Ostatni Nefilim pozwolił sobie na lekki półuśmiech. Potężne zaklęcie rozlewało się po całym świecie, a Apokalipsa nie mógł oderwać od niego swojej uwagi. Cudowna anihilacja, ostateczne zniszczenie. Dokładnie tak jakby Oneiron planował przez wieki opracowując swój czar. Zaklęcie było utkane bardzo subtelnie. To nie było toporne rozwalanie świata kawałek po kawałku, to było precyzyjne przecinanie najdelikatniejszych nici łączących osnowę rzeczywistości. Nadchodził koniec świata.
Erebus
- Jest mało czasu - Nieodrodzeni nalegali na pośpiech. Ich śpiewne głosy wypełniały umysł Erebusa - Musisz ruszać. Pamiętaj, czego cię... O kurwa mać.
Świat zadrżał w posadach, a heros zmartwiał. Zatem wrócił tutaj tylko na chwilę, aby popatrzeć jak jego jestestwo znów rozpada się w niebycie? Dobrze znał śmierć, ale teraz nadchodziło coś dużo bardziej ostatecznego. Klątwa Nefilim. Apokalipsa.
Gilgamesh
Żaden ptak nie umiał lecieć tak szybko jak wspaniały rydwan Gilgamesha. Pradawny przemierzał niebo szybciej niż na skrzydłach wiatru próbując uspokoić niepokój panujący we wnętrzu swojej duszy. Przeżył całe milenia i nauczył się ufać swoim przeczuciom, a te mówiły mu, że potężne moce właśnie dziś się przebudzą.
Nie wiedział czego się spodziewać, ale kiedy górująca nad Chimem góra Cusco nagle zniknęła wskutek załamania rzeczywistości, Gilgamesh nie wyglądał na zaskoczonego. A więc Wieczne Słońce w końcu poniósł zasłużoną karę. Chwilę potem heros Północy gwałtownie wzniósł się jeszcze wyżej, niemalże sięgając gwiazd. Fala niszczącej energii, która chwilę temu pochłonęła największego boga tego świata, teraz rozlewała się po całej krainie. Gilgamesh znał proroctwa. Jeźdźcy apokalipsy. Nefilim. Zatem udało im się wywrzeć zemstę na Viracochu.
Gilgamesh krążył nad ginącym światem i zastanawiał się, czy mimo wszystko Wieczne Słońce zdoła się podnieść po takim ciosie. Daleko w dole umierali ludzie.
Cień
Ze wszystkich istot na świecie to on był najbardziej związany z Wiecznym Słońcem i to właśnie on poczuł, że Viracoch już nie istnieje. Cień westchnął. Nie spodziewał się, że ten dzień nadejdzie tak szybko. Umiał poznać wzory zaklęcia, które teraz wypełniło całe uniwersum. Więc jednak jacyś Nefilim przeżyli i w końcu rozpętali apokalipsę. Cóż.
Chwilę później świat ogarnęły nieprzeniknione ciemności. W zasadzie trudno je nazwać ciemnościami, po prostu całe światło zniknęło razem ze śmiercią swojego bóstwa.
Cień nie miał czasu narzekać na utrudnienia w postrzeganiu rzeczywistości. Bez idei światła nie można było mówić o ciemności. Śmierć Wiecznego Słońca rykoszetem uderzyła w Cienia, który czuł, że gwałtownie przenosi się w niebyt. Z każdą chwilą tracił siły witalne. Szkoda - w tym tempie nie dożyje nadciągającej Apokalipsy.