Chciałbym zapytać się was drodzy forumowicze, o następującym motywie w konstrukcji świata:
Mianowicie w standardowym podejściu D&D, gdzie czary i magia są narzędziem w rękach różnych istot i jak narzędzie nie są w przeważającej części dobre czy złe, dobre czy złe jest tylko ich wykorzystanie.
A gdyby tak przyjąć, że wszelkie przejawy magii są immanentnie plugawe, że magiczny pocisk wiąże się z paktowaniem z nieczystymi siłami, że kula ognia wymaga nocnych wizyt na cmentarzu z łopatą, że naprawdę nie należy się przyglądać, co trzyma mag w słoikach w swoim składziku.
Idąc dalej, że kapłana poznać po tym, że nosi szaty bez rękawów, aby nie musieć ich za często prać z krwi, którą jest uwalany po łokcie, że bóstwa różnią się między sobą tym, że jedne wolą, na krwisto a inne dobrze wysmażone ofiary.
W takim podejściu nie ma raczej miejsca na odwieczne zmagania pomiędzy światłem a ciemnością, co najwyżej pomiędzy jedna a drugą ciemnością, oraz walkę o przetrwanie zwyczajnych ludzi obok.
Co sądzicie o takim pomyśle jako o filarze konstrukcji świata?