed nami fakt, że ostatnim brakującym do wypalenia pełnego znaku zodiaku punktem jest jego własna wieża, położona na mapie w miejscu gwiazdy, którą on sam odkrył. Podczas próby aresztowania szaleniec z pomocą swego chowańca podpalił parter wieży, odcinając nas w środku. Sam, bełkocąc o nadejściu Czarnego Księżyca i zagładzie świata uciekał przez sekretne drzwi, aż dorwaliśmy go na balkonie na szczycie wieży. Wyskoczył i zginął w obłokach fruwających w pożodze kartek ze spalonego księgozbioru, i wśród rozbłysków ognii sztucznych, których wariat składował w baszcie.

8. Hamaliel nie zstąpiła na Cerilię.

<span style='font-size:16pt;line-height:100%'>And through it all she offers me protection
A lot of love and affection
Whether I'm right or wrong
I know that life won't break me
When I come to call she won't forsake me
I'm loving angels instead
</span>
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

śr lis 02, 2005 6:47 pm

Znów poznikały thumbnails z Gigashare :(


<span style='font-size:25pt;line-height:100%'>Campaign Journal 3</span>

<span style='font-size:16pt;line-height:100%'>Dokonuję zmian chronologicznych w stosunku do zdarzeń na sesji, co w żaden sposób nie szkodzi graczom, a tuszuje pewne nielogiczności wynikłe z nieobecności niektórych z nich na kilku sesjach. </span>

Narratorem jest Lucjusz


1. Na jednym z przyjęć Sword & Crown spotkaliśmy Devlyna – półelfa maga, który pomógł Savanie wydostać się niegdyś z Pałacu Miłosierdzia, gdy to wraz z koleżankami z Collegium Virginum w przebraniach kurtyzan próbowały dla zabawy okaść gildię złodziei. Przestępcom nie wydało się to wówczas aż tak zabawne i uwięzili mniej wpływowe arystokratki w nadziei ściągnięcia okupu. Oczywiście dla zabawy. Davlyn – najwyraźniej osoba posiadająca wśród kryminalistów posłuch – po prostu bezinteresowanie wypuścił Savanę. Ta uznała że to jej urok tak go… zresocjalizował. Nasza wajdelotka bywa próżna.

2. Na Sword & Crown jej próżność i cnota została wystawione na kolejną próbę (a szansa moralnego umocnienia tym razem została stracona), bowiem pomimo ostrzeżeń ojca Lorrana, który bywał na spotkaniach Kultu Czarnego Księżyca (o ile dobrze rozumiem w charakterze córy Koryntu w spodniach i wioskowego downa), i rozpoznał Devlyna jako jednego z trojga mistrzów tej tropiącej Tristiana i Savanę sekty, nasza wajdelotka ochoczo pobiegła z półelfem do altany w ogrodzie. By ją chronić (Savanę nie altanę) zaprzyjaźniłem się z towarzyszką Devlyna – gotycko-narkotyczną trubadurką Shanneną i udałem się tam z nimi. Jakoś się nie zdziwiłem słysząc, że moja bardka także bywa w gildii złodziei, ba! koncertuje tam regularnie i odbiera hołdy od rozlicznych męskich gruppies-reketerów.

3. Moja protekcja skończyła się w chwili, gdy Savana zaprosiła Devlyna do siebie. By móc być blisko, postanowiłem zanocować u Shanneny, która miała sypialnię tuż obok. Chcę, by dla potomności było jasne, żem nie jest pasorzyt, tudzież człek lekki jak pióro felietonisty ShadeEnca i wszystko to robiłem w imię solidarności i przyjaźni, do końca pozostawszy odporny na uroki trubadurki. Koniec ten nastał dość szybko, gdy Shannena zrzuciła sceniczny strój, zaszczycając mnie zarezerwowanym tylko dla najbliższych przyjaciół widokiem siebie-takiej-jaka-jest-naprawdę. Najgorsze były te kadzidełka z opium, po których odlecieliśmy niczym pegaz czy niejaki trubadur Morrison, o którym – jak pamiętam – opowiadała mi partnerka. To była ostatnia rzecz, jaką pamiętam.

4. Rano miałem, przyznaję, lekkiego kaca moralnego, że sypiam z wrogiem brata. Natomiast narkotyk wyparował jak sen złoty. Nic nie straciłem, Shannena niczego więcej nie żądała, zaprosiła mnie nawet na koncert. Tymczasem Devlyn wytoczył naszej wajdelotce szereg postulatów, z których jasno wynikało, że jest ona sekcie potrzebna do namierzenia istot błogosławionych przez żywioł (czyli m.in. Tristiana), bo wszelka magia zawodzi. Dodał też, że Kult zamierza oddać się pod rozkazy takiej istoty, by wspólnie ratować świat przed nieuchronną zagładą w czas zaćmienia. Owe tyleż ważkie co nieszczere tezy nijak nie zainteresowały naszej wajdelotki, ta bowiem zaczęła uświadamiać sobie, że nie sama miłość przygnała doń Devlyna i mówiąc jarmarcznie – półelf ją wy... korzystał. Przez cały dzień Savana chodziła z ustami zaciśniętymi jak wampir próbujący ukryć brak górnych dwójek, aż z wieczora przedsięwzięła plan zemsty.

5. Plan był taki: Savana zgodzi się użyć swej Pieśni Wajdeloty dla Devlyna, postara się znaleźć w niej odpowiedzi na pytanie “kim lub czym są istoty błogosławione przez żywioł”, natomiast na pytanie “gdzie ich szukać” nawciska okultyście kitów, by chronić Tristiana (i przy okazji tę druidkę genasi ognia). Tak oto w pięcioro (bez Tristiana, oczywiście), wkroczyliśmy w świat Wciągającej Pieśni, nie przypuszczając, że będzie to wyprawa długa jak półtorej milenium.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

sob lis 05, 2005 5:08 pm

 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

pn lis 07, 2005 10:52 pm

<span style='font-size:25pt;line-height:100%'>Campaign Journal 4</span>

1. Początkowo sądziliśmy, że z Pieśnią wajdelotki coś poszło nie tak, bo nie trafiliśmy w żadne z miejsc, od których Devlyn radził rozpocząć poszukiwania. Dopiero na koniec okazało się, że historia istot błogosławionych przez żywioły miała swój początek w poprzedniej erze, gdy na Cerilli żyli bogowie.

2. Znaleźliśmy się w niezliczonym tłumie stłoczonym wokół gigantycznej piramidy o kształcie zigguratu. Na jej szczycie stał Azrai – bóg zła z poprzedniej ery. Otaczali go muzykanci i kapłani, garotujący na ołtarzach ofiary, wycinający im serca i niosący je jeszcze pulsujące bogu, który pożerał niezliczone ich ilości. Ciała ofiar spychano w dół piramidy, gdzie pomniejsi kapłani zdzierali z nich skóry i ubierali się w nie. Resztki zwłok rozdzielano do konsumpcji wśród tłumu.

3. Ku schodom zigguratu zmierzały rozepchniętymi wśród ludu alejami niekończące się sznury kolejnych ofiar. Nagle jedna z nich, siwobrody starzec, przedarł się przez szpaler legionistów i rzucił na mnie, wciskając mi do kieszeni list i szepcząp: „Przekaż to Haelynowi!”. Został natychmiast pojmany i złożony w ofierze.

4. Nie czekając, aż ktoś się nami (lub naszymi awangardowymi strojami) zainteresuje, opuściliśmy tłum i godzinami mijając niezliczone grupy pielgrzymów w togach oraz bielejące wśród palm domy o architekturze pełnej łuków, przeszliśmy monstrualną bramę miasta, by znaleźć karawanseraj pośród gajów oliwnych. Tu nadszedł czas na zadawane w języku klasycznym pytania, które wielce ubawiły karczmarza – okazało się, że jest na kilkanaście lat przed początkiem nowej ery, jesteśmy w Caeseromagus – stolicy imperium boga-władcy Azraia, w ofierze składano niewolników wyznawców bałwanów podważających monoteizm Pana Mroku, Haelyn to tetrarcha, czyli arcykapłan-namiestnik najodleglejszej i wiecznie zbuntowanej prowincji Andu, położonej tysiąc mil na północ. Nieco nas zdziwiło, że dzisiejszy bóg sprawiedliwości był kapłanem Azraia.

5. Po przebyciu większości dystansu trafiliśmy na barierę w postaci kordonu legionów Azraia, które otaczały prowincję Andu. W mieście Aquae Sulis (dziś zwanym Bath) zeszliśmy z głownego traktu, a to po ujrzeniu dowództwa legionu w postaci legata ognistego olbrzyma oraz trybunów i centurionów beholderów, raksasów, mind-flayerów, ogrów magów, mrocznych nagów i meduz. Legendy o powszechności mutacji w erze Azraia okazały się prawdą. I nie dotyczyły wyłącznie wieśniaków, który wyrastały dodatkowe ręce do pracy.

6. Z pomocą miejscowych przemytników przepłynęliśmy bagna Carcalia (dziś zwane Toadcaster), choć nie obeszło się bez pościgu ze strony yuan-ti i jego manipułu jaszczuro-legionistów. Węch potworów zmyliliśmy, uciekając wzdłuż strumienia.

7. Prawdziwe piekło zaczęło się jednak dopiero, gdy weszliśmy do stolicy Andu – Urbi Maris (dziś zwanej Seaward). Ognie św. Elma zaczęły tańczyć po kopułach wież, włosy na głowie stawały od zjonizowanej mocy. Miotły zaczęły same sprzątać ulice, drzwi i okiennice trzaskać, ubrania z zakładu krawieckiego uformowały się jak na niewidzialnych postaciach i ruszyły na spacer. Instrumenty muzyczne, fetujące wjazd procuratora Azraia, jęły rżnąć każdy swoją melodię, wozy ruszyły bez koni, beczki zataczały się wzdłuż ulic, kosmetyki z salonu piękności wyfrunęły robić przechodniom makijaż, wytrychy (nie wiadomo czyje) otworzyły sejf lichwiarza i na rynek sypnął się deszcz monet. Zdesperowani, kryliśmy się po domach, gdy wtem wteleportował się nasz stary znajomy z poprzedniej pieśni Savany – dzisiejszy bóg magii Ruornil i przedstawiając się jako nadworny astrolog Haelyna, zarządał oddania listu od starca z Caeseromagus. Wyteleportował się z nim, po chwili wszystko ucichło. Wówczas Ruornil zabrał nas do katakumb, pokazując pergamin zawierający przykazania dzisiejszego kościoła. Artefakt ten dziś znajduje się w bazylice papieskiej. My przynieśliśmy jego połówkę. To zbliżenie obu części wywołało burzę magiczną. A starcem, który nam ją powierzył był pierwszy patriarcha Anduirasa, który poszedł w Caeseromagus na dobrowolną ofiarę.

8. W katakumbach odbyło się nabożeństwo ku czci zakazanego boga Anduirasa. Niespecjalnie mnie zaskoczył fakt, że zamaskowany arcykapłan okazał się Haelynem, który po ceremonii przyszedł (w towarzystwie Ruornila i brata, a późniejszego założyciela Cesarstwa Anuireańskiego – Roele’a) nam podziękować.

9. Dwaj przyszli bogowie i Raelus Magnus opowiedzieli nam historię swego ludu… to znaczy naszego ludu. Ich ojciec – Andus został wysłany przez Azraia na czele pięciu sformowanych z dysydentów i niepokornych duchów legionów z samobójczą misją stłumienia endemicznego buntu w północnej, barbarzyńskiej prowincji. Andus – militarny geniusz z pomocą swego syna Raesena dokonał niemożliwego. Powstała prowincja Andu, nazwana na cześć nowego tetrarchy i hegemona. Aby zapobiec kolejnym powstaniom, Andus ożenił się z królewną podbitego pogańskiego plemenia, płodząc Haelyna i Roele’a. Pierworodny syn Andusa i Kolebki Życia (w imperium Azraia nie było pojęcia rodziny tylko rodzaj obowiązkowych domów publicznych tak właśnie zwanych) – Raesen w imię racji stanu, został odsunięty od dziedziczenia, co było początkiem jego przemiany w Gorgona. Po śmierci Andusa, tetrarchą został Haelyn, który sekretnie przyjął wyznanie podbitego ludu, a nakazane represje wobec wiernych Anduirasa wykonywał pozornie. Azrai – jako bóg wiedzący, kto go wyznaje – nie dał się nabrać. Wyznaczył prowincji ultimatum: „10 lat bez powstania i pozwolę wam kontynuować eksperyment spoufalania się z barbarią; jeden bunt i wejdą legiony”. Pan Mroku nie myślał dotrzymać słowa. Jego agitatorzy już organizowali bunt, a jego legiony sami widzieliśmy na granicy. W liście starca z Caeseromagus było ostrzeżenie dla Haelyna, by przygotował się na dekret o skróceniu czasu próby do lat pięciu pod pretekstem dawania azylu bałwochwalcom i nakazujący publiczną egzekucję wszystkich zbiegów, czyli między innymi nas. Licz procurator z dekretem przybył do Urbi Mariis tego dnia co my…

10. Dwaj przyszli bogowie i Raelus Magnus zdecydowali się opuścić imperium i uciec wraz z całym narodem przez groblę, za limes na barbarzyński kontynent Cerilia. Aby zmylić procuratora (i jak się potem okazało własnego brata – Raesena), powierzyli nam misję dyplomatyczną zoragnizowania spotkania z Ceriliańskimi elfami i krasnoludami w sprawie exodusu ludu Andu.

11. Znaleźliśmy w porcie kapitana, który miał kontakty z nieludźmi zza limesu. Okazała się nim Nasirie – przyszła żona Haelyna i bogini morza i miłosierdzia, podówczas wyrachowany kaper-privateer.

12. Gdy wyszliśmy w morze, spod pokładu wychynął ukryty dotąd Raesen – najstarszy, odsunięty od dziedziczenia syn Andusa. W młodości był nauczycielem braci i legatem. Ponieważ protestował przeciw barbaryzacji dworu i brataniu się z podbitymi, nie został wtajemniczony w przyjęcie nowej wiary przez Haelyna i Roele’a, a Ruornil (dla Raesena kolejny przybłęda) co rok poddawał jego wierność magicznej kontroli. Pewnej jesieni, podejrzewając że nie przejdzie upokorzającego badania, uciekł z domu, zostawiając list z wyjaśnieniem, że zostaje błędnym rycerzem, by dowieść rodzinie swej wartości. Jeździł po Andu, zabijał smoki, wspierał potrzebujących, dziwnym trafem głównie konserwatystów, a szczególnie tych wpływowych. Jeden z nich – starzec-arystokrata oddał mu córkę, herb z ziejącym smokiem i władzę nad hrabstwem. Zawierając małżeństwo z wrogiem, Raesen w przewrotny sposób nawiązał do tradycji ojca. Po śmierci Andusa, Raesen wrócił do Urbi Mariis i choć tak naprawdę był liderem opozycyjnego obozu politycznego, zażądał odpowiedzi na swój pożegnalny list. Haelyn i Roele’a nadali bratu tytuł Czarnego Księcia i pozornie przyjęli go na łono rodziny, w naszą misję go jednak nie wtajemniczając. Jak widać, sam się wtajemniczył, ukrył na galerze, a teraz wyszedł, deklarując że zadanie bez niego się nie powiedzie, a jego przywództwo będzie kolejnym dowodem wierności wobec rodu.

13. Nie uśmiechało nam się dołączanie do drużyny trzeciego wroga i to do tego Gorgona, tym bardziej że Czarny Książę z marszu zaczął umilać sobie podróż obcałowywaniem Savany, Shanneny i Nasirie, a doświadczając jego nieznoszącego sprzeciwu władczego charakteru wspartego na przeświadczeniu o własnej doskonałości i wielkim przeznaczeniu, nie mieliśmy watpliwości, że najmniejszy dąs skończy się dokarmianiem nami ryb. Wezwaliśmy Ruornila, który nakłamał Raesenowi, że jego pomoc jest niezbędna w prowincji i obaj się wyteleportowali.

14. Na Ceriliańskim brzegu Nasirie skontaktowała nas z lokalnym przywódcą elfów – Rhoubhe’em zwanym później Ludobójcą, a w minionej erze małomównym tropicielem i sławnym obrońcą lasów Aelvinnwode przed goblinoidami. Elf powiódł nas do swojej królowej Tuar z Siellaghriod – kryształowego nadrzewnego pałacu, który ponoć można rozświetlić jedną świecą.

15. Tuare za namową swojego arcymaga Siebharrinna zgodziła się negocjować z Haelynem i Roele’em. Do Siellaghriod wteleportowali się nie tylko oni, ale też przedstawiciele innych uciekających od Azraia narodów: Rjurików, Khinasi, Brechtów i Masetiańczyków. Tych ostatnich reprezentowała Nasirie. Krasnoludy i Vosowie (poza Ruornilem) się nie stawili. Obrady trwały długo, dotyczyły wspólnej walki z goblinoidami. Nie braliśmy w nich udziału.

16. Ruornil zdradził nam, że jako wyganany król-prorok i wybraniec boga magii podejrzewa, że podróżujemy za pomocą pieśni vosgardzich wajdelotów. Obdarował nas różnymi przedmiotami magicznymi swojego autorstwa, zapewniając że jeśli dobrze schowamy je w minionej erze, odnajdą się nawet po wyjściu z Pieśni. Mało tego, jeśli odwiedzimy go w kolejnej pieśni ponownie i znów zasłużymy na jego wdzięczność, przedmioty te zostaną wzmocnie. Postanowiliśmy to wypróbować. Ruornil wyteleportował nas tuż poza mythal Siellaghriod, w miejsce które – jak zapewniał – w przyszłości stanie się dla nas bardzo ważne.

17. Po zakończeniu Pieśni znaleźliśmy w ruinach wsi (jak się później dowiedzieliśmy – Uroczyska). Zgliszcza chat oblepione były gigantycznymi pajęczynami, zaś ze studni i piwnic dobiegały złowróżbne szmery. Dopiero wypalenie kokonów, zapobiegło odradzaniu się byłego pana folwarku tkanego wciąż na nowo z pajęczyn przez tysiace insektów. Wykopaliśmy prezenty od Ruornila.

18. Zrozumieliśmy, że poznanie pochodzenia mojego brata i innych istot błogosławionych przez żywioły nie będzie proste ni szybkie. Bez entuzjazmu umówiliśmy się z nalegającymi na rozwikłanie zagadki Devlynem i Shanneną na kolejną wspólną podróż w świat historii, a tymczasem – korzystając okazji, że fabuła nas przeniosła nieopodal Ruorven, gdzie mieliśmy się spotkać z prezbiterem Desmondem – postanowiliśmy wrócić do rodzinnego miasta… i rzeczywistości.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

czw lis 10, 2005 11:48 pm

<span style='font-size:25pt;line-height:100%'>Campaign Journal 5a</span>

1. Prezbiter Desmond dał nam podczas Sword & Crown list żelazny, dzięki którmu mogliśmy – niezależnie od naszych win – powrócić do Ruorven. Nim Tristian wraz z resztą delegacji przypłynął ze stolicy, mieszkaliśmy (unikając Devlyna i Shanneny) w folwarku naszych rodziców położonym kilkanaście mil pod miastem, a po powrocie poselstwa przeprowadziliśmy się do kamieniczki ojca Lorrana przy głównej ulicy.

2. Desmond spotkał się z nami już na drugi dzień, gdyż jak się okazało sprawa była dlań pilna i warta nie tylko listów żelaznych, ale i całkowitej amnestii, a nawet nadania nam w nagrodę wsi w lenno. Otóż podczas Sword & Crown biskup Coeranys Alisander Le Orffen został papieżem. Nasz rozmówca postanowił stanąć do wyborów i zająć opustoszały tron, do czego – jak twierdził – ma kompetencje, bo od 20 lat służy Kościołowi, dysponuje szóstym kręgiem magii, a jako skarbnik napełni zrujnowany przez świętego poprzednika skarbiec. Ponieważ hrabina Coeranys była szalona, biskup pełnił funkcje regenta, czyli szło o władzę nad całą krainą. Desmond chciał, byśmy przekonali naszych znajomych baronów i duchownych do wsparcia jego kandydatury. Dla mnie takie tournee po klerykach było wprost wymarzoną okazją do hakowania magii.

3. Najpierw odwiedziliśmy prezbitera Deepshadow – wychowawcę Savany i przyjaciela jej bratowej baronowej. Nasza wajdelotka wiedziała, że słabostką kapłana jest nieszkodliwa próżność. Jego głos pozyskaliśmy obietnicą nadania dotychczasowego stanowiska Desmonda – kanclerza kapituły katedralnej Ruorven – dygnitarza wiecznie otoczonego wieńcem czapkujących akolitów i wysyłanego w najbardziej ceremonialnych poselstwach.

4. Następnie incognito odwiedziliśmy stolicę baronowej Duornil, której kuzynkę Sini – Savana niegdyś tak skrzywdziła. Miejscowy prezbiter, domorosły geniusz sztuk wszelakich zgodził się głosować na Desmonda, jeśli ten zagwarantuje mu wyłączność na dokończenie budowy katedry w Ruorven. Nasz mocodawca przystał na ten warunek, choć jak się później okazało, ani Desmond nie zamierzał dotrzymać słowa, ani jego wyborca nie zamierzał niczego w nawiedzonej świątyni malować, a raczej jako okultysta chciał tam odprawiać mroczne rytuały. Ale nie uprzedzajmy faktów… ważne że zagłosował.

5. Poparcie trzeciego prezbitera – niejakiego Hugona – zorganizowali Lorran i jego ojciec. Łatwość z jaką tego dokonali była wprost proporcjonalna do śmiercionośności intrygi w jaką nas przez to wciągnęli. Spisane poniżej fakty są skondensowaną wersją informacji, które nasz szermierz i jego rodziciel nieufnie, i wstydliwie dawkowali nam przez wiele miesięcy. Jestem pewien, że nie jest to wersja ostateczna, a na drodze do prawdy czekają nas jeszcze rozliczne i niemiłe zaskoczenia.

6. Ojciec naszego szermierza był baronem Moergen. Podczas Przerwanej Krucjaty (1350-1354) zakochał się w saracence i spłodził Lorrana. W chwili narodzin został magicznym sposobem pozbawiony krwi bożej i zmuszony do abdykacji, a jego luba okazała się awnsheghlienką zwaną Lamią uprawiającą podstępną inwestyturę za pomocą zajścia z pomazańcem w ciążę i zaczarowanie płodu. Caelan wespół z przyjacielem prezbiterem Moergen Hugonem wykradł syna z pałacu matki, upozorował własną śmierć, zmienił tożsamość i uciekł do Ilien.

7. Podczas akcji w mieście awnsheghlienki – Cravengate przyjaciele zdobyli Efreeti Bottle z uwięzionym w niej dżinnem Dashidem Astronomem, dawnym sługą Magiana, a potem Lamii. Dżinn w zamian za wolność zaoferował Hugonowi trzy życzenia. Pierwszym wszyscy zabezpieczyli się przed magiczną lokalizacją. Drugim ifryt został zobowiązany do pomocy Caelanowi i Lorranowi, gdyby zaatakowała ich Lamia lub jej agenci. Trzecie życzenie wciąż nie zostało sformuowane, a czarodziejska lampa leży w kufrze Hugona.

8. Caelan poświęcił się wychowaniu następcy zdolnego do samoobrony przed matką i kreowanie w Moergen legendy o powrocie za kilkanaście lat prawowitego dziedzica.

9. Caelan na czas udziału w Przerwanej Krucjaty zostawił baronię pod opieką żony Calindry „Wilczycy” i jej syna z poprzedniego małżeństwa Ghoriena „Wilka”. To oni zawłaszczyli władzę, ale więź z ziemią przez krew ma Lamia, a Wilk jest tylko jej marionetką.

10. Nie zmienia to faktu, że cieszy się opinią bohatera. Kariera Wilka zaczęła się niedługo po Przerwanej Krucjacie, gdy książę Wschodnich Marchii Shaemas „Pseudo-Roele” pokłócił się ze swoim bratem Michaelem Mhorem. Wówczas z więzienia „Pseudo-Roele’a” uciekła nastoletnia prawowita dziedziczka okupowanego Osoerde – Kara Moergen. Schronienia udzielił jej właśnie Wilk. Wkrótce w Moergen zjawił się Michael Mhor z armią, poparł dążenia Kary, zdobył Coeranys i na jego nową hrabinę namaścił Dianę Haneire, a na biskupa LeOrffena. Gdy później zginął „Pseudo-Roele”, Kara odzyskała Osoerde, a Ghorien był jej prawą ręką. Potem na Krucjatę na Druidów spadła fala klęsk. Druidyczny następca „Pseudo-Roele’a” rozbił w Lesie Duchów templariuszy, w ich tunikach podstępem zdobył Gulfport, wziął do niewoli i torturował Le Orffena, zdobył resztę Osoerde (w tym zamek w Fellwood), korzystając ze śmierci papieża Benedictusa Wielkiego utrwalił władzę kondotiera-tyrana Cesariego w Ilien, wreszcie zdobył Ruorven i zajął Coeranys. Hrabina Diana Haniere, Kara Moergan, Wilk i garstka najwierniejszych zbiegli do Baruk-Azhik, skąd organizowali partyzantkę. Ich wytrwałość nagrodzili bogowie: Le Orffen zbiegł z niewoli, nowy papież Silvestrus zapowiedział kontynuację Krucjaty na Druidów, a Lannaman zawarł z ginącym z braku rąk do pracy Baruk-Azhik umowę handlową. Z krasnoludzkich gór zeszła armia kondotierów La Hire’a i odbiła Coeranys, zakładając trzyletnie oblężenie Ruorven. Ghorien był zawsze w pierwszej linni. Z pomocą Wielkiego Mongoła Diana odzyskała Ruorven, zatrudniła Deepshadowa, który zbudował Linię Deepshadowa, której sercem (i elementem Mithrylowego Szlaku Lannamana) jest stolica Wilka – Fellwood, a potem w kilka lat podbił Wschodnie Marchie. Diana Haneire wyszła za Mongoła, została księżną, Kara Moergen zrzekła się praw Osoerde do baronii Moergen, po wsze czasy oddając ją Coeranys i została hrabiną Roesone. Jej nowonarodzony synek Astore został odebrany matce przez awanturników Arbelina z Aeld Moriel i osadzony na tronie hrabiowskim Osoerde. W 1369 spowodowana przez Moridaena the Wolfa zaraza wilkołactwa ogarnęła Coeranys. Graniczący z Lasem Duchów zamek Fellwood padł jako pierwszy. Ghorien przetrwał, ale od tej pory stał się zdradliwy, okrutny, roztrwania glorię bohatera wojennego i unika dworu w Ruorven.

11. Podsumowując, nasz szermierz jest kuzynem dwojga hrabiów i prawowitym baronem Moergen, a na jego głowę dybią baron-uzurpator z Moergen i tamunzada-awnsheghlienka z Khinasi. Wbrew pozorom, najtaniej pozyskany głos Hugona okazał się najdroższy.

12. Prezbiter Desmond wygrał wybory. Został biskupem i regentem Coeranys oraz tytularnym zwierzchnikiem Wschodnich Marchii i dowódcą Krucjaty na Druidów.

13. W zamian za pomoc nadał nam leżący w baronii Wilka folwark Uroczysko.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

sob lis 12, 2005 3:28 pm

<span style='font-size:25pt;line-height:100%'>Campaign Journal 5b</span>
mini-przygoda poboczna rozgrywająca się równocześnie z 5a,
wydzielona dla przejrzystości

Na podstawie Pomysłów na Księgę Potworów - Darklorda i nekromancera:


1. Pojawiła się okazja zdobycia znajomości w półświatku Ruorven, co wydawało się cennym zabezpieczeniem na wypadek, gdyby osoby stamtąd pochodzące – Devlyn i Shannena przejrzeli kiedyś bluff Savany.

2. Współpracę zaproponował nam (jako zausznikom Desmonda) pewien niepozorny, trochę brudny, ale pełen niewytłumaczalnej szlachetności niziołek, na którego syczały wszystkie napotkane koty, zaś szczury i myszy do niego lgnęły. Stwierdził, że jest Królem Szczurów (cokolwiek by to nie znaczyło), który dzięki tysiącom sług, wie o wielu, wielu sprawach. Zaoferował nam tę wiedzę w zamian za zbadanie kilku miejskich budynków i pomoc w rozprawieniu się kimś, kto przejmuje kontrolę nad rosnącą liczbą gryzoni pod Ruorven, prawdopodobnie lykantropem lub druidem.

3. Pierwszym wskazanym przez Króla Szczurów miejscem, w którym stracił panowanie nad „swoim ludem” była gildia alchemiczna. Mistrz Geronimo prowadził ją dla maga miejskiego i prezbitera Desmonda, dzięki czemu nie mieliśmy kłopotów z pozwoleniem na eksplorację. W kompleksie fantazyjnych gotyckich wieżyczek mieściła się apteka i laboratoria do wytopu wosku i kwarcu, a w podziemiach hodowla żuków kwasowych i ognistych oraz kałamarnic, a nawet warsztat do lepienia golemów z gliny. Ponieważ gilida wylewała pozostałości eksperymentów do kanałów, miejscowe gryzonie były pomutowane, przerośnięte (przez co głodne) i agresywne. Udało nam się kilka z nich pojmać, a Król Szczurów wyczytał z ich umysłów, że zadaniem gryzoni było szpiegowanie klientów alchemika – narkomanów, użytkowników trucizn i afrodyzjaków.

4. Drugim wskazanym przez niziołka miejscem, w którym stracił panowanie nad „swoim ludem” była łaźnia miejska. Nie chodziło jednak o pełną szczurów i nierządnic łaźnię dla pospólstwa, ale o umieszczony na jej zapleczu lokal dla notabli. Bez trudu dostaliśmy się do mieniącej się arabskimi mozaikami i zielenią palm łaźni z dyskretną muzyką, basenem, sauną i elfkami-masażystkami. Król Szczurów wskazał nam podejrzane ujścia rur, dzięki czemu zorientowaliśmy się, że gryzonie-szpiedzy podpatrują pewną półelfkę, która oferuje klientom (np. nam) dziewczęta, dzieci, zwierzęta, nieumarłych i wszelkie inne perwersje w rozsądnej cenie. Po krótkiej acz stanowczej rozmowie z sutenerką dowiedzieliśmy się, że pracuje dla gildii przestępczej i zwykła szantażować nabywców.

5. Niziołek poszedł tropem szczurów z łaźni, dzięki czemu dowiedzieliśmy się, kto zbiera od nich raporty. Podejrzany znajdował się w firmie przewozowej „Trzy rumby” zajmującej się sprowadzaniem do miasta materiałów opałowych. Jej „imperium” stanowił kawałek nabrzeża pełen hałd węgla, pryzm drewna i brykietów torfu, drewniany magazyn z żurawiem i kantorkiem, a od zaplecza rampa z wieczną kolejką wozów na błotnistej uliczce. Wedle słów Króla Szczurów gryzonie raportowały właścicielowi firmy – niziołkowi Ściemakowi, który potrafił się z nimi komunikować. Po przebiciu się przez podgolonych dokerów-reketerów, przyszpililiśmy ich szefa. Okazał się przemytnikiem gildii przestępczej (w wydrążeniach brykietów szmuglował ludzi i kontrabandę do miasta, głównie niewolników i pirackie łupy) oraz lykantropem zarażonym i zmuszanym przez niejakiego Rathakosa do przemytu do Ruorven ludzi i sprzętu Mastifów Mroku, czyli wywiadu druidów.

6. Ściemak zeznał, że jego „mistrza” można znaleźć w luksusowej karczmie „Krucjata”, gdzie romansuje z niejaką Przygodą. Podejrzewając, że jest to alias niesławnej arcyagentki druidów – Lisicy, poinformowaliśmy Desmonda. Półelfka-sutenerka i Ściemak zostali zatrzymani, a „Krucjata” otoczona.

7. Środki bezpieczeństwa okazały się przesadzone, bo Rathakos, owszem był szczurołakiem postrzegającym zmiennokształtność jako dar od Natury oraz agentem druidów, ale jego partnerką była nie Lisica, a znana władzom luksusowa kurtyzana Przygoda, bywalczyni balów, mistrzyni frywolnych tańców, niekończących się flirtów i pojedynków z herbowymi, którzy z powodu jej seksownego stroju fechmistrza i czarnych panter u boku brali ją za poszukiwaczkę przygód. Zwykle, na zlecenie gildii przestępczej szpiegowała arystokratów i rycerzy goszczących w mieście. Obecnie weszła z lykantropem w przymierze. On infekował i kontrolował wskazane przez nią osoby, co jej ułatwiało szpiegowanie i szantaż, a on zyskiwał informacje: kto, gdzie i kiedy bywa, co i gdzie ma.

8. Król Szczurów za pomoc podarował nam Pipes of the Sewers.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

pn lis 14, 2005 11:22 pm

<span style='font-size:25pt;line-height:100%'>Campaign Journal 6</span>

CJ6 zawiera elementy a la Ciekawe zagadki w przygodach.

Hekatonpsychos rozpozna zaś postać, którą miał grać :)

1. Jesienią, podczas burzy (w rytmie Riders of the Storm The Doors) dotarliśmy do nadanego nam przez biskupa Desmonda folwarku - Uroczyska. Folwark to dość swobodne określenie na nawiedzoną ruderę, którą mieliśmy już okazję oczyszczać własną krwią. Dodajmy - ruderę leżącą w baronii Wilka (któremu po drodze złożyliśmy przysięgę lenną, dzięki Hugonowi nieważną) i do tego w pasie tzw. ziemii niczyjej, czyli sielankowego pogranicza pomiędzy Spiderfellem (zwanym też Lasem Duchów) a Coeranys. Owa ziemia niczyja charakteryzowała się tym, że każdy fort goblinów Spidera był natychmiast palony przez armię Wilka, a każdy ludzki pionier, który zasiedlał te tereny, ginął z łap zielonoskórych. Mieliśmy zaszczyt być częścią kolejnej fali kamikadze, tym razem w towarzystwie rozmaitych totumfackich Desmonda, zwabionych obietnicą amnestii dla osadników. Wraz z nami na ziemie niczyją ruszył istny katalog cudaków typu była burdelmama z wianuszkiem pasterek, ex-kupiec uciekający na dźwięk słowa wierzyciel (i otwierający ogień na dźwięk słowa syndyk) oraz osobnik z drewnianą nogą, hakiem i wachtą majtków z ząbkowanymi kordelasami. W sumie i tak miło, że nie szli z nami sahuagini.

2. Najdziwniejsze indywiduum podróżowało jednak do Uroczyska. Był to przemieszczający się ciągnionym przez bezrękiego (i bezgłowego) golema z demobilu wozem krasnoludzki architekt zwany Feuer Frei. Desmond przydzielił nam go jako inżyniera. Nasz towarysz gęby przez kilka dni nie uchylił, cięgiem coś szkicując na przenośnym, przytroczonym do pasa pulpicie. Aaa, przepraszam, raz się odezwał, na postoju. Kazał nam przynieść wiadro moczu.

3. Duchowy mistrz owego cudaka – krasnoludzki architekt Gaudi zapoczątkował półtorej wieku temu nowy styl w architekturze, a inspirację znalazł właśnie na naszym Uroczysku. Na próbę wzniósł tam donżon, a doświadczenia wykorzystał przy projekcie dzieła swego życia – katedry w Ruorven. Problem w tym, że nie ukończył budowy, a każdy kto tego próbował, ginął na rusztowaniach w wyniku klątwy. Feuer Frei postanowił przed podjęciem prac najpierw – jak się wyraził – zrozumieć naturę naszego donżonu, zaczynając zgodnie z zapiskami Gaudiego od szczytu.

4. Posadzka wyłożona tam była kolorową mozaiką, której panele dawały się wciskać. W blankach znajdowały się cztery ponumerowane otwory strzelnicze. Skojarzyliśmy, że płytki w podłodze należy naduszać w kolejności odpowiadającej barwom widzianym przez okienka, np. niebo –> kolor niebieski –> strzelnica nr 1 –> jako pierwszy wciskamy dowolny niebieski panel mozaiki. Pod naszymi stopami uformowały się kręcone schody w dół, a że wiodły do pomieszczeń bardziej rozległych niż donżon, zrozumieliśmy, że jest to międzywymiarowa wbudowana weń kieszeń.

5. Zeszliśmy do okrągłej jak studnia izby o ścianach zbudowanych z pięciu położonych jedne na drugich kręgów kamienia. Między źle spasowanymi w poziomie głazami hulał wiatr. Wajdelotka usłyszała, że układa się on w melodię i odtworzyła ją uderzeniami miecza w pięciolinię na ścianach. Dźwięki zlały się, otworzyły się schody w dół.

6. Znaleźliśmy się w pachnącym żywicą rozwidleniu kopalnianych tuneli. Jeden z nich był elfi – o suficie uformowanym ze sklepionych świerków; drugi – krasnoludzki ze smołowanych stępli; trzeci – niziołkowy, przypominający wnętrze połączonych beczek. Wybraliśmy zły korytarz i po długim marszu trafiliśmy do punktu wyjścia, tyle że w powietrzu unosiła się woń fajkowego ziela. Zrozumieliśmy, że trzeba iść tunelem odpowiadającym zapachowi, a zagadki donżonu w Uroczysku testują nasze zmysły. Dotąd sprawdzono nasz wzrok, słuch i zapach. Czekały nas sprawdziany smaku i dotyku.

7. Właściwy tunel prowadził do komnaty z soli. W ściany wbudowane były cztery jaśniejące wewnętrznym światłem chrzcielnice. W każdej znajdowała się ciecz o innym smaku: słona, słodka, kwaśna i gorzka. Na postumencie leżało kropidło. Namoczyliśmy je solanką i chlapnęliśmy. Skropiona ściana rozpuściła się, otwierając drogę do kolejnego tunelu.

8. W jaskini znajdował się posąg śpiącej tytanki. Na ścianach wokół wisiały ponumerowane obrazy przedstawiające: lodowiec, ocean, pustynię i wulkan. Po dotknięciu we właściwej kolejności czymś zimnym, mokrym, suchym i gorącym, posąg rozbłysnął wewnętrzną poświatą i nawiązał z nami telepatyczny kontakt.

9. Tytanka przedstawiła się jako opiekunka wód pochodząca jeszcze z czasów, gdy elfy wyznawały bóstwa. Wzgórze w Uroczysku i zbudowany z jego kamieni donżon jest jej ciałem. To ona zadawała nam zagadki, które da się rozwiązać za pomocą podpowiedzi z natury. Tytania przebywa tu we wpół-uśpieniu, czekając aż świat sobie o niej przypomni. To ona nauczyła przed półtorej stuleciem Gaudiego nowego stylu architektury, by wzniósł na jej cześć wielką świątynię w mieście ludzi. Krasnolud z nieznanych Tytanii powodów nie dokończył dzieła. Pani Wód zapowidziała, że jeśli Feuer Frei dokończy budowy, spełni wszelkie nasze życzenia.

10. Poinformowalismy o naszym odkryciu biskupa Desmonda. Stwierdził, że pod katedrą w Ruorven znajduje się podobny grobowiec tytana jak w Uroczysku i także znajduje się nad nim labirynt zagadek, przez które on sam niegdyś z pomocą Miecza Gaudiego z wygrawerowanymi na klindze runami-wskazówkami jak się tam poruszać. W mieście „uśpiony” jest partner Pani Wód – tytan władający Ziemią. Takich miejsc, stanowiących dziś Nexus energii magicznej na Cerilii są setki, w wielu spoczywają uwięzieni przez elfy i krasnoludów w niemożliwych dziś do złamania pieczęciach Imprisonment pseudo-bogowie sprzed mileniów, władcy niszczycielskiej natury, dla kaprysu powodujący wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemii, tsunami i huragany. Nexus Ruorven jest stłumione przez wielowiekowy wpływ cywilizacji i przechowywaną tam relikwię dobrych bogów (kości papieża Piusa XIII zamordowanego tu przez Czerwonych Emirów w 1335), natomiast ten w naszej wsi jest dziki i niekontrolowany. Gaudi w porę połapał się, że zbudowanie świątyni według projektu tytanki może być podstępem i elementem jakiegoś niewyobrażalnie groźnego w skutkach rytuału. Dlatego nie dokończył konstrukcji, obłożył ją klątwą i po dziś dzień jako duch jest jej strażnikiem.

11. Feuer Frei dostał zakaz korzystania z nabytej wiedzy i zajął się malowaniem w katedrze fresków. My dostaliśmy zakaz badania katedry Świętej Rodziny i zapewnienie, że jeśli nie będziemy wchodzić do międzywymiarowej kieszeni w naszym donżonie, nic nam nie grozi. Mamy wrażenie, że Desmond coś ukrywa, a do podziemii katedry będziemy kiedyś musieli wejść, choć ponoć bez Miecza Gaudiego jest to pewna śmierć.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

pt lis 18, 2005 11:24 am

<span style='font-size:25pt;line-height:100%'>Campaign Journal 7</span>
"Druga pieśń wajdeloty o pochodzeniu istot błogosławionych przez żywioł"

... sesji wciąż nie rozegraliśmy, ale ze względów kompozycyjnych zostawiam tu dla niej miejsce
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

śr lis 23, 2005 6:59 pm

<span style='font-size:25pt;line-height:100%'>Campaign Journal 8</span>
"Dar Drugiej Siostry", na podstawie przygody do Monastyru wydawnictwa Portal

Mechanika jest tu

narratorem jest haker, to jakby jego pamiętnik

1. Zostaliśmy zaproszeni na wesele baronessy Flavii z rodu skłóconych z familią Savany Duornilów. Oliwy do ognia wielowiekowej wróżdy niedawno niechcący dolała nasza wajdelotka, trwale oszpeciwszy Sini Duornil – kuzynkę baronowej. Wszyscy (może poza pomienioną Sini) postrzegali uroczystość jako okazję do poprawy stosunków. A mnie i bratu inkwizycja kazała przy okazji zweryfikować pogłoski o pojawieniu się w okolicy ish, czyli takich pół demonów, pół faerie.

2. Na weselu spotkaliśmy dziesiątki znajomych z biskupem Desmondem na czele.

3. W weselną noc przyuważyłem (moim masterworkowym inkwizytorskim wzrokiem) przemykającego się przez park kapelusznika w pelerynie. Pobiegłem za nim przez labirynt żywopłotów o korytarzach zmieniających się w zależności od pory dnia i roku, by trafić na cmentarzyk, na którym zobaczyłem grób… panny młodej. Był na nim jakiś dziwny znak; jakby krzew o trzech gałęziach-spiralach. Zamaskowany zniknął. Wygląda na to, że celowo sprowadził mnie w to miejsce.

4. Wracając, dosłyszałem (moim masterworkowym inkwizytorskim uchem) odgłosy schadzki z parkowej kapliczki. Gdy nadepnąłem na gałąź, wyskoczył adoptowany syn Duornilów, stwierdził że przerwałem mu modlitwę i uciekł. Zastanowiło mnie, gdzie w takim razie jest jego partnerka. Dokonawszy oględzin świątyni dumania, odkryłem tajne przejście, wiodące do podziemnego korytarza. Tamże stwierdziłem obecność studni zaplombowanej kośćmi męczenników i spękanymi pieczęciami inkwizycji, czyli zejście do Podmroku. Tajny tunel wiódł dalej i kończył się w skrzydle pałacu z sypialniami córek baronowej. Czyżby rycerzyk miał romans z własną siostrą?

5. Zostaliśmy na poprawiny, aby zbadać grób i studnię. W ogrodzie natknęliśmy się na Echo – najmłodszą córkę baronowej, przeglądającą manuskrypt ze znakiem z mogiły jej siostry. Odmówiła wyjaśnień i odeszła.

6. Zbadaliśmy symbol na grobie - demonologia. Znów zjawiła się Echo. Nie pamiętała naszego spotkania sprzed chwili. Księgi nie miała, ale stwierdziła, że – owszem – wiele czyta, bo interesuje się geometrią. Tego znaku nie zna, pierwszy raz go tu widzi. Opatrzona nim mogiła nie należy do panny młodej, ale do jej imienniczki, pierwszej córki baronowej, która urodziła się martwa. A ona sama przyszła złożyć bukiecik na grobie babki – Livii, która nawiedziła ją nocą we śnie, rządając „daru drugiej siostry”. Dziewczyna bardzo przeraziła się, bowiem babka była za młodu niezwykle do niej podobna. Po głosie rozpoznałem (moim masterworkowym inkwizytorskim uchem), że to Echo miała nocą schadzkę.

7. Zdjęliśmy pieczęcie ze studni. Okazało się, że jest w niej woda. Mało tego, zaczęła ona wrzeć, a wśród piany dostrzegłem wizję kamienicy człowieka, od którego nauczyłem się hakerstwa. Weszli do niej nocą zamaskowani jak ninja osobnicy, zamordowali rodzinę nowych lokatorów, dokonali fachowej rewizji. Gdy schodzili do piwnicy, odczułem przemożny strach, który zmaterializował się w postaci bestii, która rozszarpała kilku napastników, a resztę zmusiła do ucieczki. Po chwili mordercy zjawili się w wydrążonej we wnętrzu wulkanu sali tronowej Gorgona. Czarny Książe skazał ich na śmierć i natychmiast zostali strąceni do krateru pełnego lawy i taplających się w niej czerwonych smoków. Usłyszałem kobiecy głos: „Mogę dać ci moc kontrolowania bestii!” i wizja rozwiała się. Savana, Lorran i Tristian najwyraźniej też doświadczyli transu, ale każde innego i nie chcieli się ze mną podzielić szczegółami. Zapieczętowałem studnię. Ach, ci Duornilowie! Mając takie atrakcje nie powinni organizować wesela.

8. Podczas kolacji najstarsza córka baronowej – Lucinda – zaprosiła dyskretnie naszego fechmistrza na spotkanie „po zmroku, na Pagórku Cyprysów”. Stawił się. Okazało się, że nie chodziło o randkę, ale kolejną tajemnicę. Otóż Lucinda, mężatka, wdała się w romans z kawalerem z Andali (leżącego nieopodal miasteczka Duornilów). Wstydząc się swojej zdrady i słabości, zerwała i oto nocą w jej komnacie pojawił się (jak wywnioskowaliśmy z jej opisu) quasit, którego ledwo odegnała krucyfiksem. Milady nabrała podejrzeń, że odtrącony kochanek wynajął dla zemsty jakąś czarownicę. Słusznie obawiając się o swoje bezpieczeństwo i duszę, Lucinda poprosiła nas o eskortę podczas swej wizyty w Andali, kiedy to planowała ostatecznie rozmówić się z amantem.

9. Ostatni dzień wesela zszedł na polowaniu, podczas którego cudów męstwa (tak, to dobre słowo na zmasakrowanie niedźwiedzia jednym ciosem włócznią) dokonała panna młoda oraz na myśliwskiej uczcie z bigosem.

10. Bladym świtem ruszyliśmy powozem Lucindy do Andali – ostatniego ludzkiego miasteczka na Mithrylowym Szlaku Lannamana, leżącego tuż u podnóża Baruk-Azhik, a znanego z krasnoludzkiego akweduktu zakończonego wielką cysterną. Milady planowała najpierw rozmówić się z miejscowym kapłanem-prezbiterem, ale ponieważ ten wyjechał chwilowo z posługą, zaprosiła nas do swego pałacyku na śniadanie. Nagle dostaliśmy od obserwatora sygnał, że ksiądz wrócił, ale nie sam, bo wlókł wespół z miejscowymi mętami zawinięte w płaszcz ciało.

11. Biegnąc na plebanię, zobaczyliśmy… naszą pannę młodą w nocnej koszuli, szamocącą się w zaułku ze zbirami. Gdy ruszyliśmy z odsieczą, okazało się, że w strój ewidentnie należący do Flavii przebrała się jakaś Cyganka, w ten sposób wciągając nas w zasadzkę. Ci z obwiesiów, którzy nie zdążyli uciec, zginęli. Wynajał ich na nas prezbiter – Julian Valens (nota bene mój znajomy z seminarium i z wesela Flavii, której trzy dni temu udzielał ślubu).

12. Na plebanii znaleźliśmy tunel, łączący ją z podkościelnymi kryptami, wielokondygnacyjnymi, przerobionymi na tajną kaplicę złego bóstwa. Ruszyli na nas szkieletalni akolici pod wodzą quasita, gdy w tym czasie Valens oprawiał nagą, rozciągniętą na sarkofagu Flavię. Udało się nam ją ocalić. Uciekający kapłan, spiętrzył magią wodę i do krypt spłynęły tony cieczy z cysterny. Uciekając przed potopem i niesionymi przezeń sakrofagami, płynąc jakimś zalanym tunelem, wydostaliśmy się do zatopionego miasteczka.

13. Prezbiter został pojmany. Starał się podawać za ofiarę przeklętego hełmu zmiany charakteru, ale wkrótce na jaw wyszło, że był kapłanem Krieshy, czerpiącym moc z przeklętej księgi, która została rozmoczona w zatopionych kryptach. Nie ze mną jednak takie glosy – jestem wszak skrybą z inkwizycji! - przez jedyne trzy dni wiedzę z „Opisania demonów” Deriana i przesłuchiwanego wydobyłem. Valens od swej mrocznej bogini dowiedział się, że babka Flavii zawarła pakt z demonicą zwaną Eumeną lub pospoliciej Czarną ćmą, na mocy którego miała uzyskać jej wsparcie w postaci wiedzy z Otchłanii, możliwości kontrolowania pomniejszych bestii, zsyłania na wrogów (a zwłaszcza ich płodów) klątw oraz nauki magii pomocnej w dyplomacji. Krótko mówiąc, Livia chciała wzmocnić pozycję podupadającego rodu. Rytuał narodzin Czarnej ćmy, której symbol widzieliśmy na grobie, trwa trzy pokolenia: kokon, poczwarka i pełna postać rozwijają się w łonach drugich sióstr. Valens za pomocą magii uwiódł Lucindę, ale dowiedziawszy się o śmierci w chwili narodzin pierworodnej córki, uznał że pomylił się w rachunkach i nosicielką jest Flavia. Dlatego ją porwał i próbował zdominować. Znakiem narodzin Eumeny jest nienormalnie bujny rozkwit roślinności i pękanie świętych symboli, co niestety dało się zaobserwować.

14. Przedstawiliśmy sprawę baronowej Duornil, która nie podzielając zapału swej matki do wzmacniania pozycji rodu demonologią (wolała małżeństwa z bogatymi starcami), zaoferowała nam 20.000gp za wyeliminowanie zagrożenia. Wyznała, że Livia była wyznawczynią odłamu druidyzmu zwanego Starą Drogą, za co właśnie popadła w niełaskę. Pokrótce: Stara Droga była wspólną religią ludzi i ish. Matriarchalną społecznością zorganizowaną na podobieństwo mrowiska rządziła arcydruidka Wielka Matka ish, a potem ludzkie kobiety. Do dzisiaj przetrwał tytuł Hrabina Matka. Wszystkie kobiety były kapłankami, wierzyły w reinkarnację, której ostatnim stadium jest boskość, a demony są istotami, które jako ludzie wypadły z cyklu reinkarnacji, nadmiernie związując się z jednym z niezliczonych bóstw. Kilka wieków temu nadeszła krucjata. Władczyni, wiedząc że nie ma szans w walce, a Kościół Świętej Rodziny nigdy nie zaakceptuje społeczeństwa, w którym demony mają takie prawa jak ludzie, zdradziła swoich nieludzkich poddanych, wydając ich na pastwę krzyżowców, sama zaś przyjęła chrzest. Do dziś w lasach ukrywają się niedobitki zdziczałych nienawidzących szlachcianek z Coeranys ish. Grób Livii w parku to atrapa dla zmylenia inkwizycji. Prawdziwym miejscem jej pochówku jest leśny kurhan, którym opiekują się ish.

15. Na pogańskim, położonym pośród malarycznych bagien cmentarzysku złożonym z tysięcy kurhanów porastających przypominające ośmiornicę wzgórze, odnaleźliśmy grób Livii. W ustach mumii znaleźliśmy pakt z Eumeną. Okazało się, że okultystka na dwa sposoby zabezpieczyła się przed zdradą ze strony biesa. Po pierwsze zabójczym dla Czarnej ćmy był sam dotyk jej starszej siostry. Po drugie przed narodzinami Eumeny z zaświatów został przywołany duch Livii, by móc osobiście kontrolować bestię. W najwyższą spiralę symbolu wpisano imię obecnej baronowej. Zrozumieliśmy, że panna młoda - Flavia była nosicielką poczwarki demona, a ćma narodzi się dopiero z jej córki.

16. Przy wyjściu z grobowca zaskoczyły nas ish. Walkę przerwała ich przywódczyni, znana mi z ogrodu postać w kapturze i pelerynie. Pół-demony, obawiając się zdolnej kontrolować pomniejsze bestie Eumeny, pozwoliły nam odejść, sugerując że zniszczenie cyrografu może odesłać bądź ducha, bądź demona.

17. Po powrocie do tonącego w kipiącej roślinności pałacu Duornilów doszła nas straszna wieść. Flavia, która brała ślub, by urodzić dziecko już jako mężatka, zaczęła rodzić. W czwartym miesiącu!

18. A ponieważ złe wiadomości chodzą parami, wkrótce usłyszeliśmy, że na świat przyszły bliźniaczki.

19. Na rękach matki noworodek przekształcił się w kobietę-motyla z porcelanową maską na twarzy. Oślepiony blaskiem wieczoru demon miotał się bezładnie po komnacie, ciosami skrzydeł masakrując domowników. Wreszcie wyfrunął przez okno i skrył wśród tonących we mgłach żywopłotów. Pojawił się i duch babki, lecz podarcie cyrografu odesłało go do Otchłanii.

20. Początkowo demon próbował nas kusić wizjami, tak jak niegdyś przy studni. Widząc jednak, że jesteśmy na to odporni, zaatakował i zginął pod ciosami naszych specjalnie przygotowanych magią wajdelotki ostrzy.

21. Zyskaliśmy nagrodę w złocie, a ród Savany deklarację neutralności Duornilów.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

czw lis 24, 2005 3:56 pm

<span style='font-size:25pt;line-height:100%'>Campaign Journal 9</span>

na podstawie pomysłu Wanderera z wątku "Pomysły na Księgę Potworów"
Tosse "Piołun" Kappinen

Trzecia Istota Błogosławiona przez Żywioł

1. Gdy wracaliśmy z "wesela", Tristian poczuł, że nieopodal znajduje się inna istota błogosławiona przez żywioł. Znał to uczucie, bo doświadczył go już, gdy polowała na niego druidka Shineera „Błogosławiona przez Żywioł Ognia”.

2. Akweduktem z Andali (ponad krainą tysiąca stawów) udaliśmy się w krasnoludzkie góry, skąd dobiegał impuls.

3. Za rudokopem zaczynał się żleb pnący się ku Czarcim Skałom. Ostrzeżono nas ukrywa się tam potwór odpowiedzialny za zniknięcia w ostatnim czasie kilku gwarków.

4. W jaskini znaleźliśmy zdziczałą niedorozwiniętą krasnoludzką dziewczynkę o rysach wskazujących na domieszkę żywiołu ziemi we krwi. To ona emanowała aurą. Niestety nie potrafiła mówić.

5. Wkrótce z głębi jaskiń wyszedł jej opiekun – kamienny olbrzym i rozpaczliwie zaczął szukać swej maskotki.

6. Zabraliśmy dziecko do pobliskiego monasteru Moradina. Kapłani zgodzili się odprowadzić dziewczynkę na wychowanie do krasnoludzkiego miasta. Mieliśmy się zgłosić za rok, by poznać szczegóły.

7. Niedługo po powrocie do Uroczyska usłyszeliśmy, że ów olbrzym – zwany Tosse "Piołun" Kappinen – wespół ze swoimi ziomkami i jakimiś tresowanymi gigantycznymi żukami zaatakował kopalnię rudy pod żlebem. Zginęło kilku górników, a tan Urwiska Lamentu (taki krasnoludzki odpowiednik naszego barona) poszukuje nas w charakterze podejrzanych.

8. Coś mi mówi, że spieprzyliśmy sprawę – raz, że poginęły pośrednio przez nas krasnoludy i trudno je będzie teraz udobruchać, dwa, że straciliśmy z oczu Błogosławioną, która może namierzyć Tristiana i jeśli nasi wrogowie dotrą do niej pierwsi, będzie po moim bracie.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

ndz lis 27, 2005 6:06 pm

<span style='font-size:25pt;line-height:100%'>Campaign Journal 10</span>
"St. Anton's Fire", na podstawie przygody wydawnictwa TrollLordGames

Tym razem inspiracją był post Shiraka z tego wątku.

1. Sława zdobyta w Duornil zaprocentowała! Dwaj zaufani elfi słudzy baronowej Adriany z St. Conner w Bogsend – Niall i Finn – przekazali nam prośbę swej pani o pomoc w sprawach osobistych i dyskretne stawienie się za 3 dni po zmierzchu przy bramie jej "miasteczka koło wodospadu".

2. Po drodze, podczas burzy zaskoczył nas troll imieniem Skrel-Tor, żądając jedzenia. W zamian za nasz suchy prowiant zaoferował eskortę, z czego się wywiązał.

3. Niall i Finn czekali w umówionym miejscu. Okazało się, że w miasteczku panuje godzina policyjna, baron rozkazał więzić podejrzanych przybyszy i nasi pośrednicy musieli skłamać na bramie, że jesteśmy tajnymi sługami władcy.

4. Niall i Finn poprowadzili nas boczną, ciemną uliczką przy murze przez gródek tak uśpiony, że nawet pies nie zaszczekał. Wystraszył nas jedynie wielki kruk o czerwonych ślepiach, który z furkotem zerwał się z dachu nad nami i pofrunął w noc. Dopiero po kilku dniach dowiedzieliśmy się, że był to pół-vrock chowaniec Brygidy – nadwornej magiczki i kapłanki, który szpiegował elfy, a potem nas. Próbował nas rówież śledzić znany paranoik i pieniacz sierżant Finley o’Dair z bramy.

5. Tajnym podziemnym tunelem z piekarni dostaliśmy się na mroczny, obserwowany przez zamkowe gargulce dziedziniec, a potem kuchenną furtą do komnaty, gdzie czekała baronowa. Towarzyszyli jej dwórka i twardziel o nieufnym spojrzeniu z ręką na rękojeści miecza (jak się potem dowiedzieliśmy były zabójca z Mastifów Mroku – imieniem Shaemas – przysłany tu by zabić barona, pojmany i ułaskawiony przez Adrianę, za co odwdzięcza się dozgonną służbą).

6. Baron Aeric od roku, czyli od śmierci syna z ręki nieznanego skrytobójcy, popadł w apatię, ale z zeszłym tygodniu oszalał. Wprowadził po zmroku godzinę policyjną. Zabarykadował się w skarbcu, obwiesił drzwi ikonami i obstawił zaufaną strażą z magicznymi mieczami. Nikogo, nawet żony nie wpuszcza, nieustannie się modli, płacze lub atakuje duchy. Jedynie prezbiterka Brygida (nie mająca własnych dzieci kobieta prowadząca sierociniec) ma do niego dostęp z jedzeniem i sakramentami.

7. Wezwana kapłanka poinformował nas, że milord nie jest opętany (sprawdzała). Może to obłęd, może nie, bo z jego bełkotu wynika, że nawiedza go duch zabitego syna. Brygida sprawdziła zamkowe krypty, ale tam wszystko jest w porządku. Baronowa poprosiła nas o uratowanie męża. Dla własnego bezpieczeństwa, mamy unikać kontaktów z baronem strzeżonym przez fanatycznie mu oddaną kapitan Karen Barrows.

8. Zatrzymaliśmy się w trzypiętrowej, położonej przy ryneczku oberży Hyattów. Usługi Mileny (wiecznie walczącej ze źle skrojoną suknią) i jej syna Jonathana (zastępującego chorego, starego ojca) opłaciła baronowa. Naszymi łącznikami pozostali Niall i Finn.

9. W izbie oberży zagadali nas Gareth i Alex Lawson – miejscowy kapitan Strażników Dróg i jego brat weteran Mhorów w randze kapitana, bawiący w mieście przejazdem i podnajęty przez Karen Barrows jako dodatkowy ochroniarz oszalałego barona. Dali nam do zrozumienia, że wiedzą dla kogo pracujemy i nie będą nam przeszkadzać, póki nie dostaną takiego rozkazu od władcy. Zasugerowali, że baron miał kochankę, jedną z dwórek, nadobną Bethany, która niedawno została oddalona, a że ponoć zna się na magii, to może się mścić. Zastrzegli, żeby nie mówic o tym baronowej.

10. Trafiliśmy na kilka fałszywych tropów: w oberży zatrzymali się: Abigail i Tobias Candy – stale przekomarzające się, przybyłe po zapasy dzieciaki karczmarza z pobliskiej wsi oraz Jerome – głuchawy wieśniak, który wykopał na swoim polu złoto, sprzedał gospodarstwo i żyje w miasteczku z kapitału. Karczmarka zaś zasugerowała, że baron poluje na swego syna z nieprawego łoża, który organizuje w Bogsend spisek, by zagarnąć dziedzictwo... ale coś jej się chyba pomyliło z sąsiednią baronią Wilka.

11. Kochanka barona imieniem Bethany Clayton okazała się delikatną i rzeczywiście piękną nastolatką, sierotką po zabitym w wypadku w kuźni zamkowym kowalu, wychowaną przez baronową wśród dwórek. Dziewczyna zakochała się w swoim panu, a on nie potrafił oprzeć się pożądaniu i raz doszło między nimi do zbliżenia. Od tej pory Bethany nie mogła spojrzeć baronowej w oczy i wyprowadziła się pod pretekstem opieki nad chorym stryjem do mieszkanka w mieście, które sponsoruje jej baron przez Lawsona. Dziewczyna nie była żadną wiedźmą, ani nie miała nic wspólnego z obłędem swego pana. Znała za to jego największy sekret – to on sam, pod wpływem zrodzonych przez koszmary podejrzeń, zabił nocą w pół-śnie swego syna. Z pomocą Bethany zatarł ślady. Baron jest przerażony, że to zemasta zza grobu, a żona się dowie o zbrodnii.

12. Mała złodziejka-skrzypaczka Dellany chciała nam sprzedać fałszywą biżuterię. Wśród fantów znajdował się talizman Heartstone (lekko magiczny i wart 1800gp), który urwiska ukradła ze skrzyni w pokoju kupca sukiennego z oberży.

13. Blake – kupiec sukienny z oberży okazał się sługą dobra w przebraniu – znachorem – wędrownym uzdrowicielem niezdolnym skrzywdzić bliźniego, przysłanym przez inkwizycję. Na zarzut, że ani ja, ani Tristian nigdy nawet o nim nie słyszeliśmy, odparł że jest tajnym współpracownikiem św. oficjum. Pytany o talizman, odparł, że to trofeum. Zażądał zwrotu swej własności i wyjaśnienia, skąd ją mamy. Nie mając serca wsypywać Dellany, obiecaliśmy osobiście ukarać sprawcę. Próbowaliśmy zbadać magią charakter Blake’a, ale uniemożliwiły to jego zabezpieczenia. Z relacji świadków wynikało, że znachor był obecny w St. Conner także przed rokiem w czasie śmierci syna władcy. Blake nie zaprzeczył, stwierdził że jako znachor stale podróżuje po Coeranys. Na pytanie w jaki sposób chce pomóc baronowi, odparł że już od kilku dni leży krzyżem w kościele przed relikwiarzem z prochami św. Connera, próbując wymodlić wskazówki od bogów, i nazajutrz uzyska odpowiedź. My rówież pomodliliśmy się, co w przyszłości dało zaskakująco dobre efekty.

14. Poprosiliśmy Brygidę o odprawienie wróżb odnośnie wielce podjerzanej persony znachora. Efekty przeszły najśmielsze oczekiwania, a potrójne deus-ex-machina przypisać trzeba bliskości relikwii. Okazało się, że Blake odprawia rytuał mający sprofanować ją i zmienić swą moc uzdrawiającego dotyku na dotyk zabójczy. To on zsyła koszmary na barona dla odwrócenia uwagi.

15. Natychmiast otoczono kościół, a my-inkwizytorzy ruszyliśmy, by aresztować obrazoburcę. Drogę w kruchcie zastąpiła nam projekcja nie kogo innego tylko papieża Benedictusa XXI, czyli dawnego biskupa Alisandra LeOrffena. Oświadczył, że interesuje go los Blake’a, a wybór co do jego przyszłości pozostawia nam: możemy go aresztować i skazać, ale możemy wybrać dużo niebezpieczniejszą dla nas drogę wniknięcia w koszmary trapiące znachora, wykorzenienia z nich zła i ocalenia go w ten sposób przed ostateczną przemianą. Bez wahania zgodziliśmy się. Mniej odwagi wykazali Lawsonowie, ale zastąpiła ich niespodziewanie kapitan Karen Barrows. Bridget podarowała nam wszystkie swoje mikstury. Dzięki Wciągającym Pieśniom Savany wnikneliśmy w świat koszmarów znachora.

16. Pierwszy „sen” rozgrywał się we wczesnej młodości Blake’a. Jego ojciec był oficerem Krwawego Admirała. Pewnej nocy żołnierze z Roesone (poszkodowanej przez Krwawego Admirała krainy) przybyli się zemścić do ich domu umieszczonego w rozłożystym dębie o pniu okolonym kilkoma dachami na kształt pagody. Napastnicy przetrząsnęli budynek, oficera nie zastali. Wkroczyliśmy, gdy zabierali się do przesłuchiwania matki osłaniającej kilkuletniego Blake’a. Powaliliśmy dwóch krasnoludów, jednego z żelazną brodą, drugiego z wyrzutnią bełtów ukrytą w tarczy, a aktywującą się po uderzeniu. Czarnowłosa, cała ubrana na czarno wojowniczka ze śnieżnobiałym warkoczykiem i w białych butach oraz jej dowódca zbiegli.

17. Drugi „sen” rozegrał się w lesie Erebannien, gdzie Lisica wespół ze swym synem Mordredem zorganizowali specjalny trening duchowy dla nowego ucznia, jak wynikało z ich słów „pozyskanego dzięki zaaranżowanemu osieroceniu małego znachora”. Syn lykantropki i Blake uciekali przed jakimś kolczastym niedźwiedziem, gdy wtem wpadli na leśną polanę, na której był przywiązany łańcuchami do drzewa pegaz. Mordred w biegu radził Blake’owi skorzystać z sytuacji: "Niech bestaia zajmie się bezbronnym, a my dzięki temu bezpiecznie uciekniemy!". Tak się stało i to Lorran, i Karen musieli bronić pegaza.

18. Ostatni „sen” rozegrał się w Otchłanii, gdzie z pomocą LeOrffena dotarł niegdyś znachor Św. Conner, by swym dotykiem – zbawiennym dla współwyznawców, a zabójczym dla cudzoplanowców – szerzyć spustoszenie wśród demonów. Bezradne biesy wynajęły Lisicę, oferując jej w zamian „błogosławieństwo” półdemonicznej krwi. Stanęliśmy w obronie przyszłego świętego, powalając zarówno Mordreda jak i jego kolesia sadystę ze skórzanym krzyżowym ochraniaczem na twarzy i z wydepilowaną klatą. Niestety wykorzystała to driada, podszedłszy w niewidzialności, przystawiwszy kuszę do skroni Connera, zapewniła mu miejsce w hagiografii, odstrzeliwując mu pół czaszki wraz z mózgiem. Jej partnerka, też dziwożona odpierała nasze ataki wirując płaszczem z liści, który czynił ja na-wpół eteralną, gdy tymczasem sama kuszniczka dobyła klingi z podłużnym otworem w środku, próbując nas rozbrajać. Samej Lisicy pokonać nam się nie udało, ale nim opuściliśmy awaryjnie pieśń, Savana zdemaskowała przed Blake’ iem intrygi lykantropki i przestrzegła go przed pomysłem przemiany swego dotyku z leczącego na morderczy za sprawą profanacji prochów św. Connera.

19. Projekcja papieża Benedictusa XXI przepuściała nas do Blake’a. Znachor przerwał plugawy rytuał i oddał się w ręce sprawiedliwości. Baronowa zaoferowała mu wolność, jeśli odkupi swe grzechy. Wyleczył barona, wskrzesił jego synka i ruszył z pielgrzymką do Miasta Anurii, by ojciec święty wyznaczył mu pokutę. Postanowiliśmy wraz z Karen mu towarzyszyć, licząc po cichu na audiencję.

20. „Na podróż” baronowa dała nam 3000gp.

21. Podczas rejsu z widocznego na horyzoncie lasu Erebannien przyleciał ocalony przez Lorrana i Karen pegaz, oferując im w ramach wdzięczności swą przyjaźń.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

wt gru 27, 2005 5:49 pm

zahaczka
BG znajdują pisany kobiecą ręką fragment starego dziennika:

(sorry za styl Sienkiewicza, ale ostatnio sie naczytałem i czasowo zainfekowałem)

Wreszcie po niezliczonych miesiącach tej dziwnej niewoli, po kilkuset dniach rytualnego powtarzania tych samych kroków i sztychów, gdy spowszedniały mi nawet obelgi, upokorzenia i razy nauczycielki, po wymianie ciosów tak błyskawicznej, że myśli i uczucia nie nadążały za instynktem, udało mi się sklinczować jej rapier. Przez ułamek sekundy, który trwał wieczność, mogłam wbić ostrze w jej odsłonięty bok, od strony serca. Za nadgartki przyciągnęłam ją ku sobie, tak że znalazłyśmy się twarzą w twarz. Dostrzegłam w jej oczach strach, niepewność i wściekłość. Przemocą uniosłam jej rękę z lewakiem i pocałowałam w wierzch dłoni, tak jak całują mężczyźni, jednocześnie zwalniając chwyt. Fechmistrzyni odskoczyła, wydając krótki okrzyk udawanego bólu i maskowanej rozkoszy; jak nastolatka, której mężczyzna pierwszy raz powiedział komplement. Ogarnął mnie entuzjazm skaczący płomieniem w sercu, że oto zdradziła się przede mną z uczuciami, okazując coś więcej niż wyrachowane zło. Bałam się, że śmiercią zapłacę z tę demaskację i jednocześnie pragnęłam więcej i więcej ryzyka.

Nauczycielka pchnęła mnie na materac w rogu izby. Nie stawiałam oporu. Przeciwnie, czując jej dotyk krągły na piersi i rytmicznie poruszający na sromie, pragnęłam oddać się jej ostatecznie, wynagrodzić upokorzenie w szermierce i jednocześnie chłonąć, chłonąć dobre uczucia, których nie doświadczałam dotąd w niewoli. Leżała na mnie, a ja tuliłam się jak dziecko, wędrowałam dłońmi po aksamicie jej pleców, na których mimo godzin ćwiczeń, nie czułam ni kropli potu. Nieprzymuszenie odsłoniłam szyję. Potwierdziło się to, co podejrzewałam od dawna. Zęby fechmistrzyni zatopiły się w moim karku. Nie czułam bólu, jedynie ciśnienie toczonej krwi i pragnienie całkowitego oddania się.

Kochałyśmy się wśród terkotu kołowrotków i skomplikowanych maszyn dziewiarskich, które prawdopodobnie dla oszczędności miejsca ustawiono w każdej niemal komnacie tych dziwnych podziemi.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

ndz kwie 23, 2006 9:47 pm

Będąc chory miałem trochę czasu i przepisałem Campaing Journal, usuwając z tekstu trudne do zrozumienia skróty myślowe i dwoje narratorów. Tekst poniżej jest w sumie podobny do powyższego, ale dużo bardziej zrozumiały... no i pozbawiony formatowań i grafik.<br /><br />Dziennik Lucjusza hakera magii<br /><br />Drużyna na poziomie 1.<br /><br />Sesja 1: Haker<br /><br />Nazywam się Lucjusz. Jestem młodszym synem rycerza spod Ruorven – stolicy hrabstwa Coeranys we Wschodnich Marchiach Królestwa Anurii. Po ukończeniu giermkowania na dworze biskupim, zostałem skrybą w inkwizycji. Mój starszy brat Tristan był tam akolitą. <br /><br />Cała heca miała początek w roku 1375, gdy w moim otoczeniu zaczęły dziać się rzeczy nadprzyrodzone: a to plik dokumentów podniósł się z biurka i wyfrunął przez okno w bezwietrzny dzień, a to inkwizycyjnyjne pergaminy uległy samozapłonowi. Nie pomogły nawet czary braci ze świętego oficjum. <br /><br />Dość szybko odkryłem, że nadprzyrodzone wypadki zdarzają się wyłącznie w mojej obecności. Obawiając się, by z inkwizytora nie zdegradowano mnie na przesłuchiwanego, postanowiłem nie zgłaszać dalszych problemów zwierzchnikom i samodzielnie rozwiązać zagadkę. <br /><br />Miałem trop. Zauważyłem, że obserwuje mnie jakiś obmierzły starzec. Próbowałem go śledzić, ale teoria pracy detektywa znana mi z opowieści kolegów nie wystarczyła; podejrzany zauważył mnie i znikł. Następnego dnia jakaś wewnętrzna moc przejęła nade mną kontrolę. Nieświadomie wykradłem z biura świętego oficjum archiwum. Nie będąc panem samego siebie, wywołałem pożar dla zatarcia śladów.<br /><br />Z tragicznego opętania „obudziłem się” nazajutrz, leżąc skrępowany w opuszczonym młynie. Zamaskowany osobnik rozciął moje więzy, mówiąc: „Dziękowałem bogince nocy, gdy zobaczyłem nocą w zrujnowanych foluszach pojedynczego frajera, czyli ciebie. Miałem cię skubnąć, a zamiast tego ledwo cię złapałem, gdy próbowałeś się rzucić pod koło wodne. To była dobra widomość… mam też złą…” – tu pokazał mi inkwizycyjny list gończy z moją podobizną, w którym oskarżano mnie o kradzież archiwum. Bandzior, odchodząc, dodał: „Kolegi kryminalisty skubał nie będę, zachowaj swoje złoto, daj je bogince nocy za ocalenie. Obyśmy się więcej nie spotkali”. Z trudem zacząłem sobie przypominać zdarzenia z wczoraj. Jedynym miejscem, które zapamiętałem, a w którym mogłem stracić wolumin archiwum była kamienica o czarnych okiennicach. Samemu będąc ściganym, musiałem ją odnaleźć.<br /><br />Budynek stał w dzielnicy patrycjatu. Od miejscowych włóczęgów dowiedziałem się, że zajmuje go osobnik o wyglądzie podobnym do prześladującego mnie obmierzłego starca. Okazało się, że gospodarza nie ma w domu, bowiem w pośpiechu wyjechał bryczką z miasta. Włamałem się do środka i odnalazłem archiwa inkwizycji. Znalazłem także dziennik gospodarza, z którego dowiedziałem się, że ma on na imię Faradok i jest jedynym na świecie posiadaczem zapomnianej i zakazanej wiedzy o hakerstwie magii. Co to?<br /><br />Hakerstwo magii powstało na milenia przed Deismaar, gdy Cerilią władała rasa energonów. Zostali oni zaatakowani przez formitów z innego wymiaru. Armia najeźdźców posiadała wspólną jaźń. Obraz widziany oczami pojedynczego owada, był znany całej armii, rozkaz królowej mrowiska był w ułamku sekundy wykonywany przez tysiące wojowników, zupełnie jakby sami o tym właśnie pomyśleli. Do mrowiska formitów wdarli się energoni z Cerilii pod wodzą arcykapłanki Bestianubis, która opętała królową roju i przekazała owadziej armii fałszywe obrazy. Nie były to jednak samobójcze ataki, ale starannie zaplanowana kampania w wyniku której Bestianubis nie tylko zniszczyła formitów, ale i usunęła głównych konkurentów do władzy nad swoją rasą. <br />Po objęciu tronu, arcykapłanka wykorzystała wiedzę o zbiorowej jaźni do eksperymentów magicznych i połączyła mózgi kapłanek w magiczną sieć, która z czasem rozrosła się do kilkuset jednostek. Osiągnęła niewyobrażalną tyrańską potęgę, której kres położyli bogowie… poczuli się bowiem z jej strony zagrożeni. Zesłali na Cerilię zlodowacenie, które położyło kres imperium i hakerstwu magii. <br />Tak się przynajmniej wydawało… bowiem Bestianubis zahibernowała się i przetrwała w letargu kilka mileniów, by przebudzić się w czasach współczesnych. W 1371 roku dwóch potężnych i chciwych poszukiwaczy skarbów odnalazło tablice, na których Bestianubis spisała rytuał swego odhibernowania skonstruowany tak, że każdy etap zapewniał znalazcom nowe moce (w tym hakerstwa magii), o ile będą wykonywać instrukcje z tablic. Ceremonie wymagały masowych ofiar z ludzi. Żądni potęgi poszukiwacze skarbów złożyli je, wywołując zarazę w stolicy Mhoried. Miejscowe władze zdemaskowały ludobójców. Jeden z nich spłonął na stosie. <br />Drugi – niejaki Herengar – zbiegł do Gorgon’s Crown i zdradził najpotężniejszemu awnsheghlienowi Cerilii teorię hakerstwa magii. Gorgon nakazał uciekinierowi na próbę przejąć kontrolę nad akademią magii w Darkhold. Gdy ten zdominował kilku liczów i wydało się, że sam jest zdominowany przez jakąś wyższą moc, Gorgon uznał że igra z potęgą, która go przerasta i skazał Herengara, i nieszczęsnych liczów, na śmierć. W tym samym czasie paladyni z Mhoried wydobyli kapsułę hibernacyjną Bestianubis spod swojego miasta i wyteleportowali ją w najgłębsze miejsce oceanu.<br /><br />Obmierzły starzec był kamienicznikiem z Kal-Saitharak, który wynajmował piętro Herengarowi. Gdy słudzy awnsheghliena aresztowali jego lokatora, odnalazł ukryty dziennik Herengara. Pojął że dzięki tym zapiskom zdobędzie potęgę. Zbiegł z Gorgon’s Crown w 1371 i ukrył się w Ruorven. Jak dotąd nie szukali go agenci Gorgona, więc prawdopodobnie awnsheghlien nie dowiedział się o istnieniu ukrytych notatek. <br /><br />Przez trzy lata obmierzły starzec uczył się hakerstwa magii, studiując i kontynuując dziennik. Pierwszą ofiarą pojmaną przez niego w Magiczną Sieć byłem ja – nieprzebudzone małe Źródełko Magii, które Faradok wykorzystywał jako nieświadomy zbiornik magii i niewolnika (tzw. źródło-zombie) umożliwiający mu zdalny dostęp do archiwów inkwizycji i mojego brata Tristana, którego prześladowca rozpoznał jako arcy-potężne Źródło Magii.<br /><br />Sesja 2: Błogosławiona przez Ogień<br /><br />Z ostatniego wpisu w dzienniku wynikało, że mojemu bratu grozi śmiertelnie niebezpieczeństwo, bowiem pewna druidka fire genasi dokładnie w tej chwili próbuje go zabić z pomocą dwóch wynajętych bandziorów z Vosgaardu. Faradok wyjechał z Ruorven właśnie po to, by ratować swoje ulubione Źródło.<br /><br />Brat został samotnie wysłany przez inkwizycję do byłego kręgu druidycznego kilkanaście mil od miasta, gdzie miał kopiować runy z menhirów. Natychmiast ruszyłem na ratunek, po drodze organizując konie i pomoc naszego kolegi z Ruorven i dobrego szermierza – Lorrana.<br /><br />Jako pierwsza dotarła do kręgu druidka. Z pomocą bandziorów obezwładniła Tristana i przywiązała go do menhiru w celu rytualnego przejęcia mocy. Uniemożliwił jej to obmierzły dziad. Wywiązała się walka, do której przyłączyliśmy się z Lorranem. Obmierzły dziad zginął pod szablą naszego kolegi. Tristan został ocalony. Ja podjąłem zaś najważniejszą decyzję w życiu – postanowiłem kontynuować badania Faradoka. Zataiłem przed bratem kim obmierzły starzec był naprawdę, mówiąc że mieliśmy do czynienia ze zwykłym magiem, który mnie zauroczył, żeby zdobyć archiwum. Druidkę postanowiliśmy oddać w ręce inkwizycji w Ruorven, licząc że dzięki temu zostanę zrehabilitowany.<br /><br />Mój plan powiódł się. Brat i ja braliśmy udział w przesłuchaniach druidki. Zeznała, że zwie się Shineera Błogosławiona przez Żywioł Ognia. Jest związana z Mastiffami Mroku, czyli wywiadem wrogiego nam hrabstwa druidycznego. Wraz z Mastiffami uczestniczyła w Ruorven w obrzędzie tajnej organizacji zwanej Kultem Czarnego Księżyca, gdzie usłyszała, że świat czeka kataklizm, a poprzedzi go starcie błogosławionych przez żywioły istot. Ta z nich która zwycięży i zawłaszczy moce pozostałych, zostanie wielkim mistrzem Kultu i zdecyduje o losach Cerilli. Błogosławiona przez Żywioł Ognia uznała, że chodzi o nią. Zgodnie z panującym wśród Mastiffów Mroku przekonaniem że Czarny Księżyc to farsa, postanowiła działać na własną rękę i podjęła próbę zabicia istoty błogosławionej przez żywioł wody, czyli mojego brata, którego obecność wyczuwała (z wzajemnością) od momentu przybycia do Ruorven.<br /><br />Nieboszczyk Faradok także bywał na spotkaniach Kultu, szukając tam Źródeł Magii. Skojarzył aurę Tristiana z aurą druidki, poszedł jej śladem i podsłuchał, jak wynajmuje bandziorów.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

ndz kwie 23, 2006 9:52 pm

Sesja 3: Wajdelotka<br /><br />Po zakończeniu procesu Shineery oddałem się studiom dziennika Herengara/Faradoka. Znajdowała się tam lista osób, których zhakowanie uczynić miało z obmierzłego starca szarą eminencję w Coeranys. Najbliższą i najważniejszą ofiarą miała być baronessa Savana pasierbica baronowej Deepshadow.<br /><br />Nie była to postać mi nieznana. Z ramienia inkwizycji wraz z Tristanem brałem udział w jej sprawie zimą A.D. 1372-73. To ona w szkole dla arystokratek Colegium Virginum przy winie i haszyszu uraczyła koleżanki opowieścią na tyle sugestywną, że jedna skoczyła z dzwonnicy i się zabiła, a druga wstrzyknęła sobie krew Azraia i upodobniła się do zombie. Zabitą wskrzeszono. Oszpecona uszła za granicę, zapowiadając zemstę. „Bajarka” uciekła na inny kontynent. <br /><br />Faradok usłyszał o Savanie na spotkaniach Kultu Czarnego Księżyca, gdzie bywały jej szkolne koleżanki. Doradziły one sekcie wykorzystać zdolności „bajarki” do poszukiwań istot błogosławionych przez żywioły. Obmierzły dziad, nie chcąc aby Kult odebrał mu lub uszkodził jego ulubione Źródło Magii (czyli Tristana), postanowił złapać Savanę jako pierwszy. Moimi rękami wykradł ze świętego oficjum dokumentację jej sprawy (były to owe wyfruwające przez okno dokumenty). Stwierdził, że dziewczyny nie warto zabijać – lepiej zhakować i zmuszać do przywoływania w opowieściach „ducha” Herengara, w celu poszerzania wiedzy o hakerstwie. <br /><br />Postanowiłem kontynuuować plan Faradoka. Nie chciałem, by Savana wpadła w ręce sekty, ta bowiem planowała wykorzystać ją do namierzenia mojego brata. Co prawda starsi inkwizytorzy wypowiadali się o Kulcie Czarnego Księżyca jako o wodewilowej orgietce dla egzaltowanych dzieci szlachty z Coeranys i kontrolowanej przynęcie na druidycznych agentów, ale nie podobało mi się, by Tristan został pionkiem w grze naszego wywiadu.<br /><br />Faradok podstępem zdobył od rodziny Savany informację, gdzie szukać bajarki. Niestety nie był to adres, ani nawet mapa, ale wiersz. Tekst rzekomo zawierał wskazówki. Wraz z bratem i Lorranem doszliśmy do wniosku, że wiersz opisuje tawernę w Ilien, gdzie znajdować się ma kolejny liryk z wytycznymi. Popłynęliśmy tam, by w karczmie znanego odkrywcy i kartografa Carla Mercurato, który przywiół tu dwa lata temu uciekającą Savanę, znaleźć kolejny wiersz. Tym razem ważniejszy od tekstu okazał się pergamin, na którym go spisano, a mianowicie stara pochodząca z czasów wyprawy Mercurato do Adurii mapa z oznakowaną kleksem oazą leżącą kilkadziesiąt mil poza granicami cywilizacji. Agenci Kultu Czarnego Księżyca bezskutecznie próbowali nam ją wykraść. Po tygodniu żeglugi i konnej podróży przez Mieres dotarliśmy do metaforycznego końca świata, za którym znajduje się już tylko bezkres krain potworów. Tam, z pomocą wynajętego przewodnika, udało nam się zgubić tropicieli Kultu Czarnego Księżyca. Nieopodal wspomnianej oazy znaleźliśmy szałas, w którym ukrywała się niegdyś Savana i kolejny wiersz. Tym razem zlane na pergaminie litery tworzyły coś w rodzaju labiryntu, w którym odnaleźliśmy drogę pozwalającą bezpiecznie nawigować do serca nawiedzonej przez upiory, porośniętej jak dżungla oazy. <br /><br />Odnaleźliśmy milady Savanę Deepshadow. By zamknąć wątek, wybiegnę nieco wprzód i zdradzę, że z czasem zaprzyjaźniliśmy się z nią i poznaliśmy jej smutną historię, którą tu w całości zreferuję. <br /><br />Savana jest baronessą, czyli córką baronowej Deepshadow z Coeranys. Była niegdyś studentką szkoły dla arystokratek – Colegium Virginum. Po zajęciach dziewczęta wymykały się z internatu, by poszaleć. Co wieczór inna wymyślała plan eskapady. Jej kolej wypadła tuż po domniemanej córce księdza Desmonda kanclerza ruorveńskiej kapituły katedralnej – Lukrecji „Fleur’d Amour”, która przebrała je za wszetecznice, by okraść gildię złodziejską zwaną Pałacem Miłosierdzia. Chcąc zrobić coś równie spektakularnego, nasza baronessa postanowiła skorzystać z talentu bajania, który pozwala jej wciągać słuchaczy do świata przedstawionego opowieści i chciała uczynić ze słuchaczek bohaterki historii o porwaniu. Savana nie zdawała sobie sprawy, że nie do końca panuje nad tą zdolnością i może dojść do tragedii. <br />W jej opowieść wdarła się Marlae z Deepshadow, szpetna bękartka jej ojca wychowana wśród zbrojnej czeladzi. Gdy baronessa była dzieckiem, Marlae, osłaniając ucieczkę ówczesnych studentek Collegium Virgium, dostała się do niewoli saracenów, skąd nikt nie próbował jej wykupić. Poczuła się zdradzona i upokorzona. Wróciła po latach jako demon zemsty na szlachciankach z Coeranys, mistrzyni tańca z szablami, awnsheghlienka-grzechotnik, piękna za sprawą magii akolitka Czarnego Rawuna. Dla niego to zorganizowała pod przebraniem kurtyzany i imieniem Vulgaty bunt Taneczników w Ilien i próbowała zamordować żonę doży Arwenę Mistil-Aglondier. <br />Vulgata skłoniła dwie ze słuchaczek Savany do szaleńczych czynów: Sini – kuzynka baronowej Dornil wstrzyknęła sobie krew Azraia i zmieniła się w potwora („Zwykły człowiek po wstrzyknięciu krwi Azraia pewnie by umarł, ale jeśli posiadasz w żyłach krew bogów, możesz zrobić to bez ryzyka. W ten sposób powiększysz sobie biust”), a baronessa Buffo Mistil zabiła się, skacząc z dzwonnicy („Jeśli wątpisz, że bogowie istnieją, samobójstwo jest ostatecznym dowodem. Bogowie dokładnie zaplanowali: kto, kiedy i jak umrze, więc śmierć z własnej ręki – wbrew ich planom – jest niemożliwa. Sprawdziłam. Sama skoczyłam z dzwonnicy i bogowie zatrzymali mnie w locie”). <br />Sługa Lukrecji – niemy olbrzymi kat Mordredzik pomógł oszołomionej Savanie uciec z miejsca zbrodnii. Po drodze jego katowski kaptur przemienił się w twarz boginki sztuki Larimie i wajdelotka usłyszała, że zło nie jest istotą jej mocy, a powoduje je przekleństwo Vulgtaty. Aby nauczyć się w pełni panować nad wciągającymi pieśniami, trzeba ryzykować i śpiewać je, bo tylko w nich można spotkać innych wajdelotów i od nich nauczyć się panować nad mocą. <br />Boginka wymieniła dwie istoty mogące pomóc Savanie. Pierwszą z nich była Banshee – przedwieczna wieszczka, która jako jedyna potrafiła przepowiedzieć wróżby innych proroków. Miała ona być przewodniczką Savany. Ale potrzebna była jeszcze druga istota. Istota, od której Banshee zaczerpnie mocy niezbędnej do nadzorowania pieśni, a którą Savana skieruje do swej kryjówki rozrzuciwszy na szlaku ucieczki wiersze – zaszyfrowane wskazówki, powstałe z jej wylanych na pergamin łez. Istotę tę wajdelotka miała rozpoznać sercem. <br />Savana odnalazła Banshee. Upiór prorokini przyuczył ją do życia w dziczy. Wkrótce do Gaju Banshee dotarł brat wajdelotki. Mylnie rozpoznała go jako wybrańca i wciągnęła do pieśni. Znów zjawiła się awnsheghlienka Vulgata i go zabiła. Savana wyrzekła się talentu. <br /><br />Wtedy przybyliśmy my.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

ndz kwie 23, 2006 10:07 pm

Sesja 4: Banshee<br /><br />Banshee Tamara była przed Deismaar carycą Vosgaardu. W gaju uwięziona została w wyniku nieudanej przemiany w licza. Aby zakończyć żywot nieumarłej więźniarki, musiała odzyskać swoje zaginione przed półtorej milenium filakterium. W tym celu potrzebowała wajdeloty zdolnego do podróży w czasie (oczywiście w pieśni), a zawód ten wymarł w dobie Deismaar. Pojawienie się Savany było dla nieumarłej prorokini największą szansą od tysiąclecia. Sęk w tym, że nasza baronessa niewiele wiedziała o swym darze i nie w pełni panowała nad pieśniami. Dlatego pierwszym celem „podróży w czasie”, który wskazała nam Banshee był niejaki Wernyhora mistrz wajdelota, który nauczyć miał Savanę rzemiosła. Niestety odpowiedniczka Banshee w tamtym świecie nie była w stanie nas rozpoznać. <br /><br />Savana zaczęła opowiadać, oczom naszym ukazał się obraz wielkiego drzewa udekorowanego girlandami, którymi poruszały chodzące dookoła, śpiewające vosgaardzką pieśń ludową akolitki Tamary. Caryca, przemieniona w licza, przekazała swojej córce Mariszy pierścień-filakterium, który umożliwiał im odtąd telepatyczny kontakt. Coś jednak poszło nie tak, bowiem Tamara nie była w stanie opuścić Gaju. Po pewnym czasie Marisza i akolitki zmuszone były teleportować się do Vosgaardu bez niej. <br /><br />My zaś musieliśmy zapieprzać 4500 mil konno lub masetiańską galerą! Podróż z dzisiejszego Seaward do Ravnogradu (przed Deismaar miasta te zwały się Urbi Maris i Biała Cerkiew) zajęła nam dwa miesiące! Nie powinienem popadać w dygresje, ale nie mogę powtrzymać się od spostrzeżenia, że wszystkie późniejsze pieśni Savany również zawierały takie „atrakcje”. Nie wiem, czy to zbieg okoliczności, czy jakieś pielgrzymkowe poczucie humoru, czy jej metoda na odchudzanie! Całe szczęście, że nawet lata spędzone w świecie pieśni, w świecie realnym trwają tyle, co opowieść o nich.<br /><br />Do rzeczy. Znaleźliśmy się w drewnianej, zdobnej piękną niby-elfią snycerką, położonej na wyspie jeziora Ladan stolicy Vosgaardu. Było niecałe 50 lat do bitwy pod Deismaar. Vosowie byli pierwszym narodem, który uciekł z imperium Azraia na kontynent Cerilii i stworzył wokół Białej Cerkwii magokrację, a dokładnie wróżbokrację. Jej obywatele pod żadnym względem nie przypominali dzisiejszych wytatuowanych półnagich barbarzyńców. <br /><br />Funkcję wychowawców i historyków pełnili tu wówczas wajdeloci. Potrafili oni przyzywać duchy legendarnych przodków i przedmioty z legend. Ich Wciągające Pieśni służyły do wychowywania młodzieży. Jednym z wajdelotów był Wernyhora. W ciągu miesiąca nauczył on Savanę panować nad zdolnościami. Uzmysłowił jej, że pieśni które tworzy będą wieczne, ale jej imię zostanie zapomniane – taka jest cena tego talentu.<br /><br />My tymczasem szukaliśmy kontaktu z posiadaczką pierścienia Tamary – carycą Mariszą. Ustrój Vosgaardu opierał się na wróżbach. Władzę sprawowały prorokinie. Dar wróżenia przechodził w carskim rodzie z matki na córkę. Ostatnia prorokini Tamara, obecna Banshee, otrzymała od Vorynna (ówczesnego boga magii) przepowiednię, że jej naród upadnie z winy jej samej. Ukryła ją przed ludem. Gdy narodziła się jej córka – Marisza, wróżba genetyczna wykazała, że nie posiada ona daru wróżenia, a ma go młokos z innego rodu – Ruornil. Tamara aresztowała go i przekazała władzę Mariszy, sama zmieniając się w licha. Planowała wspierać córkę wróżbami za pośrednictwem pierścienia, który był jednocześnie jej filakterium. <br /><br />Pomniejsi wróżbici Vosgaardu rozszyfrowali spisek i zostali represjonowani przez policję polityczną. Lochy zamku Mariszy zapełniły się dysydentami, którzy – jak głosiła oficjalna propaganda – w chwili aresztowania byli niewinni, ale wróżby wskazały ich jako przyszłych zdrajców. W ten sposób reżim eliminował jedynych zdolnych do ocalenia kraju i umacniał na tronie wojowniczkę, która udawała czarodziejkę, z rzadka wspierając się radami matki. Wszelkie jej niespełnione wróżby tłumaczono celowym sabotażem ze strony opozycji. Królestwo było w stanie permanentnego oblężenia przez goblinoidy. W jego sercu z dnia na dzień rosła opozycyjna partyzantka. Jej liderami byli zbuntowany generał Belinik i kapłanka „natury” Kriesha, którzy mieczem i tatuażami mylącymi wróżby zwalczali władzę. <br /><br />Audiencja u Mariszy nie dała rezultatu. Okazała się ona paranoiczką, histeryczką, intrygantką, która z premedytacją pchnęła nas w ramiona opozycji, licząc że w ten sposób ją wytropi. Z niechęcią nawiązaliśmy kontakt z agentami Belinika i Krieshy, wiedząc że owi „partyzanci wolności” pociągną wkrótce pod Deismaar Vosów jako sojuszników Azraia, a potem zostaną bóstwami tyranii i zimy. Póki co Belinik – zbrojny w dwa magiczne topory olbrzym – wyciął tropiących nas agentów Mariszy, a Kriesha – kapłanka o głosie, który brzmiał jak echo pośród lodowych sal – zrobiła nam tatuaże zapobiegające lokalizacji. <br /><br />Nadeszła zima. Jezioro Ladan zamarzło. Siły rebeliantów ruszyły do szturmu Białej Cerkwii. Podążając za Belinikiem byliśmy świadkami, jak na schodach pałacu prorokiń zwyciężył w walce Mariszę i zgodnie z danym słowem, podarował nam jej pierścień. Za radą uwolnionego z więzienia Ruornila, nie czekaliśmy aż koniunktura w Vosgaardzie się pogorszy i udaliśmy się w drogę powrotną, by ukryć filakterium w Gaju Banshee, gdzie – dzięki jej zaklęciom – mieliśmy odnaleźć je po wyjściu z Pieśni, czyli po półtorej milenium.<br /><br />I – ku radości Banshee – udało się, dostarczając dowodu, że ze świata Pieśni da się jednak wycyganić jakieś materialne łupy. Pozostały nam też tatuaże Krieshy. Savana nie tylko przestała się bać operować Pieśnią, co dobrze wróżyło moim dalszym wobec niej planom, ale postanowiła się udać wraz z nami do stolicy Anurii, gdzie spodziewaliśmy się znaleźć maga zdolnego zdezintegrować pierścień-filakterium i uwolnić duszę Tamary.<br /><br />Drużyna awansuje na poziom 2.<br /><br />Sesja 5: Proroctwo Płonących Aureoli<br /><br />Był lipiec 1375, więc w stolicy królestwa Anurii zaczynało się właśnie święto Sword and Crown, czyli odbywający się co pięć lat zjazd szlachty anuireańskiej połączony z rytualnym zawieszeniem bronii. Tym razem zbiegł się on z zakończeniem soboru, który zdjął z urzędu papieża Silvestrusa. Na jego miejsce konklawe powołało kontynuatora linii poprzednika – naszego biskupa z Coeranys – Alisandra Le Orffena, co tak „uradowało” inicjatora soboru Michaela księcia Mhoried, że zmarł na wylew. Dzięki temu mieliśmy koleje atrakcje w postaci pogrzebu pomienionego i koronacji jego córki Kayleigh. Warto nadmienić, że jakkolwiek nasze dumne królestwo ma monarchę, to został on wyniesiony na tron przez swego ojca – wspomnianego Michela, a teraz będzie wykonywał rozkazy swojej siostry – wspomnianej Kayleigh. Dla nas osobiście ważniejsza była wszakże wyprowadzka Le Orffena z Coeranys, co wiązało się z koniecznością wyboru nowego biskupa przez kapitułę, a jak wiadomo „gdzie władzę wybierają, tam zaszczyty i amnestie rozdają”. Zamieszkaliśmy więc w kwadracie kamienic zajmowanym przez delegację Coeranys na Sword and Crown, konkretnie u rodzin Lorrana i Savany, nie afiszując się wszakże przed organami scigania z obecnością wajdelotki, ni z obecnością Tristana przed domniemanymi członkami Kultu Czarnego Księżyca. To drugie wymagało w zasadzie trzymania go w zamknięciu, bowiem zauważyliśmy że emituje bardzo charakterystyczną magiczną aurę, widoczną dla każdego kto splecie choćby najprostszy czar wykrywający.<br /><br />Bez kłopotu znaleźliśmy maga, który zdezintegrował filakterium Tamary.<br /><br />Podczas zjazdu wydarzyło się kilka wartych opowiedzenia historii równocześnie. Dla jasności wywodu opowiem o nich osobno, rozpoczynając od zagadki serii pożarów, którą rozwiązaliśmy!<br /><br />W kwadracie kamienic zajmowanych przez delegację Coeranys wybuchł pożar. Pomimo bohaterskiej akcji gaśniczej, zginęło kilka osób i były duże straty.<br /><br />Strażak wspomniał, że to już szósta taka nagła pożoga, a straż miejska oferuje nagrodę za ujęcie podpalacza.<br /><br />Budynki płoną co dwa tygodnie, nocą, podczas pełni i nowiu. Na mapie układają się w znak konstelacji Hamaliel. Świadkowie mówią, że podpalacz w płonącej (zapewne oblanej olejem) opończy wbiega do środka budynku i ginie w rozpętanym przez siebie piekle. Straż w pogorzelisku znalazła resztki płaszcza z twardej skóry.<br /><br />Poprosiliśmy o wskazanie potencjalnych miejsc kolejnych podpaleń miejscowego astronoma z wielkiej drewnianej wieży z panoramą na miasto, pełnej lunet, astrolabiów, globusów, posążków i obrazów solara Hamaliel zwanej przez naukowca św. Shineerą, map z zaznaczoną jej konstelacją i… płaszczy z twardej skóry („impregnowanej” Resist Energy) na wieszaku. Orzekł, że więcej pożarów nie będzie.<br /><br />Postanowiliśmy dowiedzieć się czegoś o przeszłości astrologa. Okazał się byłym benedyktynem, okrzyknietym przez konfratrów szaleńcem (i onanistą, a to ze względu na nadmierne umiłowanie do podobizn Hamaliel) i wydalonym z zakonu, po tym jak ogłosił Proroctwo Płonących Aureoli – zapowiedź zesłania przez bogów: Oczyszczającego Ognia, który wypali grzechy świata oraz solara św. Shineery, która wraz z jedynym ocalonym da początek nowemu plemieniu ludzkiemu. Po wyganiu przez kilka lat żył jako wędrowny prorok, głosząc swoją teorię, aż dostał spadek, za który zakupił wielopiętrową drewnianą wieżę na wzgórzu w stolicy i przebudował ją na laboratorium astronomiczne, w gwiazdach szukając odpowiedzi na pytanie, kiedy spełni się Proroctwo. Najwyraźniej doszedł do wniosku, że świętą musi przyzwać jej przyszły oblubieniec, wypalając na ciele miasta grzechu znak zodiaku tak wielki, że będzie widać go z Nieba.<br /><br />Astronom ukrył przed nami fakt, że ostatnim brakującym do wypalenia pełnego znaku zodiaku punktem jest jego własna wieża, położona na mapie w miejscu gwiazdy, którą on sam odkrył. Podczas próby aresztowania szaleniec z pomocą swego chowańca żywiołaka podpalił parter wieży, odcinając nas w środku. Sam, bełkocąc o nadejściu Czarnego Księżyca i zagładzie świata uciekał przez sekretne drzwi, aż dorwaliśmy go na balkonie na szczycie wieży. Wyskoczył i zginął w obłokach fruwających w pożodze kartek ze spalonego księgozbioru, i wśród rozbłysków ognii sztucznych, które składował w baszcie.<br /><br />Hamaliel nie zstąpiła na Cerilię.<br /><br /><br />Sesja 6: Devlyn<br /><br />Na jednym z przyjęć Sword & Crown spotkaliśmy Devlyna – półelfa maga, który pomógł niegdyś Savanie wydostać się niegdyś z Pałacu Miłosierdzia, gdy to wraz z koleżankami z Collegium Virginum w przebraniach kurtyzan próbowały dla zabawy okaść gildię złodziei. Przestępcom nie wydało się to wówczas aż tak zabawne i uwięzili mniej wpływowe arystokratki w nadziei ściągnięcia okupu. Devlyn – najwyraźniej osoba posiadająca wśród kryminalistów posłuch – po prostu bezinteresowanie wypuścił Savanę. Ta uznała, że to jej urok tak go… zresocjalizował. Nasza wajdelotka bywa próżna.<br /><br />Na Sword & Crown jej próżność i cnota została wystawione na kolejną próbę (a szansa moralnego umocnienia tym razem została stracona), bowiem pomimo ostrzeżeń ojca Lorrana, który bywał na spotkaniach Kultu Czarnego Księżyca (o ile dobrze rozumiem w charakterze córy Koryntu w spodniach i wioskowego downa), i rozpoznał Devlyna jako jednego z trojga mistrzów tej tropiącej Tristiana i Savanę sekty, nasza wajdelotka ochoczo pobiegła z półelfem do altany w ogrodzie. By ją chronić (Savanę nie altanę) zaprzyjaźniłem się z towarzyszką Devlyna – gotycko-narkotyczną trubadurką Shanneną i udałem się tam z nimi. Jakoś się nie zdziwiłem słysząc, że moja bardka także bywa w gildii złodziei, ba! koncertuje tam regularnie i odbiera hołdy od rozlicznych męskich gruppies-reketerów.<br /><br />Moja protekcja skończyła się w chwili, gdy Savana zaprosiła Devlyna do siebie. By móc być blisko, postanowiłem zanocować u Shanneny, która miała sypialnię tuż obok. Chcę, by dla potomności było jasne, żem nie jest paso-rzyt, tudzież człek lekki i wszystko to robiłem w imię solidarności i przyjaźni, do końca pozostawszy odporny na uroki trubadurki. Koniec ten nastał dość szybko, gdy Shannena zrzuciła sceniczny strój, zaszczycając mnie zarezerwowanym tylko dla najbliższych przyjaciół widokiem siebie-takiej-jaka-jest-naprawdę. Najgorsze były te kadzidełka z opium, po których odlecieliśmy niczym pegaz czy niejaki trubadur Morrison, o którym – jak pamiętam – opowiadała mi partnerka. To była ostatnia rzecz, jaką pamiętam.<br /><br />Rano miałem, przyznaję, lekkiego kaca moralnego, że sypiam z wrogiem brata. Natomiast narkotyk wyparował jak sen złoty. Nic nie straciłem, Shannena niczego więcej nie żądała, zaprosiła mnie nawet na koncert. Tymczasem Devlyn wytoczył naszej wajdelotce szereg postulatów, z których jasno wynikało, że jest ona sekcie potrzebna do namierzenia istot błogosławionych przez żywioł (czyli m.in. Tristiana), bo wszelka magia zawodzi. Dodał też, że Kult zamierza oddać się pod rozkazy takiej istoty, by wspólnie ratować świat przed nieuchronną zagładą w czas zaćmienia. Owe tyleż ważkie co nieszczere tezy nijak nie zainteresowały naszej wajdelotki, ta bowiem zaczęła uświadamiać sobie, że nie sama miłość przygnała doń Devlyna i mówiąc jarmarcznie – półelf ją wy... korzystał. Przez cały dzień Savana chodziła z ustami zaciśniętymi jak wampir próbujący ukryć brak górnych dwójek, aż z wieczora przedsięwzięła plan zemsty.<br /><br />Plan był taki: Savana zgodzi się użyć swej Pieśni Wajdeloty dla Devlyna, postara się znaleźć w niej odpowiedzi na pytanie “kim lub czym są istoty błogosławione przez żywioł”, natomiast na pytanie “gdzie ich szukać” nawciska okultyście kitów, by chronić Tristiana (i przy okazji tę druidkę genasi ognia). Tak oto w pięcioro (bez Tristiana, oczywiście), wkroczyliśmy w świat Wciągającej Pieśni, nie przypuszczając, że będzie to wyprawa długa jak półtorej milenium.<br /><br /><br />Sesja 7: Exodus Andu z Imperium Azraia<br /><br />Początkowo sądziliśmy, że z Pieśnią wajdelotki coś poszło nie tak, bo nie trafiliśmy w żadne z miejsc, od których Devlyn radził rozpocząć poszukiwania. Dopiero na koniec okazało się, że historia istot błogosławionych przez żywioły miała swój początek w poprzedniej erze, gdy na Cerilli żyli bogowie.<br /><br />Znaleźliśmy się w niezliczonym tłumie stłoczonym wokół gigantycznej piramidy o kształcie zigguratu. Na jej szczycie stał Azrai – bóg zła z poprzedniej ery. Otaczali go muzykanci i kapłani, garotujący na ołtarzach ofiary, wycinający im serca i niosący je jeszcze pulsujące bogu, który pożerał niezliczone ich ilości. Ciała ofiar spychano w dół piramidy, gdzie pomniejsi kapłani zdzierali z nich skóry i ubierali się w nie. Resztki zwłok rozdzielano do konsumpcji wśród tłumu.<br /><br />Ku schodom zigguratu zmierzały rozepchniętymi wśród ludu alejami niekończące się sznury kolejnych ofiar. Nagle jedna z nich, siwobrody starzec, przedarł się przez szpaler legionistów i rzucił na mnie, wciskając mi do kieszeni list i szepcząp: „Przekaż to Haelynowi!”. Został natychmiast pojmany i złożony w ofierze.<br /><br />Nie czekając, aż ktoś się nami (lub naszymi awangardowymi strojami) zainteresuje, opuściliśmy tłum i godzinami mijając niezliczone grupy pielgrzymów w togach oraz bielejące wśród palm domy o architekturze pełnej łuków, przeszliśmy bramę miasta, by znaleźć karawanseraj pośród gajów oliwnych. Tu nadszedł czas na zadawane w języku klasycznym pytania, które wielce ubawiły karczmarza – okazało się, że jest na kilkanaście lat przed bitwą pod Deismaar, jesteśmy w Caeseromagus – stolicy imperium boga-władcy Azraia, w ofierze składano niewolników wyznawców bałwanów podważających monoteizm Pana Mroku, Haelyn to tetrarcha, czyli arcykapłan-namiestnik najodleglejszej i wiecznie zbuntowanej prowincji Andu, położonej tysiąc mil na północ. <br /><br />Po przebyciu większości dystansu do Andu trafiliśmy na barierę w postaci kordonu legionów Azraia, które otaczały prowincję. W mieście Aquae Sulis (dziś zwanym Bath) zeszliśmy z głownego traktu, a to po ujrzeniu dowództwa legionu w postaci legata ognistego olbrzyma oraz trybunów i centurionów beholderów, raksasów, mind-flayerów, ogrów magów, mrocznych nagów i meduz. Legendy o powszechności mutacji w erze Azraia okazały się prawdą. I nie dotyczyły wyłącznie wieśniaków, który wyrastały dodatkowe ręce do pracy.<br /><br />Z pomocą miejscowych przemytników przepłynęliśmy bagna Carcalia (dziś zwane Toadcaster), choć nie obeszło się bez pościgu ze strony yuan-ti i jego manipułu jaszczuro-legionistów. Węch potworów zmyliliśmy, uciekając wzdłuż strumienia.<br /><br />Prawdziwe piekło zaczęło się jednak dopiero, gdy weszliśmy do drugiej obok Deismaar stolicy Andu – Urbi Maris. Ognie św. Elma zaczęły tańczyć po kopułach wież, włosy na głowie stawały od zjonizowanej mocy. Miotły zaczęły same sprzątać ulice, drzwi i okiennice trzaskać, ubrania z zakładu krawieckiego uformowały się jak na niewidzialnych postaciach i ruszyły na spacer. Instrumenty muzyczne, fetujące wjazd procuratora Azraia, jęły rżnąć każdy swoją melodię, wozy ruszyły bez koni, beczki zataczały się wzdłuż ulic, kosmetyki z salonu piękności wyfrunęły robić przechodniom makijaż, wytrychy (nie wiadomo czyje) otworzyły sejf lichwiarza i na rynek sypnął się deszcz monet. Zdesperowani, kryliśmy się po domach, gdy wtem wteleportował się nasz stary znajomy z poprzedniej pieśni Savany – dzisiejszy bóg magii Ruornil i przedstawiając się jako nadworny astrolog Haelyna, zarządał oddania listu od starca z Caeseromagus. Wyteleportował się z nim, po chwili wszystko ucichło. Wówczas Ruornil zabrał nas do katakumb, pokazując, co zawierał przywieziony przez nas pergamin: przykazania dzisiejszego kościoła. Artefakt ten dziś znajduje się w bazylice papieskiej. My przynieśliśmy jedną połówkę. To zbliżenie obu części wywołało burzę magiczną. A starcem, który nam ją powierzył był pierwszy patriarcha Anduirasa, który poszedł w Caeseromagus na dobrowolną ofiarę.<br /><br />W katakumbach odbyło się nabożeństwo ku czci zakazanego boga Anduirasa. Niespecjalnie mnie zaskoczył fakt, że zamaskowany arcykapłan okazał się Haelynem, który po ceremonii przyszedł (w towarzystwie Ruornila i brata, a późniejszego założyciela Cesarstwa Anuireańskiego – Roele’a) nam podziękować.<br /><br />Dwaj przyszli bogowie i Raelus Magnus opowiedzieli nam historię swego ludu… to znaczy naszego ludu. Ich ojciec – Andus został wysłany przez Azraia na czele pięciu sformowanych z dysydentów i niepokornych duchów legionów z samobójczą misją stłumienia endemicznego buntu w północnej, barbarzyńskiej prowincji. Andus – militarny geniusz z pomocą swego syna Raesena dokonał niemożliwego. Powstała prowincja Andu, nazwana na cześć nowego tetrarchy i hegemona. Aby zapobiec kolejnym powstaniom, Andus ożenił się z królewną podbitego pogańskiego plemenia, płodząc Haelyna i Roele’a. Pierworodny syn Andusa i Kolebki Życia (w imperium Azraia nie było pojęcia rodziny tylko rodzaj obowiązkowych domów publicznych tak właśnie zwanych) – Raesen w imię racji stanu, został odsunięty od dziedziczenia, co było początkiem jego przemiany w Gorgona. Po śmierci Andusa, tetrarchą został Haelyn, który sekretnie przyjął wyznanie podbitego ludu, a nakazane represje wobec wiernych Anduirasa wykonywał pozornie. Azrai – jako bóg wiedzący, kto go wyznaje – nie dał się nabrać. Wyznaczył prowincji ultimatum: „10 lat bez powstania i pozwolę wam kontynuować eksperyment spoufalania się z barbarią; jeden bunt i wejdą legiony”. Pan Mroku nie myślał dotrzymać słowa. Jego agitatorzy już organizowali bunt, a jego legiony sami widzieliśmy na granicy. W liście starca z Caeseromagus prócz przykazń było ostrzeżenie dla Haelyna, by przygotował się na dekret o skróceniu czasu próby do lat pięciu pod pretekstem dawania azylu bałwochwalcom i nakazujący publiczną egzekucję wszystkich zbiegów, czyli między innymi nas. Licz procurator z dekretem przybył do Urbi Maris tego dnia co my…<br /><br />Dwaj przyszli bogowie i Raelus Magnus zdecydowali się opuścić imperium i uciec wraz z całym narodem przez groblę, za limes na barbarzyński kontynent Cerilia. Aby zmylić procuratora (i jak się potem okazało własnego brata – Raesena), powierzyli nam misję dyplomatyczną zoragnizowania spotkania z Ceriliańskimi elfami i krasnoludami w sprawie exodusu ludu Andu.<br /><br />Znaleźliśmy w porcie kapitana, który miał kontakty z nieludźmi zza limesu. Okazała się nim Nasirie – przyszła żona Haelyna i bogini morza i miłosierdzia, podówczas wyrachowany kaper-privateer.<br /><br />Gdy wyszliśmy w morze, spod pokładu wychynął ukryty dotąd Raesen – najstarszy, odsunięty od dziedziczenia syn Andusa. W młodości był nauczycielem braci i legatem. Ponieważ protestował przeciw barbaryzacji dworu i brataniu się z podbitymi, nie został wtajemniczony w przyjęcie nowej wiary przez Haelyna i Roele’a, a Ruornil (dla Raesena kolejny przybłęda) co rok poddawał jego wierność magicznej kontroli. Pewnej jesieni, podejrzewając że nie przejdzie upokorzającego badania, uciekł z domu, zostawiając list z wyjaśnieniem, że zostaje błędnym rycerzem, by dowieść rodzinie swej wartości. Jeździł po Andu, zabijał smoki, wspierał potrzebujących, dziwnym trafem głównie konserwatystów, a szczególnie tych wpływowych. Jeden z nich – starzec-arystokrata oddał mu córkę, herb z ziejącym smokiem i władzę nad rodem. Zawierając małżeństwo z wrogiem, Raesen w przewrotny sposób nawiązał do tradycji ojca. Po śmierci Andusa, Raesen wrócił do Urbi Mariis i choć tak naprawdę był liderem opozycyjnego obozu politycznego, zażądał odpowiedzi na swój pożegnalny list. Haelyn i Roele’a nadali bratu tytuł Czarnego Księcia i pozornie przyjęli go na łono rodziny, w naszą misję go jednak nie wtajemniczając. Jak widać, sam się wtajemniczył, ukrył na galerze, a teraz wyszedł, deklarując że zadanie bez niego się nie powiedzie, a jego przywództwo będzie kolejnym dowodem wierności wobec rodu.<br /><br />Nie uśmiechało nam się dołączanie do drużyny trzeciego obok Devlyna i Shanneny wroga, i to do tego Gorgona, tym bardziej że Czarny Książę z marszu zaczął umilać sobie podróż obcałowywaniem Savany, Shanneny i Nasirie, a doświadczając jego nieznoszącego sprzeciwu władczego charakteru wspartego na przeświadczeniu o własnej doskonałości i wielkim przeznaczeniu, nie mieliśmy watpliwości, że najmniejszy dąs skończy się dokarmianiem nami ryb. Wezwaliśmy Ruornila, który nakłamał Raesenowi, że jego pomoc jest niezbędna w prowincji i obaj się wyteleportowali.<br /><br />Na Ceriliańskim brzegu Nasirie skontaktowała nas z lokalnym przywódcą elfów – Rhoubhe’em zwanym później Ludobójcą, a w minionej erze małomównym tropicielem i sławnym obrońcą lasów Aelvinnwode przed goblinoidami. Elf powiódł nas do swojej królowej Tuar z Siellaghriod – kryształowego nadrzewnego pałacu, który ponoć można rozświetlić jedną świecą.<br /><br />Tuare za namową swojego arcymaga Siebharrinna zgodziła się negocjować z Haelynem i Roele’em. Do Siellaghriod wteleportowali się nie tylko oni, ale też przedstawiciele innych uciekających od Azraia narodów: Rjurików, Khinasi, Brechtów i Masetiańczyków. Tych ostatnich reprezentowała Nasirie. Krasnoludy i Vosowie (poza Ruornilem) się nie stawili. Obrady trwały długo, dotyczyły wspólnej walki z goblinoidami. Nie zostaliśmy do nich dopuszczeni. <br /><br />Ruornil oznajmił, że obecna nasza misja jest zakończona i w niezwykły sposób nas uhonorował. Oświadczył, że jako wyganany król-prorok i wybraniec boga magii podejrzewa, że podróżujemy za pomocą pieśni vosgardzich wajdelotów. Nie zaprzeczaliśmy. Obdarował nas przedmiotami magicznymi swojego autorstwa, zapewniając że wkrótce po wyjściu z Pieśni odnajdą się one w rzeczywistości A.D. 1375 odkopane w miejscu, które w przyszłości stanie się dla nas bardzo ważne, a które zwie się Uroczysko. Mało tego, jeśli odwiedzimy Ruornila w kolejnej pieśni ponownie i znów zasłużymy na jego wdzięczność, on te przedmioty wzmocni. <br /><br />Savana zakończyła Pieśń. <br /><br />Zrozumieliśmy, że poznanie pochodzenia mojego brata i innych istot błogosławionych przez żywioły nie będzie proste ni szybkie. Bez entuzjazmu umówiliśmy się z nalegającymi na rozwikłanie zagadki Devlynem i Shanneną na kolejną wspólną podróż w świat historii.<br /><br /><br />Sesja 8: Desmond<br /><br />Za świata fantazji, powróciliśmy do świata polityki kończącego się Sword and Crown. Zwerbował nas kandydat na biskupa Coeranys – Desmond, kanclerz i skarbnik miejscowej kapituły katedralnej. Chciał byśmy po powrocie do Coeranys przekonali naszych znajomych baronów i duchownych do wsparcia jego kandydatury. Na początek dał nam list żelazny, dzięki którmu mogliśmy – niezależnie od win niektórych z nas – powrócić do Ruorven. W przypadku swego zwycięstwa, zaprzysiągł nam amnestie i nadanie wsi w lenno. Swoje kompetencje jako kandydata przedstawiał prosto: od 20 lat służy Kościołowi, dysponuje szóstym kręgiem magii, a jako skarbnik napełni zrujnowany przez świętego poprzednika skarbiec. Przyjęliśmy propozycję. Dla mnie takie tournee po klerykach było wprost wymarzoną okazją do hakowania magii.<br /><br />Najpierw odwiedziliśmy prezbitera Deepshadow – wychowawcę Savany i przyjaciela jej bratowej baronowej. Nasza wajdelotka wiedziała, że słabostką kapłana jest nieszkodliwa próżność. Jego głos pozyskaliśmy obietnicą nadania dotychczasowego stanowiska Desmonda – kanclerza kapituły katedralnej Ruorven – dygnitarza wiecznie otoczonego wieńcem czapkujących akolitów i wysyłanego w najbardziej ceremonialnych poselstwach.<br /><br />Następnie incognito odwiedziliśmy stolicę baronowej Duornil, której kuzynkę Sini – niegdyś skrzywdziła Vulgata podczas pieśni Savany. Miejscowy prezbiter, domorosły geniusz sztuk wszelakich zgodził się głosować na Desmonda, jeśli ten zagwarantuje mu wyłączność na dokończenie budowy katedry w Ruorven. Nasz mocodawca przystał na ten warunek, choć jak się później okazało, ani Desmond nie zamierzał dotrzymać słowa, ani jego wyborca nie zamierzał niczego w nawiedzonej świątyni malować, a raczej jako okultysta chciał tam odprawiać mroczne rytuały. Ale nie uprzedzajmy faktów… ważne że zagłosował.<br /><br />Poparcie trzeciego prezbitera – niejakiego Hugona – zorganizowali Lorran i jego ojciec. Łatwość z jaką tego dokonali była wprost proporcjonalna do śmiercionośności intrygi w jaką nas przez to wciągnęli. Spisane poniżej fakty są skondensowaną wersją informacji, które nasz szermierz i jego rodziciel nieufnie, i wstydliwie dawkowali nam przez wiele miesięcy. Jestem pewien, że nie jest to wersja ostateczna, a na drodze do prawdy czekają nas jeszcze rozliczne i niemiłe zaskoczenia.<br /><br />Ojciec naszego szermierza był baronem Moergen. Żył w mieście Fellwood. Podczas Przerwanej Krucjaty (1350-1354) zakochał się w saracence i spłodził Lorrana. W chwili narodzin został magicznym sposobem pozbawiony krwi bożej i zmuszony do abdykacji, a jego luba okazała się awnsheghlienką zwaną Lamią uprawiającą podstępną inwestyturę za pomocą zajścia z pomazańcem w ciążę i zaczarowanie płodu. Caelan wespół z przyjacielem prezbiterem Moergen Hugonem wykradł syna z pałacu matki, upozorował własną śmierć, zmienił tożsamość i uciekł do Ilien.<br />Podczas odbijania malca z miasta awnsheghlienki – Cravengate przyjaciele zdobyli Efreeti Bottle z uwięzionym w niej dżinnem Dashidem Astronomem, dawnym sługą Magiana, a potem Lamii. Dżinn w zamian za wolność zaoferował Hugonowi trzy życzenia. Pierwszym wszyscy zabezpieczyli się przed magiczną lokalizacją. Drugim ifryt został zobowiązany do pomocy Caelanowi i Lorranowi, gdyby zaatakowała ich Lamia lub jej agenci. Trzecie życzenie wciąż nie zostało sformuowane, a czarodziejska lampa leży w kufrze Hugona.<br />Caelan poświęcił się wychowaniu następcy zdolnego do samoobrony przed matką i kreowanie w Moergen legendy o powrocie za kilkanaście lat prawowitego dziedzica.<br />Caelan na czas udziału w Przerwanej Krucjaty zostawił baronię pod opieką żony Calindry „Wilczycy” i jej syna z poprzedniego małżeństwa Ghoriena „Wilka”. To oni zawłaszczyli władzę nad Fellwood i Moergen, ale więź z ziemią przez krew ma Lamia, a Wilk jest tylko jej marionetką.<br />Nie zmienia to faktu, że cieszy się opinią bohatera. Kariera Wilka zaczęła się niedługo po Przerwanej Krucjacie, gdy książę Wschodnich Marchii Shaemas „Pseudo-Roele” pokłócił się ze swoim bratem Michaelem Mhorem. Wówczas z więzienia „Pseudo-Roele’a” uciekła nastoletnia prawowita dziedziczka okupowanego Osoerde – Kara Moergen. Schronienia w Fellwood udzielił jej właśnie Wilk. Wkrótce w Moergen zjawił się Michael Mhor z armią, poparł dążenia Kary, zdobył Coeranys i na jego nową hrabinę namaścił Dianę Haneire, a na biskupa LeOrffena. Gdy później zginął „Pseudo-Roele”, Kara odzyskała Osoerde, a Ghorien był jej prawą ręką. <br />Potem na Krucjatę na Druidów spadła fala klęsk. Druidyczny następca „Pseudo-Roele’a” rozbił w Lesie Duchów templariuszy, w ich tunikach podstępem zdobył Gulfport, wziął do niewoli i torturował Le Orffena, zdobył resztę Osoerde (w tym zamek w Fellwood), korzystając ze śmierci papieża Benedictusa Wielkiego utrwalił władzę kondotiera-tyrana Cesariego w Ilien, wreszcie zdobył Ruorven i zajął Coeranys. <br />Hrabina Diana Haniere, Kara Moergan, Wilk i garstka najwierniejszych zbiegli do Baruk-Azhik, skąd organizowali partyzantkę. Ich wytrwałość nagrodzili bogowie: Le Orffen zbiegł z niewoli, nowy papież Silvestrus zapowiedział kontynuację Krucjaty na Druidów, a Lannaman zawarł z ginącym z braku rąk do pracy Baruk-Azhik umowę handlową. Z krasnoludzkich gór zeszła armia kondotierów La Hire’a i odbiła Coeranys, zakładając trzyletnie oblężenie Ruorven. Ghorien był zawsze w pierwszej linni. <br />Z pomocą Wielkiego Mongoła Diana odzyskała Ruorven, zatrudniła Deepshadowa, który zbudował Linię Deepshadowa, której sercem (i elementem Mithrylowego Szlaku Lannamana) jest stolica Wilka – Fellwood, a potem w kilka lat podbił Wschodnie Marchie. Diana Haneire wyszła za Mongoła, została księżną, Kara Moergen zrzekła się praw Osoerde do baronii Moergen, po wsze czasy oddając ją Coeranys i została hrabiną Roesone. Jej nowonarodzony synek Astore został odebrany matce przez awanturników Arbelina z Aeld Moriel i osadzony na tronie hrabiowskim Osoerde. <br />W 1369 spowodowana przez Moridaena the Wolfa zaraza wilkołactwa ogarnęła Coeranys. Graniczący z Lasem Duchów zamek Fellwood padł jako pierwszy. Ghorien przetrwał, ale od tej pory stał się zdradliwy, okrutny, roztrwania glorię bohatera wojennego i unika dworu w Ruorven.<br /><br />Podsumowując, nasz szermierz jest kuzynem dwojga hrabiów i prawowitym baronem Moergen, a na jego głowę dybią baron-uzurpator z Moergen i tamunzada-awnsheghlienka z Khinasi. Wbrew pozorom, najtaniej pozyskany głos Hugona okazał się najdroższy.<br /><br />Desmond wygrał wybory. Został biskupem i regentem Coeranys oraz tytularnym zwierzchnikiem Wschodnich Marchii i dowódcą Krucjaty na Druidów.<br /><br />W zamian za pomoc nadał nam leżący w baronii Wilka folwark Uroczysko.<br /><br />Drużyna awansuje na poziom 3.<br /><br /><br />Sesja 9: Uroczysko<br /><br />Jesienią, podczas burzy (w rytmie „Riders of the Storm” The Doors) dotarliśmy do nadanego nam przez biskupa Desmonda folwarku – Uroczyska. Folwark to dość swobodne określenie na nawiedzoną ruderę. Dodajmy – ruderę leżącą w baronii Wilka (któremu po drodze złożyliśmy przysięgę lenną) i do tego w pasie tzw. ziemii niczyjej, czyli sielankowego pogranicza pomiędzy Spiderfellem (zwanym też Lasem Duchów) a Coeranys. Owa ziemia niczyja charakteryzowała się tym, że każdy fort goblinów The Spidera był natychmiast palony przez armię Wilka, a każdy ludzki pionier, który zasiedlał te tereny, ginął z łap zielonoskórych. Mieliśmy zaszczyt być częścią kolejnej fali kamikadze, tym razem w towarzystwie rozmaitych totumfackich Desmonda, zwabionych obietnicą amnestii dla osadników. Wraz z nami na ziemie niczyją ruszył istny katalog cudaków typu była burdelmama z wianuszkiem pasterek, ex-kupiec uciekający na dźwięk słowa wierzyciel (i otwierający ogień na dźwięk słowa syndyk) oraz osobnik z drewnianą nogą, hakiem i wachtą majtków z ząbkowanymi kordelasami. W sumie i tak miło, że nie szli z nami sahuagini.<br /><br />Najdziwniejsze indywiduum podróżowało jednak do Uroczyska. Był to jednooki krasnoludzki generał artylerii zwany Feuer Frei przemieszczający się wozem ciągnionym przez bezrękiego, bezgłowego golema z demobilu. Desmond przydzielił nam go jako architekta. Nasz towarysz gęby przez kilka dni nie uchylił, cięgiem coś szkicując na przenośnym, przytroczonym do pasa pulpicie. Aaa, przepraszam, raz się odezwał, na postoju. Kazał nam przynieść wiadro moczu.<br /><br />Duchowy mistrz owego cudaka – krasnoludzki architekt Gaudi zapoczątkował półtorej wieku temu nowy styl w architekturze, a inspirację znalazł właśnie na naszym Uroczysku. Na próbę wzniósł tam donżon, a doświadczenia wykorzystał przy projekcie dzieła swego życia – katedry Świętej Rodziny w Ruorven. Problem w tym, że nie ukończył budowy, a każdy kto tego próbował, ginął na rusztowaniach w wyniku klątwy. Feuer Frei postanowił przed podjęciem prac (które Desmond zlecił jemu, a nie swemu elektorowi prezbiterowi Duornil) najpierw – jak się wyraził – zrozumieć naturę naszego donżonu. <br /><br />Znaleźliśmy w ruinach Uroczyska. Zgliszcza chat oblepione były gigantycznymi pajęczynami, zaś ze studni i piwnic dobiegały złowróżbne szmery. Dopiero wypalenie kokonów, zapobiegło odradzaniu się byłego pana folwarku tkanego wciąż na nowo z pajęczyn przez tysiace insektów. <br /><br />Wykopaliśmy prezenty od Ruornila.<br /><br />Feuer Frei zgodnie z zapiskami Gaudiego rozpoczął badania donżonu od szczytu. Posadzka wyłożona tam była kolorową mozaiką, której panele dawały się wciskać. W blankach znajdowały się cztery ponumerowane otwory strzelnicze. Skojarzyliśmy, że płytki w podłodze należy naduszać w kolejności odpowiadającej barwom widzianym przez okienka, np. niebo –> kolor niebieski –> strzelnica nr 1 –> jako pierwszy wciskamy dowolny niebieski panel mozaiki. Pod naszymi stopami uformowały się kręcone schody w dół, a że wiodły do pomieszczeń bardziej rozległych niż donżon, zrozumieliśmy, że jest to międzywymiarowa wbudowana weń kieszeń.<br /><br />Zeszliśmy do okrągłej jak studnia izby o ścianach zbudowanych z pięciu położonych jedne na drugich kręgów kamienia. Między źle spasowanymi w poziomie głazami hulał wiatr. Wajdelotka usłyszała, że układa się on w melodię i odtworzyła ją uderzeniami miecza w pięciolinię na ścianach. Dźwięki zlały się, otworzyły się schody w dół.<br /><br />Znaleźliśmy się w pachnącym żywicą rozwidleniu kopalnianych tuneli. Jeden z nich był elfi – o suficie uformowanym ze sklepionych świerków; drugi – krasnoludzki ze smołowanych stępli; trzeci – niziołkowy, przypominający wnętrze połączonych beczek. Wybraliśmy zły korytarz i po długim marszu trafiliśmy do punktu wyjścia, tyle że w powietrzu unosiła się woń fajkowego ziela. Zrozumieliśmy, że trzeba iść tunelem odpowiadającym zapachowi, a zagadki donżonu w Uroczysku testują nasze zmysły. Dotąd sprawdzono nasz wzrok, słuch i zapach. Czekały nas sprawdziany smaku i dotyku.<br /><br />Właściwy tunel prowadził do komnaty z soli. W ściany wbudowane były cztery jaśniejące wewnętrznym światłem chrzcielnice. W każdej znajdowała się ciecz o innym smaku: słona, słodka, kwaśna i gorzka. Na postumencie leżało kropidło. Namoczyliśmy je solanką i chlapnęliśmy. Skropiona ściana rozpuściła się, otwierając drogę do kolejnego tunelu.<br /><br />W jaskini znajdował się posąg śpiącej tytanki. Na ścianach wokół wisiały ponumerowane obrazy przedstawiające: lodowiec, ocean, pustynię i wulkan. Po dotknięciu we właściwej kolejności czymś zimnym, mokrym, suchym i gorącym, posąg rozbłysnął wewnętrzną poświatą i nawiązał z nami telepatyczny kontakt.<br /><br />Tytanka przedstawiła się jako opiekunka wód pochodząca jeszcze z czasów, gdy elfy wyznawały bóstwa. Wzgórze w Uroczysku i zbudowany z jego kamieni donżon są jej ciałem. To ona zadawała nam zagadki, które da się rozwiązać za pomocą podpowiedzi z natury. Tytanka przebywa tu we wpół-uśpieniu, czekając aż świat sobie o niej przypomni. To ona nauczyła przed półtorej stuleciem Gaudiego nowego stylu architektury, by wzniósł na jej cześć wielką świątynię w mieście ludzi. Krasnolud z nieznanych Tytanii powodów nie dokończył dzieła. Pani Wód zapowidziała, że jeśli Feuer Frei dokończy budowy, spełni wszelkie nasze życzenia.<br /><br />Poinformowalismy o naszym odkryciu biskupa Desmonda. Stwierdził, że pod katedrą w Ruorven znajduje się podobny grobowiec tytana jak w Uroczysku i drogi do niego także strzeże labirynt zagadek, przez który on sam niegdyś wędrował z pomocą Miecza Gaudiego. W mieście „uśpiony” jest partner Pani Wód – tytan władający ziemią. Takich miejsc, stanowiących dziś Nexus energii magicznej na Cerilii są setki, w wielu spoczywają uwięzieni przez elfy i krasnoludów w niemożliwych dziś do złamania pieczęciach Imprisonment pseudo-bogowie sprzed mileniów, władcy niszczycielskiej natury, dla kaprysu powodujący wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemii, tsunami i huragany. Nexus Ruorven jest stłumione przez wielowiekowy wpływ cywilizacji i przechowywaną tam relikwię dobrych bogów (kości papieża Piusa XIII zamordowanego tu przez Czerwonych Emirów w 1335), natomiast ten w naszej wsi jest dziki i niekontrolowany. Gaudi w porę połapał się, że zbudowanie świątyni według projektu tytanki może być podstępem i elementem jakiegoś niewyobrażalnie groźnego w skutkach rytuału. Dlatego nie dokończył konstrukcji, obłożył ją klątwą i po dziś dzień jako duch jest jej strażnikiem.<br /><br />Feuer Frei dostał zakaz korzystania z nabytej wiedzy i zajął się malowaniem w katedrze fresków. My dostaliśmy zakaz badania katedry Świętej Rodziny i zapewnienie, że jeśli nie będziemy wchodzić do międzywymiarowej kieszeni w naszym donżonie, nic nam nie grozi. Mamy wrażenie, że Desmond coś ukrywa, a do podziemii katedry będziemy kiedyś musieli wejść, choć ponoć bez Miecza Gaudiego jest to pewna śmierć.
 
Awatar użytkownika
Eri
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1607
Rejestracja: śr maja 02, 2007 11:12 pm

ndz kwie 23, 2006 10:16 pm

Tak sobie przeglądam temat, bo się "poruszył"... Bardzo cieakwy.
Gorgon, Raesene, Czarny Książę (Black Prince) Korony Gorgona (Gorgon’s Crown)<br />Krew boża: Azrai, true, 400+ (jest bratem boga)
Co to dokładniej jest ta "boża krew" - co znaczą te określenia i cyferki? Przepraszam, jeśli to gdzieś jest wyjaśnione, szukałam, nie zauważyłam.<br /><br />Napisałabym PM, bo temat taki ładny że aż szkoda w nim pisać pytania, ale masz wyłączone, albo zapchaną skrzynkę...<br /><br />edit: Dzięki.
 
Thomas Percy
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 2969
Rejestracja: śr lip 03, 2002 11:50 am

pn kwie 24, 2006 10:59 am

W bitwie u zarania nowej ery dawni bogowie (twórcy świata) zginęli broniąc swych wyznawców przed najpotężniejszym bogiem Azraiem (ten też poległ). W chwili ich śmierci nastąpiła eksplozja, a rozproszona krew bogów wniknęła w ciała śmiertelnych uczestników bitwy, w ten szczególny sposób, że herosi najbliżsi ideałom ginących bóstw zostali nowymi bogami, a tysiące innych stworzyło pierwsze pokolenie arystokracji. <br />Krew daje moce, różne, w zależności od którego boga pochodzi, np. krew Azraia daje moce w uproszczeniu złe.<br />Krew zapewnia arystokracie władcy więź z ziemią (bo ziemia w wybuchu też została nasycona krwią bożą), ta więź dopala władcę tak, że żaden władca bez krwi bożej nie może się z pomazańcem (scion) równać. <br />Krew przechodzi z ojca na syna. <br /><br />Krew w 2e mierzyło się w punktach o 1 do nieskończonośni, im więcej punktów tym więcej mocy, tym potężniejszy władca. Postacie zwykle miały 10-30 punktów, Gorgon z Twojego cytatu 400. <br /><br />Dlaczego Gorgon miał tak dużo (pomijając fakt, że jest odpowiednikiem Saurona w Brt)?<br />Bo jak jeden kolo z krwią zabija rytualnie drugiego, to odpala się taki mechanizm jak w filmie "Nieśmiertelny", że wykrada się moce pokonanego. Wtedy wzrasta poziom krwi. Ci, którzy mają w żyłąch krew Azraia i wykradają często, mutują się w awnsheghlien, czyli potwory oddające wyglądem najgorsze cechy pomazańca, np. pomieniony Gorgon o sercu z kamienia zmienił się w kamiennego diabła, czyli gorgonę. Dodatkowo istnieje 12 broni z tzw. tighmaevrilu, dzięki którym można wykraść więcej niż normalnie mocy. Ów Gorgon ma conajmniej jedną z tych broni.<br />

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość