Karl Reisch
Zmarszczył czoło analizując to co właśnie usłyszał. Sprawy pokomplikowały się bardziej niż myślał, że mogą. Cmoknął cicho i spojrzał na pozostałych.
- Mam wrażenie, że dzieje się tutaj dużo więcej niż nam się teraz wydaje. Chyba, że uciekinierzy chcą wymienić dziecko za naszych więźniów, ale wtedy byliby głupsi niż sądziłem. - ponownie delikatnie ściszył głos tak, żeby słyszeli go tylko towarzysze z ich małego oddziału - Z drugiej strony to może być zupełnie niezwiązane z tym, przynajmniej bezpośrednio. Wokół wioski jest więcej śladów niż byli wstanie zrobić nasi dezerterzy, a nie wydeptali ich mieszkańcy, przynajmniej z tego co mi wiadomo. Chyba musimy mieć oczy dookoła głowy, to coś ewidentnie tutaj śmierdzi.
Potem spojrzał na Tashę i na jego usta powrócił uśmiech.
- Jakkolwiek wizja klasycznej nagonki i polowania na dezerterów jest kusząca lepiej odpuśćmy sobie rogi. Z psami i tak będziemy wystarczająco głośni a im później nas usłyszą tym lepiej. Lepiej nie ryzykujmy życiem dzieci bardziej niż to konieczne.