wt sie 24, 2004 8:30 pm
Misio, który ewidentnie coś graczom narzuca bez wyraźnego powodu proawdzi źle. Mam proszę państwa dylemat. No i mam nadzieje, że mi go pomożecie rozwiązać.
Dzisiaj była super sesja. Graliśmy w D&D, było dark (naprawdę można tak zrobić), klimacik, muzyczka, świece. W południe sami zrobilismy sobie noc na strychu. Ogólnie wymarzona sesja. Prowadzę, prowadzę. Gracze wracają do rodzinnego miasta. Po drodze widzą statek, gdzieś w chaszczacch przy drodze. Oczywiście go spenetrowali, zabijając mechanicznego strażnika, który miał za zadanie pilnowac kajuty kapitana. Znaleźli psi-kryształ (były z nim problemy, gdyż własciciel zaczął manifestowac przezeń moc), ale jakoś sobie BG z nim poradzili. Obszukali cele pod pokładem i znaleźli w więzieniu pamiętnik uwięzionego dżinna. Przytocze tu ogólny zarys historii. Pewien dżinn leciał swoim latającym statkiem z wyspy białego płomienia do wyspy bezdennej otchłani (nazwy robocze - tu improwizowałem). Znalazł kryształ (ten sam psi-kryształ) i ten sam psion zaczął przez niego manifestowac moc, so sprawiło, że statek stał się łatwym łupem (dżinn musiał zlecieć na morze). Psion go oczywiście zajął, a dżinna uwięził. Ale, że nie umiał nim sterowac, to spadł w lasy niedaleko Naserem (autorski setting). Dżinn korzystając z okazji uciekł (a przedtem w celi pisał pamiętnik). Wyraźnie podał gdzie będzie się kierować, gdyby ktoś trzeci znalazł pamiętnik. No i gracze wiedzieli o co chodzi i tak po prostu SPALILI STATEK. Wtedy wzieła mnie k***ica (muszę to z siebie wyrzucić), przestałem prowadzić, bo gracze wiedzieli (jakoś mi się wymsknęło przed sesją), że dostaną wiele magicznych przedmiotów. Dżinn miał zostac uratowany, a BG powinni naprawić statek, wtedy wdzięczny przybysz obdarzyłby ich przedmiotami. A oni statek spalili, powiedzieli, że idą prosto do Naserem. Powiedziałem, że brawo, gratulacje, skończyliście scenariusz. Wtedy dopiero pokapowali sie, że coś źle zrobili i powiedzieli: "ale my chcieliśmy iść potem, jak pisało w pamiętniku". I się zaczęli ze mną kłócić. Noż k**wa jak się widzi po drodze statek, to się go nie pali. Nie wiedza, że to był poczatek przygody? A prowadzic mi się dalej już nie chciało, bo nie dość, że wszystko trzeba by był naprawiać, to byłoby nudno jak cholera i gracze mieliby pretensje o brak magicznych przedmiotów.
Kto ma tutaj rację? MG, któremu najpierw niszczą scenariusz, a potem chcą, by to naprawiać za nich, czy gracze, którzy bez żadnego powodu palą statek?