W stajni
Udo zabrał się za opatrywanie ran Kaladrea'y, szybko przyniesionymi szmatami zaczął zaciskać krewienie, kiedy wlał w ranę alkohol Kala pomimo kołka miedzy zębami wydała z siebie okrzyk jakby ktoś na nowo rozcinał jej brzuch i na kilka chwil straciła przytomność. Nagle Udo poczuł dość silne uderzenie w rękę, obrócił się niemal natychmiast przygotowany stawić starcia napastnikowi lecz nim zdarzył zareagować drewniana laska spadła na niego jeszcze raz. Przed nim stała i wrzeszczała na niego starsza kobieta na oko miała dobrze ponad 60 lat, sądząc po ubiorze i zapachu ziół wioskowa znachorka.
- Gdzie mi się pcha!? Z łapami jak bochny chleba to do kopalni kilofem walić a nie panienkę tutaj dotykać i ranę zabrudzać. Pewnie żeście jeszcze włosami z brody do brzucha jej natrzęśli i się bidulka na dobre rozłoży. No już poszedł mi stąd i zostawi nas samych, panienkę cza będzie rozebrać z koszuli, a ja już widzę, coście za tym i na cycki byście się chcieli gapić, wy chłopy wszystkie takie same! Zaczeka na zewnątrz aż zawołam. Ty złociutka zostań, będę potrzebowała pomocy. - ostanie zdanie powiedziała nieco spokojniej do elki.
Kiedy mężczyźni wyszli na zewnątrz kobieta z pomocą elfki zdjęły z Kali koszulę, dziewczyna akurat przebudziła się, gdy staruszka próbowała również ściągnąć z niej rękawiczki, wystrczyło jedne spojrzenie na elkę i ta wiedziała co robić.
- Rękawiczki niech babcia zostawi, dziewczyna bardzo do nich przywiązana. - kobieta wzruszyła ramionami i zrobił zdziwioną minę ale nie nalegała.
Zabrały się za obmycie brzegów rany.
- Mocnoś poharatana złociutka, ale wygląda na to, że wszystko się ładnie zagoi, nieco głębiej, a już byś dzieci rodzić nie mogła. - Kobieta trajkotała podczas, gdy jej dłonie sprawnie i szybko badały brzegi rany, następnie zabrała się za bandażowanie. -
Blizna ci jednak paskudna zostanie na brzuch, a szkoda boś ładna, ale jak żeś cnotliwa, to i chłopy brzucha ci oglądać nie będą przed ślubem, więc jak to mówią do wesela się zagoi.Kiedy kobiety skończyły opatrywać dziewczynę, staruszka nałożyła na nią nieco za dużą lnianą koszulę i zawezwała krasnoluda by pomógł przenieść ją do sołtysa.
Reszta
Sołtys, którego Karl kojarzył mniej więcej z widzenia zwał się Zygfryd. Wysłuchał tego, co miał Karl do powiedzenia, kilka razu uciszając swoich chłopów, którzy z każdym kolejnym słowem byli na nowo gotowi zamordować bandytów. W końcu pod koniec opowieści Karla odezwał się.
- Źleście zrobili, żeście od razu do mnie z tym nie przyszli, ktoś mógł poważnie ucierpieć, no ale co się stało to się nie odstanie. Otrzymacie od nas gościnę i zajmiemy się waszymi ranami. - sołtys kazał komuś przyprowadzić znachorkę, oraz zgromadzić wszystkich więźniów w jednej grupie.
Wszyscy
Reszta towarzyszy zdążyła wyjść ze stajni i dołączyła do dyskutujących.
- Co się tyczy tych tutaj, to my jesteśmy małą wioską i lochu nie mamy. Powinni zawisnąć za to co zrobili.Wtedy do dyskusji włączył się Walter oferując przesłuchanie i przetrzymanie więźniów w piwniczce pod karczmą.
-
Hola hola - rozległ się głos z tłumu, i przed grupę wyszedł odratowany karczmarz. -
Coście za jedni, że mi się moim domem rozporządzacie. Żadnych morderców i zbójów w piwnicy nie będę trzymał, dzieciaki mam w domu, kto mi da gwarancję, że w nocy nie uciekną i mi gardła nie poderżną? Do dalszej dyskusji o dziwo włączył się jeden ze więźniów przekrzykując tłum.
- Nie macie prawa, my cesarscy żołnierze jesteśmy i żaden chłop nie ma prawa nas sądzić, jeżeli gwardia się dowie, że samosądy na żołnierzach wykonujecie cała wioska zawiśnie!Ostanie zdanie, wyciszyło całą dyskusję, chłopi nawet sołtys nie byli do końca pewni co zrobić, z jednej strony widać było ich złość, z drugiej prawdą było, że armia lubiła swoje sprawy załatwiać między sobą i nie lubiła kiedy karało się ich żołnierzy za nich. Poszukiwacze przygód sami też nie byli do końca pewni jak prawnie stoją w tym wypadku ale widać było, że chłopi najchętniej zrzuciliby podjecie decyzji na nich, a najlepiej jakby w ogóle zajęli się więźniami i nie angażowali wioskowych.